Sulejmania

Z pomocą pięćdziesięciu tysięcy aktorów Turcja podbiła cały świat. Polacy też się poddali: emitowany w publicznej telewizji serial „Wspaniałe stulecie” ogląda u nas średnio półtora miliona widzów.

28.09.2015

Czyta się kilka minut

Halit Ergenç (w środku) w roli Sulejmana / Fot. playtvshow.net
Halit Ergenç (w środku) w roli Sulejmana / Fot. playtvshow.net

Jest rok 1520. W rozległych lasach Manisy wraz ze świtą poluje 26-letni turecki książę Sulejman. Naprzeciw grupy pojawia się wojsko sułtana Selima I Groźnego. Czyżby ojciec znów chciał uśmiercić syna (raz już próbował, przysyłając mu w podarku zachwycający, ale zatruty kaftan)? Napięcie rośnie, okazuje się jednak, że żołnierze nie mają złych intencji. Przeciwnie. Przynoszą młodemu księciu wieść o śmierci ojca i padają na kolana przed nowym władcą Imperium Osmańskiego.

Pierwsza scena serialu „Wspaniałe stulecie” może wprowadzić w błąd. Wydaje się, że na ekranie dominować będzie walka, wojna i mężczyźni. Tymczasem to tylko wstęp do fascynującej, wielowątkowej, trzymającej w napięciu opowieści o polityce, miłości, dworskich intrygach i niezwykle silnych kobietach, która zgromadziła przed ekranami ponad 200 mln widzów.


Pycha Sulejmana


Jak to się stało, że historia sprzed pół tysiąca lat pobiła rekordy oglądalności nie tylko w rodzimej Turcji, na Bliskim Wschodzie i w państwach takich jak Grecja, Serbia czy Węgry, które swego czasu były pod panowaniem Osmanów – ale nawet w Izraelu, Chile i Indonezji? Telewizyjna seria Yağmura i Durula Taylanów, zwanych „tureckimi braćmi Cohen”, została dotąd sprzedana do ponad pięćdziesięciu krajów, a w Turcji, choć emisja zakończyła się w ubiegłym roku, wciąż jest tematem dyskusji. I ekspozycji: w Stambule można było między innymi podziwiać woskowe figury serialowych postaci, a plotkarskie portale zachwycały się selfie, które Halit Ergenç, odtwarzający rolę Sulejmana, zrobił sobie z woskową kopią.

Socjologowie zajmujący się fenomenem „Wspaniałego stulecia” są zgodni: sukces nad Bosforem serial zawdzięcza tęsknocie Turków za czasami Imperium, skutecznie podsycanej w ciągu ostatniej dekady przez rządzącą Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Jej lider, wcześniej premier, a obecnie prezydent Recep Tayyip Erdoğan już dawno zwrócił się w stronę Turcji osmańskiej. To on przecież zaczął przyjmować zagranicznych gości w asyście żołnierzy ubranych w osmańskie stroje i postawił Aksaray (największy pałac prezydencki na świecie), a także zaproponował, żeby nauczać w szkołach języka sprzed reformy Atatürka (tzw. „osmański turecki”).

Turcy, którym przez lata wmawiano, że Imperium u swego schyłku było biedne, skorumpowane i tak słabe, że wpuściło na swoje tereny gotowych rozdzielić je między sobą Włochów, Francuzów i Anglików, znów poczuli dumę z bycia potomkami wielkich, światłych władców. Władców, przed którymi drżała Europa – ta sama, która dziś nie chce Turcji w Unii.

Nie byłoby tej dumy, gdyby „Wspaniałe stulecie” nie miało rozmachu hollywoodzkich produkcji. Wystąpiło w nim ponad 50 tys. osób; na każdy odcinek przypadło 300 aktorów drugiego planu, a kręciło go 130 osób. Stroje, w tym kopie oryginalnych kaftanów Sulejmana i sukien sułtanek, uszyto z 50 tys. metrów tkanin; dwa razy tyle wykorzystano przy tworzeniu dekoracji w 23 budynkach. Użyto 4 tys. turbanów i koron.

Turcję na dobre opanowała „ottomania”. Wszystko – od zaproszeń na sunnet (przyjęcie z okazji obrzezania) po meble – musiało być w stylu osmańskim. Serdar Başbuğ, odpowiedzialny za kostiumy bohaterów „Wspaniałego stulecia”, i Nilüfer Ayse Çamur, która tworzyła scenografię, odbierali dziesiątki telefonów i listów. Proszono ich o wzory strojów (szczególnym powodzeniem cieszyła się czerwona suknia, w której ślub brała sułtanka Hatice) lub projekt „osmańskiego” wystroju wnętrz. Pewien arabski szejk chciał nawet, by obsługa hotelu, którego jest właścicielem, nosiła takie same stroje jak bohaterowie serialu.

Ręce pełne roboty miał też dr Günhan Börekçi – historyk, który pracował przy produkcji jako konsultant. „Wszyscy, od nauczyciela po taksówkarza, zapragnęli nagle wiedzieć, czym w czasach osmańskich leczono ból głowy, co dawano w prezencie i co podawano na przyjęciach” – mówił w jednym z wywiadów. Do dziś w sklepach jubilerskich i na straganach z tanimi błyskotkami można kupić kopię pierścienia, dzięki któremu Mahidevran pokonała Hurrem, tudzież – to wersja dla panów – kopie sygnetów noszonych w serialu przez Sulejmana.


Zazdrość Erdoğana


Choć „Wspaniałe stulecie” można uznać za modelowy produkt rządów Erdoğana, początkowa aprobata polityka dla tej produkcji zmieniła się z czasem w otwartą wrogość. W 2012 r. oskarżył producentów o obrazę moralności. „Nasz sułtan 30 lat spędził na koniu w walce, a nie w sypialni” – grzmiał ówczesny premier podczas otwarcia lotniska w prowincji Kütahya.

Po tych słowach produkcję za cel obrała turecka Rada Radiofonii i Telewizji, mnożąc zarzuty: Sulejman pije alkohol, przebiera w kochankach i otacza się skąpo odzianymi nałożnicami. Zażądano zaprzestania emisji, a do stacji wpłynęło 70 tys. listów protestacyjnych od radykalnych muzułmanów. W kilku miastach odbyły się manifestacje przeciwko kontynuacji produkcji; jedna z grup usiłowała zabarykadować się w siedzibie stacji – producenta. Do parlamentu trafiła nawet stworzona na poczekaniu ustawa o ochronie pamięci Sulejmana. Bracia Taylanowie, a nawet aktor Halit Ergenç zaczęli otrzymywać listy z pogróżkami, a Turkish Airlines przestało wyświetlać serial na pokładach samolotów.

Ostatecznie emisji nie wstrzymano, ale do scenariusza wprowadzono więcej imponujących scen batalistycznych. O serialowej scenie bitwy pod Mohaczem reżyserowie mówili, że nakręcić ją było co najmniej tak trudno, jak wygrać bitwę. „Dobrze, że zdjęcia trwały tylko cztery dni, a nie dwa miesiące” – śmiał się Halit Ergenç, narzekając na to, że musiał jeździć konno w 45-kilogramowej zbroi.

„Nie jesteśmy potomkami takiego Sulejmana” – denerwował się mimo tych wszystkich zabiegów premier, nie mogąc pogodzić się z faktem, że zdecydowana większość jego rodaków z zapartym tchem śledzi zwłaszcza erotyczne podboje sułtana.


Gniew Roksolany


Skąd jednak taka wierna widownia „Wspaniałego stulecia” nad Wisłą, wśród widzów, którzy nie są potomkami Sulejmana? Kto obejrzał więcej niż jeden odcinek (w Polsce o to łatwiej, bo trwa tylko 45 minut, a nie, jak w Turcji, dwie godziny), musi przyznać, że serial trzyma widza w nieustannym napięciu, zachowując niemal idealną równowagę między scenami batalistycznymi i miłosnymi, między wielką polityką a haremowymi intrygami walczących o względy Sulejmana sułtanek i nałożnic.

Nie szkodzi, że twórcy nie trzymają się kurczowo prawdy historycznej. Choć najważniejsze bitwy i wydarzenia polityczne tamtych czasów odmalowane są w serialu dość wiarygodnie, to już pokazując miłosne podboje Sulejmana scenarzyści puścili wodze fantazji. Aleksandra – porwana przez Tatarów córka popa spod należącego do Korony Polskiej Rohatyna, zwana później Roksolaną bądź Hurrem (co oznacza „radosna”), ukochana Sulejmana i matka pięciorga jego dzieci – w serialu pokazana jest jako żądna władzy, idąca po trupach do celu arogancka złośnica, wręcz furiatka. Z podań historycznych wynika tymczasem, że Hurrem, która rzeczywiście jako pierwsza kobieta w Imperium zyskała sporą władzę polityczną (zachowały się np. listy z kondolencjami, jakie po śmierci Zygmunta Starego sułtanka pisała do Zygmunta Augusta), była niezwykle pogodną i lubianą osobą. Sulejman, choć miał do dyspozycji cały harem, przez lata pozostawał jej wierny, co należało wówczas do rzadkości.

Filmowa Hurrem budzi na dworze szczerą nienawiść. Podstępy i rozgrywki między kobietami z odcinka na odcinek stają się coraz ciekawsze. Nieszczęśliwa, odrzucona Mahidevran (grająca ją Nur Fettahoğlu skarżyła się, że ma dość scen, w których musi płakać) często szarpie się z Hurrem za włosy. Pojawiają się też sztylety i trucizny podawane za pośrednictwem służących; dochodzi nawet do prób zamordowania dzieci rywalki. Gdy w końcowych, nieemitowanych jeszcze w Polsce odcinkach Hurrem i Mahidevran przebaczyły sobie nawzajem, turecka widownia zamarła. Żadna z licznych serialowych egzekucji nie zrobiła na fanach takiego wrażenia.

Ciekawa jest droga, jaką do i od serialu przeszła grająca Hurrem Meryem Uzerli. Poszukiwania odtwórczyni głównej roli kobiecej trwały wiele miesięcy, nim w końcu padło na tę pół-Niemkę, pół-Turczynkę, która wychowała się w Europie, a w języku ojca znała zaledwie kilka słów. Do każdego odcinka Uzerli godzinami ćwiczyła z asystentką. Językowe niedociągnięcia nikomu nie przeszkadzały, przecież postać, którą grała, też dopiero uczyła się tureckiego. Aktorce zabrakło jednak siły ducha bohaterki. Codzienna wielogodzinna praca na planie, problemy z językiem, zmiana środowiska, płaca znacząco niższa niż wynagrodzenie ekranowego partnera (on zarabiał 65 tys. dolarów za odcinek, ona – „tylko” 12 tys.), a w końcu romans, ciąża i rozstanie z tureckim playboyem, który zamiast wesprzeć ukochaną, miał zasugerować jej aborcję, sprawiły, że Uzerli popadła w depresję i porzuciła serial, w trakcie trzeciego sezonu wracając do Niemiec.

Twórcy zdecydowali się na ryzykowny krok, obsadzając w jej miejsce starszą Vahide Perçin. Uzasadnienie było nawet logiczne – w końcu lata lecą i postaci się starzeją – ale fani źle znieśli ten zabieg. Skarżyli się, że między nową Hurrem a Sulejmanem „nie ma chemii”. Nie mogli też przebaczyć Uzerli: wyrzucali jej, że choć pokochała ją cała Turcja, uciekła do Niemiec, gdzie „jest nikim” (rzeczywiście, nie odniosła tam większych sukcesów aktorskich i wróciła do Turcji).


Tysiąc i jeden odcinek


Niestety nikt z dawnej obsady nie wystąpi w kontynuacji „Wspaniałego stulecia”, która niedługo pojawi się nad Bosforem. Nowy serial ma opowiadać historię sułtana Ahmeda I i jego żony Kösem. Tureccy widzowie już zacierają ręce, ale do polskiej emisji jeszcze długa droga.

Sukces „Wspaniałego stulecia” zainspirował za to nasze telewizje do zakupu kolejnych tureckich seriali. TV Puls od sierpnia emituje komediowy „Kontrakt na miłość”, współczesną opowieść o bogatym mężczyźnie i ubogiej kobiecie udających małżeństwo. TVP2 postawiła na „Imperium miłości”, którego akcja rozgrywa się w czasach rewolucji bolszewickiej. Największe szanse na powtórzenie sukcesu „Wspaniałego stulecia” ma jednak „Tysiąc i jedna noc” (emisja obu w TVP1), gdzie Halita Ergença (serialowego Sulejmana) można oglądać w roli współczesnej, zakochanego dla odmiany w czarnowłosej piękności. Te trzy seriale, wyświetlane kolejno, składają się na popołudniowe tureckie pasmo w TVP.

Polscy miłośnicy tureckiej kultury i popkultury dawno nie mieli tylu powodów do radości. A ci, których uwiodło jedynie „Wspaniałe stulecie”, też nie muszą się martwić. Nim serial dobiegnie końca, zobaczą jeszcze wiele intryg, zbrodni i miłosnych uniesień. ©


„WSPANIAŁE STULECIE”, reż. Yağmur Taylan, Durul Taylan, scen. Meral Okay, wyst. Meryem Uzerli, Okan Yalabık, Halit Ergenç. Prod. Turcja 2011–2014. Emisja w TVP1 od poniedziałku do piątku o 15.40, powtórki o 9.00.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2015