Sułtan w kraju orła

Groza i narastające napięcie pobudzają w "Ślepym fermanie" emocje znane pisarzom środkowoeuropejskim: strach przed wszechwładzą państwa i własnymi sąsiadami oraz natarczywą myśl o tym, jak samemu stać z boku, kryjąc się przed przenikliwym wzrokiem władzy.

29.11.2011

Czyta się kilka minut

Ismail Kadare - od 40 z górą lat jeden z najbardziej rozpoznawalnych w świecie ambasadorów kultury Albanii - specjalizuje się w opisywaniu przeszłości. Pisarz, który w 2005 r. został laureatem pierwszej edycji nagrody Brookera i co roku wspominany jest jako kandydat do literackiego Nobla, potrafi jak nikt inny, z pedantyczną dokładnością i delikatnością poety równocześnie, przenieść nas w czasy, które choć dawno minęły, w samej "krainie orła", jak nazywają swój kraj Albańczycy, wracają bynajmniej nie tylko w nostalgicznych wspomnieniach.

Po "Pałacu snów", za który Kadare był już raz, w 2007 r., nominowany do nagrody Angelusa, w "Ślepym fermanie" czytelnik ponownie zabierany jest w podróż do czasów, gdy na Bałkanach rządziło imperium osmańskie. Na książkę złożyły się trzy autonomiczne minipowieści, napisane w latach 70. i 80. Tytułowy "Ślepy ferman" to rzecz o zarządzeniu sułtana, który po serii nieszczęśliwych wypadków w państwie nakazuje, aby wszystkich poddanych o "złym" wzroku, których można podejrzewać o to, że rzucają urok, pozbawić oczu. "Pokolenia Hankonatów" stanowią zwięzłą kronikę dziejów jednego z rodów mieszkających w mieście Gjirokastra (z którego pochodzi sam Kadare), przedstawiającą jego losy na przestrzeni prawie 200 lat. Ostatnia część książki, "Uczta pojednania", opowiada o przygotowaniach do organizowanego przez sułtana wielkiego zjazdu wodzów klanowych, który ostatecznie okazuje się fortelem obliczonym na ich zamordowanie i zduszenie albańskich dążeń niepodległościowych.

Wszystkie części książki powstały w czasie rządów dyktatora-utopisty Envera Hodży, który uzbroił albańskie plaże w wojskowe bunkry i zakazał religii. Kadare, choć miewał kłopoty z cenzurą, jako poseł do Zgromadzenia Ludowego mógł wyjeżdżać i publikować za granicą. Inna więc jest jego perspektywa, inne spojrzenie na mentalność rodaków niż choćby to, które w "Krótkim podręczniku przekraczania granic" zaprezentował niedawno polskim czytelnikom Gazmend Kapllani. "Ślepy ferman" zdaje się być uwolniony od trosk znanych pokoleniu dorastającemu w komunizmie, a znajomość realiów politycznych totalitarnego państwa wyraźnie pomaga autorowi w opisie mechanizmów władzy dawnego imperium sułtana.

Choć nostalgiczna pamięć o wielonarodowym imperium osmańskim na Bałkanach ma wiele wspólnego z galicyjskim wspomnieniem o dobrym "cysorzu", ówczesne obyczaje i styl życia, a także świat wewnętrznej wyobraźni, która izoluje postaci ze "Ślepego fermanu" od Europy, przeżyły ostatniego władcę ze Stambułu o wiele dekad. Bałkańską splendid isolation (nie ma bowiem wątpliwości, że Kadare pisze o niej w ciepłym tonie) ilustrują w książce strzępki dziwnych informacji docierających do powieściowej Gjirokastry w 1793 r. o dalekim "francuskim sułtanie, któremu ścięto głowę" czy późniejszych sensacyjnych wieści o "ledwo odrosłym od ziemi francuskim paszy imieniem Napollon", przez którego w Europie "powstał straszliwy zamęt i wszystko stanęło na głowie". Zachód, z którego wieści przynoszą karawany kupieckie, jest dla mieszkańców Albanii tak samo odległy jak położona w Arabii Mekka, do której z pielgrzymką wyprawia się jeden z członków rodu Hankonatów - ze świętego miejsca przywozi zaś z powrotem tylko ciężką chorobę skóry. Kawa sprowadzana nad Adriatyk z Jemenu, coroczne ogłoszenia podatkowe władzy, na które czeka się z niecierpliwością i niepokojem, czy zwolnienie Strażnika Księżyca, który nie ostrzegł w porę przed zaćmieniem, to obrazy, które zabiera się ze sobą do kolejnej epoki, w równym stopniu część tradycji, co legendy. Świat zewnętrzny dociera do ukrytej w górach Albanii tylko raz w roku: gdy władza ogłasza nowe podatki.

W książce Kadara tęsknota za dawnymi czasami ma jednak również odcień niepokojącej wieloznaczności. Obraz państwa sprawnie rządzonego przez sprawiedliwego sułtana jest zestawiony z zamieszaniem wywołanym zabobonem o "złych oczach". Na polecenie władcy w całym kraju powstają specjalne biura mające oceniać wzrok wszystkich podejrzanych, zachęca się również poddanych do wysyłania donosów. Groza i narastające napięcie pobudzają w "Ślepym fermanie" emocje znane pisarzom środkowoeuropejskim: strach przed wszechwładzą państwa i własnymi sąsiadami, oraz natarczywą myśl o tym, jak samemu stać z boku, kryjąc się - nomen omen - przed przenikliwym wzrokiem władzy.

W "Ślepym fermanie" wzrusza zmysłowość i obyczajowość tamtej epoki. Opowieść o złowieszczym dekrecie (tytułowym fermanie) toczy się w tle rodzinnych spotkań odbywanych w pięknych, tureckich wnętrzach domu rodowego oraz wielonarodowego świata, w którym niektóre rodziny "wyznają dwie religie naraz". Przenikają tu jednak i złowieszcze echa Orwella: trudno uniknąć dreszczy, gdy jeden z bohaterów opowiada o wewnętrznym okólniku, na podstawie którego można rozpoznawać złe oczy - albo w chwili, gdy dwoje świadomych już swojego losu kochanków leży w miłosnym uścisku i obiecuje sobie nawzajem uprawiać w przyszłości miłość w całkowitej ciemności. Ślepy ferman - metafora totalitaryzmu - bierze swą siłę z zawartych w nim niejasności. Sprawia, że wszyscy podejrzewają się nawzajem, nikt nie jest wolny od strachu, każdy czuje się winny.

Strach bohaterów przed spojrzeniem sobie nawzajem w oczy to obraz, którego łatwo się nie zapomina. Na długo zapadają też w pamięci inne przywołania użyte przez pisarza: wspomnienie starej albańskiej pieśni o żołnierzu, który w ostatnich słowach przed śmiercią błaga orły, aby nie ruszały jego oczu, czy rozmowa o metodzie oślepiania przez wystawienie oczu na słońce. "Cieszysz się blaskiem nieba i morza i nagle tracisz to wszystko na zawsze", martwi się jedna z bohaterek. A gdy czas obowiązywania sułtańskiego zarządzenia o wyłupianiu oczu już minął, najbardziej przerażający jest u Kadara widok nowych ślepców, którzy na nowo zapełnili stambulskie kawiarnie.

Ismail Kadare, "Ślepy ferman", tłum. Dorota Horodyska, wydawnictwo Pogranicze, Sejny 2010

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Angelus 2011