Spóźniona pora roku

Arabska Wiosna, która przed ośmiu laty poobalała tyranów w sąsiednich Tunezji, Libii i Egipcie, w końcu dotarła także do Algierii. Uliczny bunt zmusił panującego od 20 lat prezydenta do rezygnacji z dalszych rządów.
w cyklu STRONA ŚWIATA

12.03.2019

Czyta się kilka minut

Licealiści protestują na ulicach Algieru, 12 marca 2019 r. /  / Fot. Toufik Doudou / AP/Associated Press/East News
Licealiści protestują na ulicach Algieru, 12 marca 2019 r. / / Fot. Toufik Doudou / AP/Associated Press/East News

W poniedziałkowy wieczór prezydent Abd al-Aziz Bouteflika ogłosił, że w wyznaczonych na połowę kwietnia wyborach nie będzie się ubiegał o kolejną, piątą już kadencję i że w ogóle odwołuje wybory. Mają się odbyć w późniejszym terminie, lecz najpierw zostanie zwołany algierski „okrągły stół”, który pod troskliwym okiem prezydenta napisze nową konstytucję kraju. Konstytuancie przewodzić będą ludzie „niezależni, doświadczeni i powszechnie szanowani”, a z pisaniem nowej ustawy zasadniczej powinni sobie poradzić do końca roku. Później przeprowadzone zostanie stosowne referendum i jeśli Algierczycy opowiedzą się za przyjęciem nowej konstytucji, odbędą się wybory nowych władz państwa. Do tego czasu krajem kierować będzie rząd tymczasowy, który wprowadzi w życie reformy polityczne, społeczne i gospodarcze. „Mój wiek i zdrowie pozwalają mi na tę jedyną, ostatnią posługę – ogłosił Bouteflika. – Zbuduję fundamenty nowej republiki”.

Prezydent ma już ponad 80 lat, a od 2013 r., gdy doznał rozległego wylewu (potem miał ponoć kilka następnych), porusza się na wózku inwalidzkim, z trudem, prawie nie mówi i nie pokazuje się publicznie. Podczas poprzedniej elekcji, w 2014 r., na wyborczych wiecach jego przemówienia odczytywali pomocnicy, a na mównicach stawiano jego portrety. Prezydenckie zdrowie pogorszyło się w 2009 r., gdy umarła mu matka, z którą mieszkał i która się nim opiekowała (według jednych źródeł prezydent ma też żonę; według innych nigdy się nie ożenił). Bouteflika cierpi na schorzenie żołądka i chorobę nowotworową, wiele razy był operowany, zawsze za granicą. Z ostatniego leczenia, w Genewie, wrócił w niedzielę. Algierczycy od lat uważają, że jest zbyt stary, niedołężny i chory, by radzić sobie z obowiązkami prezydenta, i że zamiast niego rządzą od lat (i czerpią z tego korzyści) jego brat Said, krewni, przyjaciele oraz najbliżsi towarzysze. „Le pouvoir” – tak nazywają Algierczycy polityczny porządek z nieobecnym i ubezwłasnowolnionym prezydentem i niewidzialnymi, ale rzeczywistymi władcami państwa.

Algierski okrągły stół

W poniedziałek prezydent uznał, że wiek i kiepskie zdrowie nie pozwalają mu dłużej rządzić, ale jeszcze w niedzielę zamierzał ubiegać się o kolejną, piątą już kadencję i przedłużyć panowanie o kolejnych pięć lat. Tego było za wiele nawet dla cierpliwych i wyjątkowo boleśnie doświadczanych przez los Algierczyków. Od trzech tygodni na ulicach stołecznego Algieru, Oranu, Tizi Ouzou (a w zasadzie w całym kraju) trwały uliczne antyrządowe demonstracje, pochody i wiece, podczas których domagano się, by Bouteflika wycofał się z wyborów. Wobec buntu poddanych prezydent ogłosił, że jeśli w kwietniu wygra wybory, zwoła „okrągły stół”, który przyjmie nową konstytucję, a zaraz potem, najpóźniej po roku, ogłosi nową elekcję, w której nie weźmie już udziału. Na algierskich placach i ulicach zapanowało już jednak rewolucyjne wrzenie. Z każdym dniem i tygodniem w antyrządowych demonstracjach brało udział więcej i więcej ludzi. W piątek na ulice wyszły już miliony. Stanęły pociągi i stołeczne metro, pozamykane zostały sklepy.


ZOBACZ WIĘCEJ:

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. Wszystkie teksty są dostępne za darmo. CZYTAJ TUTAJ →


Aby utrudnić ludziom udział w demonstracjach, rząd zamknął kolej i stołeczne metro, a także przyspieszył i przedłużył o tydzień wakacje studentom – awangardzie ulicznej rewolucji. Wszystko na nic. W poniedziałek do protestów i strajków przyłączyli się sędziowie, mułłowie, weterani wojny wyzwoleńczej sprzed ponad 60 lat, nawet niektórzy posłowie z rządzącej partii, a szef sztabu wszechwładnego, rządowego wojska, 79-letni gen. Mohamed Gaid Salah ogłosił, że żołnierze podzielają zarówno niepokój obywateli, jak ich „wizję przyszłości”. I zdaje się, że właśnie słowa generała, a także ostentacyjne okazywanie przez wojskowych sympatii dla demonstrantów skłoniły ostatecznie Bouteflikę (a raczej jego krewnych i towarzyszy) do wycofania się z wyborów i odwołania elekcji.

Bitwy ulicy

W poniedziałkowy wieczór na ulicach algierskich miast, mimo marnej pogody, zapanował karnawał. Cieszyli się studenci i młodzi, przekonani, że pokonali prezydenta i jego dworzan. Starsi Algierczycy, których życie nauczyło sceptycyzmu, kręcili głowami, że to nie koniec, ale dopiero początek. Tłumaczyli, że porządek, oparty na wojsku i służbach bezpieczeństwa, a także monopolu władzy rządzącej od lat partii, nie zostanie obalony tak łatwo w wyniku ulicznej rewolucji, że partyjni dygnitarze i generałowie postanowili jedynie odsunąć od rządów starego Bouteflikę, a na jego miejsce wybiorą kogoś nowego, młodszego, kto zapewni im trwanie systemu, którego są beneficjentami. Prezydent – podkreślali – nie podał się do dymisji, nie wyznaczył terminu wyborów, a w dodatku powiedział, że będzie nadzorował pisanie nowej konstytucji. Zanim ogłosił, że nie będzie się ubiegał o nową kadencję, prezydent spotkał się z szefem sztabu generałem Salahem i starym przyjacielem Lakhdarem Brahimim, światowej sławy dyplomatą, który cieszy się poważaniem zarówno zwykłych Algierczyków, jak generałów.

W rozmowie z dziennikarzem „New York Timesa” algierski politolog Lahouari Addi z uniwersytetu w Lyonie przepowiada, że ustępstwo Boutefliki było dla jego przeciwników jedynie zwycięską bitwą w wojnie, która wciąż się toczy. Zdaniem profesora algierska ulica wcale nie musi się zadowolić rejteradą Boutefliki. „Zażąda, żeby skończyć z sytuacją, gdy to wojsko wyznacza prezydenta i rząd – powiedział profesor. – Sytuację mamy rewolucyjną”.

Przekupić rewolucjonistów

Osiem lat temu, gdy rewolucje i Arabska Wiosna przetaczały się przez Tunezję, Libię i Egipt, Algierczycy także wyszli na ulicę i domagali się zmian, ukrócenia wszechwładzy i korupcji rządzącego od pierwszego dnia niepodległości w 1960 r. Frontu Wyzwolenia Narodowego (dawnej partyzantki, która w latach 50. stanęła na czele wojny wyzwoleńczej przeciwko Francji). Bouteflice udało się nie podzielić losów Mubaraka ani Kaddafiego. Przekupił rewolucjonistów. Bogate złoża ropy naftowej zawsze ratowały Algierię przed kłopotami, a dobra petrodolarowa koniunktura na początku XXI stulecia sprawiła, że Bouteflika mógł sobie pozwolić na większą niż zwykle szczodrość. Kiedy rewolucyjne uniesienie opadło, a przykłady Libii, Egiptu czy Syrii ostatecznie ostudziły zapał algierskich buntowników, prezydent przestał udawać dobrodzieja. Tym bardziej że ceny ropy naftowej na światowych rynkach poleciały w dół. Drożyzna, bezrobocie i beznadzieja sprawiały, że co roku wybuchały mniejsze i większe antyrządowe rozruchy, a młodzi całymi tysiącami uciekali do Europy.

Dwie wojny

Nieufności wobec rewolucji nauczyły Algierczyków także dwie wojny. Pierwsza, wyzwoleńcza z lat 1954-62, kosztowała życie prawie miliona ludzi. Druga, domowa, wybuchła w 1991 r., wskutek poprzedniej politycznej odwilży i wiosny ludów, która nadeszła nad Afrykę ze wschodu Europy. Upadek komunizmu i koniec globalnej zimnej wojny oznaczał, że i w sprzymierzonej niegdyś ze Wschodem Algierii zabrano się za eksperymenty z demokracją. Pierwsze wolne wybory w 1991 r. zakończyły się jednak wygraną Islamskiego Frontu Ocalenia, odwołującego się do muzułmańskiego radykalizmu i wzorującego na Braciach Muzułmanach. Towarzysze z Frontu Wyzwolenia Narodowego, a także generałowie ani myśleli jednak pozwolić, by władzę w Algierze przejęli mułłowie. Nie życzyli sobie tego także nauczyciele demokracji z Ameryki i zachodniej Europy. Przy ich milczącej aprobacie wojsko dokonało zamachu stanu i unieważniło wyniki wyborów. W Algierii wybuchła krwawa, barbarzyńska wojna domowa, która pochłonęła ćwierć miliona ofiar. Ponad 100 tysięcy Algierczyków uciekło z kraju, głównie ludzie wykształceni i głównie do Europy.

Bouteflika miał swój udział w obu wojnach. W pierwszej walczył jako partyzant pod komendą przyszłego prezydenta kraju Huariego Bumediena (1965-78). W niepodległej Algierii zaledwie 25-letni Bouteflika został ministrem od młodzieży i turystyki, a potem dyplomacji. Modnie ubrany, w obowiązkowych w tamtych czasach przeciwsłonecznych okularach, długo brylował na światowych salonach. Algieria, podobnie jak Kuba, uchodziła przez jakiś czas za państwo niepoddające się dyktatowi Zachodu ani Wschodu, idealistyczne i rewolucyjne, szukające innej, własnej drogi. Natchnienia, inspiracji, kryjówki lub pieniężnego wsparcia szukali w ówczesnej Algierii Che Guevara i Nelson Mandela, Czarne Pantery z Ameryki i Timothy Leary, narkotykowy prorok hippisów i zbuntowanej młodzieży z Zachodu. Bouteflika działał w Ruchu Państw Niezaangażowanych, walczył z apartheidem, a w 1974 r. zaprosił do nowojorskiej kwatery ONZ z przemówieniem Jasera Arafata, którego palestyńscy partyzanci, dwa lata wcześniej, podczas olimpiady w Monachium, dokonali ataku terrorystycznego na sportowców z Izraela.

Po śmierci Bumediena, pozbawiony protektora Bouteflika stracił w Algierze wpływy. Oskarżany o nadużycia, aby uniknąć więzienia, wyjechał nawet do Dubaju, gdzie znalazł intratną posadę na dworze tamtejszego emira. Wrócił do kraju pod koniec lat 80., a kiedy w Algierii wybuchła wojna domowa, generałowie, którzy nie potrafili sobie poradzić z powstaniem mudżahedinów, poprosili Bouteflikę, by pomógł im swoim doświadczeniem i stanął na czele państwa.

W 1999 r. został prezydentem i obiecał, że przerwie wojnę. Mimo sprzeciwu ze strony wielu wojskowych i dygnitarzy z rządzącej partii ogłosił, że każdy mudżahedin, który złoży broń, zostanie objęty amnestią. W 2002 r. wojna się skończyła, a dwa lata później Bouteflika z łatwością wygrał reelekcję. Żeby ubiegać się o kolejną kadencję w 2009 r., trzeba było wcześniej wykreślić z konstytucji zapis ograniczający prezydenckie panowanie do dwóch pięciolatek. W 2014 r., kiedy ubiegał się – a raczej jego portret – po raz czwarty o prezydenturę, w kraju wybuchły zamieszki.

Po sąsiedzku

Arabska Wiosna z opóźnieniem zawitała do Algierii, a od połowy grudnia trwa w Sudanie, gdzie prezydenckiej władzy broni panujący od 1989 r. prezydent Omar al-Baszir. Ustąpił już ze stanowiska szefa rządzącej partii, ale z prezydentury rezygnować ani myśli i przekonuje rodaków, żeby poczekali jeszcze rok, do następnych wyborów.

Niepokoje u sąsiadów irytują prezydenta Egiptu gen. Abdel Fataha al-Sissiego. Władzę zawdzięcza Arabskiej Wiośnie, której jednak nie znosi. Uliczna rewolucja w Kairze obaliła dyktatora Hosniego Mubaraka, ale wyniosła do władzy – jak kiedyś w Algierii – Braci Muzułmanów i ich przywódcę Muhammada Mursiego, jedynego jak dotąd egipskiego prezydenta wybranego w wolnej i uczciwej elekcji. Sissi, ciesząc się milczącą aprobatą Zachodu, obalił jednak w 2013 r. Mursiego, wtrącił go do więzienia i zdelegalizował Braci Muzułmanów. W zeszłym roku wygrał po raz drugi wybory prezydenckie – a żeby mógł rządzić tak długo, jak zechce, posłowie już pracują nad wykreśleniem z konstytucji zapisu ograniczającego prezydenckie kadencje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej