Staruszka z Ordu Caddesi

Choć poświęcił jej tylko trzy strony książki, to głównie jej wspomnienie wywiózł z wizyty w Stambule.

14.10.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

Kaleka staruszka codziennie wędrująca jedną z ulic – zgięta w biodrach, pochylona do przodu pod kątem prostym, taszcząca za sobą kilkumetrowy wąż wypchanych, plastikowych worków. Nie wiadomo, co kryły. Karl-Markus Gauss, choć na Ordu Caddesi przychodził codziennie, wyjechał ze Stambułu, nie zobaczywszy twarzy kobiety. Nie dowiedział się o niej nic więcej, niż mogła mu powiedzieć ulica: ot, „starucha ze wsi” – wzdychał właściciel jednej z kawiarń.

Na okładce polskiego wydania „W gąszczu metropolii” – puste stoliki kawiarniane rozłożone w wielkim hallu, ni to hotelu, ni przestronnego, środkowoeuropejskiego pasażu. Gauss przez lata opisywał ginące kultury naszego regionu (m.in. „Umierający Europejczycy”, „Mieszkańcy Roany odchodzą pogodnie”), bolejąc nad tym, jak łatwo gubimy lokalne tożsamości, jak niepostrzeżenie umierają całe grupy etniczne, które były naszymi sąsiadami.

Teraz sam usiadł przy jednym z pustych stolików. Sięgając po książki, gazety, spacerując ulicami Sieny, Arnstadt czy Brna, napisał podróżniczy esej, przywołując w nim zapomniane dziś pomysły, które w XIX i XX w. miały uczynić Europę lepszą.

Uwaga jednak: Gauss marzycielem nie jest. Nie uważa, że wszystko, co było kiedyś, jest lepsze od tego, co mamy dzisiaj. Boi się raczej czegoś innego: tego, że skoro z każdym osiągnięciem ludzkości coś się traci, literatura i sztuka nie mogą być tryumfalne. „Powinniśmy oddawać sprawiedliwość tym, którzy przegrali i odeszli” – mówił przed rokiem w wywiadzie dla „Tygodnika”.

Komu? Na przykład Janowi Fethkemu, na którego trop pisarz wpada w Opolu. Sto lat temu, wiedziony ideą Ludwika Zamenhofa, próbował on przekonać mieszkańców swojego miasta, aby za wspólny język uznali esperanto. „Właśnie dlatego, że esperanto było w równej mierze obce wszystkim, miało nadawać się do konwersacji przy okazji spotkań osób, które pozostawały sobie obce, chociaż się znały” – a tak właśnie było wśród polskich i niemieckich mieszkańców Opola.

Pomysł, rzecz jasna, nie przeszedł, ale marzenie o porozumieniu Fethke, pod (oczywiście esperantystycznym) pseudonimem Jean Forge, przemycał uparcie do książek i scenaruszy filmowych, które pisał, gdy wydoroślał, pomieszkując na zmianę to w Polsce, to w Niemczech. „Milcząca gwiazda”, film science fiction o atomowej zagładzie cywilizacji, po premierze została zabrana komunistycznym producentom przez amerykański przemysł filmowy. Po zmianie narodowości bohaterów (polski inżynier ds. kosmicznych stał się inżynierem francuskim, radziecki kosmonauta – amerykańskim astronautą) film wyświetlano na Zachodzie. Tak oto antywojenne ostrzeżenie Jana Fethkego trafiło równocześnie – choć w dwóch wersjach – do widzów po obu stronach „żelaznej kurtyny”.

„W gąszczu metropolii” przynosi dziesiątki podobnych, odgrzebanych historii. W Wiedniu Gauss pisze o niezwykłym spotkaniu Vuka Karadžicia, reformatora języka serbskiego, z Petarem Preradoviciem, ojcem współczesnej literatury chorwackiej, którzy zawarli przyjaźń, „pragnęli bowiem tego samego, gdyż język nie był dla nich środkiem do dzielenia ludzi, lecz do ich zbliżania”. W Bukareszcie przypomina Mihaila Kogălniceanu, liberalnego polityka, autora „chwalebnie nieudanej rewolucji 1848 r.”, której celem było zjednoczenie rumuńskich księstw.

W rozmowie z „Tygodnikiem” Gauss deklarował: „Ekscentryczny pisarz angielski Gilbert Keith Chesterton mawiał, że »tradycja jest demokracją śmierci«. Ja więc chcę być takim demokratą w trzech wymiarach. Przeszłości – szukam śladów tego, co już zniknęło. Teraźniejszości – obserwuje, jak reagujemy na proces znikania kultur. I wreszcie przyszłości – bo chodzi przecież o to, żeby nie pozostawić tego świata swoim dzieciom w gorszej kondycji, uboższego – także kulturowo – niż zastaliśmy go, kiedy się rodziliśmy”.

Karl-Markus Gauss sam czasem zastanawia się, co by było, gdyby był pisarzem w XVIII w. Może zanikanie kultur wcale by go wtedy nie wystraszyło? Może nawet uznałby je za oznakę postępu? Nam, czytelnikom z wieku XXI, wypada jednak posłuchać jego rady: „Z żadnej miejscowości nie wolno wyjechać, nie przeszedłszy się po znajdującym się w niej cmentarzu”. Wtedy pamięć o stambulskiej „staruszce ze wsi” przetrwa na Ordu Caddesi więcej, niż sądzimy.

Karl-Markus Gauss, „W gąszczu metropolii”, przeł. Sława Lisiecka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Angelus 2013