Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zarówno śmierć Jezusa, jak i Jego zmartwychwstanie oraz wniebowstąpienie stanowią jedno wydarzenie. Mają o tym świadczyć niepokonane sprzeczności zachodzące w biblijnych opisach tych wydarzeń.
W podobny sposób niektórzy podchodzą również do tego, co i nas niechybnie spotka. Twierdzą nasi uczeni w Piśmie, że nasza śmierć też jest zmartwychwstaniem. To znaczy, że śmierć jest częścią, jednym z etapów życia, a nie jego przerwaniem czy uszczupleniem przez rozbicie tej jedności, jaką stanowi człowiek. Zbigniew Herbert w utworze „Żeby tylko nie anioł” napisał: „Jeśli po śmierci zechcą nas przemienić w zeschły płomyczek, który chodzi po ścieżkach wiatrów – należy zbuntować się. Na nic wiekuisty wypoczynek na łonie powietrza, w cieniu żółtej glorii, wśród mamrotania dwuwymiarowych chórów.
Trzeba wstąpić w kamień, w drzewo, w wodę, w szpary furty. Lepiej być skrzypieniem podłogi niż przeraźliwie przeźroczystą doskonałością”.
Nie po to Bóg stworzył świat, żeby go następnie unicestwić. Posłał też swojego Syna nie po to, aby przeprowadził ten niszczycielski zamiar Ojca, ale żeby świat zbawił, to znaczy ze zła wyprowadził dobro. Nie czekamy więc na śmierć świata, ale na jego przeistoczenie się w nową ziemię i nowe niebo. Tak więc Wielkanoc to Pascha, która przypomina Kościołowi, że w każdym ułamku czasu dokonuje się przechodzenie, ale nie ze śmierci do życia, lecz z życia do życia, gdyż śmierć, rozumiana jako unicestwienie, nie istnieje. To dlatego Jezus mógł powiedzieć apostołom: „Pozostawiam wam pokój, obdarzam was moim pokojem. Ale Ja nie obdarzam was w taki sposób, jak czyni to świat. Nie pozwólcie, aby wasze serca były wstrząśnięte i nie lękajcie się. Słyszeliście przecież, co wam powiedziałem: Odchodzę, lecz powrócę do was. Gdybyście Mnie miłowali, to rozradowalibyście się, że idę do Ojca. Ojciec bowiem jest większy ode Mnie”.
Słuchając słów Jezusa, trzeba by przyjrzeć się naszym lękom. Uciekając przed nimi, zagłuszając je na różne sposoby, w tym przez mnożenie niekończących się modłów, wyszukane obrzędy, niesamowite emocje i inne tym podobne zabiegi, jak też przez ucieczkę w alkoholizm, narkomanię, ale też pracę, gwiazdorstwo itd., na niewiele się przyda. Przeciwnie, tylko tym lękom dodaje energii. Ukryte w naszych wnętrzach potęgują strach przed życiem, a jeśli jesteśmy religijni, przed Bogiem. „Gdybyście Mnie miłowali – mówi Jezus – to rozradowalibyście się, że idę do Ojca” i że „powrócę do was”. Ten powrót Jezusa dokonuje się nieustannie, kłopot zaczyna się wtedy, gdy człowiek tego nie umie dostrzec. ©