Sto kobiet

Każda inna. Każda tak samo ważna. Ujęta w taką samą kwadratową ramkę. Wytarta, jak stara fotografia. Jakby zamknięta za szybą czasu. Jakby jedna kobieta.

15.07.2009

Czyta się kilka minut

Fot Mikołaj Grynberg /
Fot Mikołaj Grynberg /

Kobiety. Każda tak samo ważna. Ujęta w czarną kwadratową ramkę klatki fotograficznej. Jak ta pierwsza - matka, od której wszystko się zaczęło.

Rok 1998. Ojciec wychodzi ze szpitala po ciężkiej chorobie. Żeby odreagować stres, matka z synem odgrywają sytuację: "gdyby mama była wdową". Ona zakłada czarną chustę, on robi jej zdjęcia. Cztery lata później matka umiera, syn zostaje ze zdjęciem. Wymyśla projekt: "Dużo kobiet, a konkretnie osiemnaście". Zaczyna fotografować żonę, córkę, kobiety z otoczenia. Z tego powstaje wystawa, zaproszona na festiwal kultury do Rio de Janeiro. Tam fotografuje Brazylijki. Potem robi zdjęcia kobietom w Kijowie, Limie, Peru, Meksyku, Buenos Aires, Tel Awiwie, Pekinie i na Zanzibarze.

Wszystko zaczęło się od sesji, która zajęła dwa, trzy filmy fotograficzne. Albo raczej od tej zabawy i koszmarnej drwiny losu. Utraty, rozpaczy, bezsilności i niezgody. Następnie powstał projekt, żeby się z tym skonfrontować. Jeden film na jedną kobietę. I w każdym miejscu minimum trzydzieści portretów.

Dzieci, nastolatki, młode matki, kobiety dojrzałe i staruszki. Są takie, co wyglądają na artystki, inne na gospodynie domowe, jest policjantka i zakonnica. Jednych pilnuje mężczyzna, inne zgłaszają się same, chcą być na zdjęciu (czasem po raz pierwszy w życiu). Niektóre są odważne i otwarte, inne zdeterminowane, gotowe się rozebrać. Jedne mają poczucie wyróżnienia, inne rozczarowania. Że to naprawdę chodzi tylko o to spotkanie, które kończy się na fotografii. Niektóre starsze kobiety traktują go jak syna. Inne kokietują: "40 lat temu miałbyś ze mnie pożytek...".

Wszystkie zdjęcia opatrzone są fragmentami rozmów, które się przy tej okazji zdarzyły. Młoda kobieta z Buenos Aires: "Zgadzam się, ale nie będziesz mi mówił, co mam robić, ok? Tak na siebie popatrzymy i pa pa". Starsza z Rio de Janeiro: "Nie będziemy rozmawiać. Chcesz robić zdjęcia? Rób, ale nie będziemy rozmawiać". Jeszcze starsza z Kijowa: "Opowiedziałam ci już prawie całe życie, a ty chciałeś tylko zdjęcie". Oprócz portretu kobiety, powstaje też obraz spotkania. "Obie się wstydzimy" - mówi kobieta z dzieckiem z Meksyku. "To razem jest nas troje" - odpowiada fotograf.

Wszystko zawsze dzieje się publicznie. On, ona i widownia. Czasem ludzie tylko zerkają w biegu, czasem zatrzymują się i patrzą, komentują. Obok zawsze polska część wystawy, "rozwieszone" polskie kobiety, najbliższe. Zdjęcia wydrukowane na tkaninach wiszą jak pranie. Zdjęcie mamy też. Wiesza je w pierwszej kolejności, za swoimi plecami. Tak, że na wszystko patrzy. Jak był mały, chciał być cyrkowcem. W szkole narysował siebie na rowerze jednokołowym na linie. Pani zapytała: dlaczego? Odpowiedział: żeby wszyscy na mnie patrzyli.

Ale w sytuacji realnej lepiej pewnie, żeby tych wszystkich spojrzeń nie było. Obcych, czasem zaciekawionych, czasem wrogich. Kliknięcie migawki. Jedno, drugie, trzecie... Po dwunastym on jej dziękuje i ona odchodzi. Na tle tej samej szmaty siada kolejna. I w zależności od zbliżenia (czy oddalenia) ten sam kawałek materiału stwarza scenografię zupełnie innego świata. Czasem jawnie umownego, gdy widać, gdzie się kończy, jak rozkłada się na bruku czy na posadzce. Odsłania wtedy element gry, teatru, wędrownego przedstawienia. Czasem, dzięki swej prostocie, tło staje się naturalnie metaforyczne. Raz wygląda jak ściana, a raz jak chmury. Ta "wyprana" ze wszystkiego przestrzeń sprawia, że jest tam tylko ta kobieta. Wypełnia ją sobą. Niektóre zdają się jak postawione pod murem, gdzie nie mogą już zrobić nic innego, jak spojrzeć sobie-jemu w oczy. Inne, jakby rozkładały skrzydła, z radością wchodzą w tę relację, grę, w nową przestrzeń wolności.

Tło zrównuje je wszystkie. Ustawia w jednej linii. Tel Awiw, Buenos Aires, Rio de Janeiro, Kijów, Miasto Meksyk, Lima, Zanzibar, Pekin, Warszawa. Sto kobiet. Każda inna. Każda tak samo ważna. Ujęta w taką samą kwadratową ramkę. Wytarta, jak stara fotografia. Jakby zamknięta za szybą czasu. Jakby jedna kobieta.

Mikołaj Grynberg, Dużo kobiet

Warszawa 2009,

Biblioteka Gazety Wyborczej

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (29/2009)