​Sedes Stalina i inne cuda

„Jeśli ktoś o nim słyszał, to słyszał też o naszym kraju. To dopieszcza narodowe ego wielu ludzi” – tak Szalwa Dzidziguri próbuje tłumaczyć sobie sentyment, którym wielu Gruzinów wciąż otacza postać ich najsłynniejszego rodaka.
z Tbilisi i Gori

20.11.2018

Czyta się kilka minut

Baliashvili Nodari z tatuażem przedstawiającym Stalina. Ojciec Stalina przygarnął ongiś jego dziadka i dał mu pracę w swoim zakładzie szewskim. / JUSTYNA MIELNIKIEWICZ / POLARIS / EAST NEWS
Baliashvili Nodari z tatuażem przedstawiającym Stalina. Ojciec Stalina przygarnął ongiś jego dziadka i dał mu pracę w swoim zakładzie szewskim. / JUSTYNA MIELNIKIEWICZ / POLARIS / EAST NEWS

Lewan Gigineiszwili ma już dość Józefa Stalina. Żeby pokazać, że nic go nie łączy z sowieckim dyktatorem, a zarazem najbardziej znanym Gruzinem, ­Gigineiszwili opowiada taką historię: – Kiedyś pokłóciłem się o Stalina z przyjacielem ojca. Usłyszałem od niego anegdotę. Oto młody inżynier został wezwany na Kreml. Strasznie się bał, ale w końcu pojechał i spotkał się z wodzem. Ten zapytał go, gdzie w Gruzji można wybudować fabrykę metalurgiczną. „Nigdzie – odpowiedział inżynier – bo ucierpi nasza przyroda”. Stalin wzywał go jeszcze dwa razy i zawsze słyszał to samo. W czasie ostatniej rozmowy nakazał: „Wybuduj fabrykę w Rustawi. To może nie jest dobre dla przyrody, ale dobre dla naszej Gruzji”.

– Dla przyjaciela mojego ojca był to dowód na wielki patriotyzm Stalina – kontynuuje Gigineiszwili, historyk z Uniwersytetu im. Ilii Czawczawadze w Tbilisi. – A ja mu powiedziałem: „Wiesz, na co zwróciłem uwagę? Że ten inżynier zamiast się cieszyć, że został zauważony przez przywódcę, bał się, czy wróci do domu. Wyobrażasz to sobie w Ameryce?”. Na tym polega różnica w myśleniu o Stalinie między starą generacją a młodą.

Długie trwanie potrójnego mitu

Tę intuicję częściowo potwierdzają badania. Sześć lat temu amerykański think tank Carnegie Endowment przygotował ankietę z ośmioma pytaniami o Stalina i rozesłał ją do Rosji oraz trzech państw Kaukazu Południowego: Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu.

W Gruzji 45 proc. badanych – najwięcej z tych czterech krajów – określiło swój stosunek do sowieckiego wodza jako pozytywny. Najcieplej Stalina wspominały osoby powyżej 60. roku życia (72 proc.). Jeśli jednak chodzi o młodych, w wieku 18-30 lat, prawie połowa miała doń albo stosunek obojętny (22 proc.), albo nie wiedziała, co odpowiedzieć (16 proc.), albo w ogóle nie kojarzyła tej postaci (10 proc.).

– To rezultat fatalnej edukacji, bo o Stalinie prawie nie uczy się w szkołach – objaśnia Gigineiszwili. – Natomiast starsi często oskarżają demokrację i gospodarkę rynkową o pogorszenie swojej sytuacji życiowej. Stalin kojarzy się im ze stabilnością, spokojem, silnym państwem, z latami młodości. Ale gdyby dopytać, to okaże się, że oni też nic o nim nie wiedzą. W Gruzji Stalin funkcjonuje na poziomie sloganów i mitów, a nie faktów.

W stołecznym Tbilisi miejscem, w którym gromadzą się wszystkie mity, jest tłoczny bazar ze starociami przy Suchym Moście. Wyprzedaje się na nim nie tylko własny dobytek – składają się nań pamiątki rodzinne, czyli np. książki z myślami wodza, albo jego fotografie i portrety, które wisiały w centralnych miejscach domu – ale także współczesne suweniry: plastikowe figurki, ręczniki i koszulki z jego wizerunkiem, matrioszki. Za 10 lari [równowartość 14 zł – red.] kupuję pocztówkę ze Stalinem w stroju Dziadka Mroza.

Stalin stał się marką. Dlaczego? Jedną z przyczyn jego pośmiertnego triumfu jest zapewne to, że – jak pisał amerykański historyk Alfred J. Rieber – udało mu się stworzyć potrójną tożsamość: proletariusza bez narodowości, Gruzina i Rosjanina.

Dlatego 65 lat po jego śmierci i niemal trzy dekady po upadku komunizmu i Związku Sowieckiego, dzieła jego życia, na Stalina powołują się tak różne grupy jak twardogłowi komuniści, gruzińscy nacjonaliści i rosyjskie elity państwowe.

Rodak, który zrobił karierę

W Rosji Władimira Putina – który w 2005 r. na forum połączonych izb rosyjskiego parlamentu podzielił się przemyśleniem, że upadek Związku Sowieckiego był „największą katastrofą geopolityczną” XX w. – w umacnianie pamięci o Stalinie, a zwłaszcza w mitologizację jego udziału w II wojnie światowej, zaangażowane są państwowa propaganda oraz szkolnictwo. Kreml przyzwala też na budowę wielu pomników. Tymczasem w Gruzji nostalgia ma charakter bardziej prywatny. Jest niezależna od państwa, a nawet realizowana wbrew niemu.

Historyk Gigineiszwili przypomina, że za czasów prezydenta Micheila Saakaszwilego (rządził w latach 2004-13) prowadzono energiczną politykę destalinizacji, polegającą na usuwaniu symboli sowieckich z przestrzeni publicznej i otwieraniu nowych instytucji, jak Muzeum Okupacji Sowieckiej w Tbilisi.

– Szkoda, że to wszystko miało cel polityczny i propagandowy, a nie edukacyjny. W efekcie poziom wiedzy na temat Stalina jest taki jak wcześniej, czyli niski. Nawet wśród historyków brakuje specjalistów – podkreśla Gigineiszwili.

Podstawowa różnica w podejściu Rosjan i Gruzinów do Stalina jest taka, że ci pierwsi utożsamiają postać wodza z okresem potęgi Związku Sowieckiego – stąd tak silna obecność w rosyjskiej świadomości mitu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej z okresu 1941-45 (do jakiego sprowadzają II wojnę światową).

Natomiast dla Gruzinów Stalin jest ważny sam w sobie. Może trudno go nazwać uosobieniem gruzińskiego charakteru, bo impulsywność i otwartość zostały u niego zastąpione przez chłodną kalkulację i skrytość. Jednak, jak komentuje Szalwa Dzidziguri, analityk z Tbilisi, „jak by na to nie patrzeć, Stalin to prosty Gruzin, syn szewca, który zrobił kolosalną karierę międzynarodową”.

– Możesz nie znać chaczapuri, ale jeśli słyszałeś o Stalinie, to słyszałeś też o Gruzji. Chcemy tego czy nie, on zawsze będzie częścią naszej historii. To dopieszcza narodowe ego wielu Gruzinów – mówi Dzidziguri.

Bezwzględny zwłaszcza dla Gruzinów

Smutny paradoks polega na tym, że Stalin – a właściwie Iosif Dżugaszwili („Stalin” był początkowo jednym z jego licznych partyjnych pseudonimów), urodzony w 1878 r. w Gori – swoich rodaków wcale nie faworyzował.

Wręcz przeciwnie. Zależało mu, żeby traktowano go jak Rosjanina, stąd zmiana nazwiska z Dżugaszwili na Stalin, człowiek ze stali. I żeby nikt nie miał wątpliwości, że nie sprzyja Gruzinom, ustawiał ich na pierwszych liniach ognia. – Był wobec nich bardziej bezwzględny niż wobec innych narodów – uważa Szalwa Dzidziguri.

Na początku lat 20. XX w. to Stalin – przy oporze miejscowej ludności i wątpliwościach Lenina – zarządził siłowe włączenie niepodległej Gruzji do Związku Sowieckiego [o historii ówczesnej gruzińskiej niepodległości pisał Zbigniew Rokita w „TP” nr 23/2018 - red.]. To on stał za czystkami, brutalną kolektywizacją i przesunięciem granic, które okroiły jego ojczyznę o jedną trzecią terytorium. W czasie II wojny światowej młodzi Gruzini byli przymusowo wcielani do Armii Czerwonej, co kosztowało życie ok. 12,5 proc. populacji. Sporo jak na państwo, na którego ziemiach nie toczyły się wtedy żadne walki.

We wspomnianym Muzeum Okupacji Sowieckiej podliczono ofiary władzy bolszewickiej i potem sowieckiej z lat 1921-91. Tych udokumentowanych jest podobno 880 tys.: zostali zabici w czasie II wojny światowej (400 tys.) albo w wyniku deportacji (400 tys.) oraz egzekucji (80 tys.); jedne i drugie prowadzono zarówno przed, jak też po II wojnie światowej. To oznacza, że prawie każdy mieszkaniec blisko czteromilionowego dziś kraju może mieć w swojej rodzinie lub w kręgu przyjaciół kogoś, kto naraził się Stalinowi i poniósł za to najwyższą karę.

A jednak w Gruzji wspomina się go z sentymentem, chociaż bez zainteresowania szczegółami (starsi), nie wspomina się wcale (młodsi) albo traktuje jak suwenir (cała reszta). Jak wytłumaczyć ten paradoks? Słabą edukacją? Przywiązaniem do mitów? Cichym szacunkiem do rodaka, któremu udało się zaistnieć? Pewnie wszystkim po trochu.

Ale nigdzie pamięć o Stalinie nie zbliża się do religijnej adoracji bardziej niż w miejscu, w którym się urodził.

Gori, czyli Stalingrad

Za czasów Stalina była to duża wieś, licząca 6 tys. mieszkańców. Dziś Gori to regionalne centrum kulturowe i przemysłowe, z trzema muzeami, stadionem, teatrem, uniwersytetem, dworcem kolejowym i autobusowym oraz bazą wojskową.

Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy po wyjściu z marszrutki na końcu – a jakże – alei Stalina, to ogromna twarz wodza, lekko uśmiechnięta, z sokolimi oczami zawieszonymi na bliżej nieokreślonym horyzoncie. Zajmuje połowę witryny nad sklepem spożywczym. I tylko znajdujący się tuż obok niej napis „Do wynajęcia” psuje atmosferę podniosłości.

Szeroką aleję przecina wysepka z półkolistym deptakiem, na którego szczycie znajduje się park pamięci. Bo Muzeum Stalina to cały kompleks: nie tylko olbrzymie jak katedra muzeum, ale także pomnik wodza, przeniesiony w tajemnicy przed mieszkańcami sprzed urzędu miasta. A także drewniana, okolona pseudo­klasycystycznymi kolumnami dwupokojowa chatka, w której się urodził. Oraz oryginalny wagon, którym podróżował.

W tym wagonie zainteresowanie zawsze wzbudzają łazienka i sedes z drewnianą klapą. Turyści przede mną powątpiewają, że należał do dyktatora. – Jeśli się zachował taki lśniący, to musi być cud i znak, że nad Stalinem czuwa łaska boska – słyszę.

Jeszcze więcej cudów czeka w muzeum. Jest tam miejsce na wszystko: zegarek Stalina, jego fotel, fajkę, biurko, cygara, młodzieńcze wiersze, osobistą walizkę, świadectwa szkolne, kieliszki, w których pijał wódkę. Jest lampka od marszałka Żukowa. Są liczne portrety i popiersia oraz dary od „bratnich” narodów. Jest Stalin-dobry gospodarz, Stalin-mąż stanu, Stalin-człowiek z ludu, Stalin-intelektualista. Brakuje tylko tego jednego...

– Od lat mówi się, żeby do ekspozycji włączyć negatywną stronę sowieckiej historii – zdradza pani Olga, przewodniczka. – W Tbilisi pracuje komisja i co ustali, to przyjmiemy – deklaruje.

Uważne oko wychwyci małą prezentację „Ofiary reżimu sowieckiego”, o wielkiej czystce z lat 30. Została przedstawiona tak, jakby była przykrym, acz koniecznym skutkiem ubocznym konsolidacji władzy. O osobistej odpowiedzialności Stalina nie ma oczywiście ani słowa. Ani też o Katyniu, Gułagu czy Hołodomorze (wielkim głodzie) na Ukrainie.

Kwestia przyzwyczajenia

Pani Olga (nie chce podać nazwiska) długo opiera się przed rozmową.

– Przyjeżdżają do nas dziennikarze z gotowymi tezami i zadają pytania, na które nie znamy odpowiedzi – tłumaczy i odsyła do ministerstwa kultury. Zestresowana, siedzi na krańcu fotela jak na egzaminie. Na twarzy wyskakują jej czerwone plamki.

– Pracuję tu od 35 lat – wypala w końcu, kiedy po raz kolejny zapewniam, że nie mam żadnej gotowej tezy. – I co ja myślę o Stalinie? Myślę bez emocji. Przyzwyczaiłam się do niego. Po tych wszystkich latach Stalin stał się częścią mojego życia.

Twierdzi, że w 2017 r. muzeum odwiedziło 133 tys. osób, czyli ponad dwa razy więcej niż trzy lata temu. – Trudno powiedzieć, żeby zainteresowanie turystów odbijało się na sytuacji gospodarczej miasta. Muzeum podlega ministerstwu i chyba ono na tym korzysta – spekuluje.

Ale do Gori przyjeżdża się nie tylko, żeby zobaczyć, jak wygląda kult Stalina. Przed dekadą, w czasie inwazji rosyjskiej w sierpniu 2008 r., Gori było miastem frontowym. Georgi, mój gospodarz, pokazał mi blok przy ulicy Czawczawadze 47, gdzie w czasie rosyjskiego ataku przebywał jego syn. – Obudził się rano, a z sufitu zwisał pocisk – wspominał.

Dwa kroki dalej stoi budynek telewizji, który również został ostrzelany. Na ścianie, na której nadal widnieją ślady po kulach, wymalowano mural: kontury Gruzji ze zrzucającym bomby samolotem i napisem „Cena niepodległości”.

Dlaczego zatem, mimo chłodnych relacji z północnym sąsiadem, Gruzja – a Gori w szczególności – wspomina z takim sentymentem człowieka, który w Rosji uchodzi (jak wynika z sondażu Centrum Lewady) za najwybitniejszą postać w historii?

– Nie mamy nic do Rosjan – ucina pani Olga, a ja już wiem, że zostanę z kolejnym paradoksem trudnym do zrozumienia. – Człowiek jest zawsze człowiek. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2018