Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prokurator uznał, że nie doszło do aktu przemocy, a treść baneru nie stanowi czynu zabronionego w myśl Kodeksu Postępowania Karnego” – tłumaczył rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Michał Dziekański.
Szubienica to miejsce, „na którym wiesza się skazańców”, „narzędzie śmierci”, „kara śmierci przez powieszenie” – żaden słownik języka polskiego nie ma co do tego wątpliwości. A autorzy transparentu wymieniają tych, dla których „będą szubienice”. Czego więc prokuratorowi zabrakło, by publiczne nawoływanie do powieszenia kogoś (m.in. z powodu przynależności politycznej, jak członkowie jednej z wymienionych na transparencie partii; mówi o tym art. 119 kk) uznać za groźbę bezprawną? Godziny egzekucji? Miejsca? A może jej wykonania? Czy prokurator wzruszyłby ramionami, gdyby na tym transparencie było nazwisko jego albo jego dziecka?
O tym, jak niebezpieczny może być język, pisał 15 lat po zakończeniu II wojny światowej Tadeusz Mazowiecki. „Największą tragedią Żydów jest nie to, że ich antysemita nienawidzi, ale to, że łagodni i dobrzy ludzie mówią: »porządny człowiek, chociaż Żyd«” („Antysemityzm ludzi łagodnych i dobrych”, artykuł z „Więzi”, 1960 r.). Mazowiecki uwrażliwiał na zakrzepłe w języku ukryte sensy. Dziś już nikt nie sili się na subtelności, o czym świadczy transparent ze stadionu Legii, ale także wzrost liczby spraw z pobudek rasistowskich lub ksenofobicznych, prowadzonych w jednostkach prokuratury (w 2010 r. było ich 182, a w 2014 r. już 1365).
Jeśli prokuratura mówi, że wolno publicznie nawoływać do powieszenia kogokolwiek (np. za jego poglądy polityczne), to w istocie mówi: można więcej, niebezpiecznie przesuwając granice tego, co dopuszczalne w sferze publicznej. W tym przypadku „więcej” może oznaczać przejście od słów do czynów. ©℗
Czytaj także: