Ruszymy o świcie

Pierwsze bomby spadają na krakowską dzielnicę Bronowice z końcem września. Wcześniej nasłuchiwaliśmy tylko przybliżających się odgłosów wojny.

13.09.2015

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara /
Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara /

Bombardowano Tarnów, jakiś samolot zapędził się nad Niepołomice, ale go zestrzelono. Teraz wojna jest u nas. Mieszkanie, pełne krewnych, którzy uciekli z Lublina, przestaje być bezpieczne. Na naszym osiedlu pociski trafiły m.in. w sklep, szkołę i pętlę tramwajową. Wypalone okna mieszkań naprzeciwko przypominają fotografię z podręcznika do historii. Od wczoraj nie ma prądu, zresztą od kilku dni i tak obowiązywało zaciemnienie. Wieczorem osiedle pogrąża się w mroku, ale zasnąć trudno. Po burzliwej nocnej dyskusji decydujemy, że o świcie ruszymy na zachód...

Mieliśmy nadzieję, że wojna nas ominie. Ale nie ominęła. Nieważne, z czyjej winy, nie ma sensu tego roztrząsać. Najpierw popieraliśmy tych, potem tamtych, ale i jedni,i drudzy w gruncie rzeczy parli do konfliktu. Trzeba jak najszybciej znaleźć się tam, gdzie jest bezpiecznie. Dobrze, że synowie wyjechali wcześniej do Francji, pomogą nam się jakoś urządzić. Ruszamy, do ostatniej chwili zastanawiając się, co ze sobą zabrać, a co porzucić. Ruszamy tacy, jacy jesteśmy – ze wszystkimi naszymi ograniczeniami i uprzedzeniami. A przede wszystkim ze strachem, naszym nieodłącznym odtąd towarzyszem. Zanim przekręcę klucz w drzwiach mieszkania, jeszcze raz omiatam wzrokiem wnętrze. Może powinienem zostać, przypilnować tego, na co pracowaliśmy całe życie?

Tak to może wyglądać. Tak to wygląda w różnych miejscach kuli ziemskiej.

Nie myślałem, że opór przeciwko przyjęciu uchodźców będzie w Polsce tak duży. Ktoś ogłasza, że będzie wyrzucał ze znajomych na Facebooku za „proimigrancką histerię”. Pod spokojnym i proponującym racjonalne rozwiązania wywiadem z Janką Ochojską przeważają negatywne komentarze. Kiedy do popularnej wyszukiwarki wpisuję frazę „uchodźcy z Syrii”, ta proponuje temat: „uchodźcy z Syrii zgwałcili”. W ubiegłym roku blisko 60 milionów ludzi na całym świecie opuściło swoje domy, uciekając przed wojną lub klęskami żywiołowymi. Jedna trzecia z nich szukała pomocy poza granicami własnej ojczyzny. Każdego dnia mniej więcej 50 tysięcy ludzi podejmuje decyzję podobną do tej, jaką opisałem na wstępie. Każdego dnia dzielnice Krowodrza i Bronowice wyludniają się i ruszają w drogę. Nie jest to pielgrzymka aniołów. Ale nie jest to też pochód wygłodniałych wilków.

A z drugiej strony – ten opór jest przecież zrozumiały. Jest wprost proporcjonalny do tego, jaki obraz Bliskiego Wschodu dominował przez ostatnich kilkanaście lat w mediach, także tych należących do tzw. głównego nurtu. Nawet skądinąd wyważone teksty często miewały tytuły mówiące przede wszystkim o tym, co negatywne. Mam przed sobą popularny tygodnik, obszernie informujący o tym, co dzieje się na świecie. Na okładce ostatniego numeru wybito tytuł: „Wstrząsająca spowiedź terrorysty: »Zabijemy wszystkich niewiernych«”. Rzeczywiście, w środku jest rozmowa z bojownikiem ISIS, który odpowiadał za organizowanie w Bagdadzie zamachów ulicznych, skierowanych głównie przeciwko szyitom. „Miałem zamiar robić to tak długo, aż każdy mieszkaniec Bagdadu stanie się sunnitą. Albo opuści miasto” – mówi terrorysta. W tym samym numerze jest też obszerny materiał poświęcony amerykańskiemu biznesmenowi, który pomaga uchodźcom przeprawiającym się przez Morze Śródziemne. Tekst jest o wiele dłuższy i ciekawszy, ale na okładce jest tylko dwuznaczny anons: „Arka krezusa: milioner łowi uchodźców”. To w sumie i tak dość łagodny przykład osobliwego rozkładania akcentów w mediach. Im bliżej bruku, tym subtelności mniej.

Ci, którzy apelują o pomoc uchodźcom i którzy się w nią angażują, nie są naiwni. Wiedzą, jaki jest kontekst, w którym przychodzi im działać. Janka Ochojska powtarza od lat: początkiem skutecznej pomocy jest informacja. Rzetelne zainteresowanie, a nie powielanie stereotypów. Jeżeli nie chcemy pomagać uchodźcom, którzy pukają do naszych drzwi, możemy pomóc tym, którzy koczują bliżej swoich domów z nadzieją, że powrót będzie jeszcze możliwy. Trudno teraz o racjonalną rozmowę. Nie możemy jednak zwolnić się z obowiązku racjonalizowania naszych sporów. Zwłaszcza w tej sprawie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2015