Rowerem przez czas

Rower zawsze był związany z nowoczesnością, kulturą masową i rozwojem reklamy. Interesował artystów awangardy, zafascynowanych ruchem i szybkością.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Robin Rhode „New Kids on the Bike”, 2002 r.

Kiedy w 1818 r. niemiecki arystokrata i wynalazca Karl Frei­herr von Drais zbudował i opatentował pierwowzór ­roweru, jego pomysł wydawał się rozrywką wyłącznie dla elit – nazwano go dandy horse lub hobby horse. Owszem, ­pojazd, który wprawiano w ruch odpychając się nogami od ziemi, pozwalał osiągać relatywnie duże prędkości (ok. 13-15 km na godzinę), ale nie był zbyt praktyczny.

Dość szybko pojawiły się kolejne wynalazki. Szkot Kirkpatrick Macmillan około 1839 r. zbudował trójkołowiec, a parę lat później Niemcy Gottlieb Mylius i Philipp M. Fischer opracowali napęd przedniego koła. Potem wynaleziono napęd z przekładnią łańcuchową i koła z drutowymi szprychami. Wreszcie w latach 1884-85 Anglik John Kemp Starley stworzył pierwowzór współczesnego roweru, wyposażony w koła równej wielkości, kierownicę połączoną bezpośrednio z widelcem i tylne koło napędzane przekładnią łańcuchową. Trzy lata później John Boyd Dunlop, kolejny poddany królowej Wiktorii, opatentował oponę pneumatyczną do roweru, która znacznie poprawiła komfort jazdy.


PRZEWODNIK "TP": LETNI SZLAK DLA MIŁOŚNIKA SZTUKI

 

PIOTR KOSIEWSKI: Sławny „Jeździec polski”, kolekcje Stanisława Kostki Potockiego i Lanckorońskich, 500 dzieł Witkacego, przypomnienie Jerzego Krawczyka i Marii Nicz-Borowiakowej, a także „Opowieści okrutne” Aleksandry Waliszewskiej – tego lata będzie co oglądać!


Bardzo szybko rowery stały się popularne, także u nas. W roku 1886 zawiązało się Warszawskie Towarzystwo Cyklistów, którego członkami zostali m.in. Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz. Podobne organizacje powstały w Krakowie czy Poznaniu. W 1892 r. zbudowano w Warszawie pierwszy nowoczesny tor kolarski. Wiktor Gomulicki z przekąsem komentował nagłe upodobanie do rowerów: „Gdyby społeczeństwo nasze z tą samą energią i jednomyślnością, z jakimi uprawia cyklizm, uprawiać zechciało wiedzę i cnotę, stalibyśmy się wkrótce jednym z narodów najwyżej stojących intelektualnie i moralnie”.

Pojawienie się rowerów przyniosło zmiany: obyczajowe, stylu życia, sposobu spędzania czasu. Wpisywało się w ówczesną modę na sport i zainteresowanie naturą. Wpływało wreszcie na sposób ­ubierania się, wymuszając dostosowanie strojów do uprawiania kolarstwa. Jednak, co najważniejsze, sprzyjało postawom egalitarystycznym. Rower wraz z upowszechnieniem jego produkcji przestał być wyłącznie elitarną rozrywką – stał się popularnym środkiem komunikacji.

Od Toulouse-Lautreca do Picassa

Szybko też rowery zainteresowały artystów. Pierwszym zapewne wybitnym dziełem im poświęconym był plakat „La Chaîne Simpson” autorstwa Henriego de Toulouse-Lautreca, artysty, który tworzenie plakatów uczynił sztuką. W 1896 r. otrzymał zamówienie od angielskiej firmy Simpson produkującej łańcuchy rowerowe. Plakat miał promować ich produkty we Francji. ­Artysta przedstawił dwa projekty, z których przyjęto do realizacji jeden, przedstawiający wyścig z udziałem m.in. francuskiego mistrza kolarstwa Constanta Hureta na tandemie. Oszczędnie zaprojektowany, dobrze ukazujący istotę kolarstwa, „La Chaîne Simpson” stał się jednym z najbardziej znanych plakatów ­Toulouse-Lautreca. Nie jest zresztą jedynym jego dziełem, w którym pojawia się rower. Artysta sportretował także jadącego na bicyklu Aristide’a Bruanta, popularnego w tym czasie piosenkarza i twórcę kabaretowego.

Od czasu „La Chaîne Simpson” rower na stałe zagościł na plakatach, także tworzonych w Polsce. Jeden z najbardziej oryginalnych i jednocześnie osobliwych powstał w 1928 r. dla Fabryki Broni w Radomiu, która była największym producentem rowerów w II Rzeczypospolitej. Jego autor Lech Jan Włodarczyk wykorzystał... postać Janosika trzymającego w rękach napięty łuk. Całość opatrzona hasłem „Polski rower na polskie drogi”. Okazuje się, że bicykl stał się bardzo swojskim wynalazkiem.

Plakat Toulouse-Lautreca pokazuje, jak blisko rower był związany z nowoczesnością, kulturą masową i rozwojem reklamy. Nie powinno zatem dziwić, że zainteresował on artystów awangardy, tak zafascynowanych zerwaniem z przeszłością, ruchem i szybkością. Rower był utożsamiany z siłą fizyczną, aktywnością, wysiłkiem, wysportowanym ciałem. Był też postrzegany jako demokratyczny środek komunikacji.

Włoski futurysta Umberto Boccioni w 1913 r. maluje „Dynamizm rowerzysty”. W kolejnym roku powstaje „Rowerzysta” Gerarda Dottoriego. Wcześniej związany z kubizmem Jean Metzinger tworzy „Na welodromie” (1912), łącząc eksperymenty dotyczące przestrzeni z grą gotowymi materiałami włączanymi do obrazu. Syntezą poszukiwań futurystów i kubistów jest wreszcie „Rowerzysta” Natalii Gonczarowej z 1913 r., w którym artystka zwielokrotniła jadącego i sam pojazd, co wywołuje złudzenie ruchu. Powstał obraz uznawany za jedno z największych osiągnięć sztuki rosyjskiej tego czasu.

Prawdziwej rewolucji dokonał jednak Marcel Duchamp. W 1913 r. wpadł, jak potem wspominał, „na szczęśliwy pomysł, aby przymocować koło rowerowe do kuchennego stołka i patrzeć, jak się obraca”. W ten sposób powstał „Roue de bicyclette”, pierwszy z ready-mades ­­Duchampa – gotowych przedmiotów, które zostały przez niego uznane za dzieło sztuki i jako takie wystawiane. Rower, a przynajmniej jego fragment, podniesiono do rangi dzieła artysty. Ten gest zapoczątkował radykalną zmianę w myśleniu o twórczości artystycznej i o samym dziele.

Inny fragment istniejącego roweru wykorzystał trzy dekady później Pablo Picasso. Jego „Głowa byka” z 1942 r. powstała z... siodełka i kierownicy roweru. Bez problemu można rozpoznać użyte przez artystę przedmioty, a jednocześnie nie ma wątpliwości, co przedstawia rzeźba. Jej prostota do dziś zaskakuje.

Pożegnania i powroty

Z czasem rowery spowszechniały, straciły nie tylko swą aurę nowości, ale coraz bardziej ustępowały samochodom. Zaczęły być kojarzone z czymś minionym, nostalgicznym wspomnieniem z dzieciństwa.

W 1960 r. szwajcarski artysta Jean ­Tinguely stworzył „Homage to New York”. W ogrodzie Museum of Modern Art zbudował skomplikowaną konstrukcję z kół rowerowych, ale też bębnów, maszyn, a nawet pianina. Użył wyrobów niedawno jeszcze uznawanych za symbole nowoczesności. Następnie wieczorem 18 marca tego roku na oczach zaproszonej publiczności wprowadził swoje dzieło w ruch. Specjalne silniki uruchamiały poszczególne jego części tak, by stopniowo ulegało samozniszczeniu. Po 30 minutach cała konstrukcja się załamała, a jej części składowe legły dymiąc na ziemi. Jakby artysta chciał się pożegnać z dawnymi czasami, ze złudzeniami związanymi z modernizacją pierwszych dekad XX w.

Nostalgią podszyta jest też słynna „Umarła klasa” Tadeusza Kantora ­(premiera w 1975 r., grano ją ponad ­tysiąc pięćset razy w wielu krajach). Jednym z rekwizytów w niej użytych był metalowy rowerek. Pojawiał się na scenie krążąc w kółko w takt „Walca François”, a następnie odjeżdżał ze ­Staruszkiem – ­jednym z bohaterów spektaklu, oraz przymocowanym manekinem chłopca w czarnym szkolnym mundurku. Ten rowerek, żałosna i pogruchotana zabawka z lat dziecinnych – jak pisał o nim Kantor – był wspomnieniem z przeszłości, z którym nie potrafimy się rozstać.

W ostatnich dekadach nastąpiła kolejna zmiana stosunku do rowerów. Stały się one jednym z symboli przemiany społecznej, tym razem związanej z ekologią. Wróciła na nie moda, nie tylko wśród wielkomiejskich elit. Dziś jazda na rowerze jest częścią stylu życia, który ma mniej szkodzić naturze, ale też wpływać na kondycję fizyczną tożsamościową manifestacją. Popularność dwóch kółek wpływa też na układ miast, ­rozwiązania komunikacyjne, a także, ponownie, na modę.

Nie powinno zatem dziwić, że rower wciąż jest obecny w sztuce. Jednym z artystów, którzy zaproponowali inne jego wykorzystanie, jest urodzony w 1976 r. w Republice Południowej Afryki Robin Rhode, znany z niezwykle żywiołowych animacji tworzonych na ulicach i w studiach. Wprowadza do codziennych, zwykłych zajęć elementy zabawy, zaskoczenia. „Pochodzę z kultury, która jest bardzo spontaniczna, pełna humoru i sarkazmu” – opowiadał artysta przy okazji wystawy w Neuberger Museum of Art. „To wywodzi się z mentalności RPA i ma związek z wolnością oraz możliwością dość szybkiego wyobrażenia sobie lub ponownego wymyślenia innego świata... Przystępność i dostępność są podstawą mojej pracy”.

Działania Robina Rhode są bliskie sztuce ulicy. Artysta bierze najprostsze materiały, jak kredę, zwykłe przedmioty, np. krzesła... no i właśnie rowery. Odgrywa scenki, uzupełniając je rysunkami, w których dzieją się rzeczy niezwykłe – nie obowiązują prawa grawitacji, można sobie pozwolić na najbardziej ryzykowne akrobacje. W dokumentowanych na wideo performansach, jak w „Chalk Bicycle”, na żywo tworzy rysunki, w których oddaje złudzenie ruchu. Wraca też często do młodości, do nielegalnego mazania po ścianach. Do zapamiętanych z tamtych czasów zabaw i gier, ale też do swoich dziecięcych marzeń, pragnień. Przedmiotem jednego z nich był właśnie rower – dziwny przedmiot, znany i nieznany.

Rower w oryginalny sposób wykorzystał urodzony w 1996 r. Jakub Trzciński. Podobnie jak Robin Rhode, sięga po proste przedmioty. Interesują go relacje między nimi a człowiekiem, ale też ich ­nieoczywiste użycie. Rower – jak się okazuje – daje niezwykłe możliwości. A jazda nim może być sztuką, czy raczej sposobem jej tworzenia, co pokazał podczas akcji „Rower, farba i ja” zorganizowanej w toruńskiej Galerii Wozownia w 2021 r. Na trzy dni przekształcił jej przestrzeń w pracownię, po której jeździł specjalnie przygotowanym rowerem. W rezultacie powstał zaskakujący, wielkoformatowy, pełen ekspresji obraz, na którym linie, przetarcia itp. są śladami zostawionymi przez pojazd.

Rower jako świadek

Codzienne przedmioty, rzeczy, a nawet architektura, która nas otacza, są bardzo ważne także dla urodzonego w 1957 r. chińskiego artysty Ai Weiweia. Od lat wykorzystuje on w swoich pracach fragmenty masowo burzonych w ostatnich dekadach dawnych domów czy świątyń. Sięgnął też po rowery. W 2003 r. wykonał pierwszą rzeźbę z cyklu „Forever”, świadomie nawiązując do dzieła Marcela Duchampa z 1913 r., ale też – jak w przypadku wielu innych swych prac – do własnej tradycji. Rzeźba składała się z kilkudziesięciu połączonych ze sobą rowerów, które tworzą wielki okrąg. Brakuje im łańcuchów, pedałów i kierownicy. Artysta pozbawił je funkcjonalności – stały się nieużytecznymi przedmiotami.

Co ważne, Ai Weiwei wykorzystał bardzo konkretne rowery – wyprodukowane przez założoną w 1940 r. firmę Forever Company z Szanghaju, która przez kolejne dekady dostarczała je mieszkańcom Chin. Od 2003 r. powstają kolejne wersje „Forever Bicycle” tworzone z dowolnej liczby rowerów. Za każdym razem wpisywane są w konkretny kontekst społeczny, polityczny czy kulturowy. W wersji z 2013 r. wypełniły całą przestrzeń, zostawiając jedynie niewielki fragment dla oglądającego. W 2020 r. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich w Abu Dhabi artysta ustawił wersję składającą się z 720 starannie ułożonych rowerów. Wyglądają, jakby znajdowały się w ruchu.

W „Forever Bicycle” Ai Weiwei połączył uniwersalizm z lokalnością. Użył rzeczy powszechnie dostępnej i rozpoznawalnej. Jednocześnie artysta nieustannie odwołuje się do doświadczenia Chin, w których rowery stały się masowym środkiem transportu, ale też symbolem społeczeństwa pozostającego nieustannie w ruchu, a jednocześnie dawały ich właścicielom minimum poczucia wolności. Są zarazem kojarzone z dawnymi Chinami, z minioną już obyczajowością, trybem życia, relacjami społecznymi, o czym przypominają toporne ramy i archaiczne rozwiązania nadal stosowane w rowerach tej marki.

„Przemieszczamy się tak szybko, że pamięć jest tym, co możemy uchwycić. (...). Im szybciej się poruszamy, tym częściej odwracamy głowy, aby spojrzeć w przeszłość” – mówił artysta w rozmowie z ­krytykiem i kuratorem Hansem ­Ulrichem Obristem. Ai Weiwei przypomina, że ­nośnikami przeszłości są przedmioty, ale też tradycje czy obyczaje. I wydobywa ­chińskie niekonsekwencje czy też ambiwalencję w myśleniu o tym, co minione.

Zwykłe przedmioty były także obecne we wczesnych obrazach urodzonego w 1972 r. Wilhelma Sasnala. Często niepozorne, ale nieprzypadkowo wybrane. Były wśród nich okładki płyt i komiksów, t-shirty ulubionych zespołów, ­samochody, ale także rowery. Dwa z nich – „Rower damski” i „Rower męski” – Sasnal przedstawił na obrazach, za które otrzymał Grand Prix Konkursu Malarstwa Bielska Jesień w 1999 r., nagrodę, która zwróciła uwagę na jego twórczość.

Po latach powstał inny ważny obraz Wilhelma Sasnala z motywem roweru. Namalowany w 2016 r., przedstawia widok obozu koncentracyjnego na ­Majdanku. Nie ma na nim żadnej żywej istoty. Widać jedynie wieże strażnicze, ogrodzenie z drutów, drzewa. I jest jeszcze rower, stojący na pierwszym planie. Sasnal dotarł tam właśnie za jego pomocą.

Obraz nie przedstawia wprost tragedii, jaka wydarzyła się w tym miejscu. Przywołanie wspomnienia wycieczki rowerem dało możliwość opowiedzenia o czymś, o czym trudno mówić. Zmierzenia się z przeszłością, z tym, co ignorowane, wybielane, zapomniane, odłożone do magazynów historii. Odnalezienia się w sytuacji, która może spotkać każdego, kto wybrawszy się „na rower” nagle zetknie się ze śladami trudnej historii. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2022

Artykuł pochodzi z dodatku „Włóczykij Kulturalny 2022