Samotni, zdeterminowani

Kto zabił? To pytanie było na ustach wielu, gdy w bramie przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie znaleziono ciało Stanisława Pyjasa. Pytanie do dziś aktualne, choć od 7 maja 1977 r. upłynęły 33 lata. Następstwem tej śmierci było powołanie Studenckiego Komitetu Solidarności. Tak zaczęła się historia pierwszej jawnej opozycyjnej organizacji studenckiej w PRL.

14.09.2010

Czyta się kilka minut

„Czarny marsz” po śmierci Stanisława Pyjasa dał początek Studenckim Komitetom Solidarności; Kraków, 15 maja 1977 r. / fot. zbiory Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego /
„Czarny marsz” po śmierci Stanisława Pyjasa dał początek Studenckim Komitetom Solidarności; Kraków, 15 maja 1977 r. / fot. zbiory Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego /

Rok 1976 był przełomem w dziejach opozycji przeciw komunistycznym rządom w Polsce. W czerwcu 1976 r. doszło do strajków robotniczych, które najgwałtowniejszy przebieg miały w Radomiu i Ursusie. Władze stłumiły protesty, kilkaset osób trafiło do aresztów, jeszcze więcej pozbawiono pracy. Z pomocą robotnikom ruszyło warszawskie środowisko opozycyjne, które w celu koordynacji akcji pomocowej powołało Komitet Obrony Robotników. Było to pierwsze jawne ugrupowanie opozycyjne od czasu likwidacji PSL w drugiej połowie lat 40.

Wśród współpracowników KOR znaleźli się też studenci, którzy w swych miastach prowadzili zbiórki pieniędzy dla represjonowanych. Należał do nich student UJ Stanisław Pyjas. Gdy znaleziono jego ciało, przyjaciele nie uwierzyli w oficjalną wersję mówiącą o wypadku - podejrzewali SB. Padł pomysł, aby pamięć Pyjasa uczcić przez bojkot Juwenaliów. W ciągu następnych dni w mieście pojawiły się klepsydry informujące o zaplanowanej na 15 maja Mszy żałobnej. Do kościoła ­Dominikanów przyszło kilka tysięcy osób, po Mszy uformował się "czarny marsz", który ruszył pod bramę, gdzie znaleziono studenta. Wieczorem, po kolejnym pochodzie, studentka UJ Liliana Batko odczytała deklarację o powołaniu Studenckiego Komitetu Solidarności.

Początki: Warszawa, Gdańsk...

Trudno było przewidzieć, jak rozwinie się nowa inicjatywa. Podczas wakacji 1977 r. nasiliły się kontakty między studentami z Krakowa i Warszawy, dyskutowano nad kształtem SKS-u. W jednym z pierwszych dokumentów pisano: "Studencki Komitet Solidarności nie jest organizacją. Inicjatywa nasza ma charakter szerokiego ruchu środowiskowego". Krytykowano jedyną oficjalną organizację studencką, Socjalistyczny Związek Studentów Polskich, wspominając o jego marksistowskim charakterze i zależności od władz. SKS stawiał sobie za cel utworzenie autonomicznej organizacji broniącej praw studentów, choć sam nie rościł sobie prawa do takiej roli.

Na początku roku akademickiego 1977/78 okazało się, że będzie to zadanie niezwykle trudne. Zwykli studenci skupiali się raczej na dobrej zabawie, a w najlepszym przypadku na nauce. Nie interesowała ich działalność polityczna, tym bardziej jeśli mogła ściągnąć problemy. W rezultacie SKS w Krakowie tworzyła niewielka grupa, z którą sympatyzowało około kilkuset studentów.

Jesienią 1977 r. kolejne SKS-y zaczęły powstawać w innych ośrodkach akademickich. Najpierw w Warszawie, gdzie utworzyli go głównie studenci starszych lat, w dużej mierze związani wcześniej z KOR-em. Zresztą sprawę powołania SKS-u konsultowano z działaczami Komitetu Obrony Robotników. Na początku listopada powstał SKS w Gdańsku. Utworzyła go grupa osób uformowana przez duszpasterstwo akademickie, a wielu z nich związanych było już z inną "dorosłą" formacją opozycyjną: Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela, który sytuował się nieco "na prawo" od KOR-u. Kolejny SKS uformował się w Poznaniu; tu dużą rolę odegrał członek KOR i wykładowca UAM Stanisław Barańczak. Sprawa jego zwolnienia z uczelni stała się przyczyną protestu studentów i przyśpieszyła powołanie poznańskiego Komitetu - deklarację założycielską podpisano 23 listopada.

Ostatni SKS utworzony w 1977 r. powstał we Wrocławiu: tu długo dwie grupy studentów ("fizycy" i "poloniści") działały w odosobnieniu i dopiero działacz KOR Wiesław Kęcik doprowadził do ich zbliżenia. Wywierał on nawet swoisty nacisk na studentów, wmawiając "fizykom", że jeśli się nie pośpieszą, to "poloniści" założą SKS bez nich; "polonistom" mówił to samo o "fizykach". Ostatecznie wrocławski Komitet powstał 14 grudnia, a pierwszą deklarację pomógł zredagować Bronisław Wildstein, który przyjechał z Krakowa na spotkanie założycielskie.

Najdłużej formował się SKS szczeciński, który powstał ostatecznie w maju 1978 r. Podobnie jak w Gdańsku, dużą rolę odgrywali ludzie ukształtowani w duszpasterstwie akademickim; szczególną rolę odegrało duszpasterstwo prowadzone przez o. Huberta Czumę. Środowisko, w którym planowano założenie Komitetu, było jednak silnie infiltrowane przez Służbę Bezpieczeństwa i każda próba spotkania założycielskiego była rozbijana przez SB. Deklarację założycielską uzgodniono w końcu na drodze indywidualnych konsultacji.

Tak więc pod koniec roku akademickiego istniało już pięć SKS-ów. Wszystkie zaczęły swą działalność od akcji informacyjnej w środowisku studenckim. Ale podobnie jak w Krakowie, szybko okazało się, że nie znajdą szerokiego poparcia wśród studentów.

Kontruderzenie: esbecy, uczelnie, SZSP...

Tymczasem do walki z SKS-ami ruszyła SB. Do codzienności należały zatrzymania w areszcie na kilkadziesiąt godzin, przesłuchania, rewizje w mieszkaniach. W środowisku studenckim werbowano też konfidentów; za najbardziej wartościowego dla SB można uznać Lesława Maleszkę z SKS-u w Krakowie (mając kontakty z KOR, udzielał on informacji na temat całej opozycji).

Komitety zwalczał także SZSP - oraz władze poszczególnych uczelni, które próbowały wykorzystywać sesje egzaminacyjne do pozbywania się studentów. Jacek Kubiak, lider poznańskiego SKS-u, wspomina: "Egzamin jest z nauk politycznych, które były przedmiotem »frontu ideologicznego«. Egzaminator - pani doktor [Ewa] Żurowska - powiedziała, że możemy przychodzić, kiedy chcemy. Ja w środę się jeszcze uczę, bo wybrałem późniejszy termin. Zadzwonili do mnie koledzy, że pani doktor Żurowska mówi, żebym natychmiast przyjechał na ten egzamin. Chcąc nie chcąc, zdziwiony, jadę na Uniwersytet. Wchodziło się we trójkę, ale ona mnie woła samego. Bierze ode mnie indeks i nie stawiając żadnego pytania, wpisuje ocenę bardzo dobrą. - Otrzymał pan ocenę bardzo dobrą. Pytałam pana o kierowniczą rolę partii w państwie i klubu parlamentarnego PZPR w polskim Sejmie. Proszę pana, jest takie polecenie partyjne, żeby oblewać wszystkich studentów, którzy są zaangażowani w waszą działalność".

Takie przypadki miały miejsce nie tylko w Poznaniu, a czasami studenci nie mogli liczyć na przychylność swoich wykładowców tak jak Kubiak. Pierwszą osobą wyrzuconą ze studiów za związki z SKS-em był Ziemowit Pochitonow z Akademii Rolniczej w Krakowie. SKS-owcy próbowali go bronić na różne sposoby. Protestowali nawet studenci z Niemiec Zachodnich, wysyłając list do władz uczelni. Do rektora udała się delegacja SKS-u, ten jednak nie chciał się z nimi spotkać; odczytano im jedynie oświadczenie, w którym rektor uznał sprawę Pochitonowa za zakończoną i polecił studentom z SKS-u zwrócić się do ich przyjaciół z Niemiec... Skwitował też, że żaden rektor w Polsce, a zwłaszcza on, rektor AR, nie będzie przyjmować rad w kwestii człowieczeństwa od Niemców. Ostatecznie Pochitonow obronił pracę magisterską dopiero w maju 1980 r.

Na Uniwersytecie Wrocławskim w 1979 r. zawieszono kilkunastu działaczy SKS-u, którzy wstawili się za liderem tamtejszego Komitetu Leszkiem Budrewiczem, okpionym w kolportowanej na uczelni ulotce. Ostatecznie studenci zostali przywróceni. Prorektor docent Karol Fiedor został przez nich ochrzczony jako "Fiedor Zawieszatiel" - aluzja do Murawiewa "Wieszatiela", rosyjskiego gubernatora na Litwie, który tłumił powstanie styczniowe.

Ulotki, hasła, głodówka

Skutek akcji represyjnych wymierzonych w ludzi SKS-ów był taki, że działania Komitetów musiały skoncentrować się na obronie szykanowanych. Ale prócz akcji podejmowanych na rzecz wyrzucanych z uczelni studentów, podejmowano też działania zainicjowane wcześniej przez KOR - jak duża inicjatywa na rzecz uwolnienia Kazimierza Świtonia. Ten działacz Wolnych Związków Zawodowych stał się obiektem wielu szykan SB; gdy w 1978 r. znalazł się w areszcie, "dorosła" opozycja podjęła akcję, w którą włączyły się prawie wszystkie SKS-y. Studenci jeździli na Górny Śląsk, gdzie mieszkał Świtoń, aby rozdawać ulotki pod kościołami. Ostatecznie Świtoń wyszedł z więzienia w marcu 1979 r.

Komitety angażowały się również w obronę innych opozycjonistów, np. Mirosława Chojeckiego i Bogdana Grzesiaka, którzy zostali oskarżeni o przywłaszczenie powielacza. W większości przypadków polegała ona na kolportażu ulotek; wrocławski SKS zaczął też akcję malowania na murach haseł w obronie Chojeckiego. Danuta Stołecka z wrocławskiego SKS-u wspomina: "[Raz] zareagowaliśmy na polecenie z Warszawy w sposób absurdalny. Gruchnęła wiadomość, że Jacek [Kuroń] kazał malować na murach »KOR i ROPCiO«. My, po prostu jak idioci, zamiast się zastanowić, czy to jest w ogóle realne, zaopatrzyliśmy się w farby, co kosztowało nas dużo sił, i zaczęliśmy malować po nocy. Chłopcy szybciutko zostali zwinięci. [Wiktor] Grotowicz tłumaczył, że [chciał napisać] »korniszon to najlepsza zagrycha«". Studenci z SKS-ów wzięli też udział w głodówce w Podkowie Leśnej zorganizowanej m.in. w obronie Chojeckiego.

Papieros jak lont

Ale aktywność Komitetów nie sprowadzała się tylko do upominania się o szykanowanych. Szczególną specyfiką wyróżniał się ośrodek gdański, który nie był powiązany z KOR-em w takim stopniu jak Kraków, Wrocław, Poznań i oczywiście Warszawa. Na Wybrzeżu większą niż gdzie indziej popularnością cieszyły się manifestacje organizowane z okazji różnych rocznic. Studenci z Gdańska szukali własnych koncepcji ideowych, co doprowadziło do powołania przez nich w 1979 r. Ruchu Młodej Polski. Oznaczało to zamarcie działalności gdańskiego SKS-u.

Również Komitet w Szczecinie bliższy był ROPCiO niż KOR-owi. Podobnie jak w Gdańsku, jego działalność po pewnym czasie zamarła. Ale powód był inny: szczeciński SKS został szybko rozbity przez SB, mocno dotknęły go też represje ze strony władz uczelni. W przeciwieństwie do studentów z innych ośrodków, szczecinianie nie mogli liczyć na przychylność nawet części kadry akademickiej. W rezultacie szczeciński Komitet nie zdążył nawet podjąć konkretnej działalności.

Pozostałe ośrodki kontynuowały działalność. Jedną z większych akcji był kolportaż ulotek nawołujący do bojkotu wyborów do sejmu i rad narodowych wiosną 1980 r. W Warszawie rozprowadzono ich 100 tys., w Krakowie i Wrocławiu ok. 60 tys. W stolicy Dolnego Śląska stosowano metodę "na papierosa": polegała na pozostawieniu na dachu w centrum miasta pliku ulotek związanych sznurkiem. Tlący się papieros zagranicznej marki (polskie szybko gasły) działał jak lont i po pewnym czasie przepalał sznurek, a ulotki się rozsypywały.

Generalnie brakowało jednak działań na rzecz środowiska akademickiego - takich, które mogły przyciągnąć do SKS-ów nowych studentów. Z ciekawą inicjatywą wyszedł Komitet krakowski: zaczął batalię o zniesienie tzw. bibliotecznych "resów", czyli księgozbioru zastrzeżonego, w skład którego wchodziła głównie literatura emigracyjna. Akcja polegała m.in. na rozwieszaniu plakatów przedstawiających książkę zamkniętą na kłódkę. Pomysł walki o "resy" podjął na swoim terenie również SKS wrocławski.

Cel: samokształcenie

Do aktywności, która poszerzała krąg sympatyków Komitetów, na pewno zaliczyć należy działalność samokształceniową. Prowadzono ją głównie w formie wykładów wygłaszanych w prywatnych mieszkaniach. Nadano im nazwę Latającego Uniwersytetu, wzorem podobnych inicjatyw z czasów zaborów i II wojny światowej. Najwięcej wykładów odbywało się w stolicy; ich przygotowaniem zajmowało się Towarzystwo Kursów Naukowych powstałe w 1978 r. Poza Warszawą to studenci z SKS-u byli najczęściej organizatorami prelekcji. Wśród wykładowców znaleźli się eksperci z różnych dziedzin, najczęściej związani z opozycją. Do najaktywniejszych należeli m.in. Stanisław Barańczak, Ryszard Krynicki, Jacek Kuroń, Antoni Macierewicz i Adam Michnik. Na prelekcje przychodziło nieraz po kilkadziesiąt osób, w tym osoby niezwiązane z Komitetami, ale chętnie korzystające z możliwości posłuchania atrakcyjnego wykładu.

Niektóre SKS-y prowadziły również "latającą bibliotekę", w której każdy student mógł pożyczyć pozycję literatury niezależnej. W książki zaopatrywano się w Warszawie, gdzie najlepiej była rozwinięta podziemna baza poligraficzna. Wiąże się z tym pewna zabawna historia. Jeden ze studentów z Wrocławia miał przyjechać po książki z batonikiem, który miał służyć jako znak rozpoznawczy. Koniec lat 70. był już jednak okresem trudności na rynku i nie udało mu się znaleźć nigdzie pożądanego towaru. W końcu zdesperowany napisał na karteczce "batonik" - i w ten sposób nawiązał kontakt...

Utworzenie przez SKS-y niezależnego obiegu czytelniczego przyciągało szczególnie studentów z kierunków humanistycznych. Wprawdzie nie można mówić tu o masowym oddziaływaniu, ale przełamanie państwowego monopolu w pewnym stopniu ukierunkowało kształtowanie się światopoglądu kręgu studentów sympatyzujących z SKS-em.

W NZS i Solidarności

Kiedy latem 1980 r. przez Polskę zaczęła przetaczać się fala strajków, tam, gdzie "dorosła" opozycja była słaba, to działacze SKS-u stawali u boku strajkujących robotników w roli ekspertów. Tak było w Poznaniu i Wrocławiu: studenci pełnili tutaj funkcje doradcze, występowali na wiecach, odpowiadali za druk i łączność. Krzysztof Turkowski tak podsumował udział we wrocławskim strajku: "Ja myślę, że to był przełom w historii Wrocławia. My byliśmy gettem opozycyjnym. Nam bardzo zależało, żeby się przebić do środowisk robotniczych, ale to nam kulawo szło. A wtedy nam się to chyba udało. Z godziny na godzinę następowała integracja między naszym środowiskiem a środowiskiem robotniczym".

Jesienią 1980 r. studenci ze wszystkich SKS-ów włączyli się w tworzenie struktur nowego związku: Solidarności. Ale nie tylko: działacze Komitetów odegrali też fundamentalną rolę w tworzeniu Niezależnego Zrzeszenia Studentów na wyższych uczelniach. Bo choć utworzenie niezależnej organizacji studenckiej od początku było celem SKS-ów, dopiero wydarzenia lata 1980 r. uczyniły taką możliwość realną. Jeszcze przed inauguracją roku akademickiego 1980/81 studenci z Komitetów zaczęli tworzyć zalążki nowej organizacji. Np. w Krakowie SKS-owcy znaleźli się w składzie Grupy Inicjatywnej Wolnego Zrzeszenia Studentów; podobną rolę odegrali SKS-owcy w Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu. Wiele osób związanych wcześniej z SKS-em znalazło się potem wśród liderów NZS-u - jak Jacek Czaputowicz czy Teodor Klincewicz.

Można powiedzieć, że zaangażowanie SKS-owców w tworzenie Solidarności i NZS-u nadało głębszy sens istnieniu Komitetów: w decydującym momencie pojawili się oni, doświadczeni działacze, którzy wsparli robotników i młodszych studentów. Nie wiadomo, jak przebiegałyby strajki i proces tworzenia nowych struktur bez tego wsparcia. Ale z pewnością byłoby to zadanie trudniejsze dla osób dopiero teraz angażujących się w bunt przeciw władzy.

Cytaty pochodzą z Kolekcji Anki Grupińskiej: "Pamiętanie Peerelu. Opowieści o wspólnych i indywidualnych sposobach na system: 1956-1989".

KAMIL DWORACZEK (ur. 1985) jest historykiem, doktorantem na Uniwersytecie Wrocławskim, pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN. W 2009 r. zajął II miejsce w Konkursie na Najlepszy Debiut Historyczny Roku za pracę magisterską na temat Studenckiego Komitetu Solidarności we Wrocławiu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „30 lat NZS (38/2010)