Skrzydłowi z prawej flanki

Niemiecki Urząd Ochrony Konstytucji rozważa obserwowanie polityków Alternatywy dla Niemiec. Dla antysystemowej partii to problem: wschodnie landy czekają wybory, po których AfD wiele sobie obiecuje.

04.02.2019

Czyta się kilka minut

Demonstracja poparcia dla Björna Höckego, lidera partii Alternatywa dla Niemiec w Turyngii, Berlin, 27 maja 2018 r. / CARSTEN KOALL / GETTY IMAGES
Demonstracja poparcia dla Björna Höckego, lidera partii Alternatywa dla Niemiec w Turyngii, Berlin, 27 maja 2018 r. / CARSTEN KOALL / GETTY IMAGES

Na długo oczekiwanej konferencji prasowej, we wtorek 15 stycznia, szefowie Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji – niemieckiego odpowiednika Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – raz po raz wymieniają tylko jedno nazwisko: Björn Höcke.

To wokół tego 46-letniego byłego nauczyciela, a dziś lidera Alternatywy dla Niemiec (AfD) we wschodnioniemieckiej Turyngii, skupia się nieformalna frakcja partii o nazwie Skrzydło, którą służby podejrzewają o ekstremizm. Ma ona promować „wykluczenie, pogardę i pozbawienie praw” obcokrajowców, a w szczególności muzułmanów. Członkowie grupy nie chcą, by „obcy kulturowo” „mieszali się” z homogenicznym niemieckim narodem, a antyuchodźcze i antymuzułmańskie wypowiedzi łączą z relatywizacją niemieckich zbrodni z czasów II wojny światowej.

Także Młoda Alternatywa – młodzieżówka AfD – będzie pod obserwacją służb. Urzędnicy przywołują, ich zdaniem niezgodne z konstytucją, pomysły, jak wieczorna godzina policyjna dla wszystkich mężczyzn muzułmanów i opinie, że naród niemiecki „płaci własną krwią” za „eksperyment populacyjny”, jakim ma być polityka migracyjna prowadząca do jego „likwidacji”.

Dowodów nie wystarczyło do objęcia podejrzeniem i obserwacji całej partii. O ile Skrzydło i Młoda Alternatywa są teraz podejrzewane o ekstremizm i mogą być obserwowane także za pomocą technik operacyjnych (np. przez podsłuchy lub informatorów wewnątrz ­organizacji), to cała AfD objęta została tzw. procedurą sprawdzającą, polegającą na analizie publicznie dostępnych informacji. „Od dalszego rozwoju partii zależy, do jakich wniosków dojdziemy” – mówił szef Urzędu Ochrony Konstytucji Thomas Haldenwang.

Agencja postawiła tym samym AfD przed wyborem: albo ograniczy w przyszłości wpływy radykalnych członków, albo w całości może trafić pod lupę służb. W Niemczech taka sytuacja oznacza dla partii politycznej spore kłopoty – nie tylko (choć także) wizerunkowe.

Łamacze tabu

Politycy AfD są dziś obecni we wszystkich 16 landtagach (parlamentach krajowych), a od 2017 r. także w Bundestagu. AfD jest obecnie trzecią siłą polityczną w kraju i największą partią opozycyjną wobec rządu Wielkiej Koalicji chadecko-socjaldemokratycznej CDU/CSU i SPD. Jednak myląca byłaby teza o nieustającym wzroście popularności prawicowych populistów: w sondażach partia od miesięcy utrzymuje się na poziomie 13-15 proc. poparcia.

Założona w 2013 r., początkowo na fali sprzeciwu wobec finansowego wspierania przez Niemcy zadłużonych krajów strefy euro, AfD dba o swój antysystemowy wizerunek. Po kryzysie uchodźczym z 2015 r. trwale skoncentrowała się na sprzeciwie wobec polityki migracyjnej kanclerz Merkel. Po kolejnych odsłonach walki o władzę AfD opuszczali co bardziej umiarkowani jej liderzy, w tym jej twórcy (ekonomiści o liberalnych poglądach). Spekulacje na temat tego, że „niemiecka ABW” może w końcu objąć AfD oficjalnie swą obserwacją, toczyły się w niemieckich mediach od dawna.

Punktem zwrotnym były wydarzenia w saksońskim Chemnitz na przełomie sierpnia i września 2018 r., gdy po zabójstwie dokonanym tam przez uchodźcę z Syrii miasto stało się miejscem protestów.

To tu 1 września AfD ze wschodnich landów pod wodzą Björna Höckego zorganizowała „marsz żałobny” wspólnie z anty­muzułmańskimi ruchami Pegida oraz Pro Chemnitz. Ten ostatni był już pod obserwacją saksońskiego kontrwywiadu (w niemieckim systemie federalnym Urząd Ochrony Konstytucji działa – poza poziomem centralnym – także oddzielnie w każdym kraju związkowym). Otwarta współpraca ze skrajnymi ruchami wywołała nowe dyskusje o kierunku, w jakim podąża AfD.

Co zagraża konstytucji

W ostatnim czasie służby analizowały zatem materiały AfD oraz publiczne wypowiedzi jej przedstawicieli i przygotowały 436-stronicowy raport, który służył za podstawę do decyzji o obserwacji. Przeciekł on też do mediów.

Zagrożenie dla demokratycznego porządku urzędnicy widzą nie w chęci obalenia obecnego systemu (na to dowodów jest niewiele), lecz w wypowiedziach przeciw mniejszościom, które mają zagrażać godności człowieka, gwarantowanej w pierwszym artykule konstytucji. „Granica przekroczona jest, gdy konkretne grupy, np. muzułmanie lub migranci spoza Europy, przedstawiani są jako z natury przestępczy, agresywni, kierowani popędem i niebezpieczni” – cytuje raport dziennik „Süddeutsche Zeitung”. Szczególnie żądanie nierównego traktowania mniejszości wobec prawa zagraża, zdaniem służb, gwarancji ludzkiej godności.

– To był intensywny proces, który doprowadził do jasnych wniosków – ocenia w rozmowie z „Tygodnikiem” prof. Hajo Funke, ekspert ds. prawicowego radykalizmu z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie, i dodaje: – To zawęzi pole działania partii i zwiększy napięcia wewnątrz niej.


Czytaj także: Grzegorz Szymanowski: A na końcu i tak wygrywa Merkel


Szef AfD Alexander Gauland zapowiedział zaskarżenie decyzji do sądu i dalszą współpracę ze Skrzydłem i Młodą Alternatywą. Na zewnątrz partia pokazuje się jako nieporuszona.

– To raczej próba zastraszenia nas niż rzeczywiste zagrożenie – komentuje Rolf Wiedenhaupt, przewodniczący frakcji AfD w radzie berlińskiego okręgu Reinicken­dorf, i przypomina, że kontrwywiad obserwuje też skrajne frakcje w postkomunistycznej Partii Lewicy (jeszcze do 2014 r. obserwowani byli nawet niektórzy posłowie tej partii do Bundestagu).

Jednak w ostatnich miesiącach AfD zamawiała zewnętrzne ekspertyzy, w których radziła się prawników, jak uniknąć obserwacji. Taki krok służb może bowiem skłonić do wystąpienia z partii np. urzędników państwowych, zaprzysiężonych do przestrzegania konstytucji. Prawnicy doradzali unikanie wypowiedzi przeciw wszystkim uchodźcom czy muzułmanom, a także zwrotów typu „wynarodowienie”, „narodowa śmierć” czy „wymiana populacji”.

Gdyby w trakcie obserwacji potwierdziły się podejrzenia, że partia zagraża porządkowi konstytucyjnemu, zebrane przez Urząd Ochrony Konstytucji materiały mogłyby posłużyć rządowi, Bundes­tagowi lub krajom związkowym do złożenia w Federalnym Trybunale Konstytucyjnym w Karlsruhe wniosku o delegalizację AfD.

Ale do tego jeszcze daleko. Nawet próby zdelegalizowania otwarcie neonazistowskiej partii NPD spaliły już dwa razy na panewce: w 2003 i 2017 r.

Skrzydłowy z Erfurtu

Wydaje się, że to od dalszego wpływu Skrzydła i Björna Höckego na rozwój partii będą zależeć działania służb. W raporcie nazwisko lidera AfD w Turyngii pada aż 608 razy.

Höcke podejrzewany jest o bliskość z neonazistowską NPD. Od imigrantów wymaga nie integracji, lecz pełnej asymilacji (rozumianej jako rezygnacja ze swej religii), a w przybyciu uchodźców widzi zbliżającą się ową „śmierć narodu” (niemieckiego). Krytykował też Pomnik Zamordowanych Żydów Europy, który od kilkunastu lat stoi w Berlinie, i żądał „zwrotu o 180 stopni” w polityce historycznej, jego zdaniem zbyt skoncentrowanej na potępianiu narodowego socjalizmu.

W 2015 r. Höcke był jednym z inicjatorów „rezolucji erfurckiej”, w której krytykował próby „normalizacji” AfD. To wokół tego dokumentu rozwinęło się później Skrzydło. W międzyczasie pozycję umocnili też inni sygnatariusze dokumentu: Gauland (autor słów, iż Niemcy powinny być dumne z „osiągnięć” niemieckich żołnierzy podczas obu wojen światowych) stoi dziś na czele partii, a inny sygnatariusz, Andreas Kalbitz, przewodzi jej w Brandenburgii. Dzięki takim sojusznikom nie powiodły się próby poprzedniej szefowej AfD, Frauke Petry, która chciała wyrzucić Höckego – i na koniec sama odeszła z partii w 2017 r.

Nie wiadomo, ilu członków AfD sympatyzuje ze skrajną frakcją, bo jest ona nieformalna i nie można do niej wstąpić.

Rolf Wiedenhaupt z AfD w Berlinie przypisuje Skrzydłu, do którego sam nie należy, niewielkie znaczenie: – To tylko jeden z kierunków wewnątrz partii. To normalne, że szczególnie w szeroko sprofilowanej partii masowej, jaką i my jesteśmy, mamy różne grupy i interesy – mówi „Tygodnikowi”.

Nie zgadza się z tym Hajo Funke z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie: – Bez Skrzydła ta partia nie istnieje, a grupa z Höckem i Kalbitzem jest w AfD bardzo wpływowa – twierdzi naukowiec. I przypomina, że na zjeździe AfD w grudniu 2017 r. frakcja Höckego zablokowała wybór uchodzącego za bardziej umiarkowanego Georga Pazderskiego na szefa partii. – To oznacza, że Skrzydło jest w stanie zbudować większość – ocenia Funke.

Piskorski: łącznik z Kremlem?

Niezależnie od decyzji kontrwywiadu, w ostatnich tygodniach wokół AfD pojawiły się też nowe podejrzenia o współpracę z rosyjskimi służbami.

Ten wątek niespodziewanie wyszedł na jaw w połowie stycznia, podczas prowadzonego w Krakowie procesu w sprawie podpalenia centrum kulturalnego mniejszości węgierskiej w Użhorodzie na Ukrainie. Przeprowadzony w lutym 2018 r. atak miał na celu wzniecenie konfliktów etnicznych w tym regionie. Oskarżony o jego organizację członek neofaszystowskiej Falangi Michał P. zeznał, że atak zlecił i opłacił niejaki Manuel Ochsenreiter, prorosyjski aktywista i pracownik biura posła AfD do Bundestagu Markusa Frohnmaiera (ten ostatni to także sygnatariusz „rezolucji erfurckiej”).


Czytaj także: Grzegorz Szymanowski: Długi koniec pewnej epoki


Ochsenreiter zaprzecza, ale wszystkich mężczyzn łączy współpraca z Mateuszem Piskorskim – liderem polskiej partii Zmiana, aresztowanym pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji i Chin. Wiosną 2016 r. Ochsenreiter, Frohnmaier i Piskorski założyli stowarzyszenie Niemieckie Centrum Studiów Euroazjatyckich, które wysyłało „obserwatorów” na organizowane przez Kreml i nieuznawane przez społeczność międzynarodową wybory, np. na Krymie i w Donbasie.

W 2016 r. Piskorski był na anektowanym przez Rosję Krymie wspólnie z Frohnmaierem, dzisiaj 28-letnim posłem AfD. Ten ostatni zwolnił teraz Ochsen­reitera, przeciw któremu śledztwo w sprawie ataku w Użhorodzie wszczęła berlińska prokuratura.

Dexit odłożony (chwilowo?)

Dylemat, przed jakim stoi AfD – umiarkowanie lub radykalizm i w konsekwencji ryzyko obserwacji całej partii przez służby – jest ważny także dlatego, gdyż w tym roku wybory odbędą się w trzech ważnych dla AfD landach: Branden- burgii, Saksonii i Turyngii.

Tradycyjnie AfD może liczyć na wschodzie Niemiec (tj. na obszarze byłej NRD) na większe poparcie niż w reszcie kraju. Sondaże dają jej w każdym z tych landów minimum 20 proc. poparcia – wręcz depcze ona po piętach chadeckiej CDU (w Saksonii), CDU i Partii Lewicy (w Turyngii) oraz SPD (w Brandenburgii).

Uzyskanie największej liczby głosów w którymś z tych landów przez AfD byłoby nie tylko bardzo symboliczne, lecz postawiłoby też pytanie przed innymi partiami: czy byłyby gotowe wejść z AfD do rządowej koalicji na poziomie landu?

Tymczasem to właśnie w tych regionach najsilniejsze jest Skrzydło. Höcke przewodniczy AfD w Turyngii, Kalbitz w Brandenburgii, a w Saksonii ciężko oddzielić AfD od ruchu Pegida. Zmiana liderów w roku wyborczym byłaby dla AfD ryzykowna.

Jak partia może łączyć teraz strategię łamania tabu z łagodzeniem przekazu? Przykładem styczniowa konwencja AfD, której tematem były majowe wybory do Parlamentu Europejskiego. Działacze długo dyskutowali perspektywę dexitu, czyli wyjścia Niemiec z Unii Europejskiej, ale pomysł skrytykował szef partii Gauland. Jego zdaniem Niemcy nie są – tak jak Wielka Brytania – na obrzeżu, lecz w centrum Europy, a w przeszłości każda „osobna droga” Niemiec źle kończyła się dla ich sąsiadów. Dexit pozostał zatem w programie, ale odłożony na nieokreśloną przyszłość.

Co zrobi chadecja?

Nie wiadomo jeszcze, jak decyzja służb wpłynie na wyborców AfD. Ale także od innych sił politycznych, zwłaszcza CDU, zależeć będzie, jaki wynik osiągnie AfD na wschodzie kraju.

Werner Patzelt jest profesorem politologii na Uniwersytecie Technicznym w Dreźnie i od 1994 r. członkiem CDU. W ostatnich latach mocno krytykował swoją partię za liberalną politykę migracyjną i pozostawianie pola na prawej stronie sceny politycznej dla AfD. Jednocześnie sam przygotowywał dla tej partii analizy i występował na ich zgromadzeniach – jak zastrzega, w roli niezależnego politologa.

Na początku tego roku saksońska CDU powołała go do współprzewodniczenia komisji, która ma przygotować program przed jesiennymi wyborami. W rozmowie z „Tygodnikiem” Patzelt wyjaśnia, jak CDU powinna odzyskać utracone zaufanie wyborców: w Saksonii należy skupić się na błędach w rozwoju szkolnictwa, policji i infrastruktury na prowincji, na poziomie krajowym zaś trzeba przyznać się do błędów w polityce imigracyjnej i przedstawić jej nowy koncept, którym chadecja wyraźnie odróżni się od formacji lewicowych (Zielonych, SPD i Partii Lewicy).

Co zrobi AfD?

Nowa przewodnicząca CDU, pani Annegret Kramp-Karrenbauer, która w grudniu 2018 r. zastąpiła na tym stanowisku Angelę Merkel, na luty zapowiedziała „przegląd” polityki migracyjnej CDU. – Według mnie to jedyne skuteczne rozwiązanie – ocenia Patzelt.

Ilu wyborców chadecja może odebrać AfD w Saksonii?

– Tego nie wiemy, bo jeszcze tego nie próbowano – ocenia Patzelt. – CDU latami słuchała partii lewicowych i odcinała się od AfD, mówiąc, że to tylko radykałowie i rasiści, i że należy ich ignorować. Nawet jeśli tak jest, to nie osłabiło to AfD, lecz tylko ją wzmocniło – dodaje.

Czy to oznacza, że po wyborach Werner Patzelt będzie doradzał CDU koalicję z AfD w rządzie landowym w Dreźnie?

Patzelt dementuje: – Nie można zawierać koalicji z partią obserwowaną przez służby, która sama nie wie, czy chce wziąć na siebie rolę odpowiedzialną, czy też anty­systemową. To byłby zbyt niestabilny i nieprzewidywalny partner. To od AfD zależy, jaką partią będzie w przyszłości – mówi.

Tego być może dowiemy się właśnie w tym roku. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2019