Święta korporacja?

Korporacje zapewniają swoim pracownikom poczucie bezpieczeństwa. Dają komputer, telefon komórkowy, często i samochód. W konsekwencji pracownik staje się łatwo dostępny poza godzinami pracy. Im większa firma, tym większa zależność.

21.10.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

Czytam o korporacjach, że są to duże, międzynarodowe firmy zatrudniające co najmniej kilkuset pracowników, że są sztucznym tworem ekonomicznym, że nikt nie jest ich rzeczywistym właścicielem, lecz jedynie posiadaczem akcji danej firmy. Czytam, że choć mniej niż 20 proc. wszystkich przedsiębiorstw w USA jest korporacjami, to ich udział w dochodzie globalnym sięga 70 proc. Czytam, że kiedy jakaś jednostka organizacyjna korporacji bankrutuje, nie wpływa to na pozostałe firmy funkcjonujące w korporacji, dzięki czemu bardzo rzadko ulegają one likwidacji i z reguły nie grozi w nich masowe zwalnianie pracowników. Korporacje zapewniają swoim pracownikom poczucie bezpieczeństwa.

Organizują (zwykle w weekendy) kursy językowe, dofinansowują studia. Dają do osobistego użytku komputer, telefon komórkowy, często i samochód.


W konsekwencji pracownik staje się łatwo dostępny poza godzinami pracy, a część zadań musi wykonywać w domu. Im większa firma, tym większa zależność. Szeregowy pracownik nie ma wpływu na ustalanie i sposób realizowania swoich zadań. Wielo­stopniowa, pionowa hierarchia zapewnia ponoć szybki awans. W korporacji obowiązują sztywne zasady „Code of conduct”. Naruszenie go grozi usunięciem. Choćby naruszenie sekretu, którym jest objęte wszystko, co się w korporacji dzieje. Biada temu, kto np. na swoim blogu okaże się zbyt gadatliwy. Natychmiast wylatuje. Pytam o opinię znajomą, która od kilku lat jest pracownikiem korporacji. Potwierdza to, co przeczytałem, z małymi poprawkami. Korporacja – mówi mi – jest „sfokusowana” (!) na zysku, skupiona na przedmiocie, nie na podmiocie. Hierarchia, rzeczywiście „wielo­stopniowa i pionowa”, stwarza dość ograniczone szanse awansu. Wyższe miejsca są zajęte. Mówi: ci z najwyższego piętra wymagają efektywności, ci ze średniego udają, że nie widzą problemów, np. przeciążenia pracą tych z najniższego piętra, często pracą biurokratyczną i nieużyteczną. Nie jest ważne, co myślą pracownicy. Ważny jest zysk. Doroczny „bonus” nie premiuje tych, którzy się przyczynili do powiększenia dochodów. Rozdzielany jest po równo wszystkim w całej korporacji. W efekcie bywa dość mizerny.


Kreatywności od pracowników się nie oczekuje, czują się oni jak mało znaczące, łatwo wymienialne trybiki wielkiej machiny. Taka praca odpowiada ludziom bez twórczej pasji, średnio inteligentnym, lubiącym rutynę, oraz ludziom bezwzględnym wobec rywali-kolegów w wyścigu do awansu.

Kilka komentarzy do artykułu o zaletach korporacji: „mieszkam w USA, pracowałem w korporacjach przez 15 lat, super doświadczenie (...), spore pieniądze i pełne zabezpieczenie socjalne. Zdołałem odłożyć 160 tys. dolarów, kupiłem pierwszy dom, parę samochodów i miałem 5 płatnych tygodni wakacji w roku. Zimą jeździłem na nartach lub wyjeżdżałem na Karaiby, lato spędzałem w domu w Kalifornii albo jeździłem do Europy lub Ameryki Pd”. Kolejny zadowolony: „po dwóch latach prowadzenia własnej firmy przeszedłem do korporacji – pracuję 3 razy mniej, niż prowadząc własną firmę, nie użeram się z klientami (korporacja się użera z nimi za mnie), ja tylko wykonuję specjalistyczną pracę, która do mnie należy, zarobki mam nieco mniejsze, ale nie drastycznie”. I całkiem inny głos: „Ludzie, nie idźcie tą drogą! Praca w korporacji tylko z boku wygląda fajnie – auta służbowe, laptopy, komórki, garnitury, ładne biurowce. Na co dzień to użeranie się z durnymi rozporządzeniami”. Na koniec ostrzeżenie: „Praca w korporacji to bolączka. Wysysa człowieka do granic. Chcesz coś zmienić? Nie da się, bo to mrówkowiec. Kariera śmiechu warta. Mała własna firma, jak ktoś ma głowę na karku, to bije zarobki korporacyjne na głowę”. Charakterystyka: „Kiedyś przeczytałem, że pracując w korporacji, nie trzeba myśleć. Najlepiej jak osoba jest mierna, bierna, ale wierna. To prawda. Sam przepracowałem kilka lat w największej korporacji w branży...”.


Podczas jakiejś publicznej debaty wysunięto kwestię nałożonego na mnie przez zakon zakazu występowania w mediach (poza „Tygodnikiem”). Ktoś powiedział, że rzecz jest całkowicie normalna, BO PRZECIEŻ KAŻDA KORPORACJA...Nie kwestionując samego zakazu, który respektuję, pytam: czy to dobrze, że Kościół jest postrzegany jako korporacja? Oraz: czy my sami czasem nie traktujemy – toutes proportions gardées – Kościoła jak (świętej?) korporacji?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2013