Stojąc na moście

Feminizm Woolf był zarówno socjalizmem, jak też estetyką i krytyką kultury. Słowem - wybuchową mieszanką.

13.04.2011

Czyta się kilka minut

"Własny pokój" Virginii Woolf należy do najważniejszych, najczęściej cytowanych tekstów feminizmu. Co rusz napotykam parafrazy i cytaty z tego rozpisanego na cykl wykładów eseju z podtekstem autobiograficznym, na to samo wyliczenie: czego potrzebujemy, by stać się samodzielnym, twórczym podmiotem? Żywotność wywodu podkreślają współczesne czytelniczki, widząc w tezach wyrażonych książką z 1929 r. ważny także dziś program społeczno-edukacyjny oraz katalog pytań zasilających teorie genderowe, w tym historię literatury. Imponujące i niepokojące.

Budzenie świadomości

Jeśli zainteresujemy się aktualnością ekonomicznej analizy rozsianej po wielu tekstach autorki "Własnego pokoju", zdziwić nas może odwołanie do idei samowystarczalności jako niezrealizowanego postulatu. Jeśli podążymy tropem "niezrealizowanych biografii", poruszanym przez pisarkę wielokrotnie - zobaczymy w historii i teraźniejszości kolejne niedokończone wątki. "Własny pokój" od dawna pełni funkcję instrukcji budzenia feministycznej świadomości, wstępu do opisu rzeczywistości z kobiecego punktu widzenia. Dlaczego właśnie ten tytuł, ten fragment?

Gdyby chcieć odtwarzać dzieje recepcji Woolf w feminizmie z jednej, a w historii literatury z drugiej strony, ten wybór - składający się z serii swobodnych wykładów o kanonie literackim, angielskich pisarkach, o prawie kobiet do edukacji, o uniwersytecie i wreszcie samopoczuciu autorki, projektujący kobiecą genealogię i utopijne siostrzaństwo - nie jest oczywisty. Który tekst wybierzemy, jakie ustanowimy granice pomiędzy powieściami, szkicami krytycznymi, dziennikiem, esejami? Polską recepcję "ponowiono" po kilkudziesięciu latach od momentu, gdy Aniela Gruszecka czytywała Woolf w oryginale i pod jej wpływem napisała "Przygodę w nieznanym kraju" - narrację o artystce i o "niewypowiadalnej" saficznej miłości. W dwu ostatnich dekadach w Polsce o Woolf pisały Izabela Filipiak i Agnieszka Graff, wprowadzając problematykę jej prozy od razu w główny nurt polskiego dyskursu feministycznego.

Pierwsza fala zainteresowania Woolf skupiała się przede wszystkim na odczytaniach z Ericha Auerbacha "Mimesis. Rzeczywistości przedstawionej w literaturze Zachodu" (1946). Woolf w świadomości humanistycznej funkcjonowała jako autorka "Do latarni morskiej" i przeanalizowanych przez Auerbacha "Fal", twórczyni techniki strumienia świadomości, znamionującej rozpad dawnego, stabilnego świata usytuowanego między dwiema wojnami. Styl, technika narracyjna była więc zarazem diagnozą świata, emanacją rozpadu podmiotu, znakiem nowoczesności. Woolf, obok Lawrence’a z jednej, zaś Joyce’a z drugiej strony, pisała w rytmie swojej epoki, podszytej psychoanalitycznie rozumianą tajemnicą.

Odczytania nastawione na warstwę formalną i uniwersalne przesłania odsuwały pytania o feministyczne poglądy Woolf. W większości napisanych do lat 90. XX wieku biografii pisarki związki z sufrażystkami angielskimi są określane jako odległe, a grupa Bloomsbury prezentowana jako środowisko, w którym na plan pierwszy wysuwa się potrzeba wolności artystycznej i osobistej, nie zaś prawa kobiet jako takie. Biografia pióra siostrzeńca Virginii, Quentina Bella, była - podkreśla jej polska tłumaczka Maja Lavergne - pisana w "smudze cienia", czyli pod wpływem tragicznej śmierci w 1941 r., "jak gdyby całe życie pisarki było zapowiedzią jej samobójstwa". Choroba psychiczna, hipoteza molestowania w rodzinie, surowa aura domu rodzinnego, opiekuńczość męża - te elementy współtworzyły postać Virginii jako siostry "wariatek na strychu" z klasycznej dla drugiej fali feminizmu monografii Sandry Gilbert i Susan Gubar "The Madwoman in the Attic". Na nowo wpływy męża na pisarkę analizuje Irene Coates w monografii "Who’s afraid of Leonard Woolf? A Case for the Sanity of Virginia Woolf" (Sidney 1998). Znakomita monografia Hermione Lee z 1996 r. pokazała przepływy od biografii do tekstów, z naciskiem na kształtowanie idei oraz warsztatu, nie zaś na tematyzowanie konkretnych przeżyć ulokowanych w przeszłości. Twórczość to nie pamiętnik uwięzionej w konwenansach artystki, lecz połączenie intuicji, talentu, pracy, osobowości, a także - oczywiście - biografii.

Kobieta na moście

Różnie ją widziano. Z jednej strony: orędowniczka "własnego pokoju". Z drugiej strony: "wariatka", wcielenie losu kobiety-pisarki, duszącej się w heteroseksualności, w małżeństwie, w patriarchalnym społeczeństwie. Z trzeciej: oryginalna artystka wyciągająca wnioski z wszystkich kłopotów własnego życia i szukająca dla nich najlepszego wyrazu. Istnieją pomiędzy tymi wersjami Virginii punkty wspólne. Oto kobieta artykułująca w jasnym wywodzie potrzebę minimalnego dochodu i integralnej przestrzeni, przygnieciona opresyjnymi normami, realizująca swe artystyczne ambicje w kręgu modernistycznej bohemy, przyzwalającej kobietom na wiele, lecz jednak nieradząca sobie z lękami, depresją, być może kolejną postacią tych ograniczeń, na których poluzowaniu budowała swe artystyczne i krytyczne wizje. Kobieta na moście - tej metafory intelektualnej, poznawczej, emocjonalnej pozycji użyje Rosi Braidotti, choć nie po to, by uruchomić pracę swobodnych skojarzeń i kolejnych metafor.

Kwestia biograficznych związków z ruchem sufrażystek nie jest tak prosta, jak wynikałoby to z recepcji powojennej, wybierającej z dorobku elementy pasujące do obrazu "siostry Joyce’a". Pisarka miała kontakty z bazującą na środowisku robotniczym Women’s Cooperative Guild. W latach dwudziestych i trzydziestych wspierała London and National Society for Women’s Service, organizację lobbującą w sprawach kobiet w parlamencie, a także Women’s Employment Federation. Od 1938 r. do śmierci wspierała finansowo Fawcett Library. W czasie skutecznych wystąpień Brytyjek w kwestii praw wyborczych dopiero dojrzewała do swego światopoglądu, jej spostrzeżenia można potraktować jako etap kolejny, krytykę skuteczności zmian prawnych.

Przypomnijmy: w 1928 r. kobiety zostały w Wielkiej Brytanii zrównane z mężczyznami w prawach wyborczych. W 1929 r. ukazał się "Własny pokój". Woolf opisała jako pierwsza nie krzywdę i niesprawiedliwość, lecz mechanizm patriarchalny i zapewne dlatego dzisiejsze czytelniczki widzą w jej eseju komentarz do własnej sytuacji życiowej i wyjaśnienie takich zjawisk jak nierówna, mimo zapisów prawa, reprezentacja kobiet i mężczyzn w przestrzeni publicznej. Idea liberalnej demokracji, która pracowała w Wielkiej Brytanii na rzecz dania kobietom praw, wypływa z myślenia utylitarnego, z pragmatyzmu. John Stuart Mill kilka dekad przed zdecydowanymi wystąpieniami kobiet pisał, iż nie wolno zmarnować obywatelskiego potencjału "ostatnich niewolników Europy", trzeba więc je uwolnić, przestać dręczyć przemocą domową, douczyć, by wiedziały, na jakim świecie żyją. To wielkie z punktu widzenia patriarchatu ustępstwo było posunięciem w pewnym sensie osłabiającym impet emancypacji.

Pokazuje to Woolf: kobiety mogą studiować w Oxbridge, jednak nadal są na nie swoim terytorium. Nadane prawa nie niweczą struktury. Wychowywane do zastanych reguł studentki trzymane są w ryzach nakazami obyczaju, rytuału, kanonu literackiego, wreszcie (a może przede wszystkim) ekonomii. Woolfiański feminizm był bowiem zarówno socjalizmem, estetyką, jak i krytyką kultury.

Miejsca oporu

Ten wątek zaczęto wyzyskiwać dość wcześnie, przechodząc pomiędzy dwoma tekstami pisarki: "Własnym pokojem" a "Trzema gwineami" (w edycji polskiej z roku 2002 w tłum. E. Krasińskiej wydanie wspólne). Decyzja, który tekst uznać za bazowy, jest znacząca: o ile "Własny pokój" zajmuje się wszechstronnie sprawami kobiet, "Trzy gwinee" odczytywane były przede wszystkim jako manifest pacyfizmu typowego dla środowiska Bloomsbury. Bliskość pacyfizmu i feminizmu nie wydaje się osobliwa, warto widzieć ją jako całość, jednak z drugiej strony można też w tym wybieraniu "tekstu bazowego" podejrzewać dylematy współczesnego wyboru między women’s a gender studies. Woolf w studium, określanym jako namiętny sprzeciw wobec wojny, używa argumentacji przypominającej dużo późniejsze, Foucaultowskie rozpoznania "przemocy instytucjonalnej" - determinującej życie zbiorowości i jednostek. Rekrut, żołnierz jest tu taką samą ofiarą żądzy dominacji jak ten, przeciwko któremu kieruje się wytworzoną w nim agresję. Armia, męska ze swej istoty, wykorzystuje klasową, postfeudalną strukturę społeczną, pozbawiającą jednostkę możliwości wyboru. Rolę do spełnienia w tym układzie władzy mają kobiety - mogą ironizować, wyszydzać, odmawiać wprowadzania militarnych wartości do edukacji. Przesuwać znaczenia? Zezować? Pracować na śmietniku męskich wartości? Czy może ustanawiać performatywnie nowe sensy? Woolf brzmi momentami staroświecko, ale też pisała przed II wojną światową, w horyzoncie dostępnym wówczas, w tamtym języku. "Zmiękczanie" sfery publicznej przy udziale kobiet to postulat minimum, dziś przystoi raczej prawicowym oponentom równości niż zwolenniczkom równego udziału, jednak ten modernistyczny, krytyczny ruch ironicznego grymasu jako sposobu na rozmontowanie instytucji, tradycji, stereotypów brzmi znajomo, miał zastosowanie w teoriach Wittig, Butler, Irigaray i wielu innych.

Funkcjonowanie spuścizny Virginii ma wiele z trybów narracji, jakie zaprojektowała w swych powieściach - z jednej strony polega na wrażeniowości, z drugiej ufa realności, z trzeciej meandruje w zgodzie z falami przepływów wewnątrz podmiotów. "Własny pokój" współtworzy feministyczną topikę, jak egzystencjalna metafora "wariatki na strychu". Rosi Braidotti o tym toposie pisze jako o "rodzaju planetarnego uchodźstwa od świata" - widząc jego kontynuatorki w osobach urodzonej w Algierii żydowskiej paryżanki Hél?ne Cixous i belgijsko-francuskiej Luce Irigaray.

Zdanie fundujące ten topos: "Jako kobieta nie mam kraju, jako kobieta nie chcę mieć kraju, moim krajem jako kobiety jest cały świat" - pochodzi z "Trzech gwinei". W pierwotnym kontekście miało określić kobiece dés­intéressement wobec idei nacjonalistycznych prowadzących do wojen. W feministycznych pracach, zwłaszcza drugiej fali, pojawiało się jako uprawomocnienie wspólnej, kobiecej podmiotowości, w imieniu której wypowiadały się feministki. Zapewne Woolf nie rozważała możliwości "rozszczepiania" kobiecego podmiotu, jednak z drugiej strony bliska jej była indywidualność, przywiązywała wielką wagę do jednostkowego, niepowtarzalnego charakteru relacji człowieka ze światem i pisarki z realnością, zapewne więc jej teksty - pytane wprost - nie odpowiedzą nam programem ujednolicenia kobiet, gdy mówić będziemy o biografii, twórczości, miłości. Socjalistyczne przekonania społeczne natomiast na pewno sprzyjały używaniu uogólnień, gdy pokazywała w publicystyce problemy płci jako wytworu kultury. Tak, wówczas klasa mężczyzn stała w opozycji do klasy kobiet.

Zdanie o "obywatelstwie świata" jest cytowane równie często jak to o własnym pokoju. Interesująca oscylacja: od ograniczonej, prywatnej przestrzeni do "całego świata", w którym trzeba sobie wypracować, uciekając się często do ironii, miejsce na twórcze życie. Przyczyniło się do zbudowania przez Adrienne Rich teorii umiejscowienia i do krytyki "białego, uprzywilejowanego feminizmu", między innymi wypowiedzianej przez Alice Walker. Braidotti w swej teorii ponowoczesnego nomadyzmu dyskutuje z aforystyczną frazą Woolf, domagając się osłabienia "poczucia internacjonalistycznego banityzmu" praktyką poszukiwania miejsc, w których można stawiać opór. Zwraca uwagę, że kobiety mają obowiązek zmierzenia się z zadaniami swego świata.

A jednak i w tym wywodzie Woolf błyszczy jako prekursorka filozoficznych konceptów. Wskazała przecież te miejsca oporu: wychowanie, język, literaturę. Także seksualność, choć do dziś kwestia androginii i biseksualności zasila interpretacje, w których raz jest nowatorką, raz oponentką Freuda, raz tradycjonalistką. Wracała do ekonomii - tytułowe trzy gwinee to odpowiednik "funduszu dla Artura", objaśnianego w pierwszym liście zbioru jako reguły zasilania społeczeństwa skłonnego do prowadzenia wojen.

Braidotti uznaje "Trzy gwinee" za tekst wspaniały, w którym pisarce udało się "stanąć na moście" między rolami obserwatorki i córki patriarchatu. Sytuacja pisania o mężczyznach jest tu figurą niemożliwego zadania filozofii feministycznej: pragnienia bycia wewnątrz i zdecydowanego poczucia stania na zewnątrz "jedną stopą", ciągłego rozdarcia.

Miłość stoi przed płcią

Eseje Woolf bywają traktowane jako niezastąpione źródło cytatów, zręby krytyki społeczeństwa realizującego męskie wartości, baza dla historycznoliterackiego poszukiwania alternatywnego kanonu - we "Własnym pokoju" pojawiają się konkretne nazwiska pisarek, ale też dwie kolejne formuły topiczne: siostra Szekspira oraz Cloe i Olivia, "lubiące się" towarzyszki. Zapomnianych sióstr geniusza feminizm szuka nieprzerwanie od czasów Woolf, diagnozując jednocześnie przyczyny ich braku. Siostrzaństwo, w całym możliwym spektrum: od solidarności przez przyjaźń do miłości, opisane zarówno w prozie artystycznej, jak i w esejach, dzienniku, listach - zajmuje jedną z pierwszych pozycji na liście podejmowanych w ramach feminizmu wątków. Chcę zwrócić także uwagę na formalną stronę tych kanonicznych tekstów. Dla autorki "Pani Dalloway" język, forma były zadaniami pierwszoplanowymi, zwieńczeniem skomplikowanego procesu powstawania dzieła. Decyzja o tym, jak napisać "Fale", była decyzją dotyczącą sposobu wypuszczenia na świat idei, która - twierdziła - przychodzi do niej niejako w jednym rozbłysku. Forma stanowiła zadanie.

"Własny pokój" został pomyślany jako cykl wykładów, rozbijający konwencję, mówienie przy użyciu uniwersyteckiej katedry o sprawach, które "nie uchodzą". "Trzy gwinee" mają intymną formę listu, podobnie zresztą jak fantazyjna powieść "Orlando", publicznie ogłoszony hołd czy może rozmowa z kochanką Victorią de Sackville-West. Dla pisarek feministycznych, ale i dla teorii eseju obie propozycje - rozluźnienie sztywnych ram wykładu akademickiego i uczynienie rozprawy politycznej z wypowiedzi intymnej - są gestami znaczącymi. To nadal "stanie na moście" i wskazywanie kierunku. Mniej dziś ważne jest to, jak Woolf współtworzyła nowoczesną prozę, stawiając na skojarzeniowość, alinearność i zarazem realistyczny konkret. Ważniejsze - po co to robiła i jakie pożytki z wybiegania poza zastane, męskie wzory, w tym gatunkowe, odnosimy jako późne wnuczki autorki "Flusha", zabawnej prozy o niesfornym spanielu Elizabeth Barrett Browning, wiktoriańskiej powieściopisarki. Biografia psa zamiast biografii pisarki - to coś więcej niż żart miłośniczki zwierząt, to dalszy ciąg opowieści o siostrach Szekspira, które płacą tak wysoką cenę za próby podjęcia twórczości, że ich pieski mają więcej swobody. Eseje Woolf są wzorami kobiecej prozy intelektualnej, jak ten gatunek nazywała Irena Krzywicka.

Emocje wewnątrz feminizmu budziła także Woolfiań­ska idea androginii. Interpretatorki skłonne były traktować "Własny pokój" i "Orlanda" jako dwa ramiona autobiograficznego trójkąta, dopełnianego stopniowo publikowanymi zapiskami intymnymi. Teksty pisane były niemal równocześnie i w bliskości zdarzeń, które mogły wzmocnić odruch autocenzury: w 1928 r. ukazała się "Studnia samotności" Radclyffe Hall, przedmiot procesu sądowego o nieobyczajność, obłożona prawie natychmiast zakazem druku. Przedstawiciele Bloomsbury zeznawali w tej sprawie, choć powieść nie znajdowała ich uznania ze względów artystycznych. Woolf mogła, choć nie ma wyrażonych wprost świadectw, wystraszyć się werdyktu skazującego dzieło na niebyt. Czy cenzurowała wobec tego własne koncepty? Własne życie? We "Własnym pokoju" zawarła pochwałę androginicznej, twórczej osobowości, stawiając tezę, iż artysta nosi w sobie oba pierwiastki: kobiecy i męski. Tradycja czytania "Orlanda" idzie tym tropem, pokazując, jak androginiczne "ja" wędruje przez historię, oraz to, że "miłość stoi przed płcią". Pod koniec XX i w XXI wieku interpretacje kładą nacisk na dialogiczne wobec Freudowskich odczytań seksualności wątki realizacji pożądania. Bohater/bohaterka ulega żądzy, zanim zada sobie pytanie o płeć. Strój, maskarada to oczywiście elementy gry lubianej przez modernizm, także praktyki stosowane w grze o emancypację. Orlando/Orlanda jest dzieckiem epoki Woolf, ale labilna seksualność istnieje niezależnie od kostiumu i samej płci. To więcej niż androginia, jeśli wierzyć interpretacjom Brendy S. Helt. To zapowiedź ponowoczesnych dyskursów tożsamościowych.

Oczywiście, Woolf była przede wszystkim kobietą swoich czasów, stojąc na moście czuła potrzebę dookreślenia kobiecej podmiotowości oraz to, że pełnią cieszą się mężczyźni. Następczynie krytykowały ją za to wielokrotnie, pokazywały na jej przykładzie, od czego należy się uwolnić: od elitaryzmu, hermetyzmu, uzależnienia od mężczyzn. Woolf wszystkie te kwestie rozwiązywała w dostępny swemu doświadczeniu i intuicji sposób. Gdy po osiemdziesięciu latach wracamy do jej narracji, zadziwia jej doświadczenie i intuicja.

Inga Iwasiów jest profesorką literaturoznawstwa, dyrektorką Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa oraz Zakładu Literatury XX Wieku na Uniwersytecie Szczecińskim. Redaktorka naczelna Szczecińskiego Dwumiesięcznika Kulturalnego "Pogranicza", krytyczka literacka i pisarka. Autorka m.in. książek "Opowieść i milczenie. O prozie Leopolda Tyrmanda" (2000), "Rewindykacje. Kobieta czytająca dzisiaj" (2002), "Gender dla średnio zaawansowanych" (2004, 2008), poezji "Miłość" (2000), "39/41" (2004), a także prozy "Smaki i dotyki" (2006), "Bambino" (2008) i "Ku słońcu" (2010). Prowadzi blog ingaiwasiow.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 3-4/2011