Ruś siedząca

Tych ludzi obawia się Kreml. Oto więźniowie sumienia, którzy po pokazowych procesach, skazani na podstawie sfabrykowanych zarzutów, trafiają do rosyjskich kolonii karnych.

20.08.2018

Czyta się kilka minut

Ołeh Sencow w sądzie,  Rostów nad Donem, lipiec 2015 r. / SERGEY PIVOVAROV / REUTERS / FORUM
Ołeh Sencow w sądzie, Rostów nad Donem, lipiec 2015 r. / SERGEY PIVOVAROV / REUTERS / FORUM

W czasach sowieckich mawiano, że ludzie dzielą się na takich, którzy siedzieli, siedzą albo będą siedzieć. Represje polityczne były wpisane w rzeczywistość sowieckiej „krainy szczęśliwości”. Putinowska Rosja stroi się w szaty demokratycznego raju, ale liczba osób prześladowanych za poglądy polityczne i opór wobec władz rośnie. Według statystyk międzynarodowych organizacji praw człowieka w 2011 r. było to 70 osób, w 2017 r. – 430, w pierwszych miesiącach 2018 r. – już 358.

Kogo ściga putinowski aparat bezpieczeństwa – kogo boi się Putin?

Najdłuższa głodówka

„Mój stan jest przedkrytyczny” – mówił 14 sierpnia, podczas spotkania z obrończynią praw człowieka, Ołeh Sencow. Ten pochodzący z Krymu ukraiński aktywista, reżyser i pisarz od połowy maja prowadzi głodówkę. Hasłem przewodnim jego protestu jest walka o wypuszczenie z rosyjskich więzień 65 Ukraińców, więźniów sumienia.

W kolonii karnej Łabytnangi Sencow odbywa karę 20 lat pozbawienia wolności, orzeczoną przez rosyjski sąd w nieuczciwym procesie. Warto przypomnieć pokrótce jego historię.

Wraz z innym aktywistą Ołeksandrem Kolczenką Sencow usłyszał wysoki wyrok za, jak twierdził rosyjski sąd, zorganizowanie grupy przestępczej, mającej na celu dokonanie zamachów terrorystycznych. Zarzuty jedne z najcięższych. Tyle że dowodów tych win podczas rozpraw nie przedstawiono, zamachów nie było, nikt nie zginął ani nie ucierpiał. Sięgnięto po doświadczenia „stalinowskiego prawa” – jest człowiek, a paragraf się znajdzie. I to wystarczy, by skazać.

Sencow był aktywistą Euromajdanu; w czasie operacji zajmowania Półwyspu Krymskiego przez wojska rosyjskie zaopatrywał ukraińskich żołnierzy zablokowanych w bazach. Po aneksji pozostał na miejscu, nie zachłysnął się, jak wielu mieszkańców, perspektywą przynależenia do Rosji. Nie zerwał kontaktów z Ukrainą, udzielał się w akcjach obywatelskich. Został aresztowany w maju 2014 r. przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Najpierw postawiono mu zarzut podpalenia drzwi biura partii Jedna Rosja w Symferopolu. Do przyznania się nakłaniano go pogróżkami, biciem, duszeniem. Gdy to nic nie dało, zarzuty „wzmocniono”: miał na polecenie Prawego Sektora (ukraińskiej organizacji, której działalność jest w Rosji zakazana; Sencow rzekomo do niej należał) zorganizować grupę terrorystyczno-dywersyjną.

Akt oskarżenia oparto na zeznaniach świadka, znajomego i współpracownika Sencowa, Hennadija Afanasjewa (w osobnym procesie dostał 7 lat łagru, w 2016 r. został wymieniony na dziennikarzy z Odessy). Podczas rozprawy Afanasjew wycofał się z obciążających Sencowa zeznań. Jak powiedział – zeznania uzyskano, stosując tortury. Sąd okazał się jednak bardzo przywiązany do wersji z podpaleniem i planowanym wysadzeniem w powietrze pomnika Lenina, i nie zwrócił uwagi na wycofanie zeznań, jedynej podstawy oskarżenia. Sencow nie przyznał się do winy. Został skazany. Był to typowy proces pokazowy.

O Sencowa już wtedy, po zakończeniu procesu, upominali się w licznych listach i petycjach europejscy filmowcy, m.in. Jean-Luc Godard, Ken Loach, David Cronenberg, Andrzej Wajda czy Daniel Olbrychski, a także Europejska Akademia Filmowa. Bez skutku – nikt ich w Rosji nie usłyszał, nikt nie wysłuchał. I tak jest do dziś, o czym za chwilę.

Niech nie tracą nadziei

Wróćmy do teraźniejszości i ostatniego spotkania z głodującym więźniem przedstawicielki środowiska, które wspiera więzionych za przekonania. Zgodę na rozmowę z Zoją Swietową rosyjska służba więziennictwa (FSIN) wyraziła po interwencji prezydenckiej rady ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Wcześniej nie pozwolono m.in. na spotkanie Sencowa z duchownym.

Spotkanie trwało dwie godziny, odbyło się w obecności naczelnika kolonii karnej i dwóch funkcjonariuszy. Sencow poinformował odwiedzającą, że w czasie głodówki schudł 17 kilogramów, na ogół leży, szybko się męczy, odczuwa bóle w klatce piersiowej. Zdaniem lekarzy powinien przerwać głodówkę, w przeciwnym razie jego organy wewnętrzne mogą zostać nieodwracalnie uszkodzone. Jeżeli stan głodującego się pogorszy, ma zostać przymusowo przewieziony do kliniki. Na razie jest dokarmiany preparatem ­zawierającym podstawowe substancje odżywcze. Zapowiada kontynuację głodówki.

Po wizycie Swietowa napisała w mediach społecznościowych: „Teraz najważniejsze to zainicjować jak najprędzej proces wymiany Rosjan, którzy są przetrzymywani na Ukrainie, na ukraińskich więźniów politycznych. To uratuje życie Ołeha. Chciałabym powiedzieć jego mamie: ma pani wspaniałego syna”. Matka Sencowa złożyła na ręce prezydenta Putina prośbę o ułaskawienie syna. Kreml odmówił. Zdaniem prezydenckich prawników ułaskawienie może nastąpić tylko wtedy, kiedy wniosek złoży sam skazany. Przepis ten nie zawsze jest jednak stosowany, np. ułaskawiona Nadija Sawczenko takiej prośby nie składała, a została wymieniona na dwóch Rosjan złapanych przez Ukraińców w Donbasie. Wszystko, jak zawsze, zależy od politycznej kalkulacji.

Kilka dni temu sprawa Sencowa była tematem rozmowy telefonicznej prezydentów Francji i Rosji. Putin obiecał Macronowi, że „się zorientuje”. Uprzednio pytany o Sencowa, zawsze odpowiadał, że to terrorysta skazany prawomocnym wyrokiem i żadne ułaskawienie ani specjalne traktowanie mu się nie należą. Dziennikarz Anton Naumluk napisał na swoim profilu na Facebooku: „To, że podnosi się szum wokół Sencowa, oznacza, że jego los jest przedmiotem politycznego targu. (...) Faktycznie jednak rosyjskie władze powoli zabijają Sencowa, próbując szantażować jego śmiercią tych, z którymi przyszło im się targować”.

Wyczerpujących informacji o głodówce Sencowa udzieliła FSIN: od 14 maja, początku głodówki, więźniowi wykonano 202 „usługi medyczne” za łączną kwotę 45 tys. rubli, lekarstwa kosztowały 95 tys. rubli. Przeliczono to i ogłoszono, że na głodującego służba więziennictwa wydaje 1100 rubli dziennie. Zapewniono też, że stan zdrowia więźnia jest zadowalający. „Może i wydali na leki, ale za to oszczędzili na więziennej zupie” – napisał jeden z komentatorów.

Skazany w tym samym procesie Ołeksandr Kolczenko na znak solidarności z Sencowem 31 maja również podjął głodówkę protestacyjną, niemniej ze względu na pogarszający się stan zdrowia zrezygnował z niej.

Memoriał na celowniku

Rosyjskie władze od lat manipulują przy tworzeniu odpowiedniego z ich punktu widzenia obrazu historii. Obok heroizacji wysiłku wojennego Armii Czerwonej podczas II wojny światowej linią frontu walki o pamięć jest relatywizowanie zbrodni stalinowskich. Ci, którzy pamięć o ofiarach tych zbrodni uparcie przywracają, nie są mile widziani. Stowarzyszenie Memoriał, które położyło ogromne zasługi w badaniu zbrodni totalitaryzmu, zostało przez władze wpisane na listę „zagranicznych agentów”. Kierownictwo stowarzyszenia sprzeciwiło się tej formule, od kilku lat walczy w sądach o uchylenie obowiązku rejestracji w tym charakterze.

Przed sądem toczą się dwie sprawy członków regionalnych oddziałów Memoriału – szefa karelskiego oddziału stowarzyszenia Jurija Dmitrijewa i szefa czeczeńskiego oddziału Ojuba Titijewa.

JURIJ DMITRIJEW (Memoriał) badał zbrodnie stalinowskie. Zatrzymany, uniewinniony i... znów zatrzymany. / BEZSMIERTNYJ BARAK

Dmitrijew prowadził badania nad zbrodniami terroru stalinowskiego w Karelii, opracował księgę pamięci ofiar Gułagu, odtwarzał tragiczny przebieg budowy Kanału Białomorskiego z wykorzystaniem katorżniczego trudu więźniów, sporządził księgi pamięci ofiar, odkrył miejsca pochówku ofiar represji politycznych w Karelii: Sandarmoch i Krasny Bor. W 2015 r. odznaczono go Złotym Krzyżem Zasługi RP. „Przekopał tony archiwaliów, przekopał tony ziemi, zbadał każde znalezisko. To bojownik o prawdę historyczną, nieustraszony, niezmordowany” – pisali o nim ci, którzy się z nim spotykali.

OJUB TITIJEW, również z Memoriału. Władzy nie podobało się, że chce wyjaśnienia okoliczności śmierci Natalii Estemirowej. / FB / KRIMINAL

Pod koniec 2016 r. Dmitrijewa aresztowano (na podstawie anonimowego donosu) i zarzucono mu przygotowywanie pornografii dziecięcej. Prokuratura utrzymywała, że fotografował nago swoją 11-letnią adoptowaną córkę, co zakwalifikowano jako przygotowanie do rozpowszechniania pornografii dziecięcej (zdjęcia nie były nigdzie publikowane ani przesyłane pocztą elektroniczną).

Lewiatan nie rozwiera szczęk

Aresztowanie badacza Memoriału państwowa telewizja wykorzystała jako pretekst do pokazania kilku materiałów o „zagranicznych agentach” z tej organizacji; wynikało z nich, że stowarzyszenie zajmuje się nie tylko podejrzaną działalnością za obce pieniądze, ale broni też pedofili. W obronie Dmitrijewa wystąpili obrońcy praw człowieka. Na specjalnej stronie internetowej zgromadzono materiały mogące pomóc adwokatom, którzy bronią oskarżonego.

W ramach postępowania przeprowadzono kilka ekspertyz. Ekspert powołany przez obronę stwierdził, że przedstawione przez oskarżenie zdjęcia nie mogą zostać uznane za materiał pornograficzny. Dmitrijew przeszedł obserwację psychiatryczną, podczas której nie stwierdzono odchyleń od normy. 5 kwietnia sąd go uniewinnił. Ale już 13 kwietnia wyrok zaskarżono i dwa miesiące później sąd uniewinnienie uchylił. Dmitrijew został jeszcze raz zatrzymany i trafił do kliniki psychiatrycznej. Wszczęto nową sprawę karną, tym razem z paragrafu o deprawację i czyny lubieżne wobec nieletniej.

„Lewiatan nie rozwiera szczęk – skoro raz chwycił ofiarę, to jej nie wypuści. Widocznie Dmitrijew zajrzał w zakamarki, gdzie schowane są tajemnice, które z punktu widzenia władz nie powinny ujrzeć światła dziennego. Dlatego oni [rządząca formacja post-KGB] nie odpuszczą, dopóki nie uciszą niewygodnego świadka” – napisał jeden z rosyjskich blogerów, podsumowując wznowienie sprawy karnej.

Zemsta za sankcje

O uciszenie niewygodnego świadka chodzi też zapewne w sprawie Ojuba Titijewa, prezesa czeczeńskiego oddziału Memoriału. Titijew kieruje nim od tragicznej śmierci Natalii Estemirowej w 2009 r. (została ona uprowadzona i zastrzelona przez „nieznanych sprawców”). Starał się wyjaśnić okoliczności jej śmierci. Już wcześniej udzielał się jako aktywista wyjaśniający los zaginionych w obu wojnach czeczeńskich, chciał przeprowadzić identyfikację i pochówek wszystkich ofiar. Nie podporządkował się odgórnie zatwierdzonemu przez władze rzecznikowi praw człowieka. Ramzan Kadyrow, kremlowski zarządca Czeczenii, nazwał go więc „wrogiem ludu i prawa”.

Titijew dostawał pogróżki. Ostrzegano go, że jeżeli nie przestanie grzebać w przeszłości, odwiedzać wsi, które podczas drugiej wojny czeczeńskiej zostały poddane „zaczystkom” ze strony sił federalnych, to podzieli los Estemirowej. Kilka lat temu wyjechał wraz z rodziną do Europy. Do Czeczenii wrócił sam i ponownie przystąpił do działalności w ramach Memoriału. Później nie wytrzymała rozłąki i do kraju powróciła również jego rodzina.

Po tym, gdy Amerykanie wpisali Kadyrowa na „listę Magnitskiego” (spis rosyjskich dygnitarzy objętych sankcjami Waszyngtonu), czeczeńskie władze zaczęły poszukiwać kozła ofiarnego, którego można było obciążyć za to winą. „Nie można nas oskarżyć o to wprost, przecież nie mamy wpływu na amerykańskie władze. Zablokowano Instagram Kadyrowa. O, to musimy się na kimś odegrać. Cały ten Memoriał trzeba wziąć do galopu. Kto tam u nich jest najważniejszy? Titijew? No to bierzemy go pod lupę” – tak Oleg Orłow z Memoriału próbował odtworzyć bieg myśli czeczeńskich władz.

9 stycznia Titijew został zatrzymany do kontroli drogowej. Policjanci przeszukali jego samochód, po czym oznajmili, że znaleźli podejrzaną torebkę, zawierającą 180 gramów marihuany. Titijewa aresztowano. By skłonić go do złożenia obciążających zeznań i przyznania się do winy, szantażowano go, grożąc rozprawą z jego rodziną. Nie przyznał się. Materiały dotyczące sfabrykowanego śledztwa są wciąż gromadzone na stronie internetowej Memoriału.

Aresztowanym pomaga się też inaczej. Powstała np. organizacja Ruś Siedząca – obywatelski projekt, w ramach którego aktywiści udzielają pomocy prawnej i finansowej więźniom politycznym, osobom osadzonym w koloniach karnych w wyniku ustawionych procesów i wszystkim, którzy takiej pomocy potrzebują i się o nią zwrócą.

To siedzi młodość

Oczkiem w głowie Putina jest młode pokolenie. Z myślą o chcących robić karierę polityczną stworzono młodzieżówkę Jednej Rosji oraz proputinowską JunArmię (Młodą Armię), kolejną odmianę młodzieżowej organizacji, potocznie nazywaną „Putinjugend”. I choć szeregi młodych proputinowców rosną, nie jest to propozycja dla całego pokolenia P – ludzi urodzonych już w czasach, gdy Putin był prezydentem. Duża grupa młodzieży, zwłaszcza wykształconej, pochodzącej z dobrze sytuowanych rodzin, mieszkającej w wielkich miastach, poszukuje alternatywy. Niektórzy znajdują ją w przesłaniu opozycjonisty Aleksieja Nawalnego: biorą udział w anty­putinowskich demonstracjach ulicznych, za co czasem lądują w areszcie. Inni poprzestają na aktywności w sieci.

I właśnie ta aktywność budzi niepokój władz. W Rosji stworzono ustawodawstwo pozwalające ścigać za ekstremizm. Rozmyte definicje wykroczeń i przestępstw pozwalają na stosowanie tych przepisów wobec nieprawomyślnych aktywistów różnej maści. Za „ekstremizm” zatrzymano m.in. lidera kuriozalnego ugrupowania Partyzancka Prawda Partyzantów, głoszącego umiłowanie totalitaryzmu o silnym zabarwieniu seksistowskim, czy Siergieja Taraskina, który obwołał się prezydentem Związku Sowieckiego i wzywa zwolenników do obywatelskiego nieposłuszeństwa pod hasłem odbudowy nieistniejącego już państwa.

Federalna Służba Bezpieczeństwa korzysta ze starych, sprawdzonych metod prowokacji. Tak było w przypadku domniemanej ekstremistycznej organizacji Nowoje Wieliczje (Nowa Potęga). Jak pisze na stronie Carnegie.ru Andriej Piercew, jeden z funkcjonariuszy podszywający się pod aktywistę wszedł na czat z grupą młodych ludzi, którzy wymieniali poglądy m. in. na tematy polityczne (według innych źródeł, prowokatorów było trzech). Zaproponował, że zorganizuje dla nich platformę wspólnego działania, napisze statut. W ten sposób młodzi, którzy po prostu za pośrednictwem internetu kontaktowali się ze sobą, zostali uwikłani w działalność nielegalnej grupy przez prowokatora ze służb.

Aresztowano ich. Najmłodsza z grupy, Anna Pawlikowa, nie miała wówczas nawet 18 lat. Po kilkumiesięcznym przetrzymywaniu w areszcie, w warunkach zagrażających zdrowiu, oraz po spektakularnych protestach (w tym „Marszu Matek”, ulicznej akcji solidarnościowej kobiet) Pawlikowa została wypuszczona, sąd zastosował wobec niej i drugiej młodocianej podejrzanej, Marii Dubowik, areszt domowy.

„Winą” ANNY PAWLIKOWEJ było to, że na czacie rozmawiała o polityce. Gdy ją aresztowano, nie miała 18 lat. / TELEWIZJA NTW

Tak surowe traktowanie młodocianych ma przekonać Rosjan: na ich miejscu mogę znaleźć się również ja albo moje dzieci, jeżeli pozwolę sobie na krytykę władz – podsumowuje analityk Carnegie. Ta sama przestroga dotyczy wszystkich śmiałków, którzy w mediach społecznościowych pozwalają sobie na krytykę władz lub kpinki. Z ekstremistycznych paragrafów ścigani są nawet ci, którzy jedynie cytują lub podają dalej memy.

Wobec MARII DUBOWIK, po jej kilkumiesięcznym pobycie w celi, zastosowano areszt domowy. / GRANI.RU

Końca podobnych represji w Rosji nie widać. Pytanie na dziś brzmi raczej: czy w związku z odnotowywanym ostatnio spadkiem poparcia dla Putina, kryzysem gospodarczym i spodziewaną na jesień falą protestów społecznych władze jeszcze bardziej przykręcą śrubę „nieprawomyślnym”? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2018