Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Greckie egenomen (oddane w Biblii Tysiąclecia prostym „byłem”) znaczy pierwotnie tyle, co: „stałem się”, „zostałem zrodzony”, „zostałem stworzony”. Być może więc Jan chce nam powiedzieć nie tyle, że został po prostu – na mocy wyroku cesarza-prześladowcy Domicjana – deportowany na małą wyspę na Morzu Egejskim, lecz że doświadczył na niej nowych narodzin. Że został na nowo powołany do istnienia, przeżył nowy początek. I to w miejscu, które miało stać się jego grobem – nazwa „Patmos” znaczy bowiem, zapewne nieprzypadkowo, „moje zabójstwo”.
W ten sposób owo pozornie sprawozdawcze zdanie „Apokalipsy” staje się mocnym wyznaniem wiary – wiary prawdziwie paschalnej – jej najistotniejszego orędzia (i wydarzenia), ogłaszającego (i doświadczającego) narodziny i życie tam, gdzie wszyscy widzą śmierć i koniec. Rzeczywistość, z którą musiał się zmierzyć Apostoł, miała prawo porażać i przetrącać nadzieję: utopiony z uwiązaną u szyi kotwicą papież Klemens, Rzym jak bestia pijana od krwi chrześcijan, którzy nie chcieli we władcy uznać „Pana i Boga”. A przecież „Apokalipsa” jest wielką księgą nadziei!
W cytowanym wyżej zdaniu Jan wyraźnie stwierdza, czemu zawdzięcza owe doświadczenie Paschy – co było w stanie przeprowadzić go przez śmierć do życia; co przekształciło jego potencjalny grób w kolebkę (i to niemal u kresu jego życia, gdy miał już niemal 90 lat). Otóż, zrodziły go Słowo Boga i świadectwo Jezusa. Właśnie tak: Słowo Boga i świadectwo Boga w Jezusie. Jedno i drugie.
Słowem Boga, które prowadziło Jana na Patmos była – jak można wnosić po liczbie cytatów – przede wszystkim starotestamentowa Księga Daniela. To ona zwłaszcza pozwalała mu „przeczytać” otaczającą go rzeczywistość i wydarzenia. Zrozumieć ją z innej, Bożej perspektywy. W sytuacji, w której się znalazł, potrzebował jednak jeszcze czegoś więcej niż tylko zrozumienia. Potrzebował siły płynącej ze świadectwa. A to odnalazł w Jezusie. Już w drugim wersecie „Apokalipsy” Jan mówi, że zrodziła się ona ze „Słowa Boga i świadectwa Jezusa”. Trzy zdania dalej nazywa Jezusa wprost „Świadkiem” (grec. Martys – ponownie w wersecie 3, 14). Takim zobaczył Go najpierw – nie jako Tego, który głosił Słowo, ale jako Tego, który je przeżył.
Wersety te przypominają mi często powtarzane ostatnio zdanie, że człowiek dzisiejszy nie słucha nauczycieli, lecz świadków; a jeśli już słucha nauczycieli, to dlatego, że są również świadkami. Wygląda jednak na to, że jest to reguła dotycząca człowieka w ogóle – tak w XXI, jak i w I wieku. Zapewne dlatego właśnie Bóg (co odkrył Jan na Patmos) nie jest jedynie Nauczycielem – jest również Świadkiem. Jest dlatego Nauczycielem, że jest również Świadkiem. W ten sposób wyznacza obowiązujące zawsze „standardy” ewangelizacji.