Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Stolica Apostolska wyraziła zadowolenie z uchwalenia traktatu i z powodu umieszczenia w nim zapisu, gwarantującego status wyznań religijnych. Jednocześnie dała wyraz rozgoryczeniu (“non puó non esprimere rammarico") z powodu sprzeciwu niektórych rządów wobec jednoznacznego uznania chrześcijańskich korzeni Europy, uznając to za “lekceważenie historycznej oczywistości i chrześcijańskiej tożsamości narodów europejskich".
Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, plus catholique que le pape, przyjęło zaś decyzję szczytu UE “z oburzeniem, jako zafałszowanie prawdy historycznej i świadome marginalizowanie chrześcijaństwa". W watykańskim komunikacie znalazły się słowa “uznania i wdzięczności" pod adresem rządów, które “ze świadomością przeszłości i dziejowego horyzontu, w jakim nabiera kształtu nowa Europa, zabiegały o to, by dać konkretny wyraz jej uznanemu dziedzictwu religijnemu". Z wypowiedzi Papieża po modlitwie na Anioł Pański 20 czerwca można wnosić, że odnosiło się to szczególnie do Polski, “która na forum europejskim broniła korzeni chrześcijańskich". W tymże wystąpieniu Papież, który wielokrotnie apelował o wpisanie do preambuły uznania judeo-chrześcijańskich korzeni Europy, ograniczył się do stwierdzenia (po polsku), że “się nie podcina korzeni, z których się wyrosło".
“Oburzenie" to nieco inny stan ducha niż “rozgoryczenie". Niewątpliwie antychrześcijańska alergia niektórych rządów i zamazywanie historii w imię ideologii są niepokojące, historia jednak przez to się nie zmieni. Chrześcijaństwo, jak uczy przeszłość, lepiej wychodziło na braku wyróżnienia przez prawo niż na posiadaniu statusu uprzywilejowanego. Może też dzięki temu gorzkiemu pominięciu nie będzie nadużywane, co mogło by nastąpić, gdyby dla niecnych celów interpretowano prawa unijne, odwołując się do zasad rzekomo chrześcijańskich.