Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Papież rzadko krytykuje. Jeśli mu się to przydarzy nie potępia idei politycznych, nie wdaje się w dysputy akademickie. Uderza w samo sedno. Krytykuje tak, by poruszyć. Dlatego w cytowanej wypowiedzi nie mówi wprost o kapitalizmie.
Wbrew utartym schematom, rodzina nie staje się zakładnikiem pracy ze względu na przerost wolnego rynku. To raczej wynik przerostu pragnień – nieogarnionej żądzy zysku. Istotą tej żądzy nie jest to, że pieniądz staje się bożkiem. Jest nią przekonanie, że wszystko istnieje „dla mnie” i „dla mojego” dobrobytu. Że wszystko ma służyć temu, bym stał się bogaty – dotyczy to też mnie samego, mojej rodziny i pracy. Człowiek owładnięty takim pragnieniem eliminuje wszystko, co stoi mu na drodze. Łącznie z rodziną. „Porywanie” rodzin przez pracodawców zdarza się często. Zakładnikami są też młodzi, którzy poświęcają swoje życie i rodziny korporacjom – by robić kariery i zarabiać. Ktoś powie: ich wybór.
Ma rację. Ale dlatego mówienie o wolnym rynku w obliczu takich wyborów nie odnosiłoby skutku. A papież chce dotknąć słuchaczy – chce pokazać im, że „praca może być drogą świętości”. Takie konkretne wezwanie może być jedynym środkiem, by dotknąć kogoś, kto żyje zupełnie innym zestawem wartości. By powiedzieć mu, że praca nie musi utrudniać rodzinnego życia. ©
Autor jest redaktorem portalu Deon.pl