Siedemdziesiąt groszy

15.10.2018

Czyta się kilka minut

Szperałem do tekstu o czymś innym, gdy w wikipediowym artykule o czarnej dziurze przeczytałem zdanie, które zostało ze mną na dobre: z czarnej dziury, po przekroczeniu jej granicy, tzw. horyzontu zdarzeń, „nie można się wydostać, bo wszystkie drogi ucieczki prowadzą z powrotem do środka”.

To chyba dobry opis nieleczonej depresji. Z pewnością znajdzie się też parę miejsc w znanej nam geograficznej przestrzeni, które dokładnie odpowiadają tej charakterystyce. W tej chwili takim miejscem jest pogrążony w chaosie i głodzie Sudan. Jednym z nich jest też Kiwu Północne, przygraniczna (na styku z Ugandą i Rwandą) prowincja Demokratycznej Republiki Konga, zamieszkana przez ponad 5 mln ludzi, wyniszczona okrutną wojną domową. To jedno z najpiękniejszych przyrodniczo, a zarazem najbardziej wykorzystanych, zaniedbanych, złych miejsc na Ziemi.

Pamiętam dzień, sześć lat temu, gdy pierwszy raz ruszyłem na północ z Gomy, głośnej i brudnej stolicy regionu, w której stragany sprzedawców trumien i trumienek konkurują o miejsce na szarej, pylącej ziemi z ulicznymi krawcami, kantorami wymiany pieniędzy, sprzedawcami marchwi i bananów. Tej drogi, w stronę Ugandy, nie da się zapomnieć, i za każdym razem, gdy ją później przemierzałem z siostrami od aniołów, słuchałem niekończących się opowieści o tych, dla których była ostatnią. Ileż ja miałem mocarstwowych planów co do szpitala w Ntamugendze, który od tych paru lat wspólnie z siostrami rozwijamy. Kongo nauczyło mnie jednak na dobre, że nie jestem graczem, który przy mojej skali działań może wywrzeć wpływ na ludzkość – co nie znaczy, że powinienem mniej się cieszyć daną mi szansą na uratowanie człowieka.

Ponad rok temu bandyci porwali ojca jednej z naszych sióstr, trzymali go w dżungli, w końcu – po długich negocjacjach – wypuścili. Parę miesięcy temu, podczas próby porwania zginął od postrzału Louis, pracujący w naszym szpitalu pielęgniarz. Pogróżki są na porządku dziennym. Policji nie ma, nie wiadomo kto organizuje te porwania – lotne brygady kryminalistów czy może ludzie z naszej wsi, wynajmujący siedzących w pobliskiej dżungli partyzantów.

Wielu już wyjechało. Lekarze bez Granic zwinęli swój szpital, który dla naszego był ratunkiem, gdy potrzebna była pomoc specjalisty. W tej chwili wycofuje się organizacja, od której nasz pediatryczny ośrodek leczenia głodu kupował mleko terapeutyczne i saszetki z odżywczą mieszanką, niezbędne w terapii dzieci. W prowincji zaczęła się epidemia eboli, na razie trzyma się ok. 250 kilometrów od naszej wioski. Padające ostatnio ulewne deszcze podmywają gruntowe drogi. Władza państwowa de facto nie istnieje, zamarła w oczekiwaniu na grudniowe wybory. A siostry alarmują nas, że jeden po drugim umierają im wcześniaki, których u nas nie ma czym uratować.

W dniu, w którym piszę te słowa, przekazaliśmy szpitalowi dwa kupione w Europie tzw. ciepłe gniazdka – najprostszą wersję inkubatora (inkubatora tam nie postawimy, bo nie ma go do czego podłączyć; w Kiwu Północnym 97 proc. ludności nie ma prądu; nasza instalacja oparta na generatorach spalinowych i fotowoltaice „uciągnie” gniazdka, inkubatora nie dałaby rady). Na miejscu kupujemy teraz dwa aparaty CPAP, które utrzymując dodatnie ciśnienie w drogach oddechowych pomagają rozwinąć się im u urodzonych przedwcześnie dzieci. To jedne z najfajniejszych momentów w naszej pracy, gdy dajemy narzędzia w ręce tych, którzy mają już świadomość, że wiedza i dobre chęci to czasem nie wszystko. W Ntamugendze jest już (oblegane) USG, EKG, porządnie wyposażone laboratorium analityczne; dziś nasi lekarze dostali też od nas sprzęt do przeszczepów skóry, które starają się robić, najczęściej u poparzonych w kuchni dzieci. W przekazaniu towarzyszyła nam dwójka darczyńców, uczestników jednego z naszych flagowych zbiórkowych projektów (www.przybijnam5.pl), w którym prosimy o zlecenie stałe na 5 zł tygodniowo. To była nieprawdopodobna radość – patrzeć, jak oni na własne oczy mogą przekonać się, jak te ich 70 groszy dziennie realnie daje szansę człowiekowi, żeby do końca przeżył swoje życie.

70 groszy zaprzęgnięte do pracy dziś jest lepsze niż sny o milionach, za które zmienimy świat jutro. Paradoksalnie, zaprogramowanie i uruchomienie w sobie mechanizmu systematycznego przywracania sprawiedliwości (bo to nie jest miłosierdzie) – to dawanie mniejszych kwot, ale konsekwentnie, na stałe – może być trudniejsze dla nas, wychowanych już w kulturze eventów, spektakularnych zdarzeń, eksploatowanych w mediach wstrząsających sytuacji. Na to jest jedna rada: w bliźnich zobaczyć swoich bliskich – dziecko, którego nie karmi się przecież raz na rok, gdy odłoży się pieniądze; matkę czy dziadka wymagających uważności w codzienności, a nie od wielkiego dzwonu.

Na nasze spotkanie na granicy siostry przyszły dziś z rodziną jednej z pacjentek, paroletniej dziewczynki, która prawdopodobnie cierpi na nowotwór kości twarzy. Zaczęliśmy właśnie jej diagnostykę. W chuście na plecach siedziała czterotygodniowa Maria, siostra tamtej, która, wiedziałem, za chwilę wróci, przekroczy z rodzicami granicę i wniknie w Kongo – kraj, który oni kochają, ale który robi wszystko, by pokazać im, że istnieje chyba tylko po to, by ktoś zły mógł dowieść Stwórcy, iż człowiek jest w stanie schrzanić wszystko: od kultury, przez biznes, po demokrację i religię.

A co, jeśli to ona kiedyś odwróci ten trend? Ratując ją uratujemy wszystkich, których ona kiedyś uratuje. Czasem myślę, że patronem organizacji wspierających dzieci powinien być starzec Symeon, czuwający i czekający, by nie przegapić tego jednego, Jedynego. A nie przegapić znów można tylko w jeden sposób – traktując wszystkich biednych i słabych, jakby byli przychodzącym znów na świat Chrystusem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2018