Siła samoorganizacji

Prof. SZIFRA SZWARC, historyk ochrony zdrowia: Za izraelskim sukcesem związanym ze szczepieniami przeciw COVID-19 stoją kasy chorych. Ich korzenie sięgają żydowskiej diaspory.

01.02.2021

Czyta się kilka minut

Na zdjęciu powyżej: pielęgniarka w kibucowej klinice, lata 20. XX w. / MUZEUM HISTORII MEDYCYNY / WYDZIAŁ NAUK O ZDROWIU / UNIWERSYTET BEN GURIONA W BEER SZEWIE
Na zdjęciu powyżej: pielęgniarka w kibucowej klinice, lata 20. XX w. / MUZEUM HISTORII MEDYCYNY / WYDZIAŁ NAUK O ZDROWIU / UNIWERSYTET BEN GURIONA W BEER SZEWIE

KAROLINA PRZEWROCKA-ADERET: Na krakowskim Kazimierzu jest ulica Kupa, jej nazwa budzi często zdziwienie. Tymczasem pochodzi ona od hebrajskiego kupat holim – kasa chorych. Dziś w Izraelu ta nazwa pojawia się w każdym serwisie informacyjnym, bo to kasy organizują masowe szczepienia przeciw COVID-19.

SZIFRA SZWARC: Żydowskie kasy chorych narodziły się w Europie Wschodniej, także w Polsce, a potem odrodziły się w Erec Israel [hebr. Ziemia Izraela; Żydzi nazywają tak obszar współczesnego Izraela jeszcze przed powstaniem państwa – red.]. Słowo kupa oznacza w żydowskiej tradycji naczynie, do którego zbiera się pieniądze dla ubogich, chorych, głodnych. W żydowskich społecznościach tworzenie takich kupot [liczba mnoga od kupat – red.] było powszechne. To zresztą typowe nie tylko dla społeczności żydowskich, w podobny sposób pieniądze dla potrzebujących zbierało wiele instytucji, np. Kościoły.

Gdy w pierwszych latach XX w. do Erec Israel napływają socjaliści z terenów dzisiejszej Polski, Ukrainy czy Rosji – tacy jak Dawid Ben Gurion i Icchak Ben Cwi – przywożą ze sobą pewną ideę: chcą pracować z ziemią, na roli. Nie chcą zakładać miast, lecz wsie: kibuce, moszawy [spółdzielnie rolne – red.]. Nie przyjmą pieniędzy od barona Edmonda Jamesa de Roth- schilda [francusko-żydowski mecenas sztuki i filantrop, wspierał finansowo emigrację żydowską do Palestyny – red.], bo to sprzeczne z ideą socjalistyczną. Jednak szybko okazuje się, że potrzebna jest systemowa pomoc: praca na roli nie jest łatwa, pojawiają się choroby, jak malaria, cholera, tyfus itd. Kto zapłaci za leczenie chorych i gdzie otrzymają pomoc? Lekarze i szpitale są w dużych ośrodkach, jak Jaffa czy Jerozolima. Pracownik z moszawu musiałby jechać konno wiele godzin, bez pewności, czy na miejscu zostanie przyjęty. A to nie wszystko. W 1911 r. pewien pracownik rolny z Petach Tikwy traci rękę podczas pracy. Kto zapewni mu byt?

Socjaliści nie mają wątpliwości, że trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Berl Katznelson, intelektualny lider ruchu Avoda [Praca], ogłasza, że trzeba powołać system kupot holim.

Socjaliści sięgają po pomysł, który znają z Europy?

Tak, odwołują się do rozwiązania istniejącego już w żydowskich społecznościach. Przyglądają się też innym przykładom europejskim, jak Krankenkassen, kasy chorych, które pod koniec XIX w. stworzył w Niemczech kanclerz Bismarck. Na ich bazie socjaliści tworzą nową rzecz: system ubezpieczeń i opieki zdrowotnej dostępnej dla każdego w niewielkiej odległości od miejsca zamieszkania. W praktyce wygląda to tak, że pieniądze zebrane w ramach kupot holim idą na stworzenie systemu przychodni w każdym kibucu i moszawie. Taka przychodnia jest skromna, jak wszystko wówczas: to może być parę łóżek w namiocie albo w crifie, drewnianym baraku. W każdej przychodni jest też apteka z podstawowymi lekami. Przychodnię obsługują pielęgniarki zatrudniane z pieniędzy kasy chorych. Dzięki temu pomoc może być udzielana na miejscu i natychmiast.


Inga Rogg: Żaden kraj nie szczepi swoich obywateli tak szybko jak Izrael. Towarzyszą temu kolejna fala epidemii i kolejny lockdown.


 

Kupot holim to nie tylko przychodnie, ale też ubezpieczenie zdrowotne dla każdego pracownika. Umożliwia np. wzięcie urlopu chorobowego. Socjaliści decydują, że na rzecz kasy chorych pracownik musi płacić równowartość jednego dnia ze swojej wypłaty. Każdy, kto przyjeżdża do Erec, dostaje trzy miesiące ubezpieczenia za darmo.

Te pieniądze wystarczają? Mówimy o okresie przed powstaniem państwa Izrael. Może kasy pozyskują jakieś dodatkowe finansowanie?

Nie, to przecież są socjaliści! Kasy działają tylko z pieniędzy składkowych. Jak wspomniałam, w skromnych warunkach. Oszczędza się na biurokracji, jest ona prowadzona niemal całkowicie przez wolontariuszy, wynagrodzenie dostaje zwykle tylko jedna osoba odpowiedzialna za sprawy administracyjne.

Sukces pierwszej kasy chorych i przychodni, otwartej w Petach Tikwie w 1911 r., pociąga szybki rozwój kolejnych. Palestyna jest wtedy częścią Imperium Osmańskiego, Turcy nie dbają o opiekę zdrowotną dla mieszkających tu Żydów. Podobnie jak Brytyjczycy, rządzący od 1922 r. Samoorganizacja sprawia, że żydowscy pracownicy idą spać spokojni, bo mają ubezpieczenie. Nagła choroba, konieczność hospitalizacji w Jerozolimie, kupno leku czy urlop zdrowotny – to jest finansowane z ubezpieczenia.

W tym, co Pani mówi, dużo jest ideologii.

Idea syjonistów jest prosta: wspólnota troszczy się o zdrowie jej członków. Wspólnota to zresztą podstawowa wartość w judaizmie i syjonizmie.

Wtedy sukces kas chorych szybko dostrzegają rzemieślnicy z miast. Chcą dołączyć do systemu. Socjaliści mogliby powiedzieć: nie, ten system jest tylko dla nas, nie dla miejskiej burżuazji. Ale wartości syjonistyczne każą im przyjąć do kas także tych, którzy nie pracują na roli.

Społeczność się rozrasta, jak wygląda wtedy opieka nad kobietami ciężarnymi i dziećmi?

W czasie pierwszych aliji [hebrajskie określenie emigracji do Palestyny i potem Izraela – red.] w moszawach należących do Rothschilda płacono położnym, które przychodziły do domów i pomagały kobietom rodzić. Ci, którzy sami zakładali kibuce i moszawy, nie mieli takich warunków. Zresztą na początku nie mieli nawet domów, żyli w namiotach lub crifach, dzielonych między dwie-trzy pary. Dlatego w 1916 r. socjaliści decydują, że robotnice będą rodzić w szpitalach. To pierwsza taka inicjatywa na świecie – w tym czasie rodzi się przede wszystkim w domach. To nie wszystko: po porodzie kasy chorych wysyłają kobiety na odpoczynek. To bardzo postępowa myśl.

Równolegle w 1913 r. powstaje Tipat Halav [Kropla Mleka]: sieć przychodni dziecka zdrowego, działająca – podobnie jak kasy chorych – w każdej miejscowości. Tipat Halav funkcjonuje do dziś, z tą tylko różnicą, że obecnie jest finansowana przez państwo.

Dziś w Izraelu są cztery duże kasy chorych: Clalit, Maccabi, Meuhedet i Leumit. Każdy mieszkaniec musi należeć do którejś z nich.

One też mają swoją historię. W 1920 r. pojawia się organizacja robotników Histadrut. Dziewięć lat po utworzeniu pierwszych kas chorych organizacja ta bierze je pod swój parasol. Potem przyjmą wspólną nazwę Clalit i staną się największą kasą chorych w Izraelu. W 1930 r. powstaje nowa kasa, Amamit – dziś pod nazwą Meuhedet. W 1933 r. pewne okoliczności polityczne sprawiają, że powstaje kolejna: Leumit. Ostatnia, Maccabi, jest nieco inna: zakładają ją przybysze z Niemiec, wzorujący się na systemie Bismarcka. Kasy Maccabi istnieją na początku tylko w dużych miastach, dopiero w latach 90. XX w. – zmuszone przez prawo mówiące o tym, że każdy mieszkaniec może wybrać spośród nich, a więc musi mieć dostęp do wszystkich – rozprzestrzeniają się po całym kraju.

Jak dziś jest finansowana opieka w ramach kas chorych?

Każdy z nas płaci wybranej kasie procent z pensji, w zależności od jej wysokości. Dokładniej mówiąc: państwo pobiera z pensji podatek i z tego odprowadza odpowiednią sumę na kasę chorych. Statystyki mówią, że odsetek obywateli należących do kas zawsze był wysoki – nawet przed 1995 r., gdy kasy wybierano dobrowolnie, było to ponad 90 proc. Dziś do kas należą obowiązkowo wszyscy mieszkańcy Izraela, nie tylko jego obywatele.

A więc znów nie mówimy tu o bogatych instytucjach.

To nie są instytucje, w których chodzi o wielkie pieniądze, w związku z tym nie przyciągają biznesmenów i polityków, nikomu nie przychodzi do głowy, żeby robić w nich jakieś malwersacje. To niezależny system, który pracuje tylko na siebie.

Gdy w 1977 r. powstał pierwszy od początku istnienia Izraela rząd bez udziału partii lewicowych, a premierem został Menachem Begin z prawicowego Likudu, kasy chorych – o korzeniach przecież lewicowych – weszły w polityczny konflikt z władzą. Zaczęły mieć problemy finansowe. W 1995 r. ustanowiono prawo o narodowych ubezpieczeniach zdrowotnych. To był moment, gdy państwo mogło zaingerować, sprywatyzować lub upaństwowić kasy chorych. Ale tego nie zrobiło, bo wzięło pod uwagę, że system sprawdza się od niemal stulecia, więc nie ma powodu, by go zmieniać. Dziś wszystkie kasy oferują tę samą podstawową opiekę i wszystkie podlegają jednemu prawu.

Jest jeszcze jedna przyczyna ich sukcesu. Ze statystyk wynika, że 80 proc. wszystkich świadczeń lekarskich dotyczy opieki podstawowej. Ludzie nie chodzą codziennie do specjalistów. Z reguły, gdy mamy taką potrzebę, idziemy do lekarza pierwszego kontaktu. Jeśli opieka podstawowa jest prowadzona prawidłowo, maleją wydatki na opiekę specjalistyczną.

Mam wrażenie, że to także kwestia profilaktyki. Park, obok którego mieszkam, stale pełen jest biegaczy, wielu w starszym wieku. Zdrowiu Izraelczyków sprzyja też klimat i lekka dieta. To chyba odciąża służbę zdrowia?

Gdy ludzie są świadomi, a opieka podstawowa rzetelna, jesteśmy zdrowsi. Widzimy to w Holandii i krajach skandynawskich. Ważną rzeczą jest edukacja, np. od małego jesteśmy uczeni, że szczepienia to coś dobrego. Gdy nadchodzi termin jakiegoś szczepienia, np. na grypę, Izraelczyk dostaje zachęcający SMS. Ze statystyk wiemy, że przeważająca większość idzie na te szczepienia. To samo z Tipat Halav: nie ma matki, która by nie zabrała dziecka do przychodni na ustaloną wizytę. Jeśli nie przyjdziesz, odwiedza cię pielęgniarka i sprawdza, co dzieje się z twoim dzieckiem.

Izraelczycy nie protestują, gdy premier ustala z koncernami farmaceutycznymi, że udostępni im dane zdrowotne dotyczące skutków szczepień w zamian za szybkie dostawy szczepionek. Niektórzy mogliby mu zarzucić, że zamienia kraj w pole eksperymentu. Ale takich głosów niemal tu nie słyszę.

Nie uważam, żeby ktoś robił na nas eksperyment. Pfizer zakończył swoje testy, a jego szczepionka została zatwierdzona. Wspomniałam już, że w Izraelu od małego jesteśmy uczeni, że szczepionka to dobra rzecz. Nie mamy wielu potwierdzonych przypadków, które świadczyłyby o czymś innym. Nic dziwnego, że dziś Izraelczycy szukają wszelkiego sposobu, by zaszczepić się jak najszybciej. Moje córki, obie poniżej 40. roku życia, sprawdziły, które przychodnie mogą mieć nadwyżkę szczepionek, udały się do odległych miejscowości późnym wieczorem i cierpliwie czekały, licząc, że trafią na niewykorzystane dawki. I tak się stało – choć teraz w Izraelu szczepi się grupa powyżej 40. roku życia, one dostały szczepionki już przed miesiącem. To bardzo izraelskie: powiedz komuś, że nie dostanie szczepionki, to zrobi wszystko, by jednak ją dostać. Takie mamy do szczepionek zaufanie.

Ale wydaje mi się, że ważne jest też duże zaufanie do naszego systemu ochrony zdrowia, do kas chorych, które działają już sto lat, a jeszcze nigdy nie zdarzyła im się jakaś wielka katastrofa. Przecież one są starsze od Izraela! Wystarczy wspomnieć milionowe alije w latach 50. XX w., gdy tworzyło się państwo, a kasy działały już szalenie sprawnie i ludzie, którzy przyjeżdżali tu z całego świata z różnymi chorobami, dostawali właściwą opiekę. Podobnym sukcesem były szczepienia przeciw polio: Izrael był pierwszym krajem po USA, który zaszczepił populację.

Izraelskie kasy chorych uchodzą też za jedne z najnowocześniejszych. Informacje o moim zdrowiu znajduję w aplikacji w smartfonie.

Kasa Maccabi już w latach 80. XX w. postanowiła zdigitalizować informacje o swoich członkach. Pierwszy program komputerowy do ich obsługi przygotował nasz uniwersytecki kolega Alon Zuker. Gdy okazało się, że jest skuteczny, pozostałe kasy poszły tą drogą. Maccabi była jedną z pierwszych kas chorych na świecie, która zdecydowała się na ten krok.

Dziś każda nasza kasa chorych ma ogromną bazę danych. W takiej bazie jest też wielka siła naukowa, bo z pomocą tych danych udało się rozwiązać wiele medycznych problemów. Dla pacjentów to także nowy wymiar opieki: swojej karty pacjenta używasz w przychodni, w aptece, bo są na niej zapisane recepty, a potem w domu z jej pomocą możesz zalogować się do systemu i uzyskać wszystkie informacje na temat stanu zdrowia. Amerykanie od razu powiedzieliby, że nie godzą się na zapisywanie swoich danych w kawałku plastiku, ale Izraelczycy nie mają z tym problemu. Większość wierzy w naukę – może poza społecznością ortodoksyjną. Nie mają problemu z tym, że ich dane zdrowotne są wykorzystywane do badań.

Inne kraje mogą nauczyć się czegoś od Izraela?

Tworzenia kas chorych! W Europie Środkowo-Wschodniej wciąż jest oczekiwanie, że to państwo zajmie się obywatelem i zadba o jego zdrowie. U nas ponad stuletnia historia kas chorych pokazuje, że w dziedzinie ochrony zdrowia nie trzeba być zależnym od państwa. ©℗

PROF. SZIFRA SZWARC pracuje na Uniwersytecie Ben Guriona w Beer Szewie, specjalizuje się w dziejach medycyny, opieki i ubezpieczeń zdrowotnych w Izraelu. Jest zastępczynią sekretarza generalnego Międzynarodowego Towarzystwa Historii Medycyny (ISHM).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2021