Solidarność w praktyce

W tamtych miesiącach roku 1981 i 1982 Klaus Reiff czuł się bardziej jak kierowca ciężarówki albo konspiracyjny kurier niż jak dyplomata Republiki Federalnej Niemiec. Za każdym bowiem razem, gdy Reiff - pracownik ambasady Niemiec Zachodnich w Warszawie - zaglądał z wizytą do rodzinnego domu w Kolonii, wracał do Polski z bagażnikiem pełnym paczek.

14.12.2006

Czyta się kilka minut

W paczkach - konserwy mięsne, odżywki dziecięce, mleko w proszku, przecier pomidorowy, czekolada... Jedzenie, którego tak brakowało w Polsce. Przynosili je sąsiedzi i znajomi, spontanicznie: wiedzieli, że Reiff pracuje w Warszawie, więc pakowali, co tylko mogli, i zostawiali z prośbą, żeby przekazał potrzebującym.

Ale nie tylko jedzenie woził Reiff do Polski. Korzystając z immunitetu, mógł upchać po kieszeniach zwitki pieniędzy - jak wtedy, gdy Związek Dziennikarzy zebrał wśród swoich członków 20 tys. marek i poprosił go, żeby przekazał je w Warszawie polskim kolegom po fachu, zwolnionym z pracy za działalność w "Solidarności". Albo, bywało i tak, materiały poligraficzne... Choć o tym Reiff, w końcu dyplomata, woli nie mówić.

Dwa były momenty w historii ostatnich dwustu lat, gdy Polacy i Niemcy czuli naprawdę bliskość. Gdy pozytywne emocje zataczały - zupełnie spontanicznie - rzeczywiście szerokie kręgi w obu społeczeństwach. Po raz pierwszy miało to miejsce po upadku powstania listopadowego w 1831 r., które Niemcy - sami starający się akurat o połączenie idei narodowej jedności z ideą wolności - postrzegali jako symbol walki z tyranią o wymiarze europejskim. Tysiące polskich emigrantów, uchodzących przed carskimi represjami, fetowano i goszczono w niemieckich miastach jak bohaterów; ruch ten znalazł nawet odbicie w literaturze pod nazwą Polenlieder (polskie pieśni).

Po raz drugi fala autentycznej sympatii do Polski ogarnęła Niemcy na początku lat 80. Co ciekawe, nie przeszkodził jej sceptycyzm wielu Niemców, zwłaszcza z RFN, wobec "Solidarności": w Bonn obawiano się, że polski rok 1980 skończy się tak jak rok 1956 na Węgrzech, ze szkodą dla relacji między oboma częściami podzielonego narodu niemieckiego, zakładnika "zimnej wojny".

Niezależnie jednak od tego, czy Niemcy postrzegali wówczas Polaków jako godnych poparcia bojowników o wolność, czy też może raczej jako romantyków nierozumiejących uwarunkowań Realpolitik, fakty pozostają faktami. Już od 1981 r., a zwłaszcza po ogłoszeniu stanu wojennego, z Niemiec Zachodnich do Polski popłynął gigantyczny strumień pomocy. Transporty z darami, głównie żywnością i lekami, przygotowywały w Niemczech nie tylko organizacje - te wielkie, jak Federacja Związków Zawodowych (DGB), Kościoły czy lokalne organizacje polityczne (z prawicy i lewicy), i te mniejsze (np. regionalne Towarzystwa Polsko-Niemieckie) - ale także prywatne osoby. To zwykli Niemcy posłali w latach 1981-84 do Polski ok. 15 mln paczek (głównie z żywnością). Prócz tego zbierano także pieniądze, przekazywane potem do Polski rozmaitymi kanałami. Jaką wartość miała łącznie ta pomoc, nie wiadomo, ale na pewno szła co najmniej w setki milionów marek. Ruch był oddolny, zdecentralizowany, i jest dziś dość słabo zbadany przez historyków i socjologów. Praca Albrechta Riechersa, wydana przez Fundację im. Eberta, ogarnia tylko niewielki fragment niemieckiej solidarności z "Solidarnością".

Latem 1982 r. tygodnik "Spiegel" oceniał: "To, co Niemcy Zachodni uczynili w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, żeby pomóc cierpiącym niedostatek Polakom, nie ma precedensu: jeszcze nigdy żyjący w dobrobycie obywatele nie ofiarowali tak dużo, tak hojnie, tak wytrwale, jeszcze nigdy nie byli tak aktywni w samodzielnym zbieraniu darów i tworzeniu organizacji zajmujących się pomocą".

Być może to właśnie ten moment położył - w skali społecznej i emocjonalnej - podwaliny pod nowe relacje polsko-niemieckie po tym, jak w latach 70. elity polityczne Republiki Federalnej zaakceptowały formalnie granicę na Odrze. Na pewno był to jakiś przełom psychologiczny - i dla wielu Niemców, i dla wielu Polaków. Klaus Reiff wspominał, że "po raz pierwszy stało się jasne - ku niezadowoleniu ówczesnego reżimu komunistycznego w Polsce - jak silną więź z cierpiącymi niedostatek Polakami odczuwano w opanowanej rzekomo przez rewanżystów i rewizjonistów części Niemiec".

ALBRECHT RIECHERS "Pomoc dla Solidarności. Przykłady pomocy zachodnioniemieckiego społeczeństwa i państwa w latach 1980-1982", wyd. Fundacja im. Friedricha Eberta, przedstawicielstwo w Polsce, Warszawa 2006.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Historia w Tygodniku (51/2006)