Średni

Znikła, zanim się pojawiła.

08.10.2012

Czyta się kilka minut

Dawno jej u nas nie było i raczej już nie będzie. Jest, ale szybko i nieuchronnie się kurczy. To podpora demokracji. To przekleństwo demokracji. Kto? Polska klasa średnia.
Dał mi do myślenia letni numer „Res Publiki Nowej”. No bo rzeczywiście – chciałoby się w końcu wiedzieć, kim się jest. Kredytu w żadnym banku nie dostanę, bo stałe dochody mam mizerne. Ale na chleb z masłem spokojnie wystarcza. Nie dostaję gorączki, kiedy wchodzę do sklepu i widzę, że ceny znów poszły w górę. Ale coraz częściej zastanawiam się, czy wybrać to, co kupowałem do tej pory, czy może coś tańszego. Jako rodzina nie mamy oszczędności, bo zaczęliśmy budować dom. Zaplanowaliśmy, że będzie powstawał długo, w miarę, jak będą się pojawiać pieniądze. Ale jak zaczniesz budować, wszyscy od razu pytają: „To kiedy się przeprowadzacie?”. Nie przeprowadzamy się, budujemy. Może skończymy za dwa lata, może za pięć. Nie musimy.
A klasę średnią wyróżnia chyba jednak to, że musi. Najlepiej określa ją bowiem nie stan posiadania, lecz aspiracje. „Klasa średnia jest pojęciem z porządku mentalności, wyobrażeń raczej niż mierzalnych faktów”, twierdzi we wspomnianej „Res Publice” Andrzej Leder. To „pewne pole, strefa przyciągania”, nie życie samo, ale marzenie o życiu. Jakim? Stabilnym, względnie bezpiecznym, w warunkach stale się polepszających. Czy to możliwe? Większość autorów odpowiada na to pytanie przecząco. Według Edwina Bendyka, klasa średnia na świecie niknie „odwrotnie proporcjonalnie do tempa wzrostu zadłużenia jej nominalnych uczestników” i sytuacja raczej w najbliższych dekadach się nie zmieni. Także Marcin Moskalewicz uważa, że los klasy średniej jako tradycyjnego stabilizatora demokracji został już przesądzony. „To, czego aspirujący w Polsce do klasy średniej oczekują, okazuje się zbyt często przeszłością Zachodu”. Jeśli jakaś klasa średnia pojawia się na horyzoncie, to ma ona zupełnie inny charakter: jest antymieszczańska, mobilna, niechętna stabilizacji. Nie będzie budowała domów po to tylko, by się z nich za chwilę wyprowadzić.
„Według socjologów i ekonomistów narodziny klasy średniej w Polsce są warunkiem gospodarczego rozwoju. Z kolei według naszej literatury fikcyjnej ekspansja klasy średniej to jedno z największych nieszczęść polskiej historii późnej nowoczesności”, pisze w bardzo ciekawym artykule Przemysław Czapliński. Literatura skupiła się na opisywaniu rozpadającego się społeczeństwa i etycznych konsekwencji przemian. Pierwszą falę tych, którzy aspirowali do bycia klasą średnią, stanowili – tak to przynajmniej wygląda w naszej prozie – ludzie zaradni i bezwzględni, ale przede wszystkim wykorzenieni i pozbawieni stylu, co, zdaniem Czaplińskiego, interpretować należy jako wyraz „gotowości porzucania każdego umiejscowienia społecznego dla dobra kariery”. Za tą falą nadeszła druga – lepiej ubrana, lepiej wykształcona, jednak z podobnym systemem wartości. Ludzie, którzy „pozostając w granicach społeczeństwa, robią wszystko, by zachować względem społeczeństwa niezależność”, nie mieć żadnych zobowiązań, odrzucić myślenie w kategoriach dobra wspólnego. Niestety, nie powstała polska „Etyka katolicka i duch kapitalizmu”, zauważa Czapliński; jedynym, który próbował coś w tej sprawie zrobić, był Tischner, ale dzieła do końca nie doprowadził. Polska klasa średnia ma w rezultacie dwa oblicza: jedno pragmatyczne, „odczłowieczone”, pozbawione skrupułów, ale skuteczne. I drugie – bardziej ludzkie, chcące brać z życia pełnymi garściami, traktujące majątek jako budulec prestiżu. Krytyk nazywa je „sarmackim”; oto ci, co „z Sienkiewicza, a zwłaszcza z forteli Zagłoby” wyciągnęli naukę teatralizacji życia. Czegoś tu brakuje? Zdaje się, że właśnie ten brak najbardziej niepokoi pisarzy.
Jak widać, nie jest łatwo określić, gdzie się przynależy. Bo też i poczucie nieprzynależności jest coraz powszechniejsze. Wspólnoty niezadowolenia są z tego powodu kruche i nieskuteczne. Jak z ludzi „nieprzynależących” zbudować siłę polityczną? Na to pytanie nikt na razie odpowiedzi nie znalazł. Ani u nas, ani na świecie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2012