Spór o ratunek

Awantura z udziałem kolońskiego kardynała, katolickich szpitali i zgwałconej kobiety roznamiętniła światopoglądowo beznamiętne Niemcy.

04.02.2013

Czyta się kilka minut

Do gabinetu doktor Irmgardy Maiworm w Kolonii, pełniącej ostry dyżur w sobotę 15 grudnia, zgłosiła się 25-letnia dziewczyna. A właściwie: wpadła zupełnie roztrzęsiona. W zabrudzonym, postrzępionym ubraniu, z rozmierzwionymi włosami i cieknącymi po policzkach łzami. Usiadła w fotelu i łkając, zaczęła opowiadać. Poprzedni wieczór spędziła z przyjaciółmi, bawili się w knajpie. Przed północą wszyscy się rozeszli. Do domu, jak zwykle, wracała metrem. Kiedy przyszła na stację, elektroniczna tablica pokazywała 10 minut do odjazdu pociągu. To ostatni obraz, jaki zapamiętała z piątkowego wieczoru. Co stało się później, nie pamięta.

Kiedy się obudziła, leżała na ławce w parku, w innej dzielnicy Kolonii. Dochodziło sobotnie przedpołudnie. Z pobliskiego kiosku zatelefonowała do mamy. Ta natychmiast zabrała ją do lekarza. Tak 25-latka trafiła w ręce doktor Maiworm. Tam skorzystała z toalety. Poczuła potworne bóle podbrzusza. W gabinecie sprawdziły się najgorsze przypuszczenia lekarki. Kobieta została najpierw odurzona „kroplami gwałtu”, potem brutalnie zgwałcona. Lekarka zadzwoniła na policję, która spisała protokół popełnienia przestępstwa. Doktor Maiworm wystawiła też dziewczynie receptę na tabletkę „dzień po” oraz skierowanie na dalsze badania ginekologiczne do szpitala, także w celu zabezpieczenia śladów spermy gwałciciela. Zatelefonowała też do pobliskiego szpitala św. Wincentego.

„Człowiek w dobrych rękach”brzmi motto katolickiej kliniki. Jej dyżurna lekarka odmówiła jednak przyjęcia pacjentki, tłumacząc, że badanie ginekologiczne obejmuje również rozmowę o „pigułce po” wraz z wydaniem na nią recepty. Czego po ostatnim rozporządzeniu kurii arcybiskupiej katolickim szpitalom czynić nie wolno. „Przestraszona koleżanka obawiała się wyrzucenia z pracy”, komentuje dr Maiworm. W drugim katolickim szpitalu, św. Ducha, sytuacja się powtórzyła. Zgwałconą dziewczynę, po interwencji policji, przyjął dopiero szpital ewangelicki.

BURZA MEDIALNA

Sprawa wywołała w Niemczech falę oburzenia. „Powrót do średniowiecza”, „cynizm moralności katolickiej”, „Kościół katolicki jest państwem w państwie”, brzmiał główny tenor krytyki. Głos oburzenia podnieśli politycy, środowiska opiniotwórcze i tysiące Niemców na forach internetowych. Domagano się odebrania katolickim szpitalom państwowych dotacji.

Obydwie katolickie kliniki wydały oświadczenia. „Ofiary gwałtu są traktowane w szpitalach katolickich tak samo jak w każdym innym. Szpitale zgromadzenia sióstr cellitek od św. Maryi gwarantują pokrzywdzonym kobietom całościową opiekę, także psychologiczną, i są zobowiązane do zabezpieczenia śladów przestępstwa seksualnego, spermy i innych mikroelementów, czyli dokładnie do tego, czego odmówiły 25-letniej dziewczynie z Kolonii”. Rzecznik szpitala św. Wincentego dodał: „Odmowa przyjęcia była błędem lekarskim. Katolickim lekarzom nie wolno tylko wypisywać pigułki »dzień po«. To był pojedynczy przypadek”.

Nie uśmierzyło to fali oburzenia. W domniemany „błąd lekarski” i „pojedynczy przypadek” mało kto uwierzył. Incydent w czambuł potępili politycy, w tym także parlament w Nadrenii-Północnej Westfalii oraz liczni chadecy. Ostrze krytyki celowało w kolońskiego metropolitę, ultrakonserwatystę kard. Joachima Meisnera. „Diabolizując pigułkę »dzień po«, kardynał chce wymusić niechciane ciąże w godzinie zero”. By uspokoić burzę, hierarcha w osobistym oświadczeniu przeprosił zgwałconą kobietę za odmowę przyjęcia do katolickiego szpitala w jego diecezji. Potwierdził też, że z praktyki lekarskiej wykluczone są zabiegi nakierowane na uśmiercenie poczętego dziecka.

TABLETKA: ABORCYJNA CZY NIE?

Czy jednak przyjęcie tabletki „dzień po” prowadzi do uśmiercenia poczętego dziecka? „Nie”, twierdzi Pro Familia, silne towarzystwo społeczne propagujące oświatę rodzinną. „Tabletka ratunkowa nie jest pigułką aborcyjną. Nie powoduje przerwania istniejącej już ciąży. W tym względzie Kościół katolicki ignoruje aktualny stan wiedzy medycznej”, twierdzi Pro Familia.

 Nie do końca zgadza się z tym ks. prof. Eberhard Schockenhoff, szef katedry teologii moralnej Uniwersytetu Alberta Ludwika we Freiburgu, główny konsultant Episkopatu Niemiec ds. zagadnień bioetycznych. Jego zdaniem, rozbieżność stanowisk wynika z określenia początku życia. Kościół katolicki wyznacza je precyzyjnie na chwilę połączenia komórki męskiej z komórką jajową. Tylko rzadko, dodaje Schockenhoff, teologia moralna za moment ochrony życia przyjmuje moment nidacji, czyli zagnieżdżenie się kilkudziesięciokomórkowego zarodka w ściance macicy.

Nawet jeśli ochronę życia wyznaczy się przed momentem nidacji (zagnieżdżeniem się zarodka w ścianie macicy), zażycie tabletki „dzień po” nie wywołuje sytuacji konfliktowej – twierdzą lekarze z Pro Familia. Dostępne na rynku dwa rodzaje tabletek ratunkowych nie zapobiegają nidacji. Jeden z preparatów zawiera substancję, która działając na przysadkę mózgową, nie stymuluje jajnika do wytwarzania komórek jajowych, przeciwdziała wyłącznie owulacji, a wywołując zmiany w składzie czopu śluzowego w szyjce i jamie macicy oraz w jajowodach utrudnia wyścig plemników do komórki jajowej, a tej ostatniej wędrówkę naprzeciw spermie. Generalnie więc zapobiega zapłodnieniu.

Skuteczność drugiego preparatu, najnowszej generacji, zależy z kolei od wielu czynników, w tym od ilości zażytej substancji. Pogląd Pro Familia podziela firma farmaceutyczna HRA-Pharma z Bochum, dystrybutor tabletek postkoitalnych. Obydwie paraliżują jedynie żeńską komórkę jajową, blokując zapłodnienie, i obniżają jeszcze jakość wspomagającego zapłodnienie śluzu w macicy. W żadnym wypadku nie unicestwiają zapłodnionej komórki jajowej, co poświadczają badania medyczne, tomy literatury naukowej i samo życie.

Ostrożniej wypowiada się rządowa agencja odpowiedzialna za zdrowotną politykę oświatową w RFN, Bundeszentrale für Gesund­heitliche Aufklärung: „Obydwie substancje działają hamująco na proces owulacji”. Kwestię obniżania jakości śluzu w macicy, co przeciwdziała optymalnym warunkom do zagnieżdżenia się na ściankach macicy zapłodnionej komórki jajowej, rządowa agencja pozostawia otwartą. Ale konkluzja jest jednoznaczna: „Jeżeli zapłodniona komórka jajowa finalnie zagnieździ się już w macicy, żaden z preparatów nie jest w stanie jej unieszkodliwić”.

WYMÓG HEROIZMU

Ks. prof. Schockenhoff niuansuje jednak działanie obydwu preparatów – i poddaje je odmiennej ocenie moralnej. Dopuszcza przepisywanie w katolickich szpitalach tabletek antyowulacyjnych, które przeciwdziałają zapłodnieniu. Sprzeciwia się jednak temu, aby pracujący w nich lekarze przepisywali ofiarom gwałtu tabletki zapobiegające nidacji.

 – Doznanej nieprawości kobieta nie może rekompensować wyrządzaniem innej nieprawości, tym razem poczętemu dziecku. Zrozumiała spontaniczna reakcja oburzenia na gwałt nie usprawiedliwia aborcji. W dramatycznej sytuacji, gdy naprzeciwko siebie stają dwie niewinne ofiary, jedynie moralnie nieskazitelne rozwiązanie wymaga od kobiety uśmierzenia aktu doznanej przemocy aktem miłości i zaakceptowania dziecka – mówi „Tygodnikowi” ks. prof. Schockenhoff.

 Ten postulat graniczy z heroizmem. Zostawia jednak otwartą furtkę: – Jeżeli kobieta nie czuje się na siłach, poczętego z gwałtu dziecka nie musi urodzić. Aborcja w tym przypadku nie zostaje usankcjonowana moralnie, ale decydująca się na nią kobieta jest usprawiedliwiona, podczas gdy wina moralna zostaje przeniesiona na gwałciciela.

 Ks. Schockenhoff uważa, że tabletka ratunkowa nie powinna być użyta podczas pierwszej wizyty u ginekologa. Kobieta decydując się na aborcję, musi mieć czas i spokój na uwzględnienie perspektywy dziecka. Traumatyczna sytuacja temu nie sprzyja. Jeżeli jednak pigułka „dzień po” nie może być przepisywana w katolickich szpitalach, to zgodnie z tą wykładnią skazuje potem kobiety na tradycyjną metodę aborcji.

W nieodległej przeszłości, gdy istniała tylko tabletka wywołująca szybkie poronienie, poprzednicy ks. prof. Schockenhoffa kierowali się w swojej ocenie bardziej kryterium pomocy niż represji. Jeżeli zgwałconej kobiecie tabletka poporonna pozwalała odzyskać równowagę psychiczną, stosowano ją bez zastrzeżeń. Ks. prof. Schockenhoff zaleca, by w szpitalach katolickich przy wydawaniu „tabletki ratunkowej” obowiązywała klauzula sumienia.

W ostatnich dniach po raz drugi wypowiedział się kard. Meisner. Przyznał, że po rozmowie ze specjalistami stało się dlań jasne, iż pod pojęciem tabletki poronnej kryje się wiele różnych preparatów o zróżnicowanym działaniu, a co się z tym wiąże – także o różnych konsekwencjach etycznych. Zgwałconej kobiecie można podać tabletki uniemożliwiające zapłodnienie. Nadal jednak nie do przyjęcia jest według niego zaaplikowanie preparatu, który uniemożliwiłby zagnieżdżenie. Wtedy bowiem „w aktywny sposób pozbawia się prawa do życia chronioną tym prawem zapłodnioną komórkę jajową” – napisał hierarcha na stronie archidiecezji.

Pytanie tylko, czy istnieją tabletki zapobiegające wyłącznie zapłodnieniu. 


ARKADIUSZ STEMPIN jest politologiem, wykładowcą w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Tischnera w Krakowie oraz na Uniwersytecie Alberta Ludwika we Freiburgu (Niemcy).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2013