Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem okolicznościowy dodatek specjalny poświęcony postaci i twórczości Witolda Lutosławskiego („TP” 04/13). Niestety, w tekście „Muzyka w książkach” autorstwa p. Jakuba Puchalskiego natrafiłem na fałszywe informacje. Czytamy tam: „Lutosławski wiedział doskonale, jak ważną spuściznę po sobie zostawia, nie pozbywał się więc np. swoich notatników; z takiego zbioru Zbigniew Skowron mógł [sic] ułożyć np. »Zeszyt myśli«. To kolekcja luźnych i dość przypadkowych notatek”.
Nigdy nie układałem w żadnej postaci notatek Witolda Lutosławskiego, natomiast opublikowałem krytyczno-źródłowe wydanie „Zapisków” kompozytora (Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2007) na podstawie zeszytu znajdującego się w Archiwum Fundacji Paula Sachera w Bazylei. Układ „Zapisków” odpowiada ściśle zawartości tego zeszytu, a poszczególne, zawarte w nim zapisy nie są ani luźne (większość jest opatrzona datami), ani przypadkowe, co pośrednio zdaje się imputować również Lutosławskiemu autor rzeczonego artykułu. W dalszej części jego tekstu pojawia się wprawdzie informacja o wydanych przeze mnie „Zapiskach”, ale również w tym miejscu zabrakło p. Puchalskiemu precyzji, bowiem stwierdził, że „przynoszą one zestaw [sic] notatek z przełomu lat 40. i 50.”, podczas gdy de facto zapiski kompozytora kończą się w roku 1984. Żałuję, że autor artykułu odniósł się z pewną dezynwolturą do zbioru pt. „Witold Lutosławski. O muzyce”, pomijając okazję, by zasygnalizować, że jest to pełny zbiór pism kompozytora. Witold Lutosławski był wzorem precyzji w swym twórczym działaniu. Warto, aby podobna precyzja towarzyszyła również wypowiedziom o jego spuściźnie.