Społeczna sprawiedliwość: praca od podstaw

Dzięki realizacji idei wolontariatu powstaje nowa kultura, oparta na szacunku dla drugiego człowieka i nawiązaniu z nim relacji. Taka solidarność tworzy przestrzeń wolności, w której każdy może w pełni poczuć się człowiekiem.

14.09.2011

Czyta się kilka minut

Polska Solidarność, która narodziła się w sierpniu 1980 r. w Stoczni Gdańskiej, zachwyciła świat, przyzwyczajony do tego, że tylko krwawe rewolucje i wojny obalają tyranów i zmieniają bieg historii. Źródłem tamtego masowego ruchu społecznego było powszechne pragnienie wolności i sprawiedliwości, a jego specyfiką i siłą - wyrzeczenie się przemocy oraz mądre współdziałanie prostych ludzi pracy i uczonych intelektualistów. To było wielkie święto jedności w różnorodności. Dziewięć lat później Solidarność na drodze politycznego kompromisu doprowadziła do upadku komunizmu. Spełniło się marzenie Polaków o wolności.

Dziś wiemy jednak doskonale, że obalenie komunizmu nie wystarczyło, aby urzeczywistnić nasze drugie marzenie - o społecznej sprawiedliwości.

Przez dwadzieścia lat nie udało nam się niestety zbudować społeczeństwa równych szans dla wszystkich. Wręcz przeciwnie, gwałtowny rozwój ekonomiczny, który rozpoczął się wraz z wprowadzeniem gospodarki rynkowej, zaostrzył niektóre zadawnione problemy i ujawnił nowe. Daje się we znaki masowe bezrobocie, powiększa się przepaść między bogatymi i biednymi, wzrasta liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie i wykluczeniu - obecnie to ok. 7 proc. ludności, w tym kilkaset tysięcy młodzieży i dzieci. Najuboższe warstwy społeczne dotyka brak dostępu do ochrony zdrowia, pomocy prawnej i kultury. W wielkich miastach rzuca się w oczy bezdomność wielu mężczyzn i kobiet dotkniętych przez los.

Dziś coraz częściej zadajemy sobie pytanie, gdzie się podziała tamta piękna twarz solidarności?

Styl uprawiania polityki w dzisiejszej Polsce, ojczyźnie Jana Pawła II, musi budzić gorycz. Nasi politycy skupieni są nie na problemach społecznych, lecz na walce o władzę, niektórzy przejawiają przy tym obsesyjną nienawiść i pogardę dla przeciwników. Ale czy oczekiwanie, że to właśnie politycy, nawet ci nawiązujący do tradycji Sierpnia, będą nosicielami idei solidarności, jest w ogóle uzasadnione? Może miał rację Lech Wałęsa, kiedy po zwycięstwie 1989 r. proponował odstawić związkowe sztandary do muzeum i zacząć po prostu uprawiać politykę, która musi oznaczać nieuniknione podziały? Istotą demokracji jest przecież rywalizacja różnych partii, które toczą między sobą spory programowe i walczą o władzę. Ale polityka partyjna, nawet jeśli jest kulturalnie prowadzona i służy wspólnemu dobru, nie wyczerpuje sensu demokracji.

Żeby demokracja była zdrowa i skuteczna, musi powstać dojrzałe społeczeństwo obywatelskie. I, moim zdaniem, to się powoli w Polsce dokonuje. Właśnie tutaj, w ramach społeczeństwa obywatelskiego, jest przede wszystkim miejsce na realizację idei solidarności.

"Bądź wolontariuszem! Zmieniaj świat i siebie!" - brzmi hasło trwającego właśnie Roku Wolontariatu. Komunikat prasowy Komisji Europejskiej z tej okazji przytacza słowa Kofiego Annana: "Jeśli nasze nadzieje na stworzenie lepszego i bezpieczniejszego świata mają się skonkretyzować, a nie pozostać tylko w sferze marzeń, bardziej niż kiedykolwiek będziemy potrzebować zaangażowania wolontariuszy". A Viviane Reding, komisarz UE ds. sprawiedliwości, oznajmiła 2 grudnia 2010 r. w Brukseli: "W każdym z nas jest głęboko zakorzeniona zdolność do podejmowania wysiłków i troszczenia się o tych, którzy potrzebują opieki. Wolontariat wzmacnia podstawowe wartości europejskie: solidarność i spójność społeczną". O jaki wolontariat tu chodzi?

W polskim kontekście słowo "wolontariat" jest powszechnie rozumiane jako dobrowolne, czyli bezinteresowne, bez wynagrodzenia, zaangażowanie się w czasie wolnym w pomaganie osobom potrzebującym. Największa w naszym kraju organizacja charytatywna, jaką jest Caritas Polska, chlubi się tym, że zatrudnia dziesiątki tysięcy wolontariuszy - osób młodych, jeszcze uczących się, lub starszych, będących już często na emeryturze - którzy odwiedzają chorych, rozdają posiłki najuboższym i bezdomnym. Jest to niewątpliwie potrzebna, piękna i szlachetna działalność. Służy ona jednak głównie doraźnej pomocy. Jeśli zaś stawiamy sobie ambitne cele zwalczenia nędzy i przywrócenia osobom oraz środowiskom wykluczonym pełni ludzkich praw, musimy rozważyć także inne, trwałe formy wolontariatu.

Takie głosy podniosły się na międzynarodowej konferencji "Skrajne ubóstwo a prawa człowieka - wyzwanie dla Polski, wyzwanie dla Europy" (Warszawa, 24-25 maja 2010). Alwine de Vos van Steenwijk, była dyplomatka i bliska współpracownica ks. Józefa Wrzesińskiego, założyciela ruchu ATD Czwarty Świat, przypomniała jego słowa:

"Lekarstwem dla człowieka jest drugi człowiek. Człowiek dotknięty przez życie potrzebuje innych ludzi, żeby stać się bardziej człowiekiem. Osoby, które od dawna, czasami od kilku pokoleń doświadczają nędzy, dzisiaj pragną, aby inni obdarzyli ich zaufaniem i przyłączyli się do nich. Kiedy człowiek od zbyt dawna cierpi z powodu biedy, potrzebuje wiary drugiego człowieka, aby uwierzyć w samego siebie, aby zaufać innym".

Ten apel podjęło końcowe przesłanie konferencji: "W przededniu roku 2011, ogłoszonego Europejskim Rokiem Wolontariatu, zachęcamy wykonawców przyszłej polskiej prezydencji w Unii Europejskiej do refleksji nad wspieraną w wielu krajach formą wolontariatu, jaką jest wolontariat stały (podejmowany na dłuższy czas, zamiast pracy zarobkowej, za skromnym wynagrodzeniem). Ta forma zaangażowania obywatelskiego rozwija się w Europie od czasu II wojny światowej. Jak pokazuje doświadczenie, tylko tego rodzaju pełne zaangażowanie pozwala budować trwałe i owocne relacje zaufania i solidarności z osobami najuboższymi".

W krajach zachodnich, w różnych organizacjach międzynarodowych, od dziesięcioleci praktykowana jest właśnie ta forma zaangażowania w służbę potrzebującym, zwana też wolontariatem. Są to z reguły młodzi ludzie po studiach, którzy rezygnują z kariery zawodowej w swoim zamożnym kraju, odmawiając wejścia w tryby organizacji społecznej, a nawet kultury, która stawia im za wzór dążenie do coraz większych zarobków i coraz większej konsumpcji, i zamiast tego wyjeżdżają na pewien czas na przykład do Afryki czy Azji, by tam pracować wśród najuboższych jako nauczyciele, lekarze, instruktorzy, pobierając za to skromne wynagrodzenie. Tego rodzaju wolontariat może być też realizowany w ubogich i wykluczonych środowiskach we własnym kraju.

Idea "stałego wolontariatu" jest właśnie samym sednem ruchu ATD

(All Together for Dignity) utworzonego w 1957 r. we Francji przez ks. Józefa Wrzesińskiego (1917-1988), a który dzisiaj działa w ponad 30 krajach na wszystkich kontynentach, od kilkunastu lat także w Polsce. Ruch ten skupia tysiące osób, przyjaciół, współpracowników, sympatyków, ale jednym z najważniejszych jego elementów są stali wolontariusze (aktualnie w liczbie

ok. 400), kobiety i mężczyźni w różnym wieku, różnych narodowości, celibatariusze bądź małżeństwa z dziećmi.

W Europie i wielu krajach całego świata stali wolontariusze ATD towarzyszą dzień po dniu ludziom doświadczającym nędzy i wykluczenia, mieszkają w "zakazanych dzielnicach", słuchają i uczą się od nich, nawiązują przyjaźnie, a także pomagają osobom ubogim zabierać głos we własnej sprawie. Znajdują sojuszników wśród badaczy naukowych, działaczy samorządowych i polityków wysokiego szczebla.

Można powiedzieć, że ten typ wolontariatu to budowanie "od podstaw" solidarności społecznej, tworzenie sojuszu obywateli "dobrze się mających" z osobami wykluczonymi.

Mam poczucie, że działalność wolontariuszy, tak w ruchu ATD, jak i w innych organizacjach pozarządowych w Polsce, jest czymś więcej niż pomaganiem konkretnym osobom doświadczającym życiowych dramatów - nędzy, bezdomności, niepełnosprawności, uzależnienia od alkoholu czy narkotyków, opuszczenia, starości czy śmiertelnej choroby. Jest to budowanie od podstaw nowej kultury, opartej na szacunku dla drugiego człowieka, kimkolwiek on jest.

Istotą tej kultury jest nie tylko uznanie niezbywalnej godności każdego człowieka, ale właśnie nawiązanie z nim relacji: wysłuchanie go, dzielenie się z nim tym, co we mnie najlepsze.

Solidarność to tworzenie przestrzeni wolności, w której każdy, niezależnie od wieku, pozycji społecznej, stanu posiadania i wykształcenia, będzie mógł podjąć jakieś sensowne działanie i wziąć za nie odpowiedzialność, by w pełni poczuć się człowiekiem.

CEZARY GAWRYŚ jest dziennikarzem i publicystą, redaktorem miesięcznika "Więź", prezesem Stowarzyszenia Przyjaciół Ruchu ATD Czwarty Świat. Dowiedz się, jak zostać wolontariuszem na: www.atd.org.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2011