Świat bez upiększeń

Te dwie pisarki opowiadają nie tylko o swoim kraju i zamieszkującym go społeczeństwie, ale też o współczesnym człowieku, któremu życie wymknęło się z rąk.

18.06.2018

Czyta się kilka minut

LENA KITSOPOULOU /  / FOT. TOMASZ WALKÓW / WROCLAW.PL
LENA KITSOPOULOU / / FOT. TOMASZ WALKÓW / WROCLAW.PL

Nazwiska stawiają opór, język potrafi się na nich połamać. Skojarzenia: wakacyjne albo szkolne, czyli albo błękit i plaża, albo nuda i oderwanie od rzeczywistości. W omówieniach i recenzjach zajmuje niewiele miejsca, w gazecie trudno o niej przeczytać, a gdy już pojawi się na festiwalu literackim (co nie zdarza się często), przyciąga licznych pasjonatów. Są tacy, którzy – gdy zdarzy się okazja – drżącymi rękami kupują ją na metry, opowiadając przy tym o swoich pierwszych doświadczeniach (i skąd się one właściwie wzięły). Większość jednak nie ma o niej pojęcia. Gdy pada pytanie o jej znajomość, odpowiedź najczęściej brzmi: „nie, niby skąd?”.

Współczesna literatura grecka onieśmiela. Wydaje się wręcz, że sama Grecja pozostaje zbyt daleka i obca, że nic nas z nią nie łączy, a już najmniej literatura. Czy w ogóle możemy coś w niej dla siebie znaleźć?

Artystka skandalu

Kiedy maszynopis ląduje na moim biurku, jest gorący lipiec, a ja naprawdę chciałabym być gdzie indziej. Ale wydruk z jakiegoś powodu zachęca. Intryguje przylepiona na nim żółta karteczka ze skreślonym niedbale: „Zobacz, czy idziemy w tym kierunku”. Wiatrak przegrywa walkę z upałem, rozkładam kartki, lecz zanim dotrę choćby do połowy, już wiem, że owszem, idziemy w tym kierunku.

Gdzie po raz ostatni czytałam coś podobnego? Cała seria skojarzeń, głównie amerykańskich: Flannery O’Connor, Charles Bukowski, William Burroughs, Erskine Caldwell. Ale też wczesny Stasiuk, ten z „Murów Hebronu”. Podobne, ale to tylko skojarzenia, które nie są w stanie opisać leżącego przede mną niewielkiego, tłumaczonego z nowogreckiego zbioru opowiadań artystki, która bywa także pisarką.

Lena Kitsopoulou – w Grecji to nazwisko mocno sprzęgnięte jest ze słowem „skandal”. Jedni są oburzeni, inni zachwyceni, niemniej poruszeni wszyscy. I nie bez powodu.

Urodzona w Atenach w latach 70., Kitsopoulou już jako dziecko – co w tamtych czasach nie było wcale oczywiste – sporo podróżowała, uczyła się języków, gry na fortepianie, bywała w teatrze, chodziła na koncerty i ­wystawy. Młodość artystki to śpiew, malarstwo, szkolny teatr, wreszcie Teatro Technis, szkoła założona w 1942 r. przez legendarnego reżysera Karolosa Kouna. W rozmowie z Ewą T. Szyler (znakomitą tłumaczką języka nowogreckiego) Kitsopoulou wspominała studia jako czas pełen euforii, zwieńczony zresztą sukcesem – zaproszeniem do zespołu teatralnego Amore.

W 1997 r. zadebiutowała w filmie – był to obraz Dimitrisa Athanitisa „Nie lubię diabła” – a za rolę w nim otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Salonikach. Sypnęły się propozycje – kino, telewizja, teatr. ­Najczęściej wybierała teatr kosztem telewizji, ale aktorstwo stało się nie do zniesienia z powodu despotycznych reżyserów i pracy po kilkanaście godzin dziennie. Na typowe wypalenie zawodowe lekarstwem okazało się pisanie, któremu, jak sama twierdzi, oddawała się od zawsze. Tak w 2006 r. powstały „Nietoperze”, które wylądowały na moim biurku latem 2013 r. – debiut pisarski Leny Kitsopoulou, debiut translatorski Alicji Biaduń (obecnie Koteckiej).

Książkę zauważono w Grecji. Poczytne pismo literackie „Diavazo” doceniło zbiór i przyznało autorce nagrodę za najlepszy debiut. Głosy krytyki były oczywiście zróżnicowane: jedni zwracali uwagę na precyzyjny, prosty język, drudzy na szokującą tematykę, ale talentu nie odmówił Lenie nikt. Po „Nietoperzach” pojawiły się kolejne teksty, jak choćby ­„M.E.R.U.L.A.”, w 2009 r. wystawiona na deskach Teatru Narodowego, co było przy okazji reżyserskim debiutem artystki. To historia młodej kobiety, która – zgodnie ze społecznymi oczekiwaniami – ma być zadowolona ze wszystkiego. Problem? Na problemy są pigułki i wizyty u psychologa, bo płacz jest przecież taki niestosowny. Bohaterka dziwi się, z jakiego powodu nie może poczuć gniewu, skoro tak wiele rzeczy ją wkurza, i dlaczego nikt nie akceptuje choroby, skoro to wszystko jest niezbywalną częścią ludzkiego życia.

Niełatwa czułość

„M.E.R.U.L.A.” nie tylko obnaża i wyśmiewa współczesne greckie społeczeństwo – krytyczne ostrze Kitsopoulou wymierzone jest również w dyktat wszechobecnej pozytywności, przymusu mówienia tylko o rzeczach przyjemnych, czym zagłaskuje się rzeczywistość. W „Nietoperzach” i mającym światową premierę w polskim wydaniu opowiadaniu „Aqua velva” przemoc odzyskuje swoje miejsce – mocno osadzone w rzeczywistości, wszechobecne i przytłaczająco zwyczajne.

Chyba właśnie to szokuje czytelników: opis świata bez upiększeń, świata skonfliktowanego, ale zarazem opis niepozbawiony humoru, choć jego odcień zbliża się do absolutnej czerni. Matka zabija niepełnosprawne dziecko, sympatyczny wujek robi dziewczynce coś bardzo dziwnego, czego dorośli starają się nie dostrzegać, dorastająca siostra budzi w bracie emocje, które potrafi on wyrazić jedynie poprzez agresję. To nie są pokrzepiające opowieści! Wbrew współczesnej tendencji do polaryzacji, napędzanej niepokojem i poczuciem pustki, Lena Kitsopoulou nie tworzy jednej, potencjalnie słusznej wizji świata. Jej teksty to głęboka, pełna refleksji i humoru polemika z reżimem „ojczyzny – religii – rodziny”, świętej triady tradycyjnego greckiego społeczeństwa, na której wychowano całe pokolenia.

Nie chodzi jednak o to, by pytać wciąż od nowa o przyczyny zła – to ostatnie jest tuż obok, zwyczajne, płaskie, banalne. Rodzi je strach, ten sam, który napędza i nas. Jednocześnie są w tej prozie elementy często przypisywane literaturze czeskiej: empatia i czułość. I nie ma w tym nic dziwnego, choć wartości te trudno na pierwszy (czasem nawet i na drugi) rzut oka dostrzec, gdyż autorka nie narzuca ich wprost, niczego też nam nie ułatwia. Dla przerażonych tym, że coacherski kontent szalbiersko i po kabotyńsku próbuje się nazywać dzisiaj literaturą, „Nietoperze” będą znakomitą odtrutką. Spora w tym zasługa języka, równie soczystego, klarownego i precyzyjnego w przekładzie, co w oryginale.

Greckie fatum

Książka Amandy Michalopoulou nie trafia już na moje biurko, sama chcę podążać w jej kierunku, więc czytam angielski przekład autorstwa Karen Emmerich. Być może dlatego moje skojarzenia wciąż wychylają się w stronę kręgu anglosaskiego. A może po prostu dziwnym trafem literatura anglojęzyczna jest dla nas najmniej obca z obcych?

AMANDA MICHALOPOULOU / FOT. D.TSOUMPLEKAS / CONRAD FESTIVAL

Amandę Michalopoulou określono w Polsce, dość niefortunnie, mianem „greckiej Ferrante”. Mnie z kolei jej proza robi to, co zwykle teksty Zadie Smith – nie pozwala złapać oddechu i przerwać. U Michalopoulou mniej jednak ironii, za to nad bohaterkami zawisa fatum. Maria i Anna mają po dziewięć lat, obie są w Grecji „nowe”, obie mieszkają z matkami, Maria wróciła z nigeryjskiej Ikeji, Anna – z Paryża. Jak ich matki przeżywają powrót do kraju rządzonego przez juntę pułkowników? Dziewczyny nie rozumieją rozpaczy najbliższych im kobiet, dlatego z ich perspektywy matka Marii wciąż tylko gotuje i na nic nie ma siły, a matka Anny udaje, że nadal mieszka we Francji.

Etapy transformacji kraju wyznaczają bieg fabuły; rewolucje i konflikty społeczne odmierzają etapy w życiu Marii i Anny. Grecka polityka lat 80. XX w. jest dynamiczna; ludzie pragną kolejnych zmian, które mogłyby popchnąć kraj do przodu – aż na skraj przepaści. To samo dzieje się z dziewczynami, które niebawem staną się kobietami. Podobnie jak politycy (oraz wszyscy pozostali obywatele), miotają się bez celu, próbując okiełznać narastające napięcie, którego źródłem są konflikty wewnętrzne i zewnętrzne. Etykietki przestają pasować do zawartości opakowań, przyjaźń traci swą strukturę, morderstwo zostaje zdetronizowane, jawi się już tylko jako element tła.

Michalopoulou, również atenka z urodzenia, to nad wyraz płodna twórczyni: pisze powieści, opowiadania i książki dla dzieci. Jej teksty ukazywały się na łamach takich czasopism jak „Harvard Review”, „PEN Magazine”, „World Literature Today”, „Asymptote” czy „The Guardian”. Uznawana za jeden z ważniejszych literackich głosów współczesnej Grecji, zdobyła wszystkie najważniejsze wyróżnienia literackie w swoim kraju, w tym nagrodę przyznawaną przez redakcję czasopisma „Revmata”, magazynu „Diavazo” oraz nagrodę Akademii Ateńskiej. Wielokrotna laureatka literackich grantów, przekładana na 14 języków. Słowem – literacka sława.

Jednak zapytana o jej miejsce w literaturze światowej, opowiada o swojej osobności: „Zawsze czułam się bardzo samotna w literaturze, jako człowiek, który siedzi i pisze. Oczywiście mam zaplecze kulturowe oraz literackie, ale nie czuję, żebym należała do kategorii »pisarka«, »grecka pisarka« albo »młoda pisarka poniżej trzydziestego piątego roku życia«”.

Gry w literaturę

Rzeczywiście, trudno jednoznacznie przypisać i skatalogować jej twórczość. Wydaje się, że jedyne adekwatne kryterium to po prostu wysoka jakość. Z „Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkę” (polski przekład również autorstwa Alicji Koteckiej) uczyniła rodzaj gry. Dla literaturoznawców czy innych wyznawców intertekstualności każdy trop, jaki Michalopoulou pozostawia w tekście, to prawdziwa kopalnia skojarzeń i odniesień. Z samych cytowanych w tekście dzieł można złożyć niezłą biblioteczkę, ale oko puszczane jest tu do czytelnika bardzo subtelnie. „No, jeśli bardzo to lubisz...” – zdaje się sugerować.

Ci zaś spośród czytelników, dla których tego rodzaju zabawy to pretensjonalne gierki, nie poczują się wykluczeni. Krótko mówiąc – owszem, mamy tu do czynienia z grą, co nie znaczy, że zostają do niej zaproszeni wyłącznie członkinie i członkowie hermetycznego zakonu.

Na samym tekście się jednak nie kończy. W przeciwieństwie do pisarzy i pisarek, dla których wplatanie do utworów tytułów innych dzieł jest niemalże erotycznym fetyszem, Amanda Michalopoulou poszła o krok dalej. Jak przystało na postmodernistkę z urodzenia, nie boi się demaskacji. Przeciwnie: bezwstydnie pozostawia tropy, podpowiada, gdzie można zacząć własne śledztwo. I tak dowiadujemy się, że jedna z jej bohaterek, Anna Horn, rzekomo stworzyła cykl „koncepcyjnych polaroidów”, a „na wystawie Loops (Pętle) w Mydlarni wykonała instalację z wyschniętych traw pokrytych zieloną farbą fluorescencyjną”. Pojawiło się nawet kilka tekstów teoretycznych autorstwa Anny, ale już jej nekrologu nie udało się opublikować, bo w międzyczasie powstała „Dlaczego zabiłam...” i cała misterna intryga została zniszczona.

Jednak najcenniejsze w tym wszystkim nie są artystyczne figle, ale sama opowieść i snujący ją głos. Ten sam, który opowiada o etycznym aspekcie pisania i o tym, jak piszący może zrozumieć swoich bohaterów: próbować czuć to samo, mówić ich językiem. „Przychodzi mi to spontanicznie, to niestosowanie dydaktyzmu, podążanie za głosem bohaterów, to niekaranie ich, kiedy robią coś złego, albo wywyższanie do roli herosów, kiedy są po prostu dobrzy, jak to się robi z bohaterami w operach mydlanych” – mówi pisarka.

Ten sam głos stanowczo daje do zrozumienia, że nie wierzy w literaturę narodową. Bo przecież Kafkę czytamy nie ze względu na jego pochodzenie, lecz na wartość jego prozy. Co ciekawe, ogromna grupa polskich czytelników zna i ceni pewnego grecko-amerykańskiego pisarza, który – choć osadza swoich bohaterów w różnych zakątkach świata – pozostaje pisarzem głęboko greckim.

To dobry początek. ©

DWIE PISARKI GRECKIE, których utwory, choć różne pod względem formalnym i fabularnym, łączy stosunek do współczesnego społeczeństwa: pozostają wobec niego nieufne, choć nie chcą trzymać wobec niego dystansu. Przeciwnie – zbliżają się do jego przedstawicieli tak bardzo, jak to tylko możliwe, by uchwycić i opisać charakter łączących ich relacji. Lęk, zwątpienie, zmęczenie, smutek, gniew, zniecierpliwienie – oto podstawowe emocje, których doświadczają bohaterowie tej prozy, nieustannie próbujący sobie poradzić z konfliktem – zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym – będącym fundamentem życiowego doświadczenia.

LENA KITSOPOULOU (ur. 1971) – grecka pisarka, aktorka, reżyserka i projektantka. Ukończyła aktorstwo i współpracowała m.in. z greckim Teatrem Narodowym, Państwowym Teatrem Północnej Grecji oraz ­Teatrem Sztuki. W 2006 r. debiutowała zbiorem opowiadań „Nietoperze” (pol. wyd. 2013), które szybko doczekały się teatralnej inscenizacji. W 2009 r. napisała sztukę ­„M.E.R.U.L.A.”. W 2010 r. ukazał się jej kolejny tom opowiadań „Bezkresne drogi”. Często jako publicystka zabiera głos w ważnych sprawach społecznych.

AMANDA MICHALOPOULOU (ur. 1966) – grecka dziennikarka, romanistka i prozaiczka, autorka książek dla dzieci. Studiowała filologię francuską w Atenach oraz dziennikarstwo w Paryżu. Przez wiele lat publikowała artykuły w gazecie ­„Kathimerini” (1990–2008). Zadebiutowała w 1994 r. zbiorem opowiadań „Na zewnątrz życie jest kolorowe”. W 2016 r. ukazała się po polsku jej powieść „Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkę”.


KAMILA BUCHALSKA – urodzona w Dolinie Baryczy. Wydawczyni, redaktorka, współwłaścicielka i redaktorka naczelna wydawnictwa Książkowe Klimaty. Na studiach pisała sporo o intertekstualności w cRPG, ale zamiast ludolożką, została edytorką. W branży książkowej pracuje od 2008 r., bywała też księgarką, copywriterką i promotorką kultury, głównie w obszarze indie LARP-ów.

KAMILA BUCHALSKA / FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „Magazyn Conrad 02/2018