Sto lat w akcji

Michał Jagiełło, były naczelnik TOPR-u, Pisarz: TOPR powstał, bo Wołanie o pomoc nie może pozostać nieusłyszane. Rozmawiał Bartek Dobroch

25.11.2009

Czyta się kilka minut

Bartek Dobroch: "TOPR jako realnie istniejąca organizacja i jako »fakt kulturowy« opleciony pozytywną mitologią był i wciąż jest dziełem inteligencji" - pisze Pan w swoich "Siedmiu tezach na stulecie" na łamach kwartalnika "Tatry".

Michał Jagiełło: Świadomą turystykę tatrzańską uprawiali inteligenci pochodzenia szlacheckiego, miejskiego i w końcu także chłopskiego. Również wspinaczką zajmowali się ludzie z tej warstwy. Nie we wszystkich górach ta prawidłowość występuje: w krajach alpejskich droga przewodnicko-alpinistyczno-ratownicza była i wciąż jest windą dla górali. A u nas doszło do kapitalnej mieszanki: inteligenci - ludzie z zewnątrz, ale zasiedziali w Zakopanem, do tego zakopiańczycy mieszkający przynajmniej od kilkunastu lat na Podhalu, i rdzenni górale, bez których ta karuzela by się nie zakręciła i nie kręciła dzisiaj. Ale nigdy w TOPR-ze nie było cienia góralomanii.

Wszystko było sklejone racjonalną, trzeźwą myślą, co jest ogromnym intelektualnym wkładem Mariusza Zaruskiego, człowieka niesłychanie poukładanego. Dbałość o procedury przechodziła u niego aż w śmiesznostki, bo próbował nawet musztrować pierwszą drużynę ratowniczą. Na komendę "Do bambusa się bier" ratownicy mieli podchodzić i podnosić umieszczonego w siatce na bambusowym drągu rannego.

TOPR jest też dziełem artystów - byli nimi i Mieczysław Karłowicz, i Zaruski...

Toprowcem został także Jerzy Żuławski, poeta, pisarz, dramaturg i ojciec Wawrzyńca Żuławskiego, kompozytora, który formalnie nie był członkiem Pogotowia, ale jest naszym świętym współtowarzyszącym jako autor "Tragedii tatrzańskich" - klasycznej książki o wypadkach górskich. Określenie "artyści" rozszerzyłbym na "osobowości artystyczne". Jest nimi bardzo wielu górali, którzy tworzyli Pogotowie. Fotografują, rzeźbią, malują, piszą. Już sama wspinaczka jest twórcza - od zaplanowania przez przeprowadzenie i zejście. Także akcja ratunkowa jest bardzo swoistym, ale jednak aktem twórczym. Artyzm oznacza tu niesamowitą odpowiedzialność za siebie i za ratowanego. Najpierw za siebie - tak mnie uczyli jeszcze ci, którzy składali przyrzeczenie na ręce Zaruskiego. To nie egotyzm, lecz racjonalność. Ratownik odpowiedzialny za siebie zapewnia bezpieczeństwo ratowanemu. O ile to nie asekuranctwo.

TOPR rodził się głównie z absolutnego przekonania, że jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to trzeba jej udzielać. To symboliczne, niemal archetypiczne wołanie o pomoc nie powinno pozostać nieusłyszane.

Ratownictwo górskie to tak jak ratowanie w szpitalu: mnóstwo problemów organizacyjnych i etycznych, często bardzo trudnych, bo niejednoznacznych. Nie tylko związanych z ratowaniem żywych. Niezwykle poważnie traktujemy też ciało, by jak najszybciej przekazać je dolinom, rodzinom, ziemi.

Wśród lektur, które kształtowały moją filozofię gór i ratowania, są oczywiście "Uwagi o śmierci górskiej" Jana Józefa Szczepańskiego.

...który nie był wprawdzie członkiem TOPR-u, ale brał udział w akcji ratunkowej na Orlej Perci wraz z innym człowiekiem "Tygodnika" - Krzysztofem Kozłowskim.

Nie tylko brał udział, ale także poprowadził ją. Dzięki panu Krzysztofowi opis tej akcji znalazł się w poprzednim wydaniu "Wołania w górach", a teraz w ósmej edycji będę mógł dodać także oryginalny opis znaleziony w pierwszym tomie "Dziennika" Szczepańskiego.

Inteligenci niebędący ratownikami TOPR-u, ale aktywni w górach, często byli związani z Pogotowiem.

Przykładem jest też Jan Strzelecki, który formalnie nie był toprowcem, ale pomagał ratownikom. Podobnie Andrzej Ziemilski, taternik, narciarz, socjolog, pisarz. Bardzo silnie z pewnym pokoleniem Pogotowia związani byli Krzysztof Zanussi i Daniel Olbrychski. Wojciech Kilar jest autorem dzieła "Kościelec 1909" poświęconego Karłowiczowi. Sędziwy Ryszard Matuszewski znał ratowników jeszcze jako młody chłopiec przed wojną. To cała kategoria turystów, narciarzy, miłośników Tatr, którzy formalnie nie są członkami Pogotowia, ale mają w nim udział. Choćby w tworzeniu klimatu wokół Pogotowia, idei ratownictwa. Otoczka społeczna, przede wszystkim inteligencka, wokół TOPR-u i GOPR-u jest niezwykle cenna.

Tak jak i sto lat temu. Pisze Pan w "Siedmiu tezach...", że "organizację tę niejako »napisano« w artykułach prasowych, a czytająca inteligencka publiczność została przygotowana na pozytywne przyjęcie tak specjalistycznego pogotowia".

Nie wiemy, jak by było, gdyby nie śmierć Karłowicza pod lawiną. Jak potoczyłoby się składanie datków? Jego śmierć na pewno wzmocniła tę ideę.

I odegrała rolę mitotwórczą, sam TOPR jest jednym z nielicznych już przejawów "zakopiańskiego mitu".

Od czasów młodopolskich wszystko się zmieniło: patrzenie na górali, na Zakopane, sztukę ludową. Także taternictwo się nieprawdopodobnie zmieniło. Tymczasem TOPR jest w pewnym sensie niezmienny, bo jego fundamenty są nienaruszalne. Zmieniła się jedynie technika, strój i to, że mamy śmigłowiec. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, zawsze są ludzie, którzy starają się pomóc. Cieszę się, że obecny naczelnik, Jan Krzysztof, umiejętnie łączy stuletnią tradycję z wymogami współczesności.

Na szczęście też przez te sto lat TOPR nigdy nie dał się upolitycznić. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, jako naczelnik Grupy Tatrzańskiej GOPR w latach 1972-74. Zdarzyło się wprawdzie przedstawicielowi pewnej formacji zaproponować, że "może by takie ORMO górskie stworzyć". Tylko na niego spojrzałem. Gdy powiedziałem o tym ówczesnemu I sekretarzowi wojewódzkiemu w Krakowie, Józefowi Klasie, ten odpowiedział: "Takiej organizacji się nie niszczy".

W czasie okupacji TOPR funkcjonował jako Freiwillige Tatra Bergwacht, ale nikt nie miał pretensji do ratowników, tym bardziej że część kadry, która dyżurowała na Kasprowym, po cichu pomagała kurierom. Pogotowie jest zbyt wielką wartością, żeby je wykorzystywać do jakiejkolwiek ideologii.

Członkostwo w tej organizacji jest przywilejem, jeśli sobie uzmysłowimy, że od 1909 r. do dzisiaj niecałe 700 osób dostąpiło zaszczytu składania przyrzeczenia ratowniczego.

MICHAŁ JAGIEŁŁO (ur. 1941) - ratownik, były naczelnik TOPR-u (wówczas Grupy Tatrzańskiej GOPR), przewodnik tatrzański, taternik i alpinista, poeta i pisarz, autor książki "Wołanie w górach", z okazji stulecia TOPR-u odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „TOPR. Sto lat w akcji (48/2009)