Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Decyzja o pozdrowieniu wiernych musiała zapaść nagle, bo obraz Papieża nie dotarł na Plac św. Piotra, gdzie zebrały się tłumy pielgrzymów i gdzie papieskie rozważanie przed modlitwą “Anioł Pański" odczytywał abp Leonardo Sandri. I to musiała być decyzja Jana Pawła II. Dzięki temu miliony modlących się za niego ludzi mogło odetchnąć z ulgą. Papież rzeczywiście powraca do zdrowia i optymizm Watykanu - poddawany w wątpliwość przez media - jest najwyraźniej uzasadniony.
Gdy w czwartek w południe Papież trafił do szpitala, zaledwie dziesięć dni po tym, jak go opuścił, sytuacja wydawała się naprawdę poważna. “Nie należy się bać" - uspokajały watykańskie źródła, ale i w tych głosach można było wyczuć niepokój. Trudno było go nie czuć, gdy wieczorem świat przebiegła wiadomość o zabiegu tracheotomii. Na lotnisku we Frankfurcie tłumy stały przy małym telewizorze i czekały z napięciem na informacje. “To taki mały zabieg" - przekonywali wiernych i samego Papieża lekarze. “Zależy dla kogo mały" - odciął się Jan Paweł II. Świat znów mógł odetchnąć z ulgą: Papież nie traci poczucia humoru, a pół godziny później było wiadomo, że operacja się udała.
Gdy Jan Paweł II trafił na salę operacyjną przed kliniką Gemelli wyrastało gigantyczne miasteczko prasowe. Kilkadziesiąt wozów satelitarnych - telewizyjnych i radiowych - z całego świata, dziennikarze ci sami, których spotykaliśmy dwa tygodnie temu. Telewizyjne kamery i aparaty fotograficzne dzień i noc wycelowane w papieskie okna. “To trzeci Watykan" - żartował Papież w 1996 r., gdy spędzał tu czas po operacji jelita grubego, trzeci - po właściwym Watykanie i letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Hol kliniki mniej przypomina szpital, a bardziej multimedialną redakcję. Tu odbywają się konferencje prasowe; tu przychodzą goście, których zaprasza abp Stanisław Dziwisz. Tu mówią, że zaraża ich optymizm Dziwisza. Pacjenci w piżamach i szlafrokach podchodzą do dziennikarzy i pytają o najświeższe informacje. Dawkowane są skąpo, co niektórych irytuje, innych zaś pociesza, bo brak wiadomości to przecież dobra wiadomość.
Kilka godzin po tracheotomii ks. prałat Paweł Ptasznik, szef sekcji polskiej w Sekretariacie Stanu, miał pilny dokument do podpisu. Przesłał go do kliniki Gemelli. Parę godzin później dokument wrócił do Watykanu z podpisem: “Jan Paweł II". Z odręcznym podpisem. To dowód, że Papież nie chce i nie zamierza rezygnować. Prof. Stanisław Grygiel, który zna Karola Wojtyłę jeszcze z krakowskich czasów i na jego prośbę przyjechał wykładać etykę na Uniwersytecie Laterańskim, uważa, że ten Papież nigdy się nie podda. Do końca będzie chciał służyć ludziom, bo to człowiek - jak napisał w pierwszej encyklice “Redemptor hominis" - jest drogą Kościoła.
Prasa włoska od dawna spekuluje na temat dymisji Papieża, zastanawiając się jak Jan Paweł II będzie mógł pełnić urząd, jeśli po tracheotomii nie odzyska głosu. Prof. Grygiel: - Ten Papież już złożył dymisję. Złożył ją w pierwszym dniu pontyfikatu na ręce Tego, który go powołał - na ręce Chrystusa. Teraz czeka na odwołanie i pracuje.
To zdanie podzielają też ci, którzy co niedzielę przychodzą na Mszę św. do polskiego kościoła w Rzymie. - To siła wiary - tłumaczą pod kościołem robotnicy, sprzątaczki i kelnerki, gdy pytam, skąd Papież czerpie siły. Tylko tyle i aż tyle.
Katarzyna Kolenda-Zaleska jest dziennikarką TVN 24, stale współpracuje z “TP".
---ramka 347413|strona|1---