Rządy kobiet

W Etiopii, drugim najludniejszym kraju Afryki, uchodzącej za kontynent patriarchów, rządzi czterdziestolatek, który połowę władzy oddał właśnie kobietom.
w cyklu STRONA ŚWIATA

18.10.2018

Czyta się kilka minut

Nowo mianowani ministrowie Etiopii składają przysięgę, Addis Abeba, 16.10.2018 r. / FOT. STRINGER/AFP/East News /
Nowo mianowani ministrowie Etiopii składają przysięgę, Addis Abeba, 16.10.2018 r. / FOT. STRINGER/AFP/East News /

Jeszcze wiosną w liczącej sobie już ponad sto milionów ludności Etiopii mało kto wiedział, że 42-letni Abiy Ahmed w ogóle istnieje. Był pomniejszym dygnitarzem w administracji państwowej i rządzącym samowładnie od 1991 roku Etiopskim Ludowo-Rewolucyjnym Froncie Demokratycznym, i niczym szczególnym się nie wyróżniał. Kiedy w kwietniu w Addis Abebie ogłoszono, że to właśnie on będzie nowym przywódcą państwa, rodacy nie kryli zaskoczenia. Minęło jednak pół roku, a Etiopczycy widzą w swoim młodym premierze ucieleśnienie ideału dobrego przywódcy, odnoszą się do niego z niemal bałwochwalczym uwielbieniem i przyrównują go do cesarza Hajle Sellasjego (1930-36, 1941-1974), króla królów, Wybrańca Bożego i Zwycięskiego Lwa Plemienia Judy.

Jeden z Oromów

Młody premier w niespełna pół roku dokonał w Etiopii cudów. Najpierw przekonał swoich rodaków, Oromów, by zaprzestali antyrządowych buntów, grożących krajowi wojną domową i ucieczką zagranicznych inwestorów. Oromowie, najliczniejsi w kraju i stanowiący jedną trzecią ludności Etiopii od lat narzekają, że są traktowani jako obywatele gorszej kategorii przez rządzących Amharów (jedną czwartą ludności i dominowali za czasów cesarstwa) i Tigrejczyków, choć ci ostatni stanowią ledwie 6 proc. ludności kraju. Tigrejczycy przejęli władzę w Addis Abebie w wyniku wojny domowej (1975-1991), w której sprzymierzeni ze zbuntowanymi partyzantami z Erytrei, wówczas jeszcze etiopskiej prowincji, pokonali komunistycznego dyktatora Mengistu Hajle Mariama, pogromcę cesarza. Po zwycięstwie Erytrejczycy ogłosili secesję i niepodległość swego kraju, Tigrejczycy zaś przejęli rządy w Addis Abebie.

Sprawowali ją twardą ręką, nie tolerując żadnych sprzeciwów, zaprowadzając w kraju porządki przypominające chiński państwowy kapitalizm. W rezultacie, na przełomie wieków Etiopia zaczęła notować szybkie tempo rozwoju gospodarczego, a panującego od 1991 roku premiera Melesa Zenawiego uważano na Zachodzie za oświeconego dyktatora, który nie jest może czystej krwi demokratą, za to sprawnie zarządza gospodarką i państwem.

Zenawi umarł jednak w 2012 roku, a po jego śmierci Etiopia zaczęła mieć kłopoty. Gospodarka zwolniła, w rządzącej partii zaczęły się frakcyjne wojny, Oromowie zaczęli się buntować, a w 2015 roku wywołali faktycznie powstanie. Następca Zenawiego, Hajle Mariam Desalegne nie poradził sobie z rządzeniem i na początku 2018 roku sam złożył urząd premiera. Przywódcy Ludowo-Rewolucyjnego Frontu uznali, że sytuacja robi się poważna, a sprawy wymykają z rąk i żeby uspokoić Oromów na nowego przywódcę partii i państwa postanowili wybrać jednego z nich, Abiya Ahmeda. Jego wyboru domagali się także młodzi w partii, a także ci, których nazywano reformatorami, przekonującymi, że zmiany są konieczne, bo dalej jak było, być już nie może.

Premier niesie pokój

Już zaraz na początku panowania Abiy Ahmed przekonał rodaków, by zaprzestali buntu, a oni chętnie zgodzili się dać szansę nowemu rządowi (ostatnio jednak, korzystając ze swojej przewagi, Oromowie dokonują od czasu do czasu odwetowych pogromów na swoich niedawnych prześladowcach i sąsiadach). Premier ruszył więc w świat, by dalej zaprowadzać pokój. W Ameryce pogodził się z przywódcami diaspory, a latem pojednał z Erytrejczykami, dawnymi towarzyszami broni i sąsiadami, z którymi przejąwszy władzę w Etiopii, Tigrejczycy stoczyli graniczną wojnę i uznali za najgorszych wrogów. Abiy Ahmed pogodził się też z odwieczną rywalką, Somalią, a także z Egiptem, skłóconym z Etiopią o podział wód Nilu. Przy okazji pogodził też Dżibuti z Erytreą i doprowadził do stołu rokowań zbrodniczych przywódców Południowego Sudanu, najmłodszego państwa świata, od pierwszego dnia niepodległości wykrwawiającego się w bratobójczych wojnach. Zrobiło się o nim głośno w świecie, a zagraniczne gazety zaczęły porównywać Etiopczyka do Michaiła Gorbaczowa, Nelsona Mandeli, Baracka Obamy.

W kraju zaczął stopniowo odsuwać od władzy wszechwładne wojsko oraz jawną i tajną policję, odbierać im synekury, prywatyzować gospodarkę, także te jej sektory, nad którymi kontrolę zazdrośnie sprawowało dotąd państwo – energetykę, telekomunikację, transport morski i lotniczy. Kazał wypuścić na wolność więźniów politycznych, obiecał rodakom, że następne wybory będą pierwszymi w historii Etiopii prawdziwie wolnymi i uczciwymi.

Młody premier-cudotwórca nie może sobie pozwolić na niepowodzenie, ani nawet na spowolnienie reform i zmian. Prawie trzy czwarte stumilionowej ludności Etiopii stanowi młodzież (w innych krajach Afryki sprawy mają się podobnie) i tylko dwucyfrowe tempo gospodarczego wzrostu, utrzymujące się przez poprzednią dekadę może dać jej pracę, godne życie i nadzieję. 

Pierwszy taki rząd

We wtorek powołał nowy, drugi już za swego panowania rząd i nominacjami znów zadziwił rodaków i świat. Zmniejszył liczbę ministrów z dwudziestu ośmiu do dwudziestu, co polityczni eksperci wzięli za dowód jego pewności siebie, a Etiopczycy – za potwierdzenie, iż młody premier nie będzie marnował pieniędzy na urzędnicze pensje, lecz zagoni ministrów do pracy. Zaskoczenie Etiopczyków było jeszcze większe kiedy okazało się, że połowę stanowisk w rządzie premier powierzył kobietom, a jedną z nich, wywodzącą się z Afarów Aishę Mohammed, uczynił ministrem wojny. Kobietom powierzone zostały także m.in. ministerstwa skarbu, przemysłu, handlu, transportu, nauki i kultury oraz nowoutworzone ministerstwo pokoju, które zastąpi dotychczasowe ministerstwo spraw wewnętrznych i podlegać mu będą policja oraz służby bezpieczeństwa i wywiadowcze. Do kierowania ministerstwem pokoju została wyznaczona Mufuriat Kamil, była przewodnicząca etiopskiego parlamentu.

 „To pierwszy taki rząd w Etiopii i pewnie pierwszy w ogóle w Afryce” – powiedział premier Abiy Ahmed. – „Podzieliłem w nim stanowiska ministerialne tak, by docenić i uszanować zasługi etiopskich kobiet dla kraju, a także aby zadać kłam staremu porzekadłu jakoby kobiety nie nadawały się do rządzenia. Kobiety są mniej pazerne, mniej podatne na korupcję niż mężczyźni”. 

Spośród wszystkich afrykańskich państw jedynym krajem mogącym rywalizować z Etiopią pod względem liczby kobiet na ministerialnych stanowiskach jest pobliska Rwanda. Kobiety sprawują tam prawie połowę stanowisk rządowych i stanowią prawie dwie trzecie posłów w parlamencie. Rwandyjska konstytucja stanowi, że co najmniej jedną trzecią miejsca w parlamencie powinny zajmować kobiety. Podobne przepisy wprowadzono do konstytucji Kenii i Ugandy. W Południowej Afryce i w Mozambiku połowę miejsc w parlamencie zajmują kobiety, ale wynika to z zasady parytetu płci, jakie wprowadziły w swoich szeregach rządzące partie Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) i Frontu Wyzwolenia Narodowego (FRELIMO).


STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o  tej części świata, która rzadko trafia na pierwsze strony gazet. Wszystkie teksty w cyklu są dostępne za darmo. CZYTAJ TUTAJ →


Dopiero w 2006 roku kobieta w Afryce została wybrana na przywódcę państwa. Zaszczyt ten przypadł Ellen Johnson-Sirleaf z Liberii. Sprawowała urząd do stycznia 2018 roku (w 2012 roku wygrała reelekcję) i chociaż na Zachodzie była wychwalana jako przywódczyni mądra i dobra, w Liberii rodacy zarzucali jej kumoterstwo i korupcję. Nieszczególnie w pamięci zapisała się także druga w Afryce kobieta na stanowisku szefa państwa, Joyce Banda z Malawi. W przeciwieństwie do Liberyjki nie została jednak wybrana na najwyższy urząd, lecz jako wiceprezydent, objęła go w 2012 roku po śmierci prezydenta i sprawowała do końca przysługującej mu kadencji, do 2014 roku. Polityczni rywale zarzucali jej korupcję, później wyjechała z kraju. Niedawno powróciła i zapowiada, że w przyszłym roku powalczy w wyborach o prezydenturę. W ogarniętej wojną domową Republice Środkowoafrykańskiej, podczas bezkrólewia między 2014 a 2016 rokiem, obowiązki tymczasowego prezydenta sprawowała Catherine Samba-Panza, dotychczasowa burmistrz stolicy kraju, Bangi.

Kobiety w Afryce coraz liczniej zajmują miejsca w parlamentach i rządach. W Południowej Afryce, Kenii, Republice Środkowoafrykańskiej czy Gwinei-Bissau szefują one nawet ministerstwom wojny. W Rwandzie miejscowej opozycji wobec Paula Kagamego, wychwalanego na Zachodzie za równouprawnienie kobiet, przewodzą właśnie kobiety – jedną z nich, Victoire Ingabire, Kagame rozkazał właśnie wypuścić po ośmiu latach z więzienia, a inną Dianę Rwigarę zamierza właśnie posłać za kratki. Premier Abiy Ahmed z Addis Abeby zapowiada, że o ile gdzie indziej w Afryce kobiety w elitach władzy przypominają brytyjską królową, która panuje, ale nie rządzi, w Etiopii będzie inaczej i sprawować będą one rzeczywistą władzę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej