Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Marek Zalejski: Co skusiło młodego grafika, żeby blisko pół wieku temu zająć się projektowaniem banknotów?
Andrzej Heidrich: Zostałem zaproszony do udziału w zamkniętym konkursie NBP na projekt nowych banknotów. Już wtedy miałem za sobą projekty znaczków pocztowych, które wymagają od grafika nie tylko dobrego projektu, ale i pewnych umiejętności. Konkurs był niezwykle tajny, władze obawiały się plotek o kolejnej wymianie pieniędzy. Nikt wtedy nie wygrał, ale otrzymałem wyróżnienie. Później, pod koniec lat 60. zostałem poproszony o zaprojektowanie zupełnie nowych banknotów pod wspólnym tematem "Wielcy Polacy". Z tego okresu pochodzi mój pierwszy "Mickiewicz", który aż do ostatniego projektu z 1989 r. nie przebił się na rynek.
Potem przyszły "Miasta polskie".
To temat z lat 70., ale te banknoty też nie znalazły się w obiegu. Temat "Wielkich Polaków" powracał aż do prezesury pani Hanny Gronkiewicz-Waltz i tuż przed denominacją w 1994 r. zdążyłem przygotować "najdroższy" polski banknot powojenny: "Piłsudskiego" o nominale 5 000 000 zł.
Projekt "Wyspiańskiego" różni się od obiegowego banknotu.
Tak, fryzurą. Według komisji z NBP był zbyt "rozczochrany", a przecież sporządziłem ten rysunek ze słynnego autoportretu...
Długo szukałem, aż znalazłem zdjęcie, które Wyspiański wysłał Rydlowi z dopiskiem "tak wyglądam po wyjściu od fotografa" - taki znalazł się na przełomie lat 80. i 90. w obiegu.
Poza tym NBP dawał mi dużą wolność: praktycznie tylko temat, bez żadnych sugestii wizualnych. Stąd też i mój pomysł na serię "Królów Polski", choć bankowi historycy mieli zgoła inny pogląd na mój wybór.
Planty na odwrocie pozostały jak na rysunku Wyspiańskiego... Co trzeba w sobie mieć, aby projektować banknoty?
Może w moim charakterze leży cierpliwość, to jest praca wymagająca niezwykłej dyscypliny. Nie tylko projektowej. No i człowiek lubi rzeczy niecodzienne.