Spotkanie z historią

Przekazanie na Zachód historycznego przemówienia Chruszczowa o "błędach i wypaczeniach nie było efektem planu rodem z "Mission: Impossible. Nikt nie strzelał, nie uciekał, nie wspinał się po linie. Wszystko było prostsze, a zarazem jeszcze mniej prawdopodobne.

26.10.2006

Czyta się kilka minut

Wiktor Grajewski, główny bohater tej historii, urodził się w 1925 r. w Krakowie jako Wiktor Szpilman. Na początku II wojny światowej uciekł przed Niemcami na Wschód; z ZSRR do Polski wrócił w 1946 r. Wstąpił do partii komunistycznej. "Powiedzieli mi, że z takim nazwiskiem jak Szpilman daleko nie zajdę, więc zmieniłem je na Grajewski" - tak mówił w wywiadzie dla izraelskiego dziennika "Haaretz". To właśnie dziennikarze izraelscy zrekonstruowali niedawno drogę, którą zapis wystąpienia szefa KPZR z lutego 1956 r. miał przedostać się na Zachód. Albo raczej: jedną z możliwych dróg...

***

Wiktor Grajewski pracował w Polskiej Agencji Prasowej, awansował i wkrótce zaczął kierować działem zajmującym się całym obszarem "bratnich państw socjalistycznych". Pewnie jego kariera komunistycznego dziennikarza rozwijałaby się dalej, gdyby nie wizyta w Izraelu w 1955 r. Jego rodzice i siostra mieszkali tam od kilku lat. Grajewski pojechał do nich - i wrócił ze zmienionymi poglądami oraz z postanowieniem opuszczenia PRL.

Na razie jednak pracował dalej, a w czasie wolnym romansował z Łucją Baronowską, sekretarką I sekretarza PZPR Edwarda Ochaba. Pewnego kwietniowego dnia poszedł do jej biura, by zaprosić ją na kawę. Dziewczyna była jednak zajęta. Wśród papierów na biurku leżała mała książeczka z czerwonym grzbietem i napisem "XX Zjazd KPZR, przemówienie towarzysza Chruszczowa". I z sygnaturą: "Ściśle tajne"...

13 kwietnia 1956 r. wypadało w piątek i dla Zeliga Katza ten dzień był wyjątkowo pechowy. Nikt nie lubi, jak wrzeszczy na niego szef, i to z samego rana. A przełożony Katza, Amos Manor, dyrektor izraelskiej tajnej policji Szin Beth, dostał szału. Najpierw zdenerwował się, gdy na pytanie, czy przyszedł jakiś materiał z Europy Wschodniej, usłyszał, że owszem, coś przyszło z Warszawy, jakieś przemówienie Chruszczowa. Potem, kiedy okazało się, że to "coś", za czym od kilku tygodni uganiają się zachodnie wywiady, leży w biurze jego asystenta od trzech dni.

Katz został zwymyślany od idiotów, a Manor polecił jak najszybsze przetłumaczenie na hebrajski kilkudziesięciu stron fotokopii. Wieczorem poszedł z nimi do premiera Ben Guriona. Ten następnego dnia wezwał go ponownie do siebie i stwierdził: "Jeśli to autentyk, to jest to historyczny materiał, a za 30 lat w Moskwie zmieni się ustrój na liberalny". Premier nie powiedział jednak, co z dokumentem zrobić. Decyzje Manor podjął sam: po konsultacji z szefem wywiadu (Mossadu) wysłał kopię do CIA. Dalej jednak nie było pewne, czy przemówienie przesłane z Warszawy jest autentyczne i czy nie jest to kontrolowany przeciek. Amerykanie, aby to ustalić, zaprzęgli do pracy wielki zespół ekspertów, dyplomatów i sowietologów. Zajęło im to dwa tygodnie. "To nas ustawiło na mapie światowego wywiadu" - tak powiedział Manor dziennikarzom "Haaretza".

Człowiek, który zdobył przemówienie Chruszczowa, Wiktor Grajewski, pozostał w cieniu. Jego tożsamość ujawniono dopiero na początku lat 90. On sam tłumaczy, że działał impulsywnie. Wtedy "pożyczył" tekst przemówienia od przyjaciółki i chciał je po prostu przeczytać. Włożył biuletyn do kieszeni płaszcza i ruszył do domu. Nikt go nie zatrzymywał, nikt nie kontrolował - wszyscy wiedzieli, że chodzi do Łucji.

Przeczytał i był zaszokowany. "Takie zbrodnie. Stalin mordercą. Czułem, że trzymam bombę atomową. Postanowiłem wrócić i oddać książeczkę Łucji" - wspominał "Haaretzowi". Ale po drodze zmienił plan i poszedł do izraelskiej ambasady, do jej pracownika, którego poznał rok wcześniej, gdy starał się o wizytę w Izraelu. Ten na widok publikacji miał najpierw poblednąć, a potem poczerwienieć, po czym wyszedł z książeczką z pokoju. Oddał ją Grajewskiemu półtorej godziny później. Ten zdążył odnieść ją jeszcze do biura dziewczyny, tak by schowała ją w sejfie przed zakończeniem pracy.

Wkrótce przemówienie Chruszczowa - po kontrolowanym przecieku z CIA - opublikował "New York Times". Stało się światową sensacją.

Grajewski wyemigrował do Izraela w 1957 r. Łucja ciężko zachorowała i zmarła w Polsce 15 lat później. Oboje nigdy nie rozmawiali o tamtym kwietniowym popołudniu.

"Nie jestem bohaterem - mówił Grajewski w dzienniku "Haaretz". - Nie wpłynąłem na historię. Osobą, która to zrobiła, był Chruszczow. Ja spotkałem się z historią na kilka godzin, a potem nasze drogi się rozeszły".

***

Czy tak było w rzeczywistości? Do tej pory wśród historyków krążyło kilka wersji mówiących o tym, jaką drogą referat Chruszczowa dostał się na Zachód - w tym i anegdotyczna, że Amerykanie kupili egzemplarz na bazarze Różyckiego w Warszawie. Być może zresztą tych dróg było kilka, a historia opowiedziana przez Wiktora Grajewskiego to tylko jedna z nich.

Tak czy inaczej nawet w anegdocie jest może źdźbło prawdy: miejscem, z którego referat "wyciekł" dalej, rzeczywiście najprędzej mogła być Polska - po tym, jak wiosną 1956 r. władze PZPR podjęły decyzję o wydrukowaniu polskiego przekładu referatu w ograniczonym nakładzie - rzecz jasna tylko dla towarzyszy partyjnych, do użytku wewnętrznego...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Historia w Tygodniku (44/2006)

Podobne artykuły

Dodatek
Jesienią 1956 r. generał Wacław Komar - wcześniej działacz komunistyczny, w latach 50. uwięziony i torturowany - został dowódcą tzw. wojsk wewnętrznych, czyli jednostek podległych ministerstwu spraw wewnętrznych. Gdy w październiku 1956 r. w Warszawie rozpoczęły się obrady władz PZPR - które przesądziły o odsunięciu "stalinistów i wyniosły do władzy Władysława Gomułkę - zaniepokojony początkowo rozwojem sytuacji Kreml skierował na Warszawę jednostki armii sowieckiej, stacjonujące w Polsce. Przez kilka dni ważyło się, czy dojdzie do interwencji ZSRR - jak na Węgrzech. W tamtych dniach gen. Komar organizował obronę Warszawy przed spodziewanym atakiem wojsk sowieckich, później natomiast usiłował postawić na porządku dziennym kwestię obecności w Polsce Armii Czerwonej, o czym opowiada we wspomnieniach, które ukazują się drukiem po raz pierwszy. Gdyby w tamtych dniach zrealizował się w Polsce "scenariusz węgierski i doszło do walk, Wacław Komar podzieliłby zapewne los Pála Malétera. Przed październikiem 1956 r. Maléter był zdeklarowanym komunistą i wysokim rangą wojskowym (dowodził korpusem pancernym). Gdy zaczęły się demonstracje, a potem walki, on i jego żołnierze stanęli przeciw Sowietom. Maléter został ministrem obrony w rządzie Imre Nagya i organizował obronę Budapesztu. Aresztowany i sądzony razem z Nagyem, został skazany na śmierć. 17 czerwca 1958 r. Nagy, Maléter i dwóch innych przywódców powstania zostało powieszonych.Red..