Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tego jeszcze w tej kadencji Sejmu nie było. Pojedynczych ministrów Platforma próbowała co prawda odwołać, ale tym razem złożyła wniosek o wotum nieufności wobec całego rządu. Efekt będzie taki sam, czyli żaden. W Sejmie PiS ma bowiem niewielką, ale stabilną przewagę.
Po co zatem taki wniosek? Dlaczego jako swego kandydata na premiera PO zaproponowała Grzegorza Schetynę, wiedząc, że robi z niego zająca, do którego będzie mierzyć Jarosław Kaczyński? Czemu nie szukała kandydata, który mógłby zjednoczyć całą opozycję: od młodszej siostry Nowoczesnej, przez dawnych koalicjantów z PSL, po chimerycznego Pawła Kukiza, kumpla Schetyny od czasu studiów we Wrocławiu?
Odpowiedź jest prosta: bo w tym wniosku jego antyrządowa warstwa jest najmniej istotna. Platforma liczy na ostrą debatę w Sejmie, która ma w skondensowanej formie pokazać błędy i wypaczenia rządów PiS. Ale celem nie jest oczywiście odwołanie rządu. Cel jest inny – ta debata ma ponownie spolaryzować Polaków wokół podziału na Platformę i PiS. W tym scenariuszu niknie Nowoczesna, którą Schetyna traktuje jak chorobliwą narośl na zdrowiejącym ciele PO.
Platforma jest w natarciu – od kilku tygodni rosną jej sondaże, zwłaszcza po zwycięstwie Donalda Tuska w Brukseli. Z kolei Nowoczesna jest cieniem partii, która półtora roku temu przebojem wdarła się do Sejmu. Po portugalskiej eskapadzie w czasie sejmowego protestu opozycji nie potrafi się pozbierać Petru. Do tego nie ma pieniędzy, bo popełniając błędy w rozliczeniach wyborczych, pozbawiła się grubych milionów.
Petru rzeczywiście jest pod ścianą. Schetyna niczego z nim nie konsultował, a publicznie szantażuje Nowoczesną, domagając się poparcia wniosku. Szkopuł w tym, że wniosek o odwołanie Szydło jest jednocześnie wnioskiem o powołanie na premiera samego Schetyny. A zatem Schetyna chce przymusić Petru, by złożył hołd lenny i w głosowaniu przyznał, kto jest prawdziwym liderem opozycji.
Ta operacja ma konkretny polityczny wymiar w kontekście wojny, którą Platforma i Nowoczesna toczą przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi. Mimo marzeń elektoratu antypisowskiego, w tej chwili niewiele wskazuje na to, że obie partie liberalne wystartują wówczas wspólnie.