Sesja III: Człowiek, głupcze!

Wymagania stawiane chrześcijańskim politykom sprowadzić można do hasła "3K": kompetencja, kompas (czyli zorientowanie na wartości) i zdolność do kompromisu.

20.09.2011

Czyta się kilka minut

Trzecia sesja, moderowana przez Jarosława Makowskiego, dotyczyła chrześcijańskich wartości polityków. Eurodeputowany Jan Olbrycht zadał we wprowadzającym wystąpieniu kluczowe pytanie: czy wykonalne jest być jednocześnie politykiem i dobrym chrześcijaninem? Tak - stwierdził. Ale pod warunkiem, że politykę rozumie się jako roztropne działanie na rzecz dobra wspólnego. Jednak czy chrześcijański polityk może poszukiwać kompromisowych rozwiązań? Owszem, nawet powinien, mając jednak na uwadze istotę kompromisu i jego granice.

Przede wszystkim zaś - zaznaczył europoseł - chrześcijański polityk jest osobą publiczną, musi więc być autorytetem i dawać swoim działaniem świadectwo wyznawanych wartości. - Proszę mieć do nas zaufanie - mówię to jako polityk wywodzący się z chrześcijaństwa - apelował Olbrycht, co jednak spotkało się z dość chłodnym przyjęciem, gdyż, jak zauważył redaktor naczelny "Więzi" Zbigniew Nosowski, politycy muszą sobie na zaufanie zapracować.

Bp Piotr Jarecki, przewodniczący Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Unii Europejskiej i wiceprzewodniczący COMECE, skupił się na wskazaniu właściwych chrześcijaństwu wartości, na których chrześcijańscy politycy powinni opierać swoje metody działania. Przede wszystkim nie mogą "dzielić życia na prywatne, w którym jest Bóg, i publiczne, w którym Boga nie ma". Powinni także sprzeciwiać się atomizacji społeczeństwa, bo człowiek nie może się rozwijać bez relacyjności. Stworzenie człowiekowi warunków do integralnego rozwoju to nic innego, jak wypełnianie w sferze politycznej przykazania miłości.

Co więcej, "nie ma chrześcijaństwa bez krzyża" - mówił biskup, napominając, że chrześcijański polityk nie może zrażać się trudnościami. Zwłaszcza że tych może być coraz więcej: dyskutanci zauważyli zgodnie, jak niebezpieczne jest rugowanie otwarcie manifestowanych chrześcijańskich poglądów. - Chrześcijaństwo stało się antykwarycznym fatałaszkiem - powiedział europoseł Konrad Szymański. - Sprawa Rocco Buttiglionego [jego nominacja na członka Komisji Europejskiej została utrącona ze względu na jego katolickie przekonania m.in. na rodzinę i kwestię homoseksualizmu - red.] pokazała jasno, że wspólnota polityczna zaczęła rościć sobie prawo do reglamentacji poglądów. To proces bardzo niepokojący - podkreślił.

Podczas dyskusji jednak i tym razem jednym z głównych przedmiotów refleksji stał się kryzys gospodarczy. Jarosław Makowski zapytał, czy w Unii Europejskiej wspólne wartości, jak choćby solidarność, nie poniosły klęski w obliczu kryzysu i walki z nim. Dr Stefan Vesper, sekretarz generalny Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich, odparł, że wymagania stawiane chrześcijańskim politykom sprowadzić można do hasła "3K": kompetencji, kompasu (czyli zorientowania na wartości) i zdolności do kompromisu. A obecny kryzys, wyraził opinię Vesper, ma swoje źródło przede wszystkim w niekompetencji polityków, którzy nie mają wystarczającej wiedzy z zakresu ekonomii.

Konrad Szymański zauważył, że nie trzeba być chrześcijaninem, by dostrzec naganność zadłużania się ponad miarę dzisiejszych społeczeństw oraz nieuchronność konsekwencji kryzysu demograficznego. Europoseł Wojciech Olejniczak z kolei upomniał polityków, którzy w tej sytuacji nie przekonują ludzi do słusznych, choć trudnych rozwiązań, ale zapomnieli o dalekowzrocznym planowaniu i mówią im to, co chcieliby usłyszeć. Pośrednio przyznał mu rację bp Jarecki, wskazując na skomplikowaną ścieżkę prowadzącą od deklarowanych wartości do projektu politycznego, której wydeptywaniem w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań powinni zająć się politycy. To trudna rola, bo "samo napominanie o wartościach" jest łatwiejsze od działania.

Jarosław Makowski postanowił jednak drążyć kwestie wartości w obliczu kryzysu, stwierdzając, że politycy zapomnieli zupełnie o zasadzie solidarności, skoro aprobowali pomoc dla upadających banków, zbywając milczeniem fakt, że ludzie tracili pracę. - Gdyby był tu z nami Bill Clinton, dziś powiedziałby pewnie: "Solidarność, głupcze!" - stwierdził Makowski. Kościół, przypomniał bp Jarecki, widzi przyczynę kryzysu w nadmiernej emancypacji gospodarki oraz wyeliminowaniu regulującej roli państwa na rzecz przekonania o samoregulującym się rynku. I parafrazował Clintona jeszcze inaczej: "Nie liczy się gospodarka, głupcze! Liczy się człowiek!".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Etyka i polityka (39/2011)