Sacrum kontratakuje

Krakowski festiwal Sacrum Profanum bierze głęboki oddech. W tym roku zamiast szokować radykalnym zderzaniem konwencji, stawia na rodzimą twórczość.

10.09.2012

Czyta się kilka minut

„Król Lear” Pawła Mykietyna, otwarcie festiwalu Sacrum Profanum, 8 września 2012 r. / Fot. Wojciech Wandzel / KBF
„Król Lear” Pawła Mykietyna, otwarcie festiwalu Sacrum Profanum, 8 września 2012 r. / Fot. Wojciech Wandzel / KBF

Choć dopiero 10. edycję Sacrum Profanum zadedykowano Polakom, festiwal już nieraz rzucał światło na działalność rodzimych twórców. Od trzech lat w krakowskich salach koncertowych możemy śledzić efekty współpracy światowej sławy zespołów z polskimi kompozytorami. W ramach takich kooperacji doszło m.in. do spotkania Pawła Mykietyna z Ensemble Modern czy wspólnych koncertów Agaty Zubel z wiedeńskim Klangforum. Organizatorzy festiwalu wiedzą, że droga do repertuarów filharmonii na całym świecie nierzadko wiedzie przez gusta najwybitniejszych ansambli.

– Andrew Burke z London Sinfonietta powiedział mi kiedyś, że to, co robimy, jest spełnieniem marzeń każdego młodego kompozytora w Wielkiej Brytanii i nie tylko – mówi „Tygodnikowi” Filip Berkowicz, dyrektor artystyczny festiwalu. – Jestem bardzo zadowolony z tego, co udało się nam osiągnąć. Tym bardziej że taka kooperacja nie ogranicza się przecież do odegrania utworów na Sacrum Profanum: to również wizyty studyjne u wybranych zespołów, wspólna praca i, mam nadzieję, zagraniczne wykonania w nieodległej przyszłości.

Berkowicz ma powody do tego, aby być optymistą. Chwali się, że niedawno Agata Zubel wysłała mu pocztówkę z Nowego Jorku, gdzie odbywała się prapremiera jej utworu. Oczywiście w wykonaniu Klangforum Wien. Współpraca kompozytorki z austriacką orkiestrą przynosi kolejne sukcesy i pokazuje siłę krakowskiego festiwalu.

– Jeśli ta edycja da impuls do rozpoczęcia choćby dwóch stałych kooperacji, to będzie świetnie – tłumaczy Berkowicz. – Może dzięki temu doczekamy się wreszcie kolejnego wielkiego pokolenia kompozytorów. Po sukcesach Pendereckiego, Góreckiego czy Lutosławskiego na horyzoncie nie widać jeszcze nazwisk, które mogłyby zrobić tak oszałamiającą karierę.

W tym roku na pewno nie zabraknie kandydatów. W ramach tegorocznej edycji Sacrum Profanum usłyszymy Bang on a Can w utworach Marcina Stańczyka, Ensemble musikFabrik w premierowej kompozycji Cezarego Duchnowskiego czy chicagowskie Alarm Will Sound, w którego repertuarze obok Aphex Twina znajdzie się Aleksander Nowak. Ponadto Mykietyn, Zubel i Kupczak – wszyscy w premierowym repertuarze.

POŻEGNANIE Z BRĄZEM

Trudno nie odnieść wrażenia, że w służbie polskiej kulturze Sacrum Profanum przesunęło środek ciężkości, marginalizując drugi człon swojej nazwy. W zestawieniu z ubiegłorocznymi sensacyjnymi interpretacjami kompozycji Steve’a Reicha przez wykonawców ze świata muzyki rozrywkowej, tegoroczna edycja wydaje się nieco stonowana. Bardzo możliwe jednak, że ten odpoczynek wyjdzie festiwalowi na dobre. I w takich działaniach można popaść w rutynę, a szafujący cytatami postmodernizm szybko staje się kliszą. Stąd lepiej czasem zachować wstrzemięźliwość, mierząc siły na zamiary.

Sam Berkowicz przyznaje, że miewa do czynienia z artystami, którzy nie podejmują współpracy z obawy przed niewywiązaniem się z tak ambitnego zadania. Jest ono tym trudniejsze, gdy twórca oryginału zasiada na widowni. Tak było w ubiegłym roku przy okazji wariacji na temat utworów Reicha, tak będzie i w tym roku, gdy podczas koncertu „Polish Icons” producenci związani z brytyjską wytwórnią Ninja Tune zaprezentują swoje wersje kompozycji Pendereckiego. Będzie to bodaj jedyny wieczór, podczas którego festiwal zapracuje na swoje – żartobliwe przecież – profanum. Nie można bowiem odsądzać od czci i wiary wykonań, które przyniosły tyle dobrego. To właśnie nowe ujęcia klasycznych utworów sprawiły, że o autorze „Trenu ofiarom Hiroszimy” znów zrobiło się głośno. – Współpraca z Jonnym Greenwoodem i Apheksem Twinem pozwoliła trochę odbrązowić Pendereckiego – mówi Berkowicz. – Umożliwiła dotarcie z jego kompozycjami do innej publiczności. Moment, w którym 30 tys. ludzi zgromadzonych na festiwalu Open’er słuchało tych utworów w pełnym skupieniu, był doskonałym zwieńczeniem mojej pracy.

W tym roku warto wsłuchać się w interpretacje, które na zamówienie festiwalu przygotował wrocławski Skalpel. Duet, który na początku lat dwutysięcznych zyskał międzynarodową renomę, wchodząc w dialog z klasyką polskiego jazzu, powraca, by zaproponować własne wersje kompozycji Góreckiego, Lutosławskiego, Kilara i właśnie Pendereckiego.

– Wiele z nich to nawet nie banki czy sezamy, lecz całe kosmosy dźwięków – opowiada „Tygodnikowi” Igor Pudło ze Skalpela. – Nasze wcześniejsze utwory były kolażami bazującymi na bardzo różnych nagraniach, tutaj zaś byliśmy w stanie stworzyć nowy utwór w oparciu o dźwięki jednej tylko kompozycji. Takim muzycznym wszechświatem jest choćby sześciominutowy I Kwartet smyczkowy Krzysztofa Pendereckiego. Początkowo nasza wersja – zbudowana wyłącznie z tego materiału dźwiękowego – liczyła sobie 24 minuty!

Na tej współpracy skorzysta nie tylko Penderecki. Członkowie Skalpela przyznają, że inspiracje wyniesione z pracy nad dziełami polskich sonorystów będą miały istotny wpływ na brzmienie ich trzeciej płyty. Premiera najprawdopodobniej na początku przyszłego roku.

MANIERY PROFANA

Warto podkreślić, że nobliwi kompozytorzy nie od początku byli podekscytowani wizją współpracy z artystami niewywodzącymi się z akademickich środowisk. Prędko wyjaśniło się jednak, że owa niechęć karmi się wyłącznie błędnym obrazem młodszych kolegów.

– Penderecki bardzo sceptycznie podchodził do spotkania z Apheksem Twinem i Jonnym Greenwoodem – wspomina Berkowicz. – Był przekonany, że to nie jego bajka i ostatecznie nie weźmie w tym udziału. Okazało się jednak, że wystarczyło jedno spotkanie, by całkowicie zmienił nastawienie. Penderecki spodziewał się przyjazdu wyluzowanych rockandrollowców, a odwiedziło go dwóch brytyjskich dżentelmenów. Po chwili dyskutowali już przy wspaniałym obiedzie, zachowując przy tym oczywiście wszystkie niezbędne maniery.

Podobne zaskoczenie stało się udziałem Steve’a Reicha, który również nie obiecywał sobie wiele po współpracy z artystami reprezentującymi środowisko muzyki elektronicznej bądź rockowej. Jednak już po premierze „Pendulum Music” w wykonaniu Apheksa Twina miał przyznać, że po raz pierwszy usłyszał w tej kompozycji muzykę – wcześniej traktował ją głównie jako eksperyment. O tym, że nowojorski minimalista był zadowolony z tych nietypowych interpretacji, świadczy fakt, iż lada dzień ukażą się one na płycie (także „Electric Counterpoint” w wykonaniu Jonny’ego Greenwooda). Co więcej, sam kompozytor zamierza w przyszłym roku zaprezentować „Radiohead Rewrite”, czyli własne ujęcie piosenek grupy Thoma Yorke’a i spółki. W kwietniu wykona je London Sinfonietta.

Niewątpliwie kompozytorzy starszej daty muszą wykazać się dużą otwartością, by wejść w relacje z twórcami muzyki rozrywkowej. Gdy podejmują jednak to wyzwanie, korzystają na tym obie strony. Zupełnie inaczej ma się sprawa z młodszymi absolwentami akademii. Ich nie trzeba przekonywać.

– Kompozytorzy w naszym wieku mają zwyczaj mieszać style, równie często sięgając do muzyki elektronicznej, jak i współczesnej – tłumaczy „Tygodnikowi” Gavin Chuck, kompozytor związany z Alarm Will Sound. – Koncepcja głosząca, że różne gatunki muzyczne oddziela przepaść, od dawna nie jest już aktualna. Oczywiście nie oznacza to, że Aphex Twin brzmi jak Penderecki czy Birtwistle, ale z drugiej strony operuje tak złożonymi dźwiękami, że mógłby konkurować z Ligetim. Nie mam pojęcia, czy on w ogóle zna modernizm, ale jestem przekonany, że w dużym stopniu wpływa na twórczość dzisiejszych kompozytorów. Naprawdę, czytam ich partytury i widzę w nich pomysły Apheksa.

Co do tego, że światy muzyki poważnej i rozrywkowej coraz częściej się przenikają, nie ma wątpliwości kompozytor „Pasji wg św. Marka”, Paweł Mykietyn: – Te granice są już mocno zatarte. Być może wynika to z faktu, że dzięki komputerom i nowoczesnemu sprzętowi w muzyce rozrywkowej nastąpiła po prostu zwyżka formy. Zresztą, jeśli można pisać wariacje na temat Haydna, to można też pisać wariacje na temat Radiohead.

ODWET AKADEMII

Rzeczywiście, Radiohead stało się ostatnio obiektem zainteresowania uznanych kompozytorów. Nie tylko Steve Reich wpadł na pomysł, by zinterpretować nagrania brytyjskiego kwintetu. Prawdę mówiąc, ten pomysł narodził się wcześniej w Polsce.

– Chciałem napisać wariację na temat „No Surprises” – zdradza Paweł Mykietyn. – Dotarłem nawet do menedżera Radiohead, aby upewnić się, czy zespół nie będzie miał nic przeciwko. Niestety, jakoś nie bardzo mi się to wszystko krystalizowało. Miałem pomysł, ale to za mało na utwór. Nie wiedziałem do końca, co z tym zrobić.

Istnieje kilka ścieżek, którymi mogą podążyć akademiccy twórcy, by wejść w polemikę z producentami muzyki elektronicznej czy gwiazdami rocka. W zasadzie można te podejścia podzielić na dwie kategorie: luźnych interpretacji i skrupulatnego transponowania dźwięków. Właśnie ta druga możliwość zachwyciła muzyków Alarm Will Sound. Członków orkiestry zafascynowała idea porządkowania chaosu dźwięków na papierze nutowym. W 2005 r. ukazał się album „Acoustica”, na którym klasyczny ansambl zmierzył się z połamanymi kompozycjami Apheksa Twina.

– Zdecydowaliśmy, że zagramy możliwie najbliżej oryginału – wspomina Gavin Chuck. – Pamiętam, że spotkaliśmy się w okresie świątecznym i przez dwa tygodnie głowiliśmy się, odcyfrowując te dźwięki. Ten etap był naprawdę trudny. Siedzieliśmy i zastanawialiśmy się, co tam się u diabła dzieje. Staraliśmy się wychwycić wszystkie detale, więc czasem spieraliśmy się o pojedyncze dźwięki. Jeden mówił, że to na pewno E, drugi przekonywał, że to musi być A!

Alarm Will Sound to niejedyna orkiestra kameralna, która tworzy swój repertuar zarówno z kompozycji klasycznych twórców (Ligeti, Adams, Nancarrow), jak i reprezentantów elektronicznych brzmień (Autechre, Mochipet, Dirty Projectors). W ubiegłym roku nowojorska Wordless Orchestra zaprezentowała swoją wersję „Disintegration Loops” – cyklu autorstwa znanego fanom ambientu producenta, Williama Basinskiego. Niedawno podczas festiwalu Tauron Nowa Muzyka wywodzący się z akademickiego środowiska Brandt Brauer Frick Ensamble udowodnił, ku radości zebranych, że rasowe techno można zaaranżować na orkiestrę kameralną.

Jak widać, ten odwrócony trend nabiera na sile i wszystko wskazuje na to, że najbliższe lata dostarczą nam kolejnych przykładów takiej „sakralizacji profanum”. Z takiego obrotu spraw powinni być zadowoleni zarówno fani muzyki współczesnej, jak i... właściciele sklepów z narzędziami.

– Czasem, aby oddać wszystkie niuanse tej muzyki, musimy grać na bardzo dziwnych instrumentach – zdradza Chuck. – Wśród nich znajdują się blacha falista, obrabiarka, kosz na śmieci, bęben z pralki... Pamiętam pierwszą wizytę w sklepie z narzędziami, gdy całymi godzinami włóczyliśmy się po magazynie i wybieraliśmy przedmioty, które mogą okazać się pomocne w realizacji tego projektu. W tym przypadku nie wystarczą tylko trąbki i puzony...

COMING SOON

Jeszcze nie skończyła się tegoroczna edycja Sacrum Profanum, a Filip Berkowicz już planuje następne. Jak przyznaje, festiwal jako taki interesuje go znacznie mniej niż wszystkie działania go poprzedzające. Zaczął więc przygotowywać plan na następne lata.

– W przyszłym roku pokażemy, jak muzycy kojarzeni z klasyką zabierają się za muzykę rozrywkową – zdradza „Tygodnikowi” Berkowicz. – Na 2013 rok przypada okrągła rocznica śmierci Franka Zappy, nie zabraknie więc Ensamble Modernu, z którym współpracował. Na pewno należy się spodziewać wielkiego przedsięwzięcia związanego z tą ikoną eksperymentalnego rocka.

To nie koniec kooperacji szykowanych na przyszły rok. Berkowicz wyjawia również, że w Krakowie usłyszymy słynne „Music for Airports” Briana Eno w wykonaniu nowojorczyków z Bang on a Can. Julia Wolfe, David Lang i Michael Gordon złożą w Krakowie hołd wybitnemu kompozytorowi muzyki ambientalnej. Zaprezentowany zostanie też nowy projekt Kronos Quartetu – Berkowicz nie chce jednak jeszcze zdradzać, z kim zagra popularny kwartet smyczkowy. W zamian za to zapowiada, że na Sacrum Profanum ściągnie również czołówka przedstawicieli elektronicznej wytwórni WARP. Jednym z nich będzie bohater tego artykułu, Aphex Twin, który po raz pierwszy spotka się ze swoimi akademickimi fanami z Alarm Will Sound. Co ciekawe, to dzięki festiwalowi kompozytor awangardowej elektroniki posłuchał wreszcie albumu „Acoustica”. Podobno artysta dość entuzjastycznie zareagował na klasyczne aranżacje, ale i tak planuje wprowadzić do nich trochę poprawek. I dobrze, bo z sacrum nie ma też co przesadzać.

***

Na koniec warto jeszcze wrócić na moment do Franka Zappy, by podkreślić, że jego twórczość idealnie wpasowuje się w dwutorowy charakter festiwalu. Nie wszyscy wiedzą, ale Amerykanin miał na swoim koncie album „Francesco Zappa”, na którym wykonywał utwory XVIII-wiecznego kompozytora, z którym dzielił nazwisko. Lub raczej: z którym łączyło go nazwisko – ten czasownik dużo lepiej oddaje filozofię Sacrum Profanum. 


Więcej informacji o programie tegorocznego festiwalu: www.sacrumprofanum.com

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i krytyk muzyczny, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „The Dom. Nowojorska bohema na polskim Lower East Side” (2018 r.).

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2012