Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie ma z nimi dyskusji, nie są bowiem skłonni do próby przyjęcia perspektywy rozmówcy, a bez tej umiejętności każda rozmowa jest skazana na porażkę. Żyją w hermetycznym świecie własnych idei i zagrożeń. Właściwie zasługują na współczucie, ale ich społeczna uciążliwość sprawia, że w zakłopotaniu staramy się ich unikać, a jeśli skazani jesteśmy na kontakt z nimi – zachowujemy dystans.
To reakcja zrozumiała, niemająca nic wspólnego z ostracyzmem czy dyskryminacją. Takich osób po prostu nie da się poważnie traktować. Gdy zawiedzie nasza czujność, prędko jesteśmy wciągani w awanturę, która zwykle kończy się publicznym skandalem.
Mam wrażenie, że właśnie coś takiego się stało na Targach Wydawców Katolickich podczas przyznawania nagrody Stowarzyszenia Wydawców Katolickich. Tegorocznego „Feniksa” w kategorii multimedia otrzymał film „Eugenika – w imię postępu”. Jego autor, Grzegorz Braun, od co najmniej roku, czyli od niesławnego wystąpienia na KUL, publicznie tropi i piętnuje wrogów Polski, w tym największego z nich („łajdaka i kłamcę”) śp. abp. Józefa Życińskiego.
Kapituła nagrody z niejasnych powodów nie wzięła pod uwagę niechlubnej działalności Brauna. Wybuchł skandal. Posypały się potępienia. Dwóch członków kapituły (w tym jej przewodniczący) podało się do dymisji. Prezes Zarządu SWK próbował winę zrzucić na media, twierdząc, że przecież nagrodę otrzymał wydawca filmu, a nie jego autor. Z drugiej strony odezwały się głosy protestujące przeciwko „nagonce na Brauna” i wzywające do „walki o wolność słowa”.
Nie dajmy się wciągać w tę przegraną sprawę! Przełknijmy wstyd i zabierzmy się za sensowne rzeczy.