Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W tym roku nagroda trafiła w ręce architektów z barcelońskiej pracowni Estudio Barozzi Veiga, którzy zaprojektowali nowy gmach filharmonii w Szczecinie (w pracach nad projektem brali też udział architekci ze szczecińskiej pracowni Studio A4). Niewiele jest w światowej architekturze wyróżnień bardziej zaszczytnych: Katalończycy trafili do elitarnego grona takich gwiazd jak Norman Foster, Peter Zumthor, Zaha Hadid, Rem Koolhaas czy David Chipperfield.
Brawa i gratulacje należą się też, a może przede wszystkim, władzom Szczecina, które przy okazji inwestycji wykazały się mądrością, umiarem i szacunkiem dla fachowców. Projekt został wyłoniony w ramach międzynarodowego konkursu, co ciągle nie jest w Polsce standardem. Co więcej: po ogłoszeniu wyników nie wydarzyły się żadne czary-mary, które zwycięską pracę stopniowo odsuwałyby w cień. Jakimś cudem obiektu nie dorżnęła też na poziomie wykonawstwa i detali ustawa o zamówieniach publicznych (a więc da się!). Budynek obroniono przed „kryterium ceny”, czyli kiepskimi wykonawcami i najtańszymi materiałami.
Nagroda dla filharmonii w Szczecinie cieszy tym bardziej, że Fabrizio Barozzi i Alberto Veiga zaproponowali budynek odważny, by nie powiedzieć: radykalny. Jego biała, niemalże pozbawiona okien bryła wygląda jak plastikowy model, jaki często wykonuje się w pracowniach architektonicznych, by sprawdzić proporcje i ustawić na makiecie. W otoczeniu ceglanych budynków i przysadzistych kamienic sterylnie białe ściany mają jednak niezwykłą moc przyciągania. Postrzępione szczyty, budujące dynamikę obiektu, to ukłon w stronę klasycznej w tej części miasta poniemieckiej architektury – a zarazem daleko posunięte uproszczenie. Projekt Katalończyków reinterpretuje bowiem, na własnych zasadach, okoliczną zabudowę. Jego forma przywodzi wręcz na myśl jakiś samodzielnie multiplikujący się komputerowy kod, który zbiera i przetwarza dane z otoczenia, a następnie wypluwa je w uproszczonej formie kolejnych elementów budynku.
Szczecińska filharmonia to bez wątpienia obiekt, który nie schlebia najprostszym gustom, wymaga studiowania przestrzeni, odkrywania gry, jaką podejmuje z kontekstem. Podnosi poprzeczkę, stawia wyzwania, zmusza do myślenia. Wymaga od odbiorcy obycia i pewnej kultury, dokładnie tak jak muzyka wykonywana w jego wnętrzu. ©