Śmiech szalony, gorzkie łzy

Festiwal w Opolu, jedna z masowych imprez muzycznych w PRL, stale był na celowniku cenzury i bezpieki.

07.06.2021

Czyta się kilka minut

Mira Kubasińska i Tadeusz Nalepa z zespołu Breakout w garderobie artystów na VII Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Czerwiec 1969 r. / JERZY MICHALSKI / RSW / FORUM
Mira Kubasińska i Tadeusz Nalepa z zespołu Breakout w garderobie artystów na VII Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Czerwiec 1969 r. / JERZY MICHALSKI / RSW / FORUM

Jerzy Waldorff miał wyczucie do bonmotów. Wprawdzie jego słowa, że Opole to „stolica polskiej piosenki”, początkowo były na wyrost – krytyk muzyczny użył ich podczas pierwszej edycji imprezy – ale szybko okazały się trafne.

Organizowany od 1963 r. – i odbywający się zwykle w czerwcu (z paroma wyjątkami, np. w tym roku znów został przesunięty z powodu epidemii) – Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki stał się jedną z większych imprez muzycznych w PRL. Jego ranga sprawiła, że interesowały się nim nie tylko lokalne władze partyjne i państwowe, ale też władze centralne.

„Za te polskie dwa tysiące”

Pomysłodawcami festiwalu byli dziennikarze radiowej Trójki, Jerzy Grygolunas i Mateusz Święcicki.

W Opolu, gdzie od kilku lat ślimaczyła się budowa amfiteatru, do ich pomysłu zapalił się przewodniczący Prezydium Miejskiej Rady Narodowej Karol Musioł, popularny wśród opolan „Papa Musioł”.

Nadzór nad imprezą sprawował Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wspierany na szczeblu centralnym przez Wydział Kultury KC PZPR. Za porządek odpowiadały Komenda Wojewódzka Milicji Obywatelskiej i miejscowa Służba Bezpieczeństwa. Z kolei nad prawomyślnością repertuaru czuwali cenzorzy z Głównego i Wojewódzkiego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Kontrola odbywała się w dwóch etapach: najpierw wszystkie teksty piosenek i scenariusze programów kabaretowych przedstawiano do akceptacji GUKPPiW w Warszawie, a potem występy nadzorowali lokalni cenzorzy, obecni i na próbach, i podczas koncertów. Ci opolscy narzekali, że artyści nieraz próbowali ponownie zgłaszać teksty odrzucone wcześniej w Warszawie.

W pierwszych latach Opole nie nastręczało nadzorcom większych problemów, choć od początku nie obyło się bez ingerencji. W 1963 r. triumfy święciła „Piosenka o okularnikach” autorstwa Agnieszki Osieckiej. Ucho cenzora wychwyciło informację o zarobkach inteligentów. W rezultacie zamiast frazy „i w dalekim jakimś mieście / zarabiają tysiąc dwieście”, publiczność usłyszała: „potem wiążą koniec z końcem / za te polskie dwa tysiące”.

W sprawozdaniu rocznym dla centrali za rok 1965 r. naczelnik opolskiej cenzury Stanisław Dąbrowski zaznaczał: „Festiwal Piosenki Polskiej był w tym roku od strony organizacyjnej starannie przygotowany. Przedłożone do kontroli teksty nowych piosenek nie zawierały szkodliwych akcentów”. Do SB dotarły jednak donosy na Jarosława Abramowa-Newerlego, autora tekstów i kompozytora, związanego ze Studenckim Teatrem Satyryków, który za kulisami krytykował działania cenzury wobec Wiesława Dymnego z krakowskiego kabaretu Piwnica pod Baranami. W podobnym tonie wypowiadał się też Jerzy Grygolunas.

„Zaczesywaliśmy włosy”

Więcej kłopotów sprawili uczestnicy siódmej edycji. Cenzorzy z centrali odrzucili w całości kilka propozycji, wśród nich piosenki Jana Pietrzaka. W rocznym sprawozdaniu opolski cenzor informował zaś zwierzchników, że kilku wykonawców zignorowało niektóre ingerencje. Najwięcej jednak problemów zrobił władzom zespół bluesrockowy Breakout.

Najpierw festiwalowa komisja artystyczna zarzuciła muzykom niechlujny wygląd – skrytykowano ich stroje i długie włosy. Lider zespołu Tadeusz Nalepa wspominał po latach: „W Opolu mieliśmy problemy. Musieliśmy zaczesywać włosy za uszy i właściwie tylko dzięki mojej aparaturze doszło do występu. Wszyscy jej potrzebowali (...) Użyłem tutaj szantażu”. Wśród „negatywnych zjawisk” SB notowała, że Franciszek Walicki, nieoficjalny impresario Breakoutu, rzucił na konferencji prasowej, iż stroje zespołu projektowała córka szefa Rady Państwa Mariana Spychalskiego, co wywołało salwę śmiechu wśród dziennikarzy.

Jakby tego było mało, muzycy Break- outu, którzy właśnie wrócili z koncertów w krajach Beneluksu, podczas spotkania z młodzieżą w opolskim Domu Kultury zachwalali zachodni styl życia i przekonywali, że „młodzież na Zachodzie ma więcej niż u nas muzyki, tańca i zabawy”. Nalepa krytykował też działania milicji wobec przybyłych do Opola hipisów.

„Widok był zaiste szokujący”

W 1969 r. festiwal miał być bowiem okazją do zjazdu hipisów z całej Polski. Milicja przeszkodziła jednak w jego zorganizowaniu. Szef MO w Opolu ppłk Czesław Długosz twierdził, że hipisi chcieli zorganizować demonstrację, zakończoną wręczeniem petycji do władz, w której mieli domagać się wydzielenia im specjalnego terenu w Bieszczadach. Aby temu zapobiec, przed festiwalem milicjanci zatrzymywali grupki „dziwnie poprzebieranych” młodych ludzi z długimi włosami, którzy pociągami próbowali dotrzeć do Opola.

Setka hipisów, którym mimo milicyjnej obławy udało się dotrzeć do Opola, została zatrzymana już na miejscu. Ich przybycie do miasta tak opisał ppłk Długosz: „Widok był zaiste szokujący. Nawet przyzwyczajeni do festiwalowych ekstrawagancji opolanie przecierali ze zdumienia oczy. Takiego cyrku dawno już w tym mieście nie widziano. Tymczasem hippies włóczyli się ulicami miasta, przesiadywali godzinami w lokalach, ku rozpaczy liczących na duże obroty kelnerów. Wystąpili nawet do Prezydium Miejskiej Rady Narodowej z prośbą o zezwolenie na rozbicie namiotów” (oczywiście jej nie dostali).

Zatrzymanym młodym ludziom, jeśli ich zdjęcie w dowodzie osobistym lub legitymacji szkolnej nie zgadzało się z aktualnym wyglądem, dawano wybór: obcięcie włosów albo przesłanie dokumentów do komendy MO w miejscu zameldowania oraz poinformowanie szkoły i rodziców o rzekomym nagannym zachowaniu.

Także debiutujący w 1972 r. Andrzej Sikorowski został zapędzony do fryzjera. W tym czasie w kabaretonie reżyserowanym przez Olgę Lipińską wystąpiła grupa Osjan. „Nie dość, że mieli długie włosy, to jeszcze występowali boso! To był jeden wielki skandal!” – wspominała po latach Lipińska.

„Przestał koncert za kulisami”

Przed festiwalem w 1970 r. zmobilizowano dodatkowe siły. Ewentualnym „wrogim ekscesom” miało zapobiec 90 zomowców (Zmotoryzowane Odwody MO), a lokalna SB założyła tzw. sprawę obiektową „Amfiteatr”, która objęła organizatorów, artystów i dziennikarzy. Esbecy mieli zbierać dane zwłaszcza o osobach znanych z „tendencyjnych wypowiedzi” (dokumenty tej sprawy niestety się nie zachowały). W ocenie SB działania prewencyjne prowadzone w następnych latach w związku z festiwalem przyniosły „korzystne efekty”, a w trakcie imprezy „nie było żadnych wrogich wystąpień ze strony wykonawców”.

W 1970 r. niespodziewanie główną nagrodę ministra kultury zdobył Pietrzak, za piosenkę „Marsjanie nie zagrażają Ziemi”. Laureat miał chwalić się w kuluarach, że „ma w zanadrzu wiele takich piosenek, ale nie może ich publicznie wykonywać, gdyż nie chce się narazić władzom”, o czym major Edward Kasperski z niepokojem informował władze PZPR.

Na dziesiątym festiwalu, w 1972 r., nagrodę dziennikarzy otrzymał Jan Tadeusz Stanisławski za piosenkę pod dwuznacznym tytułem „Z jednej strony śmiech szalony, z drugiej strony gorzkie łzy”. Została wykonana podczas kabaretonu, ale cenzura nie dopuściła do występu Stanisławskiego w koncercie laureatów. Artysta „wbity we frak z gitarą w ręku przestał cały ten koncert za kulisami, ponieważ nie było decyzji, czy można go wpuścić na estradę z taką piosenką”.

„Pani wie, co się dzieje!”

W 1976 r. festiwal odbywał się w cieniu protestów w Radomiu i Ursusie. Decydenci bali się, że występy artystów kabaretowych podgrzeją nastroje społeczne. Olga Lipińska, która reżyserowała wtedy cały festiwal, wspominała: „Do mnie co chwila przylatywał jakiś pan w rozwianym szaliku, strasznie zdenerwowany, z wąsikiem, i wołał: »Towarzyszko!« – więc ja na to, że nie jestem żadną towarzyszką. Na to on, że to nie szkodzi i że mam zaraz jechać do Komitetu Wojewódzkiego [PZPR]. Wozili mnie tam samochodem przestraszeni, zdenerwowani, i chcieli koniecznie wszystko wiedzieć”.

Przerażony sekretarz ds. propagandy KW PZPR w Opolu Józef Gruszka tłumaczył Lipińskiej: „Pani ma na widowni ponad 5 tysięcy ludzi, tam w Ursusie – wie pani – co się dzieje!!!”. Lipińska wspominała, jak pobladły mówił: „Tutaj za chwilę będzie rewolucja!”.

Wiesław Gołas musiał w KW PZPR opowiedzieć wszystkie dowcipy, które miał wygłosić z estrady. Do KW wzywany był też Pietrzak, gdzie tłumaczono mu, czym grozi podburzanie do buntu przeciw władzy.

W sprawozdaniu z narad z artystami opolski cenzor pisał: „W rozmowach, które toczyły się w atmosferze swobodnej wymiany opinii, główny nacisk kładliśmy na wyeliminowanie ewentualnych przejawów aktualizacji treści zawartych w programach do bieżącej sytuacji. Wykonawcy z całkowitym zrozumieniem przyjęli nasze sugestie”. Aby wyeliminować niepożądane sytuacje, transmisja telewizyjna (podobnie jak w poprzednich latach) odbywała się z opóźnieniem. Dopiero rok później koncerty po raz pierwszy nadawano na żywo, co wykluczało ich wtórne cenzurowanie.

„Pan zmieni trochę tekst...”

W 1978 r. nagrodę dziennikarzy zdobyła prześmiewcza piosenka zespołu Wały Jagiellońskie „Wars wita was”. Zespół śpiewał: „a konduktor pijany / obija się o ściany”. Decydentom nie spodobała się krytyka nieporządków na kolei. Opór środowiska dziennikarskiego sprawił, że Wały wystąpiły jednak w koncercie laureatów i w telewizji.

Dwa lata później w konkursie „Premiery” przyznano dwie równorzędne pierwsze nagrody. Jedną zdobył Andrzej Rosiewicz za piosenkę „Najwięcej witaminy”. Przed konkursem laureatów dyrektor festiwalu Zbigniew Napierała sugerował mu, aby trochę zmienił tekst. „W którym miejscu?” – spytał Rosiewicz. „No, tam gdzie jest: »Gdyby w kuchni ktoś przy dziecku mówił po niemiecku«. A ja mu mówię: Panie Zbyszku, ale ja gloryfikuję Polki, więc te inne narodowości jakieś wady muszą mieć! A tu nagle zbliża się Jonasz Kofta, trochę wstawiony (bo zdarzenie miało miejsce w hotelu Opole), i ja mówię do niego: »Jonasz, pan dyrektor Napierała mówi, żeby zmienić ten fragment (...)«. A Kofta na to: »Można to zmienić, ale wtedy nie można mówić o sztuce«”.

„Zabrakło afirmacji”

Niepowtarzalna atmosfera towarzyszyła festiwalowi w 1981 r. Nigdy wcześniej artyści nie mogli tak otwarcie zwracać się do kilkutysięcznej publiczności. „Złotą Karolinką” nagrodzono piosenkę Pietrzaka „Żeby Polska”. Przed występem jej autor powiedział, że po raz pierwszy na festiwalu piosenki polskiej można było zaśpiewać: „Żeby Polska była Polską”. Podczas koncertu laureatów publiczność odśpiewała ją na stojąco.

Do legendy przeszedł maraton z udziałem m.in. kabaretów Tey, Piwnica pod Baranami, Pod Egidą i zespołu radiowego „60 minut na godzinę”. Jury nie zdobyło się na przyznanie pierwszej nagrody, zarzucając występującym „jednostronność ideową i artystyczną”. Program miał się zacząć o godzinie 23.30, ale żeby zniechęcić oczekującą publiczność, przesunięto go na drugą w nocy. Kabarety były też zbyt „niebezpieczne”, aby transmitowała je telewizja.

Artyści kabaretowi tradycyjnie dostarczali najwięcej pracy cenzorom. Szef cenzury w Opolu Eugeniusz Kaniok (w przeszłości członek studenckiego kabaretu) w notatce dla władz partyjnych pisał: „Kwitując sprawę jednym zdaniem, był to rzadko dotąd spotykany program o tak jednoznacznej totalnej wręcz wymowie antyradzieckiej”.

Jubileuszowy, XX festiwal, miał się odbyć w czerwcu 1982 r. Ponieważ pół roku wcześniej władze PRL wprowadziły stan wojenny, imprezy nie było. Kolejna odbyła się w 1983 r. i znów największym powodzeniem cieszyły się występy kabaretów. Z kolei w 1984 r. Bohdan Smoleń otrzymał nagrodę dziennikarzy i nagrodę specjalną w konkursie piosenki kabaretowej za monolog „A tam, cicho być”, aby po zakończeniu festiwalu otrzymać też… wniosek do kolegium ds. wykroczeń (ówczesny rodzaj sądu, zlikwidowany po 1989 r.).

Dyrektor opolskiej cenzury skierował osiem wniosków o ukaranie przez kolegium: artystom zarzucił zignorowanie ingerencji cenzury i wykonywanie utworów nieujętych w zgłoszonym scenariuszu. Ich występy miały zawierać też „wyjątkowo szkodliwe politycznie treści”. Dzięki zarządzonej w lipcu 1984 r. amnestii artystów jednak nie ukarano.

Ten festiwal został skrytykowany również przez Wydział Kultury KC PZPR: partyjni prominenci wytknęli organizatorom, że w programie „zabrakło afirmacji dorobku czterdziestolecia PRL”, a „cechą charakterystyczną znacznej części utworów było wyrażanie nastrojów apatii, zwątpienia w sens działania, buntu przeciwko sytuacji człowieka w systemie społecznym. Niektóre z nich zawierały niedwuznaczne aluzje natury politycznej”.

* * *

Z powodu „nieodpowiedzialnych” występów organizatorzy kolejnego festiwalu musieli zrezygnować z kabaretonu. Wrócił w 1987 r., a cenzor znów ocenił występy negatywnie. Informując zwierzchników, podkreślał, że „znaczna część widowiska opolskiego zawierała jątrzące treści wymierzone przeciw organom porządku publicznego i władzy ludowej, a także aluzje dyskredytujące niektóre rozwiązania ustrojowe”. Domagał się też większych kar dla wykonawców, włącznie z czasowym zakazem występów. Zalecenia cenzorów jednak były coraz bardziej lekceważone przez twórców; nikłe rezultaty przynosiły też nakładane kary.

Cenzura odcisnęła jeszcze swoje piętno na festiwalu w 1988 r. Kolejny odbył się już po przełomowych wyborach z 4 czerwca 1989 r. A przed następnym cenzura została zniesiona. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2021