Sublokator, który czuł się jak w domu

Justyna Koszarska-Szulc i Natalia Romik: Wystawa „Obcy w domu. Wokół Marca ’68” pozwala myśleć o polskich Żydach wyjeżdżających w Marcu w kategoriach bardzo współczesnych.

05.03.2018

Czyta się kilka minut

Pierwsza strona spisu mienia rodziny Borejdo. Emigranci zmuszeni byli do przygotowywania szczegółowych spisów rzeczy, które zabierają ze sobą. Celnicy sprawdzali je dokładnie, niekiedy kwestionując prawo do wywozu przedmiotów, które  uznali za zbyt nowe. /
Pierwsza strona spisu mienia rodziny Borejdo. Emigranci zmuszeni byli do przygotowywania szczegółowych spisów rzeczy, które zabierają ze sobą. Celnicy sprawdzali je dokładnie, niekiedy kwestionując prawo do wywozu przedmiotów, które uznali za zbyt nowe. /

BEATA CHOMĄTOWSKA: Nie „Marzec ’68”, lecz „Wokół Marca ’68”. Dlaczego?

JUSTYNA KOSZARSKA-SZULC: Zależało nam na przywróceniu pamięci o Marcu w całej jego złożoności. Bo wydarzenia polityczne, czyli zainicjowana przez ówczesne polskie władze antysemicka kampania, to tylko jeden aspekt, stąd dwie narracje w przestrzeni wystawy – liniowa, historyczna, oraz wyspowa, skupiająca się na relacjach pojedynczych osób, oparta na podejściu bliższym antropologicznemu. Centralna część wystawy, która wyglądem nawiązuje do Dworca Gdańskiego w Warszawie, skąd wyjeżdżała największa grupa emigrantów, zawiera historie osób, które opowiadają o doświadczeniach wyjazdów i pożegnań. To opowieść o żydowskim doświadczeniu Marca ’68, o relacjach między mniejszością i większością, a także o nowym życiu poza granicami Polski. Tytuł „Obcy w domu” nawiązuje do poczucia zadomowienia i jego utraty, a także utraty poczucia bezpieczeństwa.

NATALIA ROMIK: Historie 13 tysięcy osób zmuszonych do emigracji potoczyły się rozmaicie. Niektórzy odnieśli sukces, inni nie. Młodszym niekiedy było łatwiej niż starszym, borykającym się nierzadko z myślami samobójczymi. Jednak uniwersalną emocją był lęk spowodowany tym, że nagle przestali czuć się bezpiecznie w domu, który uważali za własny.

Stali się sublokatorami, którym z dnia na dzień wymówiono mieszkanie – to pojęcie, do którego się odwołujecie.

NR: Kategorię sublokatorstwa traktujemy dosłownie. Na wystawie pokazujemy zdjęcia wyjeżdżających, sceny z celnikami, ludzi zgromadzonych wokół wozu firmy Węgiełek, transportującego meble. Przywołujemy również sceny z ujętej w formę opowieści graficznej, stworzonej przez Piotra Jakoweńkę historii wyjazdu Janiny Bauman, opisanej przez nią w książce „Nigdzie na ziemi”. Opisuje tam krok po kroku upokarzające procedury prowadzące do emigracji całej rodziny. Musiano spakować się w pośpiechu, sporządzano spisy rzeczy, które można wywieźć, decydowano, które zostawić. Konieczność pozbycia się przedmiotów nasuwa nie tylko skojarzenie ze scenami z gett, ale również z wcześniejszymi powojennymi falami emigracji Żydów z Polski. Takie same „lifty” – wielkie drewniane kontenery, do których pakowano dobytek, pojawiają się w opowieści Karola Beckera i Mai Gordon, wyjeżdżających w 1957 r. z Warszawy jako dzieci. Dlatego wystawę o Marcu rozpoczynamy narracją z 1956 r.

JK-SZ: Najdotkliwsza była konieczność zrzeczenia się polskiego obywatelstwa. Żydzi opuszczający Polskę dostawali osobliwy dokument podróży, który stwierdzał, kim jego właściciel nie jest, a nie kim jest. Światowa prasa definiowała wyjeżdżających jako uchodźców.

NR: Ten fakt pozwala myśleć o polskich Żydach wyjeżdżających w Marcu w kategoriach bardzo współczesnych.

Teraz, w atmosferze wywołanej ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej, wobec zalewu antysemickich wypowiedzi, odniesienia stały się jeszcze bardziej jednoznaczne. „Obchody Marca zaczęły się tym razem w lutym” – komentują gorzko polscy Żydzi. Zmieniłyście coś na wystawie w ostatnich tygodniach?

NR: Rok temu, gdy kończyłyśmy prace nad scenariuszami poszczególnych części wystawy, badałyśmy, jak niektóre polskie dzienniki i tygodniki przedstawiają figurę „Obcego”, chociażby w odniesieniu do uchodźców. Nie miałyśmy wątpliwości, że stosowana w odniesieniu do nich semantyka językowa jest częścią tego samego mechanizmu, który uruchomiono w Marcu ’68 przeciw Żydom, ale zastanawiałyśmy się, jak pokazać tę analogię, bo wątki antysemickie pojawiały się w prasie sprzed roku czy dwóch rzadko, przemycone w zawoalowany sposób.

JK-SZ: Teraz woal opadł. Ostatnia ściana na wystawie dotyczy nowomowy. Zmodyfikowałyśmy nieco tę część, dodając materiały z serwisu Hejt Stop, który udostępnił nam archiwum z ostatnich dwóch lat, dotyczące mowy nienawiści w przestrzeni publicznej, dokumenty od Żydowskiej Gminy Wyznaniowej oraz od Ambasady Izraela, która od trzech tygodni otrzymuje dużo nienawistnej korespondencji. Wątek uchodźców sam się pojawił w związku ze statusem nadawanym emigrantom z Marca ’68. Pokazujemy ich doświadczenie na szerszym planie ówczesnej sytuacji geopolitycznej. Z punktu widzenia ONZ byli postrzegani jako część masy uciekinierów z wielu zakątków świata: Maroka, Tunezji, Libii czy Czechosłowacji, którzy trafiali do Austrii jako kraju tranzytowego.

NR: Ekran na ostatniej ścianie, odwołujący się do współczesności, pokazuje, jakie skutki społeczne ma stosowanie retoryki nienawiści w sferze publicznej. To, co pojawia się na górze, ośmiela wypływ z dołu.

Jakie są jeszcze podobieństwa między Marcem 1968 a lutym 2018?

JK-SZ: W przemówieniu, z którego zwykle pamięta się hasła o „piątej kolumnie”, Władysław Gomułka mówi też, że Polaków głęboko boli klęska wrześniowa, która przyniosła niemal całkowitą zagładę Żydów, obywateli polskich. „Uratowali się tylko ci, których Polacy z narażeniem życia przechowali”, co jest o tyle nieprawdą, że część Żydów ocalała w obozach koncentracyjnych, a największa liczba – w ZSRR. Potem jest minuta sążnistych braw.

NR: W związku z uruchomieniem antyżydowskiej retoryki nietrudno zauważyć, że dzisiejsze wypowiedzi internautów to kalki sformułowań wykrystalizowanych jeszcze w latach 30. XX wieku, a przypomniane w Marcu: „wiadome kręgi”, „obcy interes”, „ujawnijmy ich prawdziwe nazwiska”, „wina dziedziczona”. Na wystawie znajdzie się rękopis książki „Marcowe gadanie” prof. Michała Głowińskiego, złożonej z zapisków analizujących na bieżąco język Marca. Także gdy patrzy się na inną część wystawy, zatytułowaną „Manipulacje pamięcią w latach 60.”, gdzie pokazujemy, jak wykorzystywano upamiętnienia do celów politycznych – z wątkiem ZBOWiD-u, ale również Sprawiedliwych – trudno oprzeć się gorzkim refleksjom.


 

CZYTAJ WIĘCEJ ARTYKUŁÓW ZE SPECJALNEGO DODATKU MARZEC. 50 LAT PÓŹNIEJ >>>


 

 

Czym Marzec ’68 był i jest dla Polaków?

NR: Wielką inspiracją na pierwszym etapie tworzenia wystawy była dla nas „Prześniona rewolucja” Andrzeja Ledera.

JK-SZ: Gdy skończyła się Zagłada, zapanowała zgoda na instalowanie nowego porządku, niezależnie w jakim kształcie. Wszyscy chcieli zapomnieć o tym, co się stało, a były to również rzeczy bardzo nieprzyjemne, związane choćby z przejmowaniem mienia pożydowskiego. To rewolucja, której efekty mogły być ustabilizowane dzięki temu, że o pewnych kwestiach nie mówiono – np. o tym, jak ubogi syn chłopa, który nie miał szans na dziedziczenie ziemi, został sklepikarzem. To milczenie zostało. Również dlatego Marzec pojawia się w polskiej historii głównie w kontekście studenckiego buntu przeciw systemowi.

NR: W centralnej części wystawy pokazujemy scenę tańca z filmu „Salto” Tadeusza Konwickiego. Absurdalny, mechaniczny, chocholi taniec w zamienionej na magazyn synagodze to uniwersalny symbol bierności wobec wykluczenia, do którego doszło także w wyniku Marca ’68. Traktujemy tę metaforę szeroko, by pokazać, że Marzec rzutował zarówno na społeczność żydowską, jak i polską. Ci, którzy tutaj zostali, zarówno Żydzi, jak nie Żydzi, musieli sobie poradzić z tym, co się wydarzyło. Marzec nie został bez konsekwencji i odczuwamy je do dziś.

JK-SZ: W kontekście aktualności tematyki marcowej oraz misji, której podejmuje się nasza wystawa, by edukować o tych wydarzeniach, myślę o powojennym wierszu „Na zgliszczach” Mieczysława Jastruna, który kończy się słowami: „Bo pokolenia nie są jak ciąg liczb doskonałych / Gorzkie są dzieje / Na nowo uczą się nóg i rąk”. Mówi też o nas, o tym, na ile uczymy się z przeszłości. Mieliśmy spotkanie z Mikołajem Grynbergiem, który również rozmawiał z emigrantami. Powiedział, że gdy część z nich przedstawia się jako entuzjaści współczesnej Polski i dzieli się pozytywnymi odczuciami, inni się z nich śmieją i mówią: „Jeszcze zobaczycie, bo co 10, 20 lat tutaj zaczyna wybijać antysemityzm, tylko teraz pauza trwa dość długo”. Teraz brzmi to jak proroctwo.

Jak doświadczenie Marca ’68 tkwi w pamięci polskich Żydów-uchodźców?

JK-SZ: Na wystawie pojawia się 18 wywiadów historii mówionej. Ostatnie przeprowadzaliśmy przed końcem stycznia. I choć często kończą się optymistycznymi stwierdzeniami w rodzaju: „teraz bardziej czuję się Szwedem, ale chętnie przyjeżdżam do Polski, cieszę się, że Polska jest w UE, jest otwartym krajem, można poczuć się tutaj dobrze” – to jednocześnie ma się wrażenie, że tamta sprawa nie jest wciąż zamknięta.

NR: Na pewno nie została zamknięta dla osób, które wyjeżdżały z Polski już w podeszłym wieku i których relacji nie jesteśmy dziś w stanie uchwycić. Dla nich musiała być to otwarta rana. Ich dzieci, które ułożyły sobie życie za granicą i chętnie przyjeżdżają do Polski, wspominają, że rachunki rodziców nie zostały wyrównane.

Rachunki z kim? Z Moczarem, Gomułką, Polską, Narodem Polskim, polskimi sąsiadami?

NR: Z Polską z pewnością nie. Zależało nam, aby pokazać relacje nie tylko Żydów z Warszawy, ze środowisk inteligenckich, ale też oddać szerszy głos – osób z mniejszych miejscowości, które miały inne doświadczenia życiowe. I tym, co uderza w większości z nich, jest spolegliwość względem tego, co się stało. Podejście w rodzaju: było strasznie, ale spotykamy się nadal, pamiętamy o Polsce.

JK-SZ: Wywieźli ją za granicę, choć tutaj, w domu, który musieli opuścić, napiętnowano ich jako osoby rzekomo niezwiązane z Polską. Jak babka Adama Sandauera, który w wywiadzie wspomina, że choć spędziła w Izraelu resztę życia, nie nauczyła się hebrajskiego. Znała polską literaturę na pamięć. W co drugim wywiadzie ktoś wspomina, że pamięta piosenki Młynarskiego, może do dziś deklamować „Trylogię” albo wiersze Tuwima. Paradoksalnie, emigranci mogliby być ambasadorami rozsławiającymi polską kulturę za granicą.

NR: Dlatego pokazujemy biblioteczkę książek z epoki. Na wystawie chcemy zwrócić uwagę na kulturę intelektualną pokolenia lat 60. Świadomie wykorzystujemy też inne elementy sztuki współczesnej i designu, choćby neon z Dworca Warszawa Gdańska, liczne meble czy dzieła artystyczne autorów takich jak Witold Masznicz i Leszek Sobocki. Odwołujemy się do filmów Konwickiego. Struktura szklanej elewacji modernistycznego budynku Dworca Gdańskiego, który niebawem pewnie zostanie zburzony, posłuży za serce ekspozycji. To tu będziemy mogli odsłuchać historii osób wyjeżdżających. W przestrzeni „Dworzec – historia opowiedziana” zwiedzający będą mogli krok po kroku w systemie chronologicznym dowiedzieć się o całości wydarzeń polityczno-społecznych związanych z Marcem. Narracja będzie kontynuowana również na piętrze. „Archiwum Marca” to przestrzeń, w której zobaczymy pamiątki nadesłane nam w trakcie trwania wystawy przez osoby, które Marzec w szczególności dotknął. Bez podziału na wyjeżdżających czy pozostających w Polsce. Ta instalacja to przykład działania ekspozycji otwartej na wspomnienia, nieustannie się zmieniającej. W tej przestrzeni, na jednej ze ścian znajdzie się wiersz Stanisława Barańczaka „Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka”, który zdaje się być ciągle aktualny.

kto ci powiedział, że wolno ci się przyzwyczajać?
kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy w świecie
czuł się jak u siebie w domu?

NR: To właśnie na „Dworcu” chcieliśmy stworzyć przestrzeń wypełnioną światłem, gdzie nie ma multimediów, tylko przeplatające się ze sobą duchy pamięci. Gdzie ludzie mogą się spotkać, usiąść na oryginalnych krzesłach z lat 60., nałożyć słuchawki i posłuchać historii w języku polskim i angielskim. Doświadczyć polifonicznego odczucia lęku, żalu, powracającej traumy. ©

Wystawa „Obcy w domu. Wokół Marca ’68” została opracowana przez kuratorki Justynę Koszarską-Szulc oraz Natalię Romik i zaprojektowana przez kolektyw SENNA. Będzie czynna w Muzeum POLIN w Warszawie od 9 marca do 24 września 2018 r. Mecenasem wystawy jest Europejski Komitet Wspierania Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Współorganizatorem jest Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny w Polsce.

JUSTYNA KOSZARSKA-SZULC – w latach 2009–2013 kuratorka pracująca w zespole przygotowującym Galerię Powojnie wystawy stałej Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Specjalistka w Dziale Wystaw Muzeum POLIN, doktorantka w Instytucie Badań Literackich PAN.

NATALIA ROMIK – architektka praktyk, designerka, artystka. Jej główne pole działań artystycznych i naukowych to styk sztuki i architektury, (po)żydowska architektura pamięci. Członkini kolektywu architektonicznego Senna, tworzącego m.in. design ekspozycji Muzeum Żydów Górnośląskich w Gliwicach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „Marzec. 50 lat później