Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Wszechprawosławny Sobór Kościoła Wschodniego” – czy raczej, by trzymać się dziś obowiązującej nazwy, „Wielki i Święty Sobór Kościoła prawosławnego” – ma się rozpocząć 19 czerwca uroczystą liturgią Zesłania Ducha Świętego sprawowaną w cerkwi św. Menasa, katedrze prawosławnego arcybiskupa Krety w Heraklionie. Obrady Soboru będą się odbywały w nowoczesnym gmachu Akademii Prawosławnej, zbudowanym w latach 60. XX w. pod patronatem patriarchy Konstantynopola. Sobór ma trwać do 27 czerwca. Przewiduje się zwoływanie następnych co pięć lat.
Wydarzenie to niezwykłe, zważywszy że ostatnim soborem ekumenicznym uznawanym przez Kościoły prawosławne był II Sobór Nicejski (787 r.). Inni wymieniają Sobór Konstantynopolitański (lata 869– –870) oraz XIV-wieczne sobory hezychastyczne. Myśl zwołania wszechprawosławnego soboru zrodziła się na początku ubiegłego wieku. Przygotowania rozpoczęto już w latach 30. Ideę podjął w 1961 r. patriarcha ekumeniczny Atenagoras i na nowo ruszyły prace przygotowawcze. Odbyły się cztery Wszechprawosławne Narady Przedsoborowe (1971, 1982, 1986, 2016); ich celem było opracowanie wszystkich szczegółów dotyczących soborowych obrad. Nad dokumentami i procedurami pracowano ponad pół wieku w należącym do Patriarchatu Konstantynopola Centrum Prawosławnym Chambésy nad Jeziorem Genewskim.
Wielki i Święty Sobór ma być przede wszystkim celebrowaniem i manifestacją jedności Kościoła prawosławnego. Słychać jednak głosy zaniepokojenia, bo tuż przed jego rozpoczęciem sytuację komplikują podziały i spory. I tak, Moskwa („trzeci Rzym”) rywalizuje z Konstantynopolem o przewodnictwo w prawosławnym świecie. Rosyjski Kościół prawosławny to 120 mln wiernych (jedna trzecia wszystkich prawosławnych), podczas gdy Patriarchat liczy ledwie kilka tysięcy wiernych. Z kolei spór patriarchatu Antiocheńskiego z Jerozolimskim o jurysdykcję nad arcybiskupstwem Kataru zaszedł tak daleko, że patriarcha Jan X zapowiedział absencję na soborze, jeśli Jerozolima nie ustąpi (więcej w tekście Artura Sporniaka w dziale Wiara). Trwają spory jurysdykcyjne w krajach postsowieckich (Ukraina, Estonia) oraz bezlitosna wojna prawna między patriarchami o diasporę. Patriarchat moskiewski podporządkował sobie katedrę w Nicei, która w okresie sowieckim była pod jurysdykcją Konstantynopola itd.
Prawosławne Kościoły Bułgarii i Gruzji domagają się przesunięcia daty Soboru w celu poprawienia przygotowanych dokumentów, przede wszystkim dotyczących małżeństwa i relacji z innymi wyznaniami chrześcijańskimi oraz stosunku do współczesnego świata. Patriarchat moskiewski wymógł, aby soborowe uchwały były przyjmowane jednogłośnie, a to z obawy przed wpływem liberałów i ekumenistów. Stosunek do wyznań chrześcijańskich cechuje nieufność: do luteran, bo szerzą liberalizm i niszczą tradycję, do anglikanów, z powodu dopuszczania do kapłaństwa i biskupstwa kobiet, do katolików, bo uprawiają prozelityzm.
Dokumenty wspólnie i długo przygotowywane albo nie zostały zaakceptowane, albo – nawet zaakceptowane na styczniowej naradzie przedstawicieli lokalnych Cerkwi – są teraz kwestionowane i skreślane z listy. Nie wiadomo np., czy wejdzie w życie dokument dotyczący autokefalii i sposobu jej ogłaszania; wiadomo, że skreślono z listy dokumenty w sprawie dyptychów i kalendarza. Zresztą lista soborowych dokumentów może się jeszcze uszczuplić.
Śledząc – z daleka i z pewnością bardzo powierzchownie – bóle rodzenia Wielkiego i Świętego Soboru Kościoła Prawosławnego, myślę (niezbyt ekumenicznie), że katolickie rozumienie prymatu następcy Piotra, katolicka synodalność cum Petro i sub Petro oraz Watykan mają swoje dobre strony. Bo choć czasem rzeczywiście przerosty rzymskiego centralizmu bywają dla biskupów i teologów dokuczliwe, to bez Roma locuta, causa finita mogłoby być znacznie gorzej. No bo np. kim wtedy by był dla Kościoła papież Franciszek? Patriarchą Zachodu, przegłosowywanym przez lękliwą większość primus inter pares. ©℗