Śmierć nie umarła

Współczesna kultura niepamięci o umieraniu jest najprawdopodobniej najbardziej depresjogenną w historii.

20.03.2015

Czyta się kilka minut

Laura Pawela, Głowa /
Laura Pawela, Głowa /

Zapośredniczona przez obraz w mediach śmierć staje się nieco abstrakcyjna, surrealistyczna, obca, bezcielesna. Jej obrazy budzą emocje, służą podniecie mającej zwiększyć popyt. Napędza podaż gadżetów subkulturom smutnych nastolatków. Śmierć, podobnie jak miłość, bardzo dobrze się sprzedaje. Jej popularność wynika stąd, iż ubrana jest w szaty ekscesu, wynaturzenia. Śmierć jest freakiem, czymś, co zadziwia.

Gdy Tanatosowi towarzyszy Eros, śmierć staje się ponętna niczym seksualny fetysz. Została wpisana w kulturę handlarzy przyjemności.

Ponieważ szczęście zdaje się być nieosiągalne, walczymy o prawo do przyjemności, chwilowych spełnień, na które pracujemy po dwanaście godzin dziennie. Znacznie lepiej niż śmierć sprzedaje się jednak nieśmiertelność. Umieranie jest nadal zupełnie nierynkowe: codzienna, niezauważalna aktywność, w której uczestniczymy solidarnie i mimowolnie. Myśl o umieraniu nie jest nam miła. Przez większość czasu pracujemy bowiem na coraz inaczej opakowane substytuty radości w poszukiwaniu konsumenckiej satysfakcji. Konsumujemy kulturę, konsumujemy związki, konsumujemy samotność. Obecność śmierci i świadomość umierania nie sprzyjają motywacji do pracy. Skoro nieba nie ma, na odpryski boskiej szczęśliwości należy harować. Najlepiej do śmierci.

Fałszywa świadomość

Umieranie jest czymś wstydliwym, niewygodnym i niezasłużonym. Nie wiemy, co z tym faktem zrobić, brakuje mam instrukcji obsługi.

Lęk przed rozpadem i przemijaniem, który w kulturach tradycyjnych oswajany był przez wyobrażenia religijne, dzisiaj jest spychany poza granice zainteresowania. I choć wydaje nam się, że jesteśmy coraz bardziej racjonalni i przyziemni, ciągle wierzymy w zło. Jest nim nieposłuszne i starzejące się ciało, choroba i ból. Negowana świadomość przemijania (śmierć w przekazach medialnych to katastrofa, wypadek, zdarzenie nagłe i niespodziewane) sprawia, iż proces umierania, rozpoczynający się przecież w chwili narodzin, uznajemy za anomalię. Tym samym coś, co jest naturalne, powszechne, uznaliśmy za wynaturzenie i zagrożenie dla naszych dóbr i tożsamości.

Narastający lęk i niezgoda na utratę jest jak niezgoda wobec bycia w czasie. Frustracje napędza fałszywa logika ekonomii wiecznego wzrostu, kumulacji dóbr. Jest przecież iluzją i spekulacją, życzeniem. Jedynym pewnym procesem jest przemijanie i rozpad systemów złożonych na systemy prostsze.

Zaprzeczanie tym zjawiskom jest jedną z głównych aktywności współczesnych społeczeństw Zachodu, które się starzeją w tempie zastraszającym.

Na potrzeby mitu nieśmiertelności, któremu służą przemysł rozrywkowy, medycyna i farmacja, fabrykujemy fałszywą świadomość. Można pokusić się o analogię do marksistowskiej teorii alienacji. System kapitalistyczny alienuje jednostkę względem jej własnej natury, alienuje ją wobec środków produkcji, alienuje ją również wobec świadomości własnej śmiertelności. Wabi wizją raju na ziemi, nieśmiertelnością w procesie konsumpcji, zabierając tym samym wolność, dyktując poddaństwo systemowi handlującemu naszym czasem i potrzebami jako jedyną drogą do... śmierci. Nie tracimy czasu na umieranie i umierających, mamy od tego specjalistów. Wykonują za nas przykre i czasochłonne czynności związane z opieką nad schorowanym i słabnącym ciałem. Od pochówku mamy specjalistów. Umieranie i rozpad nie są fotogeniczne, więc słono płacimy za ich wyrugowanie poza obszar widzialności.

Kultura depresji

W tym czasie możemy pracować. Ćwiczenie się w świadomości umierania jest nam obce, nie tylko dlatego, iż kojarzy się z bólem, utratą i porażką. Przyznawanie się do refleksji o śmierci uchodzi za nieeleganckie, jest ponuractwem, najprawdopodobniej wyrazem choroby. W dzisiejszych czasach zdrowy człowiek o śmierci nie myśli. Musi zarabiać na życie. Śmierć jest dzisiaj tematem tabu. Żarty o śmierci są nie na miejscu.

Sztuka umierania była ważnym ćwiczeniem duchowym i podstawą klasycznej filozofii.

Była punktem wyjścia do budowania prawdziwie wartościowego życia, rozważań o sensie ludzkiego istnienia. Sztuka umierania była jednym z ważniejszych motywów również w chrześcijańskiej ikonografii. Triumfowała w średniowieczu. Kwitła w baroku. Była fundamentem dla moralizatorów, inspirowała artystów, była częścią kultury, funkcjonowała w sposób pozytywny, realny i bliski. Nie zaś jako zaprzeczenie.

Współczesna kultura jest kulturą lęku o doczesność. Jest wynikiem utopijności przebranej w racjonalność. Wyparcie świadomości śmierci i rozpadu jest przecież irracjonalne. Karmi się emocjami, pragnieniem wiecznej młodości, urody i zdrowia. Zapominając o umieraniu, po prostu żyjemy, przestajemy pytać o znaczenie i wartość życia. Tracimy możliwość prawdziwie uważnego życia. Znaczenie i sens życia przydarza nam się lub nie przydarza. Możemy je wypracować i w jednej sekundzie stracić, np. w konfrontacji z odejściem bliskich. Im bardziej wypieramy rozpad i nietrwałość, tym większe są lęk i cierpienie wynikające z konfrontacji z czasem, utratą bliskich oraz każdym innym rodzajem straty. Współczesna kultura niepamięci o umieraniu jest najprawdopodobniej najbardziej depresjogenną w historii.

Ćwiczenia z umierania

Dość popularna jest opinia, iż potrzeba kreacji, cała sztuka – tak jak religia – jest pochodną świadomości końca. Tanatos jest więc potężną energią twórczą, zasadą nierozerwalnie związaną ze źródłem sił witalnych. Śmierć jest akceleratorem dążeń poznawczych, sposobów naszego opisania i zrozumienia świata. Oczywiście może być siłą złowrogą, odbierającą znaczenie doczesności w imię przyszłego życia lub źródłem rozpaczy, gdy nie potrafimy wypracować sensu i nadać pozytywnej wartości dzisiejszym działaniom. Wszystkie starania o nadanie sensu bledną, jeśli pominąć podstawową egzystencjalną prawdę o przemijaniu. Sztuka może być pomocna w odzyskiwaniu świadomości umierania i wszechobecności śmierci. Nie wiemy, czy może być lekarstwem na ból i obecność cierpienia, ale może być zapisem konfrontacji z przemijaniem. Dzięki sztuce możemy ćwiczyć sztukę umierania.

Współcześni artyści wizualni przepracowują temat śmierci na wszystkie możliwe sposoby. Pytając o śmierć, zadająpytanie o sens sztuki. W kontekście śmierci próbują negocjować czy definiować znaczenie artysty oraz jego powinności.

Sztuka obrazująca starość, chorobę i śmierć może budzić protest. Można jej stawiać zarzut o przekraczanie moralnych granic, gdy odsłania starość czy niedołęstwo bez wiedzy obserwowanego podmiotu. Śmierć w sztuce może być estetycznie wysublimowana. Może być cyniczna. Może być dokumentacją, fantazją lub mieszkanką obydwu. Może być momentem, może też być procesem. Dotyczyć jednostek lub społeczeństw. Zaklinaniem i odczarowaniem jednocześnie. Wierzymy, że wszystkie te zabiegi służą internalizacji i przeżyciu w świadomości tego, co nieuchronne.

W myśl powiedzenia Emila Ciorana: „gdyby nie myśl o samobójstwie, już dawno bym się zabił”, wystawa „Ars moriendi/Sztuka umierania” jest rodzajem medytacji nad przemijaniem, świecką próbą oswajania myśli o śmiertelności. Artyści i widzowie stają się świadkami przemijania własnego oraz umierania innych. Społeczeństwo zapominające o śmierci, chorobie, cierpieniu jako naturze zjawisk, jest społeczeństwem chorym. I głęboko nieszczęśliwym.

Zmienne formy
Artyści opowiadający o śmierci odsyłają nas do refleksji nad doczesnością, uwikłaniem w materializm, w grę pozorów próbującą w imię śmiertelności lub nieśmiertelności uczynić nas pokornymi konsumentami idei wiecznego piękna i zdrowia. Narracje opowiadające o śmierci są więc w szczególny sposób antysystemowe. Podważają zasadność konsumpcyjnego pędu, marność gromadzonych dóbr. Są antysystemowe również w odniesieniu do wizji pozaświatowej szczęśliwości, wykazują ich raczej niepewny status. Sąd, raj i piekło mają miejsce tu i teraz, w codzienności, w biografii, na strzałce czasu. Wraz z artystami podróżujemy: od świadomości ciała przechodzimy do świadomości uwikłania ciała w system, w konsumowanie (również martwych ciał) i stajemy w obliczu rozpadu form, postulatów, definicji wartościowego życia i szczęścia, normalności i aberracji. Śmierć nie jest ze sfery sacrum, umieramy w profanum.

Sztuka współczesna, w swojej wielości form oraz złożoności, w obliczu ciągłej reinterpretacji znaczeń oraz ich negocjowania, jest dobrym materiałem dla medytacji o niestałości i nietrwałości. Śmierć i sztuka pobudzają wyobraźnię, stawiają jednostkę w kontekście pewnej społeczności, jej wyobrażeń o tym, co jest słuszne, akceptowalne, w kontekście pytań o dobro i zło. Wbrew pozorom doświadczenie estetyczne nigdy nie jest przeżywane w samotności, lecz odbywa się w obrębie kodów i symboli danej kultury. Również umieranie jest faktem społecznym. Formy (również artystyczne) dezaktualizują się, stają się niezrozumiałe, przemijają. Śmierć nie umiera nigdy. ©

PRZEMYSŁAW CHODAŃ jest religioznawcą, krytykiem sztuki i kuratorem; publikował m.in. w „Dwutygodniku”, magazynie „Exit”, „Arteonie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Ars Moriendi – Sztuka Umierania