Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Marna to jednak pociecha dla autora. Ale dobre i to. Jakieś dobro zaistniało bez czyjejkolwiek krzywdy. Co jednak począć, kiedy w Lekcjonarzu mszalnym czytamy, że pewnego zarządcę oskarżono o trwonienie majątku pana, a w innym tłumaczeniu, że go oczerniono, a więc pomówiono o ten niecny czyn. Jeśli więc ów zarządca został oskarżony niesłusznie, to znaczy, że był niewinny, a jego pan, ulegając oszczerczym podszeptom i pozbawiając go urzędu i pracy, wyrządził mu krzywdę.
W takim przypadku opowiadanie Jezusa nabiera nowej dramaturgii. Zarządca zaczyna się jawić nie tyle jako cwany urzędniczyna, ale jako ktoś, kto w przemyślny sposób wymierza sobie sprawiedliwość. Naprawia wyrządzoną mu krzywdę. Taki sposób działania ze strony Jezusa nie spotyka się z wyraźną dezaprobatą. Natomiast sama przemyślność, pomysłowość, podjęte przez zarządcę starania, wysiłki zmierzające do zabezpieczenia sobie przyzwoitych warunków życia - w oczach Jezusa zasłużyły nie tyle na pochwałę, co posłużyły jako przykład do naśladowania. Chodzi o to, by uczniowie Jezusa przynajmniej tyle samo trudu wkładali w zdobywanie dóbr duchowych, ile wkładają w zdobywanie dóbr materialnych.
Z tego zestawienia dóbr duchowych i materialnych nie można jednak, jak się to często zdarza, wyprowadzać wniosku, że te duchowe ważniejsze są od tych materialnych. Całkiem zasadnie można przecież zaryzykować twierdzenie, że dobra duchowe, łącznie z dobrem najwyższym, jakim jest wieczność, zależą od tego, jak podchodzimy do dóbr materialnych. Jezus mówi, że nasza wieczność, niebo zależy od tego, jak się obchodzimy z doczesnością, z materią. Nie bez powodu Paweł Apostoł poleca Kościołom modlić się "za królów i za wszystkich sprawujących władzę". Od nich, od polityki, jaką się parają, zależy pomyślność podwładnych. A król, jak też każdy człowiek, który w taki czy inny sposób niszczy świat materialny, marnuje jego bogactwa, wyniszcza ludzi przez wyzysk, jednym słowem - pustoszy ziemię, doczesność, jednocześnie zamyka przed sobą drzwi do wieczności. W świetle tego, co zostało powiedziane, widać, że ziemi nie można traktować jako zjawiska przejściowego, jako jedynie drogi do nieba czy miejsca próby. Bóg nie przeprowadza eksperymentów, gdyż ich nie potrzebuje. Zna początek i koniec wszystkiego, co się zdarzy.
Jak mocno spleciona jest doczesność z wiecznością, ziemia z niebem, duchowe z materialnym, najwyraźniej można zobaczyć uczestnicząc we Mszy. Ludzka mowa, chleb, woda, wino, wyglądają i smakują tak samo na początku Mszy, jak i na końcu. Żadnych zmian nie widać, a jednak ci, którzy nauczyli się patrzenia na Mszę pod odpowiednim kątem, dzięki niej zaglądają za próg nieba.