Rzecznicy wojny światopoglądowej

Platforma Obywatelska znajduje się pod naciskiem liberalno-lewicowych mediów, pojmujących świeckość państwa jako nieobecność religii i Kościołów w sferze publicznej.

23.07.2012

Czyta się kilka minut

Od kilku miesięcy coraz silniej rozlegają się głosy, by PO zajęła zdecydowane stanowisko po stronie „obozu postępu” w sporach dotyczących kwestii światopoglądowych i obyczajowych. Presja wzmogła się od czasu, gdy w partyjnych dyskusjach ujawniły się głębokie różnice dotyczące projektów prawnej regulacji metody in vitro.

Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, autor bardziej restrykcyjnego projektu ustawy, zakazującego zamrażania zarodków, nigdy nie był lubiany przez środowiska liberalno-lewicowe, ostatnio jednak stał się obiektem kampanii, w której nie polemizuje się już z jego poglądami, ale atakuje ad personam, przypisując mu niskie intencje (np. chęć przypodobania się biskupom) czy nazywając inkwizytorem. A przecież obecny minister sprawiedliwości daje – od początku swego zaangażowania politycznego – dowody stałości poglądów w kwestiach moralnych i światopoglądowych, a jego stanowisko w kwestiach bioetycznych, zajęte przed kilkoma laty, wcale nie spodobało się biskupom i wymagało od niego, polityka-katolika, cywilnej odwagi.

„Newsweek” w numerze z 22 lipca już nie tylko wywiera presję na PO, ale daje wyraz frustracji spowodowanej tym, że partia nie jest taka, jaka być powinna w wyobrażeniu redaktorów tego pisma. Z okładki krzyczy tytuł „Ojciec Premier. Donald Tusk jest zakładnikiem Kościoła i zdradza swych wyborców”, ilustrowany wielkim portretem szefa rządu w koloratce. Tomasz Lis, redaktor naczelny „Newsweeka”, swój edytorial, zatytułowany „Zdrada na ołtarzu”, zakończył tezą: „Donald Tusk był kiedyś szefem liberalnej partii. Dziś jest szefem partii władzy. Poseł Tusk był liberałem, premier Tusk jest oportunistą – woli partnerski związek z Kościołem niż z własnym elektoratem”.

Rozgoryczenie redaktora Lisa byłoby zrozumiałe, gdyby PO w swej dotychczasowej działalności (czy też w zapowiedziach przedwyborczych) dała podstawy do oczekiwań, że stanie na czele ofensywy przeciwko obecności Kościoła w sferze publicznej i będzie dążyć do wprowadzenia rozwiązań znajdujących się na sztandarach europejskiej lewicy i organizacji mniejszości seksualnych. Rzecz w tym, że na polskiej scenie politycznej taki program w ostatnich wyborach prezentowały Ruch Palikota (który powstał w opozycji do PO i konkurował z nią w wyborach) oraz – do pewnego stopnia – Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Platforma Obywatelska powstała natomiast w 2001 r. jako ugrupowanie prawicowe, deklarujące przywiązanie do wartości konserwatywnych (i liberalnych w sferach gospodarczych), znajdując swoje miejsce na scenie politycznej kontynentu w Europejskiej Partii Ludowej, skupiającej partie chadeckie i konserwatywne.

Wiem, że od tamtego czasu wiele się zmieniło. PO, sprawując władzę od 2007 r., w oczach wielu rzeczywiście stała się partią władzy. Takie ugrupowanie przyciąga także ludzi bez utrwalonych przekonań, którzy w swych politycznych postawach skłonni są do zachowań oportunistycznych. Rozpoczęta przez Donalda Tuska przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi polityka „transferów” z prawa i z lewa przyczyniła się do rozmycia ideowego profilu partii, prezentowanej przez premiera na sopockiej konwencji przedwyborczej jako formacja „szerokiego środka”. Metoda zarządzania partią, nastawiona na osiągnięcie wizerunkowego sukcesu, eksponowanie jedności i wyciszanie wewnętrznych dyskusji, przyczyniła się z kolei do ideowego wyjałowienia PO. Te fakty nie dają jednak podstaw do oczekiwań, że Platforma „jak jeden mąż” zaangażuje się w realizację programu, który musi doprowadzić do ostrej konfrontacji światopoglądowej, a być może do „zimnej wojny religijnej” w Polsce.

Nie znam dokładnie geografii politycznej PO. Sądzę jednak, że wiele jej lokalnych struktur przypomina środowisko sprawujące nieprzerwanie od 1990 r. władzę samorządową na Pomorzu. Jego zdecydowana większość należy obecnie do Platformy. Z pewnością nie są to ludzie, którzy byliby skłonni podważać model stosunków pomiędzy państwem i Kościołem, ukształtowany w latach 90., ani przeobrażać się w rzeczników obyczajowej rewolucji.

Sprawa prawnej regulacji metody in vitro należy oczywiście do innej kategorii. Dotyka źródeł życia i mamy w niej do czynienia z konfliktem rzeczywistych niepodważalnych wartości. Parlamentarzyści, którzy będą podejmowali decyzje w tej kwestii, powinni przede wszystkim kierować się wskazaniami własnego sumienia. Oczekiwanie, że sumienie ma ustąpić przed dyscypliną klubową, powinno spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem: wprowadzanie dyscypliny klubowej w sprawach sumienia byłoby krokiem wstecz w historii parlamentaryzmu III Rzeczypospolitej.

***

Uważam, że domaganie się od PO podjęcia działań na rzecz wyparcia religii i Kościoła ze sfery publicznej oraz rewolucji obyczajowej nie ma mocnych podstaw ani w historii tej partii, ani w jej programie. Czy jednak nie ma żadnych racjonalnych podstaw? Wydaje mi się, że czynnikiem, który może tłumaczyć podobne nadzieje, jest sprowadzanie polskiej sceny politycznej wyłącznie do PiS-u i anty-PiS-u. W tej wizji PiS reprezentuje „ciemnogród”: klerykalizm, ciasny nacjonalizm i obyczajowy konformizm, a anty-PiS (czyli głównie PO) – „obóz postępu”.

To prawda, że od 2005 r. polityczny podział na Prawo i Sprawiedliwość oraz Platformę Obywatelską zastąpił najważniejszą od 1989 r. linię podziału na spadkobierców PZPR i siły polityczne wyrastające z ruchu Solidarności. Nie oznacza to jednak, że stanęliśmy przed wyborem pomiędzy ciasną wizją Polski, Europy i Kościoła, prezentowaną przez ojca Rydzyka, a nihilizmem demonstrowanym przez Janusza Palikota. Na szczęście obie te propozycje, jakkolwiek mające realne społeczne zaplecze, są wyraźnie mniejszościowe.

Większość Polaków jest przywiązana do tradycyjnych wartości, ceni więź narodową i została ukształtowana przez chrześcijaństwo, a zarazem jest otwarta na Europę, cieszy się członkostwem w UE, a także uznaje światopoglądowe i ideowe zróżnicowanie społeczeństwa. „Religia smoleńska” nie tylko nie jest jedyną wersją polskiego patriotyzmu, ale nie jest też wersją dominującą. Istnieje więc szeroka przestrzeń społeczna, jaką może zajmować w Polsce prawica czy centroprawica, innego typu niż PiS.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2012