Skandal po latach

Stefan Kisielewski: SPRZYSIĘŻENIE

10.09.2012

Czyta się kilka minut

– przedmiot zgorszenia opinii katolickiej i zarzewie awantury, która sięgnęła wysokich sfer kościelnych, przyczyna kilkumiesięcznej banicji autora z łamów „Tygodnika Powszechnego” i temat kpiącego wiersza Gałczyńskiego. Tym była debiutancka powieść Stefana Kisielewskiego kiedyś – a czym jest dzisiaj, po 65 latach od pierwszego wydania?

Kisielewski pisał ją podczas wojny, między marcem 1942 a lutym 1944. Pierwszym czytelnikiem powieści był Czesław Miłosz, on także pośredniczył w jej sprzedaniu Władysławowi Ryńcy, który lokował majątek w manuskryptach, z myślą o przyszłym wydawnictwie. Podczas powstania warszawskiego autorski rękopis spłonął, ale kopia przekazana Ryńcy – ocalała.

Opublikowane na Boże Narodzenie 1946 „Sprzysiężenie” wywołało skandal. Kisiel od kwietnia 1945 był współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” wydawanego przez krakowską kurię – i nagle redaktor pisma katolickiego ogłasza powieść, w której jednym z głównych tematów jest impotencja bohatera i (szczegółowo, choć nieco nużąco pokazane) próby jej przezwyciężenia, a skutecznym lekiem okazuje się dopiero klęska narodowa! „Kisielewski odciął się programowo od dwu źródeł wartości: od Boga i od natury... ze względów społecznych książka jest zdecydowanie szkodliwa” – grzmiał w „Tygodniku” Antoni Gołubiew.

Co więcej, gdy dziesięć lat później „Sprzysiężenie” zostało wznowione, awantura wybuchła na nowo. Jak poprzednio, recenzyjny donosik do biskupów sprokurował Jan Dobraczyński, pisarz niewątpliwie katolicki, a redakcja „TP” znów publicznie odcięła się od swego autora, pisząc, że Kisielewski nie powinien był wznawiać gorszącego dzieła, choćby ze względu na piastowaną od niedawna funkcję katolickiego posła ziemi wrocławskiej i zaufanie, jakiego udzielili mu katoliccy wyborcy. W odpowiedzi na oświadczenie redakcji Zbigniew Herbert zerwał listownie stosunki z „Tygodnikiem” („No i to – brr! – jednogłośne potępienie zespołu. Dymy stosów + dymy plenum”) i dopiero długi list Jerzego Turowicza, wykładający redakcyjne racje, naprawił stosunki z poetą. Dodajmy, że tym razem Kisiel nie został ukarany okresowym wygnaniem i jego teksty ukazywały się w „TP” bez żadnej przerwy...

Gdy dziś czytamy z jednej strony „Sprzysiężenie”, z drugiej – ówczesne teksty na jego temat, przypomina się chętnie cytowany przez Kisiela dwuwiersz z Miłoszowego „Traktatu moralnego”: „I jaka była w nim trucizna / Najlepszy spec się już nie wyzna”. Kłopoty Zygmunta z seksualnością, jego nieudane wizyty u prostytutek, dyskretnie zasugerowany wątek homoseksualny, cała w ogóle psychologiczna warstwa powieści – wszystko to wydaje się dziś najzupełniej niewinne i od pornografii niesłychanie dalekie. A cudowne uleczenie impotencji wstrząsem wywołanym wtargnięciem wielkiej historii w życie bohatera w dziwny sposób przypomina opowiadanie Bohumila Hrabala genialnie sfilmowane przez Jiřiego Menzla – „Pociągi pod specjalnym nadzorem”.

Jeśli warto ponownie sięgnąć po „Sprzysiężenie”, to nie dla „momentów”, ale dla uchwyconego tam klimatu Polski u progu wojny i dla obezwładniającego wręcz obrazu wrześniowej klęski. Kto wie, czy to nie on był prawdziwym powodem odrzucenia powieści przez część powojennych czytelników. I jeszcze dla pewnego portretu. „Kochał się w dyplomacji, w tajnych posunięciach, w maskowaniu się i odgrywaniu swej roli z ukrycia, w tajemniczej korespondencji, w ważnych poufnych informacjach... Pod tymi upodobaniami Zygmunt wyczuwał w nim jednak obecność głębszej i istotniejszej pasji: żądzę działania, namiętny kult energii i czynu, pragnienie wpływania na bieg wydarzeń i kształtowania losów społeczeństwa”.

To redaktor Geysztor – „może przyszły polski Talleyrand”. Czyli Jerzy Giedroyc, przed wojną redaktor „Buntu Młodych”, a potem „Polityki”, pism, z którymi współpracował młody Kisielewski. Giedroyc nie był z tego portretu zbyt zadowolony – z perspektywy lat wydaje się on jednak bardzo trafny. (Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, ss. 510. Wstęp Michał Komar, posłowie Ludwik Bohdan Grzeniewski.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2012