Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ismail Kadare - od 40 z górą lat jeden z najbardziej rozpoznawalnych w świecie ambasadorów kultury Albanii - specjalizuje się w opisywaniu przeszłości. Pisarz, który w 2005 r. został laureatem pierwszej edycji nagrody Brookera i co roku wspominany jest jako kandydat do literackiego Nobla, potrafi jak nikt inny, z pedantyczną dokładnością i delikatnością poety równocześnie, przenieść nas w czasy, które choć dawno minęły, w samej "krainie orła", jak nazywają swój kraj Albańczycy, wracają bynajmniej nie tylko w nostalgicznych wspomnieniach.
Po "Pałacu snów", za który Kadare był już raz, w 2007 r., nominowany do nagrody Angelusa, w "Ślepym fermanie" czytelnik ponownie zabierany jest w podróż do czasów, gdy na Bałkanach rządziło imperium osmańskie. Na książkę złożyły się trzy autonomiczne minipowieści, napisane w latach 70. i 80. Tytułowy "Ślepy ferman" to rzecz o zarządzeniu sułtana, który po serii nieszczęśliwych wypadków w państwie nakazuje, aby wszystkich poddanych o "złym" wzroku, których można podejrzewać o to, że rzucają urok, pozbawić oczu. "Pokolenia Hankonatów" stanowią zwięzłą kronikę dziejów jednego z rodów mieszkających w mieście Gjirokastra (z którego pochodzi sam Kadare), przedstawiającą jego losy na przestrzeni prawie 200 lat. Ostatnia część książki, "Uczta pojednania", opowiada o przygotowaniach do organizowanego przez sułtana wielkiego zjazdu wodzów klanowych, który ostatecznie okazuje się fortelem obliczonym na ich zamordowanie i zduszenie albańskich dążeń niepodległościowych.
Wszystkie części książki powstały w czasie rządów dyktatora-utopisty Envera Hodży, który uzbroił albańskie plaże w wojskowe bunkry i zakazał religii. Kadare, choć miewał kłopoty z cenzurą, jako poseł do Zgromadzenia Ludowego mógł wyjeżdżać i publikować za granicą. Inna więc jest jego perspektywa, inne spojrzenie na mentalność rodaków niż choćby to, które w "Krótkim podręczniku przekraczania granic" zaprezentował niedawno polskim czytelnikom Gazmend Kapllani. "Ślepy ferman" zdaje się być uwolniony od trosk znanych pokoleniu dorastającemu w komunizmie, a znajomość realiów politycznych totalitarnego państwa wyraźnie pomaga autorowi w opisie mechanizmów władzy dawnego imperium sułtana.
Choć nostalgiczna pamięć o wielonarodowym imperium osmańskim na Bałkanach ma wiele wspólnego z galicyjskim wspomnieniem o dobrym "cysorzu", ówczesne obyczaje i styl życia, a także świat wewnętrznej wyobraźni, która izoluje postaci ze "Ślepego fermanu" od Europy, przeżyły ostatniego władcę ze Stambułu o wiele dekad. Bałkańską splendid isolation (nie ma bowiem wątpliwości, że Kadare pisze o niej w ciepłym tonie) ilustrują w książce strzępki dziwnych informacji docierających do powieściowej Gjirokastry w 1793 r. o dalekim "francuskim sułtanie, któremu ścięto głowę" czy późniejszych sensacyjnych wieści o "ledwo odrosłym od ziemi francuskim paszy imieniem Napollon", przez którego w Europie "powstał straszliwy zamęt i wszystko stanęło na głowie". Zachód, z którego wieści przynoszą karawany kupieckie, jest dla mieszkańców Albanii tak samo odległy jak położona w Arabii Mekka, do której z pielgrzymką wyprawia się jeden z członków rodu Hankonatów - ze świętego miejsca przywozi zaś z powrotem tylko ciężką chorobę skóry. Kawa sprowadzana nad Adriatyk z Jemenu, coroczne ogłoszenia podatkowe władzy, na które czeka się z niecierpliwością i niepokojem, czy zwolnienie Strażnika Księżyca, który nie ostrzegł w porę przed zaćmieniem, to obrazy, które zabiera się ze sobą do kolejnej epoki, w równym stopniu część tradycji, co legendy. Świat zewnętrzny dociera do ukrytej w górach Albanii tylko raz w roku: gdy władza ogłasza nowe podatki.
W książce Kadara tęsknota za dawnymi czasami ma jednak również odcień niepokojącej wieloznaczności. Obraz państwa sprawnie rządzonego przez sprawiedliwego sułtana jest zestawiony z zamieszaniem wywołanym zabobonem o "złych oczach". Na polecenie władcy w całym kraju powstają specjalne biura mające oceniać wzrok wszystkich podejrzanych, zachęca się również poddanych do wysyłania donosów. Groza i narastające napięcie pobudzają w "Ślepym fermanie" emocje znane pisarzom środkowoeuropejskim: strach przed wszechwładzą państwa i własnymi sąsiadami, oraz natarczywą myśl o tym, jak samemu stać z boku, kryjąc się - nomen omen - przed przenikliwym wzrokiem władzy.
W "Ślepym fermanie" wzrusza zmysłowość i obyczajowość tamtej epoki. Opowieść o złowieszczym dekrecie (tytułowym fermanie) toczy się w tle rodzinnych spotkań odbywanych w pięknych, tureckich wnętrzach domu rodowego oraz wielonarodowego świata, w którym niektóre rodziny "wyznają dwie religie naraz". Przenikają tu jednak i złowieszcze echa Orwella: trudno uniknąć dreszczy, gdy jeden z bohaterów opowiada o wewnętrznym okólniku, na podstawie którego można rozpoznawać złe oczy - albo w chwili, gdy dwoje świadomych już swojego losu kochanków leży w miłosnym uścisku i obiecuje sobie nawzajem uprawiać w przyszłości miłość w całkowitej ciemności. Ślepy ferman - metafora totalitaryzmu - bierze swą siłę z zawartych w nim niejasności. Sprawia, że wszyscy podejrzewają się nawzajem, nikt nie jest wolny od strachu, każdy czuje się winny.
Strach bohaterów przed spojrzeniem sobie nawzajem w oczy to obraz, którego łatwo się nie zapomina. Na długo zapadają też w pamięci inne przywołania użyte przez pisarza: wspomnienie starej albańskiej pieśni o żołnierzu, który w ostatnich słowach przed śmiercią błaga orły, aby nie ruszały jego oczu, czy rozmowa o metodzie oślepiania przez wystawienie oczu na słońce. "Cieszysz się blaskiem nieba i morza i nagle tracisz to wszystko na zawsze", martwi się jedna z bohaterek. A gdy czas obowiązywania sułtańskiego zarządzenia o wyłupianiu oczu już minął, najbardziej przerażający jest u Kadara widok nowych ślepców, którzy na nowo zapełnili stambulskie kawiarnie.
Ismail Kadare, "Ślepy ferman", tłum. Dorota Horodyska, wydawnictwo Pogranicze, Sejny 2010