Sojusznik polskiej sprawy

"Takie inicjatywy jak Centrum Wypędzonych Eriki Steinbach to niedorzeczność - mówi "Tygodnikowi Gabriel Schoenfeld, przedstawiciel żydowskiej diaspory w USA.

24.05.2006

Czyta się kilka minut

"Ci, którzy sto lat temu zakładali Stowarzyszenie Żydów Amerykańskich, w najskrytszych marzeniach nie mogli przewidzieć, że honorowym gościem jubileuszu setnej rocznicy powstania tej organizacji będzie szef niemieckiego rządu" - tymi słowami przewodniczący American Jewish Comittee, David Harris, witał na początku maja w Waszyngtonie Angelę Merkel. Zaproszenie pani kanclerz na uroczystość tak ważną dla żydowskiej diaspory w USA było niewątpliwie przemyślanym gestem.

Jednak nie zmienia to faktu, że w 61 lat po wojnie amerykańscy Żydzi w dalszym ciągu traktują Republikę Federalną Niemiec o wiele chłodniej niż Izraelczycy. Amerykańska diaspora uważnie obserwuje też to, co się dzieje w Niemczech, również w sferze debat historycznych.

Gabriel Schoenfeld - nowojorski intelektualista, od ponad dekady czołowy publicysta neokonserwatywnego czasopisma "Commentary" (wydawanego przez American Jewish Comittee) - zaznacza w rozmowie z "Tygodnikiem", że mówi wyłącznie we własnym imieniu. Widać stąd, że stanowisko żydowskiej wspólnoty w sprawie pamięci historycznej nie jest jednolite. Ale, zważywszy na centralną pozycję American Jewish Comittee w amerykańsko-niemieckiej debacie historycznej, poglądy Schoenfelda można uznać za reprezentatywne dla większości.

Stanowisko Schoenfelda wobec problemu Niemców jako (także) ofiar II wojny światowej jest dość zasadnicze: uważa on, że dla amerykańskich Żydów nie nadszedł jeszcze czas, aby uznać Niemców za takie same ofiary wojny, jakimi były narody przez nich zaatakowane.

- Z konsternacją przyjąłem wypowiedzi dość wpływowego rewizjonisty, historyka Jörga Friedricha - stwierdza publicysta "Commentary". - Friedrich sporo pisał o alianckich nalotach na Niemcy, w tym o dramacie Drezna. Nie mówiąc o tym, że znacznie zawyżył liczbę ofiar wśród ludności cywilnej, to przede wszystkim nie zastanawiał się nad przyczynami tej niewątpliwej tragedii. A spora część Niemców przyjęła jego tezy za fakt i jego opowieściami niemal się zachłysnęła.

***

Przypomnijmy: historyk Jörg Friedrich to (obok Eriki Steinbach) kluczowa postać, gdy chodzi o problem nowych granic w niemieckiej pamięci zbiorowej. Jest on autorem dwóch książek o alianckich nalotach na Niemcy - "Pożoga. Niemcy pod bombami 1940-1945" (z 2002 r.) i "Pogorzeliska. Obrazy nalotów" (z 2003 r.) - utrzymanych w stylu fabularno-dramaturgicznym, napisanych przy użyciu emocjonalnego języka. Książki Friedricha (pisaliśmy o nich także w "TP"), które w Niemczech sprzedały się w liczbie kilkuset tysięcy egzemplarzy, to także akt oskarżenia wobec aliantów.

Rewizjonizm historyczny w wydaniu Friedricha polega na tym, że formułuje się przekaz: "II wojna światowa jest przedstawiana tradycyjnie jako starcie pomiędzy Dobrem a Złem. Ale to nie było takie proste" (z jego wywiadu dla "Guardiana"). W swych książkach Friedrich sięgnął po język i pojęcia, którymi dotąd opisywano zbrodnie niemieckie: dowodzi, że Brytyjczycy i Amerykanie dokonywali z powietrza "egzekucji" niemieckich cywilów, kierując się "pragnieniem zagłady" Niemiec, zaś aliancka strategia nalotów była ludobójstwem (schrony przeciwlotnicze określa jako "krematoria", w których Niemcy byli "gazowani").

Friedrich starał się stworzyć przesłanie, jakoby naloty na Niemcy były wydarzeniem wyjątkowym nie tylko w historii II wojny światowej, ale w historii świata - jak Holokaust. Pisał: "Obrazy tego Finis Germaniae nie mają sobie równych w historii ludzkiej cywilizacji".

***

Amerykańscy Żydzi są na punkcie takich osób jak Friedrich wyjątkowo wrażliwi. Gabriel Schoenfeld tłumaczy, że nagłaśniając takie sprawy, mają niewiele do stracenia, a przynajmniej znacznie mniej niż Izrael, któremu zależy na utrzymywaniu z Niemcami dobrych stosunków politycznych.

Dziś amerykańscy Żydzi obawiają się, że z wewnątrzniemieckiej debaty może zniknąć świadomość historycznej odpowiedzialności.

- To normalne, że czas mija i nowe pokolenia chcą do wszystkiego dojść po swojemu, także do przeszłości. Nie jestem jednak pewien, czy sprawy idą w dobrym kierunku - uważa Gabriel Schoenfeld. - Nie można budować nowoczesnego demokratycznego społeczeństwa, wypierając z pamięci swą przeszłość. Chodzi mi oczywiście o przeszłość winowajcy, bo z kolei zbyt częste wspominanie własnej ofiary może prowadzić do wzrostu nacjonalizmu.

Według Schoenfelda nie można zamykać podręczników historii i odkładać na zakurzoną półkę, ani uznawać, że wzajemne zobowiązania są raz na zawsze zakończone. Schoenfeld zaznacza, że nie zgadza się z Günterem Grassem, który w 1990 r. protestował przeciw zjednoczeniu Niemiec, argumentując, że niemieckie społeczeństwo nie odpokutowało jeszcze za swe grzechy. - Traktowanie podziału Niemiec jako kary byłoby absurdalne - twierdzi Schoen­feld. - Bo dlaczego jedni mogli żyć w wolności, a inni musieli znosić totalitarną opresję? I, co jeszcze bardziej niedorzeczne, czemu granicę upokorzenia wyznaczono na Łabie? - konstatuje.

Na to, aby ofiary II wojny światowej wspominać wspólnie, jest dla amerykańskiej diaspory stanowczo za wcześnie. - Doświadczenie Holokaustu i tragedia Drezna czy też dramat wypędzonych Niemców nie mogą być przywoływane równorzędnie - uważa Schoenfeld. - To są odrębne sprawy. Mam nadzieję, że da się je przeżywać, unikając konkurencji. Niemcy nie mogą zapomnieć o swojej roli w czasie wojny - dodaje.

Tutaj Schoenfeld okazuje się być sojusznikiem polskiej sprawy. Przypomina zresztą, że Erika Steinbach ma nikłe związki z Pomorzem, więc nie może się uważać za ofiarę przesiedleń. I liczy, że inicjatywa Centrum Wypędzonych pozostanie na marginesie debaty publicznej.

---ramka 433289|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zajmuje się polityką zagraniczną, głównie amerykańską oraz relacjami transatlantyckimi. Autor korespondencji i reportaży z USA.      więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2006