Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli przyjąć, że zdarzenia opisane w artykule Onetu przez kilkanaścioro – w tym czworo pod nazwiskiem – byłych pracowników Stowarzyszenia Wiosna ks. Jacka Stryczka są zgodne z prawdą, w organizacji tej dochodziło do mobbingu na masową skalę. Mobbingu, a mówiąc wprost: psychicznego znęcania się nad pracownikami przez duchownego. Warto to zaznaczyć, pozostając do momentu wyjaśnienia sprawy w trybie warunkowym: jeśli te historie są zgodne z rzeczywistością, nie chodzi o epizody mobbingu – raczej o przemoc jako świadomą, przyjętą przez byłego już szefa Stowarzyszenia (kilka dni temu ks. Stryczek podał się do dymisji) metodę zarządzania ludźmi. Przeraża w tekście Janusza Schwertnera nie tylko skala zjawiska oraz jego konsekwencji (załamania nerwowe, depresje), ale też pojawiający się w nim refren: pogarda dla przejawów słabości, swoisty kult siły, będącej jedynym gwarantem utrzymania nie tylko pracy, ale i psychicznej równowagi.
Rację mają komentatorzy podkreślający prawo ks. Stryczka do obrony (choć idą o krok za daleko sugerując, że odbył się medialny lincz na duchownym; by zdać sobie sprawę z absurdalności tego zarzutu, wystarczy myślowy eksperyment: dziennikarz wysłuchuje opowieści o mobbingu w słynnym stowarzyszeniu, a następnie chowa to do szuflady…). Ks. Stryczek zresztą z tego prawa skorzystał, i to kilkukrotnie. Zarówno w jego wypowiedziach, jak i tekstach osób próbujących stanąć w jego obronie powtarza się kilka tez bądź sugestii, które warto zweryfikować: że mamy do czynienia ze „słowem przeciw słowu” (raczej słowem przeciw wielu słowom; a i to nie zawsze: dziennikarz Onetu cytuje też np. e-mail od przedstawiciela Wiosny, w którym redakcja jest szantażowana); że zeznania byłych pracowników Stowarzyszenia to „tylko opowieści i opinie” (znajdziemy w tekście także konkretne sceny i zdarzenia, których prawdziwość ks. Stryczek zresztą podważa); że termin publikacji tekstu jest nieprzypadkowy, bo zbiega się z premierą filmu „Kler” (to ulubiony zarzut wobec każdego dziennikarza ujawniającego dowolną patologię w Polsce); że byli pracownicy zwierzyli się dziennikarzowi, zamiast wcześniej organom ścigania (zarzutu tego nie postawi nikt, kto cokolwiek wie o mechanizmach psychologicznych przemocy). Sprawę będą wyjaśniać tak kuria, jak i prokuratura. Ale afera wokół Wiosny ma znacznie szerszy wymiar.
Wiele już powiedziano o tym, iż niezależnie od rozstrzygnięć dotyczących ks. Stryczka nie wolno podważyć dorobku dowodzonej przez duchownego i organizowanej rękami entuzjastów Szlachetnej Paczki (ale też np. jej siostrzanego projektu, czyli pomagającej tysiącom dzieci z zagrożonych rodzin w odniesieniu edukacyjnego sukcesu Akademii Przyszłości). Jest też inne ryzyko: że afera umocni stereotyp organizacji pozarządowych zepsutych jakoby przez „zły świat biznesu”; że głównym źródłem patologii w NGO-sach jest ich profesjonalizacja na korporacyjną modłę (o tym, że filantropia łączy się z pieniędzmi, np. na pensje dla pracowników, pisze na kolejnych stronach Szymon Hołownia). Bywa odwrotnie: to organizacje pożytku publicznego czerpią z dobrych – również antymobbingowych – wzorców wypracowanych przez firmy. Z korzyścią dla siebie i dla tych, którym pomagają.
Byłoby fatalnie, gdyby – ujawniona jak najsłuszniej przez dziennikarzy Onetu – sprawa domniemanego mobbingu w Wiośnie zatopiła bądź podtopiła nie tylko ją samą, ale też wiele innych inicjatyw. ©℗
Czytaj także:
Optymalizacja alokacji miłosierdzia - felieton Szymona Hołowni o sprawie księdza Stryczka
Nigdy się nie cofam - Przemysław Wilczyński o księdzu Stryczku wiosną 2016 r.