Skrzypce i tar

Filmowcy azjatyccy czy latynoamerykańscy, świadomi oczekiwań zachodniej publiczności, ochoczo sięgają po formułę kina, które przegląda się w oczach Zachodu. Na szczęście są i tacy, którzy nie idą na kompromisy.

19.11.2012

Czyta się kilka minut

Obce, inne, pociągające – takie określenia przychodzą nam do głowy, kiedy mowa o tak zwanych kinematografiach egzotycznych. W tym ostatnim słowie ukryta jest fascynacja, ale i podskórny dystans, postawa domorosłego antropologa przyglądającego się światu z bezpiecznego oddalenia.

Filmowcy z krajów określanych niegdyś mianem Trzeciego Świata dokładają wysiłku, by w tej egzotycznej dla nas scenerii umieszczać historie jak najbardziej uniwersalne, a więc czytelne i poruszające dla widzów z różnych obszarów kulturowych. Niestety, często pociąga to za sobą rodzaj konformizmu czy nawet zdrady wobec własnej kultury – z jednej strony jej egzotyzację i stereotypizację, z drugiej zamazywanie tego, co lokalne, w imię ogólnoludzkiej metafory.

Ósma już edycja festiwalu Filmy Świata dostarcza reprezentatywnej próbki tytułów, które powstawały niedawno na różnych kontynentach, zdążyły już objechać najważniejsze imprezy filmowe i zdobyć na nich prestiżowe nagrody. Najciekawsze z nich jednak to te, które potrafią nas zaskoczyć niestereotypowym spojrzeniem na kraj swego pochodzenia.


Brazylia i Bliski Wschód


„Brazylia, jakiej nie znacie” stanowi główny nurt tegorocznego festiwalu. Zobaczymy aż cztery tytuły z największego kraju Ameryki Łacińskiej, uchodzącego dziś za gospodarczego tygrysa. W „Sąsiedzkich dźwiękach” Klebera Mendonçy Filho zaglądamy tym razem nie do slumsów, ale do strzeżonych osiedli, gdzie niczym w słynnym „Na skróty” Altmana przecinają się losy kilkunastu bohaterów. We „Wszystkich mężczyznach Weroniki” Marcelo Gomes przygląda się neurozom młodej, wykształconej kobiety z wielkiego miasta, w „Wyprawie do Xingu” Cao Hamburgera poznajemy epizod z historii brazylijskich autochtonów, a z „Klauna” Seltona Mello możemy się dowiedzieć, co lubią oglądać dzisiejsi Brazylijczycy (film jest tamtejszym kandydatem do Oscara).


Prawdziwym bohaterem festiwalu jest jednak Bliski Wschód: Izrael, Arabia Saudyjska, Turcja – to stamtąd pochodzą najmocniejsze pozycje programu. „Pył czasu” Alego Aydina, nagrodzony za debiut podczas ostatniego festiwalu w Wenecji, to bodaj najlepszy film polskiego przeglądu, łączący tradycje tureckiego kina zaangażowanego spod znaku Yılmaza Güneya z przypowieścią o nadziei i winie, przywołującą klimaty Nuri Bilge Ceylana. Bohaterem filmu jest ojciec pracujący jako dróżnik na prowincjonalnej stacji kolejowej, od osiemnastu lat bezskutecznie poszukujący śladów jedynego syna, który zaginął podczas studiów w Stambule. Ponieważ w grę wchodzi „działalność antyrządowa”, Basri obsesyjnie pisuje listy do władz. Jednak wszystkie jego wysiłki są jak tory prowadzące donikąd: żadna z petycji nigdy nie trafi do właściwej instancji, przechwytywana przez lokalnych włodarzy.


W Turcji według Aydina ryba nie psuje się od głowy, lecz od ogona. Panujące w miasteczku donosicielstwo, korupcja, bezduszna biurokratyczna machina mimo wszystko nie zniechęcają bohatera, który chciałby przynajmniej sprawić synowi godny pochówek. Opowiedziany bardziej pejzażem niż „dzianiem się”, bardziej milczeniem niż dialogiem, „Pył czasu” kojarzy się ze słynnym „Pewnego razu w Anatolii” Ceylana, ale idzie o krok dalej w kierunku kina politycznego.


Emancypacje


W filmach z tego rejonu świata coraz częściej pojawiają się wątki kobiece. Najsilniej wybrzmiewają one w „Dziewczynce w trampkach” Haify al-Mansour, pierwszej reżyserki z Arabii Saudyjskiej. Dwunastoletnia Wadjda w niczym nie przypomina swoich pokornych rówieśnic, które czeka tylko jeden możliwy los: żony (bądź jednej z żon) i matki. Spod szkolnego fartucha dziewczynki wystaje para pomazanych pisakami trampek, a największym marzeniem jest rower, gwarantujący względną niezależność w kraju, w którym kobietom zabrania się prowadzenia aut. Okazuje się, że tylko nagroda w szkolnym konkursie recytacji Koranu pozwoliłaby spełnić marzenie Wadjdy, choć w dzisiejszym Rijadzie nawet rower może uchodzić za nieprzyzwoitą zabawkę dla dziewcząt. Al-Mansour pokazuje w swoim debiutanckim filmie emancypację oddolną, dokonującą się małymi kroczkami w zwykłych arabskich domach. Stoi za tym solidarność kobiet różnych pokoleń, pogodzonych ze swoją kondycją, lecz starających się, by przynajmniej ich córkom żyło się lepiej i godniej.


Zupełnie inaczej ów emancypacyjny duch objawia się w izraelskim „Wypełnić pustkę” Ramy Burshtein – pierwszej ortodoksyjnej Żydówki, która stanęła za kamerą, by nakręcić film dla nieortodoksyjnej widowni. Dzięki temu mamy możliwość wglądu w osobny, zamknięty dla nas świat, rządzący się surowym religijnym prawem. Burshtein wpuszcza nieco powietrza w nasze wyobrażenia o miejscu kobiety w dzisiejszej wspólnocie chasydzkiej. Jej bohaterka to żydowska „rozważna i romantyczna” – młoda dziewczyna rozdarta między uczuciem a tradycyjną powinnością. Zmuszona poślubić owdowiałego szwagra, Shira nieoczekiwanie zakochuje się w nim, ale dopiero wtedy, kiedy starszyzna zdążyła już zmienić swoje plany wobec niego. Co ciekawe, patriarchalna hierarchia na czele z sędziwym rabinem, udzielającym porad we wszelkich możliwych kwestiach, z zepsutym piecem włącznie, nie jest pokazana w filmie jako narzędzie opresji. Wszak dziewczyna, która odważyła się zawalczyć o swoje szczęście, musi podobać się Bogu.


Kontrowersje


„Zrozumieć terrorystę” to kolejny kontrowersyjny temat podejmowany przez izraelskie kino. Reżyserem „Zamachu” jest co prawda z urodzenia Libańczyk (i niegdysiejszy asystent na planach filmów Quentina Tarantino), ale znać w sposobie myślenia Ziada Doueiriego refleksje często wypowiadane w izraelskim kinie, zwłaszcza dokumentalnym. Zawiązanie fabuły wydaje się zrazu mało prawdopodobne: pochodzący z Palestyny uznany izraelski chirurg w zwłokach kobiety, która wysadziła się w zamachu bombowym, rozpoznaje własną żonę, nota bene chrześcijankę. Z dnia na dzień świetnie zasymilowany Arab staje się w Tel Awiwie postacią więcej niż podejrzaną. Podobny status ma zresztą wśród swoich palestyńskich współbraci. Jednak wyprawa do Nablusu i próba dotarcia do prawdy o żonie przynoszą dość zaskakujące refleksje: o urażonej męskiej dumie i o prawdzie, którą czasem lepiej ukryć pod korcem, by nie eskalować wzajemnej nienawiści.


Rozczarowanie przynosi natomiast najnowszy film Marjane Satrapi, zrealizowany wspólnie z Vincentem Paronnaudem. „Kurczak ze śliwkami” to, podobnie jak wcześniejsze „Persepolis”, adaptacja komiksu irańskiej artystki, tym razem jednak w wydaniu nie rysunkowym, lecz aktorskim (z pierwszą ligą francuskich gwiazd, jak Mathieu Amalric, Isabella Rossellini czy Jamel Debbouze). Nachalnie zeuropeizowana koprodukcja marokańsko-francusko-belgijska niby odwzorowuje zarys fabuły (perypetie stryja reżyserki, wybitnego muzyka Nassera Alego, który w poszukiwaniu doskonałości przegapił gdzieś po drodze własne życie), niby urzeka magiczną aurą, ale raz po raz odrywa się od swojego lokalnego kontekstu. Nawet tar, tradycyjnie perski instrument bohatera, zastąpiono skrzypcami Stradivariusa. Iran końca lat pięćdziesiątych XX wieku potraktowany został marginalnie, przez co film bardziej przypomina stricte francuskie „Delikatesy” czy „Amelię”, by koniec końców wystrzelić melodramatycznym wyznaniem niespełnionej miłości reżyserki do jej rodzinnego kraju. „Kurczak...” to przykład filmowego europuddingu, wyrosłego na kilku orientalnych składnikach i przemożnej chęci stworzenia dzieła uniwersalnego, które gotowe jest zaspokoić gusta zachodnich festiwalowiczów.


Spełnienie


Lokalne czy uniwersalne – ten sztuczny w gruncie rzeczy podział unieważniony jest przez kino najwyższej jakości, reprezentowane na festiwalu Filmy Świata przez „Drugą żonę” Brillante’a Mendozy. Film ogląda się jak etnograficzny dokument, lecz pozbawiony edukacyjnego komentarza czy telewizyjnej cenzury (sceny porodu czy zarzynania bydła są autentyczne i detaliczne). Najbardziej znany filipiński reżyser opowiada o życiu muzułmańskich mieszkańców archipelagu Tawi-Tawi, na surowe tło wrzucając historię czystą niczym mityczna przypowieść. Za sprawą ruchliwej, wszędobylskiej kamery mamy szansę zobaczyć ten świat z pozycji tubylców. Bangas-an i Shaleha, małżeństwo w średnim wieku, nie mogąc doczekać się potomka, podejmują decyzję o znalezieniu dla męża drugiej żony. W szukanie właściwej kandydatki angażuje się cała wspólnota, w tym również pierwsza żona Bangas-ana, która potem, niczym matka swego syna, przygotuje małżonka do ponownych zaślubin. Tę utopijną z naszej perspektywy sytuację, w której miłość między starymi małżonkami pozostaje mimo wszystko nienaruszona, pokazuje Mendoza jak naturalną konieczność, z którą muszą pogodzić się wszyscy, bez względu na zranione uczucia. Sam film przypomina kolorową matę wyplataną cierpliwie przez Shalehę: z niespiesznych obserwacji świeckich i religijnych rytuałów wyłania się stopniowo wzór unikalnej urody. Szkoda, że będą mogli go zobaczyć tylko widzowie warszawscy i wrocławscy. W pozostałych miastach program festiwalu będzie prezentowany w okrojonej wersji.  



8. FESTIWAL FILMY ŚWIATA ALE KINO+, Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, Gdańsk, 22 listopada – 3 grudnia

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2012