Rozmyte kontury

Blecher chciał zostać lekarzem, ale w 1928 r. usłyszał diagnozę – gruźlica kręgosłupa. Wtedy zrozumiał, że zwiąże się z medycyną na zawsze, jednak w innej niż planował roli.

22.10.2018

Czyta się kilka minut

Wprzypadku pisarza, który ponad dekadę z niespełna 30-letniego życia spędził na chorowaniu, trudno nie pomyśleć o związku sztuki i cierpienia. Tym bardziej, że zaczął pisać już po zdiagnozowaniu u niego gruźlicy kręgosłupa. Choroby, która szybko rozprzestrzeniła się na wszystkie jego teksty. Max Blecher mógł więc przypuszczać, że kiedyś posłuży jako kanoniczny przykład dla potwornego skądinąd przekonania, że sztuka rodzi się z bólu, a opanowane chorobą ciało wysyła metafizyczne impulsy. Mógł przeczuwać, że mitologia choroby – traktowanej tu jako źródło duchowego uwznioślenia – wchłonie opowieść o jego unieruchomionym w gipsie ciele. Nawet gorzej, sprowadzi je wyłącznie do roli więzienia dla twórczej duszy.

Rumuński pisarz usłyszał diagnozę w 1928 r. w Paryżu, gdzie miał kształcić się na lekarza. Wtedy pewnie zrozumiał, że na zawsze zwiąże się z medycyną, ale w innej niż planował roli. Gruźlica kręgosłupa jest chorobą, która wyniszcza szkielet podtrzymujący ciało. Odbiera więc choremu uprzywilejowaną, wyprostowaną postawę. Aby spowolnić chorobę, pacjenta należy umieścić w gipsie – swoistej protezie albo też ramie, która jednocześnie powstrzymuje rozpad i uświadamia materialną kruchość ciała.

„Zabliźnione serca” Blechera to opis rzeczywistości właśnie z perspektywy zagipsowanego szkieletu, którym stał się bohater powieści, podporządkowany niszczejącej materii ciała. Gips nadaje jego postawie kontur, bez którego uległby on deformacji. O jego istnieniu decyduje więc nie jakaś szczególna, wyłącznie ludzka dyspozycja duszy czy świadomości, lecz konkretna forma narzucona materii. Dlatego w otaczającym Emanuela świecie to właśnie forma zostaje wydobyta na pierwszy plan – rzeczy i ludzie mają kontury, cienkie niczym rysunkowe nitki, których przerwanie natychmiast spowoduje zlanie się rzeczywistości w jednolitą masę.

Manipulując konturami rzeczywistości, odsłaniamy jej surrealistyczne wymiary. To ulubione zajęcie narratora „Zdarzeń w bliskiej nierzeczywistości”, pierwszej powieści rumuńskiego autora, gdzie kształty i hierarchie poszczególnych elementów świata są w ciągłym ruchu. Gdy zanika spoistość i osobność, przestają obowiązywać reguły wzajemnych połączeń, a język otwiera się na nieskończone i nieskrępowane eksperymenty. U Blechera słowa jedynie na chwilę, niczym strumień wody, oblewają kontury rzeczy. Wszak żadne kontury nie są nigdy trwałe.

Można byłoby sądzić, że pisarski świat Blechera wciąż osuwa się w ciemność, bo to w końcu ona najlepiej rozmywa granice rzeczy i napędza surrealistyczną wyobraźnię. Ale w ostatniej, wydanej pośmiertnie książce „Rozświetlona jama. Dziennik sanatoryjny” to jasność doprowadza rzeczywistość do rozpadu. W dzienniku pisanym przez całą chorobę pisarz zmaga się z jaskrawym światłem świadomości, które wyostrza kontury tak bardzo, że aż znikają. W natężeniu świadomości, w skupieniu uwagi nie można niczego dostrzec, nie można też odróżnić wrażeń z jednolicie rozświetlonej przestrzeni. Dlatego w chwilach największego fizycznego bólu Blecher odsuwa wszystkie inne myśli, podporządkowując całą uwagę cierpieniu. Traci wtedy swoją osobność, przez co ból staje się mniej dotkliwy.

Maksymalna koncentracja świadomości i podporządkowanie języka „Rozświetlonej jamy” cierpiącemu ciału wydobywa jednak paradoksalność samego zapisu. Zniesiona zostaje opozycja rozumu i nieświadomości, tutaj ukryta w pozycjach ciała – zdrowie to pion, silna, wyraźna sylwetka, z kolei choroba to deformacja, bezwład. Kruche ciało Blechera wsadzone w sztywny gips wymyka się tej dychotomii – dlatego może stworzyć zupełnie inną opowieść o samym sobie.

Trzy lata przed diagnozą Blechera, w 1925 r., Virginia Woolf oskarżała literaturę o pomijanie tematu fizycznego bólu. Występując przeciwko romantyzowaniu i odcieleśnianiu choroby upomniała się o język wulgarności, który oddawałby okrucieństwo materii, skazującej chorych na „dezercję z armii wyprostowanych”. Max Blecher odpowiedział z całą mocą na ten apel. ©

Max Blecher, ROZŚWIETLONA JAMA. DZIENNIK SANATORYJNY, przeł. Joanna Kornaś-Warwas, Książkowe Klimaty, Wrocław 2018

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „Magazyn Literacki nr 1/2018