Śmierć kary śmierci

Odejście od kary głównej przez Europę służy za przykład kolejnym krajom świata. Nawet w Chinach i Stanach Zjednoczonych wykonuje się coraz mniej egzekucji.

14.12.2010

Czyta się kilka minut

Ubiegły rok był pierwszym w historii Europy, kiedy nie wykonano ani jednego wyroku śmierci. W efekcie trwającego od kilkudziesięciu lat procesu legislacyjnego - a także, w mniejszym stopniu, zmian zachodzących w społeczeństwie - rezygnacja z kary głównej powoli staje się dogmatem, który w przyzwoitym towarzystwie nie podlega dyskusji.

I choć nie zanosi się na to, by w wyobrażalnej przyszłości egzekucje w majestacie prawa miały całkiem zniknąć z powierzchni ziemi, to widać, jak zmiany w Europie Zachodniej oddziałują na resztę świata.

Mniej szafotów

Obecnie karę śmieci stosuje 58 państw - w ciągu ostatniego dwudziestolecia ich liczba zmniejszyła się o ponad 40. Wśród nawróconych na abolicjonizm są kraje afrykańskie (ostatnio Liberia i Wybrzeże Kości Słoniowej), obu Ameryk (Kanada, Paragwaj, Meksyk), Azji i Pacyfiku (Filipiny, Bhutan, Samoa, Mongolia) oraz Europy i Azji Środkowej (Albania, Mołdawia, Czarnogóra, Serbia, Turcja).

W listopadzie komitet praw człowieka Zgromadzenia Ogólnego ONZ po raz trzeci z rzędu przyjął rezolucję wzywającą do moratorium na wykonywanie kary śmierci. Za każdym razem wniosek uzyskuje większe poparcie, tym razem "za" głosowało 107 państw, 38 było przeciw.

Po części kara śmierci umiera śmiercią naturalną. W dawnych czasach pełniła ona dwie podstawowe funkcje: wyeliminowanie szkodliwych jednostek ze społeczeństwa i zniechęcenie innych do popełniania przestępstw. Nie było innych możliwości egzekwowania prawa, tak więc np. w 1612 r. w stanie Wirginia wyrok śmierci serwowano za kradzież winogron, zabicie cudzego kurczaka czy handel z Indianami.

Z czasem wybudowano więzienia, pojawiła się też możliwość zesłania do kolonii - to, w połączeniu z rozwojem moralności, spowodowało ograniczanie katalogu czynów podlegających egzekucji do najcięższych przewin.

Do abolicji droga stąd jeszcze daleka. Z pewnością obecny trend dyktują nie tylko kwestie moralne, ale i logiczno-praktyczne. Badania nie pozostawiają wątpliwości, że gilotyna jako straszak nie działa - ważniejsza od wysokości kary jest jej nieuchronność. Amerykańskie stany, w których wykonuje się egzekucje, mają wyższe wskaźniki przestępczości niż te abolicyjne. Także dane z krajów, w których zniesiono karę śmierci, nie wskazują, by poniosły one przez to jakąś szkodę. Przykładowo w Kanadzie liczba zabójstw na 100 tysięcy mieszkańców spadła z 3,09 w roku 1975 (na rok przed zniesieniem kary śmierci za morderstwo) do 2,41 w 1980 r., i dalej spada.

Jedyną przyczyną uzasadniającą dziś utrzymywanie kary głównej jest odpłata. Tyle że w praktyce jest to raczej "zemsta po latach". Długotrwałe procedury (zwłaszcza w USA) sprawiają, iż do egzekucji dochodzi nawet po 20-30 latach od popełnienia zapomnianej już zbrodni, gdy sprawca stał się innym człowiekiem.

Coraz bardziej uświadamiane jest wreszcie ryzyko nieodwracalnej pomyłki. W samych Stanach Zjednoczonych od przywrócenia kary śmierci w 1976 r., w rezultacie pojawienia się nowych dowodów lub obalenia starych po badaniach DNA, z drogi na szafot zawrócono 139 skazanych.

Amerykański sentyment

Według badań opinii publicznej, poparcie dla kary śmierci w Polsce w ciągu ostatnich sześciu lat spadło z 77 do 46 proc., co daje nam miejsce w europejskiej średniej. Nie warto się jednak przywiązywać do takich liczb - poszczególne sondaże są nieporównywalne, odpowiedzi zależą od aktualnych emocji (żądza surowego karania przestępców rośnie, kiedy media akurat informują o jakimś głośnym zabójstwie), kolosalny wpływ ma też treść pytania, np. poparcie dla egzekucji wyraźnie spada, gdy jako alternatywę wobec pozbawienia życia przedstawić respondentom dożywocie bez możliwości zwolnienia. Dlatego abolicjoniści uważają, że rządy nie powinny zasłaniać się badaniami opinii, tylko ją kształtować.

"Polityka to nadawanie kierunku, a nie tylko płynięcie z prądem" (leadership, not followership), powiedział w październiku brytyjski wiceminister spraw zagranicznych Jeremy Browne, gdy jego rząd wspólnie z Amnesty International inicjował kampanię na rzecz globalnego zakazu kary śmierci. Był to rzadki w ustach najbliższego sojusznika przytyk pod adresem USA - jedynego państwa Zachodu odrzucającego abolicję. Zdaniem Browne’a, Waszyngton winien się "zreflektować", w jakim towarzystwie się znajduje: Iranu, Sudanu, Korei Północnej.

Ale i w Ameryce sentyment wobec kary śmierci się zmienia. Obecnie odrzuca ją 15 stanów plus Waszyngton DC, kilka kolejnych to właśnie rozważa. Liczba wykonanych egzekucji spadła z 98 w roku 1999 do 45 w 2010, podobny trend widać w liczbie wydawanych wyroków śmierci.

Niedawno do abolicjonistów dołączył były sędzia Sądu Najwyższego John Paul Stevens, który w 1976 r. głosował za przywróceniem kary śmierci. Stwierdził, że dawniej uważał, iż może być ona administrowana "racjonalnie i uczciwie", lecz z czasem doszedł do wniosku, że "system jest pełen rasizmu, ukierunkowany na skazanie, skażony polityką i histerią".

Wśród Amerykanów rośnie świadomość ryzyka pomyłki sądowej i niedoskonałości obowiązujących procedur, ale ważnym - może najważniejszym - argumentem przeciw karze śmierci jest jej wysoki koszt. Doprowadzenie do jednej egzekucji kosztuje, w zależności od stanu, od 1 do 3 milionów dolarów. W Kansas oszacowano, że sprawa o morderstwo, w której zapadł wyrok śmierci, jest o 70 procent droższa od takiej, gdzie takiego wyroku nie było.

Trudno jednak oczekiwać, by całe Stany poszły w ślady Europy. David Garland w świeżo wydanej książce "Peculiar Institution: America’s Death Penalty in an Age of Abolition" wyjaśnia różnicę między starym a nowym kontynentem. W Europie najpierw doszło do uformowania i konsolidacji władzy państwowej, potem wyłoniła się "biurokratyczna racjonalizacja", na końcu wzrosła powszechna partycypacja. W USA kolejność była odwrotna. W rezultacie w Europie władza zniosła karę śmierci wbrew opinii publicznej, do czego w Stanach nie była zdolna.

Surowym wyrokom w USA sprzyja wybieranie sędziów w wyborach powszechnych, co sprawia, że starają się oni, jak politycy, działać w zgodzie z życzeniem większości. "W stanach, gdzie sędziowie mieli prawo zmieniać werdykt ławy przysięgłych, wybierani sędziowie zazwyczaj używali tego prawa dla zasądzania śmierci, a nie życia" - pisze Garland. Jego zdaniem innym ważnym powodem, dla którego Amerykanie utrzymują karę główną, jest ich fascynacja śmiercią. Choć egzekucje nie są już, jak dawniej, krwawym widowiskiem, to wciąż są szeroko komentowane w mediach.

Można dodać jeszcze jeden czynnik: surowemu karaniu sprzyja poczucie zagrożenia narosłe po atakach 11 września, zręcznie wykorzystane i wzmocnione przez ekipę prezydenta Busha. Jest to paradoks, bo wojna z terroryzmem de facto obnażyła bezsens kary śmierci - zamachowcy sami składają życie na ołtarzu sprawy, w którą fanatycznie wierzą.

Chińskie życie

W światowych statystykach kary śmierci przodują Chiny, gdzie co roku w majestacie prawa zabija się parę tysięcy ludzi (kilkanaście razy więcej na głowę mieszkańca niż w USA). Ale i tu jest wyraźna zmiana. - W ciągu ostatnich 10 lat liczba egzekucji spadła o połowę - mówi Tobias Smith z fundacji Dui Hua zajmującej się prawami człowieka w Chinach.

Od niedawna wszystkie wyroki śmierci wymagają zatwierdzenia przez Sąd Najwyższy, a ten ponoć akceptuje ledwie co dziesiąty. W sierpniu chiński parlament zaczął się zastanawiać nad skreśleniem z długiej listy przewin, za które grozi "czapa", trzynastu (na 68), takich jak oszustwa podatkowe, wyłudzanie kredytów, rabowanie zabytkowych ruin, przemyt zwierząt.

- Zadziałały tu zarówno presja międzynarodowa, jak i krytyka wewnętrzna po ujawnieniu skandalicznych nadużyć przy wymierzaniu kary śmierci - uważa Smith. - Ale najprostsze wytłumaczenie jest inne: chińskie władze zrozumiały, że kara śmierci jest nadużywana i szczerze chcą ją ograniczyć na tyle, na ile będzie to do przyjęcia politycznie i społecznie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2010