Spokój w Ełku

Miasto zdążyło już ochłonąć po zabójstwie Daniela przed barem z kebabem. Po ponad roku zaczął się proces w tej sprawie.

19.03.2018

Czyta się kilka minut

Bar Kebab Prince, przed którym w noc sylwestrową 2016 r. zginął 21-letni mieszkaniec Ełku / TOMASZ WASZCZUK / PAP
Bar Kebab Prince, przed którym w noc sylwestrową 2016 r. zginął 21-letni mieszkaniec Ełku / TOMASZ WASZCZUK / PAP

Daniel zamówił dużą baraninę, sos mieszany. Darek podwójną porcję kurczaka, sos łagodny. Dalej ponoć było tak: gdy przyszło do płacenia, Daniel podarł stuzłotowy banknot i rzucił na ladę. Larbi, szef lokalu, powiedział: „W porządku, nie chcę awantur”. Ale Daniel wychodząc chwycił jeszcze dwie butelki coli. Larbi wyskoczył za nim, krzyczał: „Halo, proszę pana!”. Wybiegł też Lassad, który dopiero co przyjechał do Ełku. Lassad i Daniel zaczęli się szarpać. Tunezyjczyk dostał w nos, ale to Daniel przegrał starcie. W tym czasie Darek w spokoju dojadał kebaba. Zdążył jeszcze wrzucić petardę do baru, prosto pod nogi klientów. A potem znalazł Daniela leżącego na ziemi. Martwego. Lassad miał w ręku nóż.

Była godzina 22, sylwestrowa noc. Co się działo w Ełku w nowym, 2017 roku, widziała cała Polska. Dwa dni rzucania kamieniami, płytami chodnikowymi i butelkami, demolowania witryn sklepowych i barów z kebabami. Policja z pałkami i gazem łzawiącym. 40 osób zatrzymanych. Ełk pomścił Daniela, który zginął z rąk islamistów.

Zginiesz za kratami

Lassada A. policjanci wprowadzają do sądu w kajdankach. Niewysoki, krótko ostrzyżony, w granatowym swetrze. Ma 27 lat. W Suwałkach właśnie ruszył jego proces.

Lassad czyta oświadczenie po polsku. Pamięta, jak mężczyźni krzyczeli: „ciapaci, Araby, czarnuchy, brudasy, muzułmanie, macie przechlapane”. A potem Darek zażądał: „Dawaj, k..., kasę”. W ręku miał petardę. Tunezyjczyk przestraszył się, chwycił nóż i wybiegł z lokalu.

Wpadł na swojego szefa oraz Daniela, który rzucił się na niego z furią, uderzył go w nos, zamroczył. Nie zamierzał używać noża. Nie wie, jak to się stało. Nie pamięta, jak uderzał. Nie jest mordercą. Przeprasza matkę i siostrę zmarłego.

Oskarża policję, że wymusiła na nim przyznanie się do winy. Mundurowi po zatrzymaniu mieli mówić: „Wiesz, co się dzieje na dworze? Jeżeli nie zginiesz tutaj, to zginiesz za kratami. K... mać, już po tobie”. Odwołuje wcześniejsze zeznania. To wszystko, co ma do powiedzenia.

Lassad do Warszawy przyjechał w 2010 r. na studia. Zarządzania nie skończył, ale poznał przyszłą żonę. Pracował w barach. Gościnności Polaków doświadczył nie raz. Najbardziej gdy został pobity na dyskotece. Do Ełku wyjechał, bo brakowało mu pieniędzy na mieszkanie. Sylwester był jego pierwszym dniem w barze. Przed Ełkiem karany był za drobną kradzież.

Obrońca Marcin Puszyński z kancelarii SCBP mówi mi: – Prokuratura zarzuca naszemu klientowi, że zabił z zamiarem ewentualnym. My stoimy na innym stanowisku. Możemy mieć do czynienia z przekroczeniem granicy obrony koniecznej bądź afektem. Na pewno nie było to tego typu zabójstwo.

Lassad przebywa w więzieniu w Białymstoku. Śledczy wysłali go aż tam, bo obawiali się o jego życie. W celi ma tylko obcokrajowców. Nadal uważa, że nie jest bezpieczny. Po wyroku najpewniej będzie prosił o przeniesienie do więzienia w Tunezji.

U nas to nie przejdzie

W rocznicę śmierci przed niegdysiejszym barem z kebabami znów zapłonęły znicze. Ełk pamięta o Danielu.

Taksówkarz Arek wzdycha: – Nie sposób zapomnieć. Gość wybiegł z mieczem, zasztyletował chłopaka za dwie butelki coli. To taki naród, taka religia. Od małego są uczeni, jak odciąć głowę.

Arek widział to w telewizji. A na ­YouTubie ile jest filmików. Dla nich śmierć drugiego człowieka to nic. Oni nawet zbawienie za to mają, z tego co słyszał. Nie, nie chodzi o to, że miasto jest przeciwne uchodźcom. Ale mamy czasy takie, a nie inne, jeżeli chodzi o muzułmanów. W Belgii po zamachach malują kwiatki na chodnikach. W Niemczech na placu gwałcili kobiety, a faceci tylko się przyglądali. A Polacy jako jedyny naród zareagowali normalnie. Stąd te butelki i kamienie. Żeby dać sygnał: u nas takie rzeczy nie przejdą.

Sygnał dali też działacze ONR-u. W tydzień po zabójstwie Daniela zorganizowali pikietę „Ełk wolny od dżihadu”. Przyszli rodzice z dziećmi, wielu chłopaków w bluzach z kapturem z Orzeszkowej. To w tej okolicy jest bar z kebabem i tu też mieszkał Daniel.

To ulica pełna komunalnych kamienic. Po drewnianej, odrapanej klatce przemyka Krzysiek. Ma 22 lata. Daniela znał z widzenia. Żałuje, że nie mógł go pomścić. Zamieszki oglądał w telewizji w zakładzie karnym. Cztery miesiące siedział za kradzieże. – Dobrze, że chłopaki wzięli się za robotę. Każdy chciał pomścić kolegę – mówi.

Krzysiek przez rok pracował w Niemczech na budowie. Pieniądze w porządku, ale mało znajomych. W Ełku też robi w budowlance. Zimą tylko wykończeniówki. Dwa i pół tysiąca wyciągnie w miesiącu. Da się żyć.

A imigranci według Krzyśka to powinni mieć zakaz wjazdu do Polski. Jego siostra pracuje przy produkcji kabli do samochodów. Większość pracowników: Ukraińcy, z czego połowa nielegalnie. Polakom zabierają robotę.

Radny: to prowokacja

Do obrony honoru Daniela ruszyła cała Orzeszkowa. Poszły szyby w barach z kebabami i sklepie Żabka. Zapłonęły drzwi mieszkania, w którym podobno mieszkał zabójca. Przed barem była też minuta ciszy i modlitwa „Ojcze nasz”. Policjanci ściągali posiłki z Olsztyna. Na początku głównie stali w hełmach i z tarczami, słuchając okrzyków „policja dla Polaków” i „wstyd”. Później zaczęli wciągać agresywnych do radiowozów.

Po forach kibicowskich poniosła się wieść: szturmem do Ełku! Podobno policja na opłotkach miasta zatrzymała autobus kiboli z Białegostoku. Ktoś wrzucił zdjęcie adwokata, który reprezentował Algierczyka. Komentarz: „Za kilka dni kibole zniszczą kancelarię i spalą mieszkanie obrońcy. Czas chyba, aby pan Tomuś pakował walizki”. Groźby popłynęły też na skrzynkę mailową prawnika. Wycofał się z obrony.

Bohaterstwo Daniela zainspirowało artystów. Na forum Kibole.pl posłuchamy rapu: „wyjdzie czterech tych ciapoli pierdolonych chłopie / pozbawi życia tylko dlatego, że mieli kosę przy sobie”.

Z zatrzymanych przez policję większość sama poddała się karze. Tłumaczyli: po alkoholu byliśmy, żałujemy. Metryki chłopaków podobne: 19, 22, 25 lat. Bezrobotny, wykształcenie gimnazjalne, wcześniej karany. Na ławie oskarżonych znalazł się też radny powiatowy Tomasz Bartnik. W lokalnym radiu opowiadał, że przed barem stał przez przypadek, a sprawa jest polityczna.

Europy już nie ma

Marek z Orzeszkowej to się takimi sprawami nie interesuje. Pracował w wojskowych zakładach, ale zamknęli je 20 lat temu. Teraz siedzi na rencie i myśli tak: Polacy też jeżdżą za granicę. Jak jego córka, co siedziała siedem lat w Anglii. I też nas mogą stamtąd zaraz zacząć wyganiać.

Tomasz prezentuje na ręku wielki tatuaż „Ełk – złote miasto”. Na drugiej sprawi sobie napis „Mazury – cud natury”. Z kolegą się nie zgadza. Nie można być obojętnym. Widać, co się na Zachodzie dzieje. Zamachy, strach. Dobrze, że rząd nie wpuszcza obcych. Lepiej nie ryzykować. I dobrze, że nasze chłopaki zadziałali.

– A pamiętasz, jak zamordowali człowieka pod komendą? To wtedy jakoś nie było burdy – kontruje Marek.

Cezary na Orzeszkowej sprzedaje meble sprowadzane z Holandii. Kiedyś to był biznes, a teraz taniocha wypiera go z rynku. W Ełku praca jest, tylko mało płatna. W strefie ekonomicznej z trzy tysiące zarobisz, ale co się naharujesz w weekendy, to twoje. Dlatego jeszcze trzyma swój biznes.

Cezary do Ukraińców i Białorusinów nic nie ma. To chrześcijanie, chcą pracować. Natomiast ci z Afryki chcą tylko socjalu. Nie integrują się, bo jest różnica kultur. Tego się nie da pogodzić w żadnym wypadku, bo będzie bałagan. To, co się dzieje na Zachodzie, to jego zdaniem socjalizm. Muzułmanów cywilizacja rośnie, nasza się zwija. Dobrze, że Polska trzyma się jeszcze mocno.

Na miejscu baru z kebabem pojawił się sklep ze zdrową żywnością. Sprzedawcy nie narzekają na brak klientów. Wręcz przeciwnie. Zła sława przyciąga ciekawskich.

Polak buduje sam

Przed sądem w Suwałkach staje Mohammed, który pracował razem z Lassadem. Radek, kolega Daniela, często kupował u nich kebab. Kiedyś w Mohammeda rzucił butelką na ulicy. Mohammed Daniela nie znał. Zabójstwa nie widział. Po wszystkim wyjechał z Ełku. Skradziono mu tam telewizor, ubrania, pieniądze. Nie chce mieć z tym miastem nic wspólnego.

Larbi A., właściciel baru, odmawia składania zeznań. Przeciwko niemu toczy się sprawa o nieudzielenie pomocy Danielowi. Prywatnie tłumaczy, że nie chciał walczyć z Danielem. Dopiero po wszystkim zobaczył, że Lassad miał nóż. Pytał: „Uderzyłeś go?”. Ale Lassad zapewniał: „Tylko w kurtkę”. A potem zobaczył leżącego Daniela, Radka krzyczącego: „Zabiliście go!”. Larbi dostał w głowę kebabem. Chciał dzwonić na pogotowie, ale nie miał telefonu. Mundurowi zapakowali go do radiowozu. Pierwsze 48 godzin w areszcie spał jak zabity. Był pewien, że zaraz wyjdzie. Przesiedział sześć miesięcy.

Do Polski przyjechał 14 lat temu. Wcześniej były Austria, Czechy, Francja, Holandia, Niemcy. W Warszawie na stadionie sprzedawał perfumy. Pracował w barach. Otworzył swój lokal na Pradze, ale interes szedł marnie. Panowie przychodzili po haracz, klientela nieciekawa, choć Larbi wie, jak rozmawiać z ludźmi. Wchodziło czterech takich, pijanych, krzyczeli, to Larbi dawał im ekstra mięso, darmową herbatę. A jak go na ulicy ktoś zaczepia, skąd jest, to odpowiada „Italia”. I ma spokój.

Na krótko wrócił do Algierii, poznał drugą żonę. Mają trójkę dzieci. Ale że w Algierii bez protekcji nie ma pracy, to wrócił. Pięć miesięcy remontował bar w Ełku, nabrał kredytów. Teraz został z pożyczką do spłacenia. Nie może wyjechać, od roku nie widział dzieci. Koledzy w innych barach nie chcieli go zatrudniać. Leczy się z depresji. Lassad jemu także zniszczył życie.

Jeździ na Uberze. Od klientów dostaje zawsze pięć gwiazdek. Pytają go: „Co myślisz o Polakach?”.

A Larbi myśli, że są tacy, co krzyczą za nim „terrorysta”, ale są też normalni. Polaków ceni, bo są twardzi. Kto budował Niemcy? Przybysze z Turcji. Francję? Z Algierii. Holandię? Z Maroka. Anglię? Z Indii. A Polacy sami budowali swój kraj. Jak ktoś krzyczy: „Polska dla Polaków!”, to Larbi się nie obraża.

Obecne rządy Larbiemu się podobają. Walczą z korupcją. Dbają o porządek. Przywracają godność. Tylko o muzułmanach mogliby tak nie mówić.

Za jego znajomymi z Algierii sąsiedzi krzyczą „czarnuchu”, „Arabie”. Algierskie dzieci z polskiego przedszkola wracają zapłakane. Prawie wszyscy znajomi Larbiego uciekli do Anglii.

Cześć i chwała bohaterom

Na przystanku w Słuczu zaparkowało bmw. Kręcą się chłopaki i dziewczyny. To rodzinna wieś Daniela.

Kazimierz i Jurek wspominają: pod sklepem z nami nie wystawał. Porządny chłopak. Sąsiedzi dodają: nie miał łatwego dzieciństwa. Ojciec miał 15 hektarów, piękny dom z białej cegły. Z żoną Jadwigą do zgody nie doszli. Sama wychowywała Daniela i piątkę rodzeństwa. Żyli z jej renciny. W okolicy pracy nie było. Kiedyś to działał PGR, w gorzelni pędzili spirytus z ziemniaków. A potem prywaciarze wszystko wzięli. Teraz co drugi dom w wiosce pusty.

Mariola pociera oczy, jak mówi o Danielu. Ile zdjęć, zniczy, wieńców do dzisiaj na cmentarzu leży. Chodził po wsi w wojskowym mundurze. Dostał się do akademii kadetów. Jak zaglądał do Słucza, to z synami Marioli spotykał się na przystanku. On przyjeżdżał z Ełku, oni z Holandii.

Na cmentarzu świeczkę za pamięć Daniela zapala wujek Marian. Kreśli znak krzyża i odmawia modlitwę. Cześć i chwała bohaterom!

Marian to kapitan Związku Piłsudczyków. Namawiał Daniela na karierę wojskową. Rodzina walczyła w powstaniach i pod Monte Cassino. Ale w wojsku brakowało etatów. Daniel czekał na nabór do Obrony Terytorialnej. Byłby dobrym żołnierzem.

W Ełku Daniel półtora roku mieszkał z siostrą, potem poszedł na swoje. Trochę pracował w drukarni, w ogrodach. Miał opinię takiego, co się znajdzie w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.

– Jak zeznawałem dzień po jego śmierci, to się policjantka dziwiła: „Daniel? Przecież wczoraj zeznawał w sprawie o pobicie” – wspomina Kamil, świadek zabójstwa. Daniel stracił prawo jazdy za prowadzenie po alkoholu. Był karany za przestępstwa z użyciem przemocy. – Żaden święty – przyznaje prokuratura. Nieoficjalnie słychać, że w sylwestra był pod wpływem narkotyków.

Więcej mógłby opowiedzieć kolega Radek. Po śmierci Daniela na wezwanie policji przyszedł na wizję lokalną. Pokręcił się po barze, wyszedł tylnymi drzwiami i zniknął. Od tamtej pory nikt go nie widział. Podobno ukrywa się, bo ma swoje do odsiadki.

Matka Daniela w sądzie zaklina: – Syn piwko może wypił, ale pijakiem nie był. Siostra dodaje: – Nie był rasistą. Przecież siostrzeńca zabierał do barów z kebabami.

Kobiety nie przyjmują przeprosin Lassaada. Żądają 70 tysięcy złotych odszkodowania. Tłumaczą: chodzi o sprawiedliwość.

Niech siedzą u siebie

Żona przynosi Kamilowi kanapki do sądu. Ile to jeszcze potrwa? Kamil ma robotę. Jest brygadzistą. Jak on siedzi w sądzie, to chłopaki nie pracują.

W sylwestrową noc z bratem znaleźli leżącego Daniela. Próbowali ratować, ale nie było szans. Cios prosto w serce. Dziura na dwa palce. Tunezyjczyk uderzył jak zawodowy żołnierz. Musiał wiedzieć, gdzie trafia.

Kamil oglądał to, co się działo po zabójstwie, ale sam kamieniami nie rzucał. Chłopaki jak ruszyli, to już na wszystkich. Rozwalili też drugi kebab, trochę niepotrzebnie.

Młodszy brat, który z Kamilem robi elewacje, poszedł na protest ONR-u. Polska dla Polaków, takie mają zdanie. Ciapaci jak Cyganie: biegną zawsze chmarą. Niech siedzą w swoim kraju, my w swoim.

Nie zamierza wyjeżdżać z Ełku. Pensje poszły w górę, teraz wyciąga po trzy i pół tysiąca. Dobrze, że ten rząd podniósł stawki. W Ełku jest robota, tylko rąk do pracy zaczyna brakować.

Po zabójstwie Daniela dwa tygodnie poszumiało i potem wszystko ucichło. Tak w mediach huczeli, co się nie będzie działo, a był spokój. Chodzą kolorowi po mieście i nikt im nic nie robi. No, może różnica jest taka, że teraz mieszkańcy wieczorami oglądają się za siebie. Nie wiadomo, czy noża taki nie wyciągnie i nie zadźga.

Chodzi też plotka, że jeden zgwałcił dziewczynę. Czy to prawda, nie wiadomo. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2018