Świetne dziewczyny

Naprawdę uważnie studiowałam ten podpis pod zdjęciem. A jednak! Nie przywidziało mi się!

08.04.2019

Czyta się kilka minut

Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP /
Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP /

Na Facebooku Komitetu Obrony Demokracji pojawiło się zdjęcie z gali przyznania Nagrody im. Anny Laszuk, która w tym roku powędrowała do inicjatywy Wolne Sądy. Na fotografii cieszą się cztery osoby. Podpis głosi zaś: Nagroda TOK FM im. Anny Laszuk dla naszego przyjaciela z frontu walki o praworządną Polskę Michała Wawrykiewicza, który wraz ze świetnymi prawniczkami Pauliną, Sylwią i Marią tworzy Wolne Sądy. Jesteście wspaniali! Gratulujemy!”. Paulina, Sylwia i Maria, trzy aniołki Charliego, świetne prawniczki, ale cóż – ostatecznie bezimienne. Cóż kobiecie po nazwisku?

Tym, którzy chcieliby mi teraz zarzucić, że z niewinnej pomyłki czy głupiego niedopatrzenia robię niepotrzebną awanturę, od razu mówię, że śledząc poczynania tej skądinąd świetnej inicjatywy nie pierwszy raz widzę ten układ splendoru – Michał Wawrykiewicz i dziewczyny. Naprawdę świetne, ale niewystarczająco, by napisać, jak się nazywają. To może ja jednak napiszę – nazywają się Maria Ejchart-Dubois, Paulina Kieszkowska-Knapik i Sylwia Gregorczyk-Abram.

Zresztą to jeszcze nie koniec feministycznych utyskiwań. Nie mniej bowiem zainteresowało mnie po owej gali, dlaczego ani w laudacji, ani w przemówieniu nominowanego do nagrody Marka Lisińskiego z Fundacji Nie Lękajcie Się nie padło ani słowo o kobietach, bez których wiele spraw, za które Fundacja jest doceniana, nie mogłoby się udać. Dlaczego nie usłyszałam nic o wielomiesięcznej pracy Agaty Diduszko-Zyglewskiej i Joanny Scheuring-Wielgus? To ich dziełem jest mapa pedofilii i raport o odpowiedzialności biskupów. Świetne dziewczyny, naprawdę, szkoda tylko, że znów bezimienne.

Ale wiecie, jak to jest – lata treningu w niepewności siebie robią swoje, więc zaczęłam się zastanawiać, czy aby „nie jestem przewrażliwiona”, w końcu tyle razy człowiek słyszał to zdanie, że je sobie trochę zintegrował. Zapytałam więc na wszelki wypadek kobiety w mediach społecznościowych: hej, znacie to?


Czytaj także: Anna Dziewit-Meller: W pułapce kompetencji


I wiecie, co? Znają! Lekarki, kobiety zatrudnione na uniwersytetach, menedżerki, aktorki, dziennikarki, dziewczyny pracujące w branży budowlanej, marketingu, administracji publicznej pisały mi np. tak: „Byłam parę lat doradcą pewnego startupu zajmującego się łączeniem tech i art, bo ze sztuką właśnie związany jest mój zawód. (...) CEO naszej firmy wyciskał ze mnie informacje, jak funkcjonuje rynek sztuki, by potem samemu wcielać to w życie. Na spotkaniach Board of Advisers (pracuję w USA), gdzie byli sami mężczyźni, mój głos był jednak ledwo słyszalny. Cokolwiek zrobiłam – nigdy nie zostało mnie przypisane”. Albo tak: „W pierwszej pracy często zdarzało się, że klient/architekt/kierownik budowy prosił mnie o podanie do telefonu jednego z kolegów (jeżeli na dokumentach było więcej niż tylko moje nazwisko). Kilkakrotnie usłyszałam, czy może rozmawiać z przełożonym, kiedy wyłącznie moje nazwisko było na dokumentacji. W obecnej pracy powiedziano mi otwarcie, że nie mogę się popisywać wiedzą przed moim szefem. Tzn. kiedy mój szef nie zna odpowiedzi, nie wolno mi się odzywać niepytanej”. Albo tak: „W pracy w agencji reklamowej potrafiłam dostawać teksty typu: »chyba masz okres«, gdy kolega pracujący przy biurku obok mnie jeździł swobodnie po kobietach pracujących w firmie, a ja na to zareagowałam”. Albo: „Przykład z planu filmowego, wydaję decyzje dotyczące oświetlenia świetlikom (plan trwał 3 dni). Pierwsze 3/4 dnia to był koszmar komunikacyjny, bo moje słowa do chłopaków docierały tylko przez usta reżysera – mężczyzny, tak jakbym ja nie istniała. Potem mi zaufali, ale przez dużą część czasu musiałam kierować swoją energię w zupełnie niepotrzebnym kierunku”. Albo tak: „Jestem dziennikarką, zajmuję się polityką latynoamerykańską. Po publikacji jednego z moich artykułów usłyszałam: »to MOŻE być prawda. Jeden koleś o tym pisał«. Inny kolega napisał do mnie: »jak będziesz szła do radia, to mogę ci napisać, co masz mówić«”. I jeszcze: „Pracuję jako dyrektor handlowy w dość dużej międzynarodowej firmie. W polskim oddziale drogą do sukcesu jest, by mój pomysł został ponownie opowiedziany przez kolegę. I wówczas są brawa i zachwyty”.

Mogłabym tak jeszcze długo, nieprzebrana jest krynica cytatów z mejli, które dostałam. Na koniec scenka rodzajowa z własnego życia, powtarzająca się co jakiś czas. Do mojego męża, stojącego obok mnie, podchodzą ludzie z napisaną przez nas OBOJE książką i proszą go o autograf, mówiąc: „świetna książka, dzięki panu pojechaliśmy do Gruzji”. Mitygują się dopiero gdy on, równie zażenowany jak ja, przekazuje mi książkę do podpisu. Tak, podobno całkiem świetna ta książka. I w dodatku w połowie MOJA. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2019